TAM BĘDZIE PODAWANE WSZYSTKO NA BIEŻĄCO, KIEDY ROZDZIAŁ, SPOJLERY ETC.
MAMY TEŻ PROŚBĘ, ŻEBY KAŻDY KTO TO CZYTA, POSTAWIŁ CHOCIAŻ KROPKĘ POD TYM ROZDZIAŁEM BO CHCEMY ZORIENTOWAĆ SIĘ ILE WAS JEST.
CO DO SYTUACJI POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM, JEŚLI KTOŚ TO CZYTA I UWAŻA ŻE CAŁY ROZDZIAŁ JEST Z TRANSLATORA TO JA SERDECZNIE POZDRAWIAM I NIE KAŻE TEGO CZYTAĆ. PEWNIE PISZEMY PO ARABSKU TAK JAK CZYTAŁAM NA TT. ALE TO JEST WASZ WYBÓR, MOŻECIE CZYTAĆ PO ANGIELSKU.
__________________________________
- Chciałeś się napić? - zapytała mnie Kayla, a ja stanąłem nieruchomo przy drzwiach.
- Nie. - pokręciłem głową i skrzyżowałem moje ramiona, kiedy wpatrywałem się intensywnie wokół jej małego domu.
- Tam jest kanapa, możesz na niej usiąść. Ja muszę się przebrać z tych idiotycznych ubrań. Możesz mnie rozpiąć?
Zwęziłem mój wzrok na nią, gdy zebrała swoje blond włosy na jedną stronę i odsłoniła długi zamek na jej plecach, odwracając się przy tym.
- Proszę? - pokręciła nosem.
- Wolałabym nie...
- Nie mogę zrobić tego sama.
Przewróciłem oczami i sięgnąłem po zamek. Każdy nerw w moim ciele mówił mi żeby się odsunąć ale pociągnąłem zamek w dół. Dlaczego zamki w sukienkach są tak absurdalnie długie?
Przygryzłem moją wargę i odsunąłem się od niej.
- Zrobione.
- Usiądź. - zmarszczyła brwi, kiedy odchodziła, dziękując mi.
Niezręcznie, rozejrzałem się intensywnie wokół jej małego domu, kiedy pokonywałem moją drogę do małej kanapy. Na poduszczę był kot na co uniosłem moje brwi. Syknął na mnie kiedy usiłowałem go pogłaskać, więc odepchnąłem go zamiast zająć miejsce.
- Przepraszam za ten bałagan. - szepnęła, kiedy wróciła z skądkolwiek była.
Jak za starych czasów, miała na sobie za duży t-shirt i zdecydowanie krótkie szorty od piżamy, otuliła swoje kolana, kiedy usadowiła się po drugiej stronie kanapy.
Z małą białą chusteczką higieniczną, kontynuowała wycieranie rozmazanego makijażu na jej twarzy i westchnęła
- Dlaczego zachowujesz się tak niezręcznie?
- Nie powinienem tu być.
- Powiedziałeś że porozmawiasz ze mną. - zmarszczyła brwi.
Westchnąłem.
- Spójrz, bardzo się starałam ruszyć dalej. Na prawdę. - szepnęła.
- Wyciągnęłaś jakieś popieprzone gówno. - odpowiedziałem zirytowany.
- Wiem, ale co ja miałam zrobić. To był jedyny sposób żeby zwrócić twoją uwagę więc obecnie mogę cię mieć, rozmawiającego ze mną. - krzyknęła Kayla.
- Zatem dlatego musiałaś wyciągnąć to gówno. Wiesz że nienawidzę takiego zachowania wobec mnie.
Spojrzała w dół a ja ruszyłem do przodu szurając nogami aby zabrać chusteczkę z jej rąk.
- Przepraszam. - szepnęła cicho kiedy zakończyłem jej próby oczyszczenia twarzy.
Zmarszczyłem brwi.
- Powiedziałem Ci że nie mam zamiaru z tobą czegokolwiek robić od kiedy zerwałem kontrakt. Powinnaś to wiedzieć. - szepnąłem kiedy ścierałem szminkę z jej ust.
Przełknąłem ślinę.
- Miałam pozwolić temu odejść? Mieliśmy coś. Martwiłeś się o mnie bardziej niż o jakąkolwiek inną twoją uległą. A jedyne czego chciałam to, to co dajesz Re. Chciałam tego.
- Już nie, Kayla. Jestem z Victoria teraz.
- Ale jesteś teraz tutaj.
Zatrzymałem się i zabrałem chusteczkę z jej twarzy, a następnie położyłem z powrotem ją w jej dłoniach.
- To nic nie znaczy. -
- Dlaczego tutaj przyszedłeś?
Spojrzałem w dół.
- Chciałem się upewnić że wszystko z tobą dobrze. Nie jestem tą samą osobą którą dawniej znałaś.
Przytaknęła
- Wiem. Zauważyłam.
- Facet którego pokochałaś, to nie ja.
Pokręciła swoją głową.
- To on.
- Nie, nie on. - sprzeczałem się.
- Zayn, mogę Ci dać to czego pragniesz. Ona, nie.
- Ona daję mi nadzieję.
- Nadzieję na co? - patrzyła na mnie gniewnie.
- Kayla. Kocham ją.
- Powiedziałeś mi że nie jesteś zdolny do miłości.
- Byłem. Ale teraz jest inaczej.
Spoglądała na mnie w niedowierzaniu i lekkim poirytowaniu
- Gdybyś nie zerwał kontraktu pomiędzy nami, to moglibyśmy być ty i ja, nie ona i ty.
Pokręciłem moją głową.
- Daj mi Święty Spokój, Kayla!
- Byłeś prawdopodobnie przerażony uczuciami które do mnie żywiłeś.
- Ona prawdopodobnie nigdy nie zrozumie dlaczego tu jesteś. Nie zrozumie jaka jest rola dominanta.
- Nie musi tego zrozumieć. Jest moją dziewczyną, nie uległą.
Kayla pokręciła ponownie swoją głową.
- Ona nie zrozumie tak czy owak. Pomyśli o najgorszym zanim w ogóle pomyśli o tym, jako o opiece pochorobowej.
- Ona jest normalną osobą. Pomyśli że oboje jesteśmy chorzy psychicznie na to by być w tym samym domu. - powiedziałem zirytowany i stanąłem. - Muszę iść.
- Nie. - Kayla stanęła nagle. Chwyciła moją twarz i pocałowała mnie a moja cała postawa się zmieniła. Byłem bez żadnej ochrony. Nie spodziewałem się że zrobi taki ruch, tak szybko. Wzięła przewagę z mojego zszokowanego stanu i objęła mnie.
- Co do....
Nie!To jest cholernie złe, ale takie znajome.
***
Było wcześnie rano kiedy odnalazłem drogę do domu. Słońce wzeszło, a mój pieprzony kutas był obolały przez te ciasne spodnie. I wszystko czego chciałem to spać. Wszedłem przez wejście do środka Hyde Park, wybrałem kod i wszedłem, kiedy mój mózg zaczynał się pobudzać.
Myślałem tylko o jednym i jedynym; Victoria.
Kiedy otworzyłem drzwi, wszedłem do kuchni i biblioteki, by znaleźć Victorie. Mój telefon padł, więc to moje jedyne wyjście. Apartament był pusty. Jedyne miejsce gdzie mogłem szukać był pokój i miałem nadzieję że tam jest.
- Victoria! - wołałem ją, wchodząc po schodach i zaglądając do każdego pokoju zanim zmierzałem do naszego. Poszedłem w dół korytarza, otworzyłem drzwi i zobaczyłem Victorie w łóżku.
- Victoria.
Usłyszałem spłukiwaną wodę w toalecie z łazienki a James wyszedł z niej.
- Oh, hej stary. - wykrzywił twarz w półuśmiechu a ja zmarszczyłem brwi kiedy obejrzał się za siebie na Victorie.
Uniósł swoje ręce do góry.
- Nic się nie wydarzyło! - Powiedział nerwowo bez zastanowienia.
Wzruszyłem na niego ramionami i zdjąłem moją koszulkę.
- Możesz dać nam moment? - szepnąłem zmęczony a on skinął głową, opuszczając pokój i zamykając drzwi za mną.
Zdjąłem te głupie, ciasne spodnie i osunąłem je obok niej, zostając jedynie w moich bokserkach.
Wzruszyła ramionami a ja usiadłem twarzą do niej.
- Obudziłaś się.
- Gdzie byłeś ostatniej nocy?
Westchnąłem
- Victoria.
- Nie było cię całą noc.
- Posłuchaj mnie.
Odwróciła się twarzą do mnie, jej oczy były nieco opuchnięte i wilgotne a ja przełknąłem ślinę.
- Płakałaś?
- Bez kitu! - wyrzuciła z siebie.
Mój wyraz twarzy złagodniał.
- Do niczego nie doszło pomiędzy mną a nią ostatniej nocy.
Zadrwiła.
- Zniknąłeś na całą noc. Jak miałabym w to uwierzyć?
Zmierzwiłem moje włosy.
- Co się kurwa stało ostatniej nocy Zayn?
Zacisnąłem moje zamknięte oczy.
- Pocałowała mnie.
Słowa te smakowały jak trucizna w moich ustach i miały zamiar ją zranić.
- Pocałowała Cię? - jej głos był nieco głośniejszy od szeptu kiedy usiadła twarzą do mnie. Jej dolna warga zaczęła drżeć a ja chwyciłem jej twarz.
- Odsunąłem się. Opuściłem jej dom. Wyszedłem bezpośrednio po tym co się stało. Kochanie, proszę nie...
- Wszedłeś do jej domu? Dlaczego? Wiedziałeś jakie są jej zamiary ale ty jesteś taki... - Skończyły się jej słowa kiedy wstała cicho i schowała twarz w dłoniach.
- Musiałem ją pocieszyć, Re. Przepraszam!
Pokręciła swoją głową i odepchnęła kołdrę, wychodząc z łóżka.
- Victoria. - zmarszczyłem brwi, kiedy pokonywała swoją drogę do łazienki w tej samej sukience, którą miała zeszłej nocy.
- Nie mów do mnie. - patrzyła gniewnie.
- Re. - gapiłem się. Wstałem z łóżka i poszedłem za nią, gdy właśnie włączała prysznic.
- Dlaczego nie przyszedłeś do domu?
- Ponieważ byłem po drugiej stronie miasta. Mark był zmęczony. Więc ja też. Zameldowałem się w hotelu.
- Dlaczego nie zadzwoniłeś?
- Padł mi telefon.
Patrzyła gniewnie.
- Nie wierzysz mi? Re, my nic nie zrobiliśmy.
- Sam fakt że wyszedłeś z nią Zayn! Byłam głupia pozwalając Ci z nią iść. Zostaw mnie samą!
Chwyciłem jej nadgarstek a ona się odsunęła. Bolał mnie nie co puls, kiedy wracałem do pokoju aby coś znaleźć. Wróciłem z powrotem i dałem tabletki antykoncepcyjne Victorii a ona westchnęła.
- To jest jedyna rzecz jaką się przejmujesz? Ja zachodząca w ciąże. - gapiła się. - Pocałowała cię twoja była uległa i przyszedłeś do domu po nocy, aby dać mi pieprzone tabletki antykoncepcyjne?
- Nie użyłem kondomu. Nie wyciągnąłem. Weź tabletkę. - powiedziałem chłodno.
- Jesteś niepoważny.
Przewróciłem zirytowany oczami.
- Czekałam na Ciebie jak wrócisz. Mogłeś wykonać pieprzony telefon w pokoju hotelowym. - wzięła tabletkę z wodą i wypiła. - Dlaczego w ogóle wszedłeś z nią do środka? Mówiłeś mi że wy dwoje byliście bliżej niż normalne związki z uległymi powinny być, możesz zrozumieć dlaczego powinnam być trochę tym zmartwiona.
- Zapytałem Cię czy za mnie wyjdziesz Victoria?! Jak bardzo chcesz bym się zobowiązał? Zerwałem ze swoim stylem życia dla Ciebie a ty wciąż mi nie ufasz? Czy ty wiesz jak to cholernie boli. Nie spałem całą noc bo martwiłem się o to o czym mogłabyś pomyśleć. Nie pomyślałaś nawet przez sekundę że mógłbym Cię oszukać?
- Pocałowałeś ją.
- Ona pocałowała mnie. - popatrzyłem gniewnie.
Pokręciła swoją głową, łzy spływały w dół jej policzka.
- Po prostu zostaw mnie samą.
- Tak nisko o mnie myślisz?
Victoria westchnęła i zebrała swoje włosy do przodu. Przewróciłem oczami i pociągnąłem jej suwak w dół, a ona pozwoliła upaść materiałowi, który utworzył kałużę wokół jej stóp.
- Odpowiedz mi.
- Nie powinieneś wchodzić do środka. - mruknęła, po czym weszła pod prysznic zamykając za sobą drzwi kabiny.
- Dlaczego?! - krzyknąłem.
- Ponieważ to był głupi, pierdolony błąd. Wiedziałeś jakie były jej cholerne intencje. - urwała na moment. - Prosiłeś o to. - Victoria dodała frustrująco.
Podszedłem do szyby i położyłem na niej dłoń. Ciało Victorii było za mgłą powstałą z pary, ale czułem, że się na mnie gapi.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - mruknąłem. - Naprawdę sądzisz, że cię zdradziłem?
- Zrobiłeś to już wcześniej.
Spochmurniałem.
- Kiedy?!
- Pocałowałeś Emmę. Ona ci ssała. Na przeciwko mnie.
- To była pierdolona scena, Victoria!
- Nie obchodzi mnie to. Och, nie zapominajmy o tym, że pieprzyłeś się z Emmą, kiedy my omawialiśmy pierdolony kontrakt!
- Och, a ty nie zapominaj, że dwukrotnie całowałaś Jamesa, kiedy omawialiśmy wspólny związek, który dotyczy wiary i zaangażowania.
- Zatem powinieneś był pomyśleć o wierze i zaangażowaniu ostatniej nocy, kiedy ona wpychała swój pierdolony język do twojego gardła.
- Więc to jest odpowiedź. Ty naprawdę myślisz, że zdradzam cię za twoimi plecami.
Drzwi od kabiny otworzyły się, a ja się cofnąłem.
- Tak! Okej! Tak sądzę!
- Ale ja tego kurwa nie zrobiłem!
- Nie krzycz na mnie! Ona może ci dać to, czego ja nie mogę. Ona może znieść kary. Ona jest przystosowana do takiego stylu życia. Co ja mogę ci dać?! Ból, cierpienie. Chodzi mi o to na litość boską Zayn, że się samookaleczasz. Jak myślisz, jak ja się z tym czuję?! Jesteśmy razem od tak dawna, a ja dowiedziałam się o tym wczoraj?! To sprawia, że czuję, że nie jesteś ze mną szczęśliwy! Postaw się na moim miejscu. Co byś zrobił, gdybym poszła do domu z moim ex? Co byś zrobił?! Nawet byś do tego nie dopuścił. Zabiłbyś go, zanim ja zdążyłabym choćby pomyśleć o tym, żeby go pocieszyć lub nawet przytulić.
Westchnąłem i spojrzałem w dół, gdy frustracja zaczęła brać nade mną górę.
- Nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele gówna zniosłam. Nigdy nie mam w niczym głosu, a kiedy chcę coś powiedzieć, ty stajesz się sfrustrowany i tak cholernie zirytowany. Zauważyłam, że jesteś dominantem i lubisz, kiedy wszystko jest po twojej myśli, załapałam to. Ale ja też taka jestem indywidualnie, ja też lubię, kiedy wszystko jest tak jak ja tego chcę. Jeśli powiedziałabym 'tak', kiedy pytałeś mnie czy za ciebie wyjdę, odbylibyśmy w ogóle tę rozmowę? Zdałbyś sobie sprawę z tego, z jakimi problemami się spotykam, ponieważ ty chcesz, aby wszystko było tak, jak tego pragniesz? - Zacisnąłem powieki. - Nie, nie zdałbyś sobie. Teraz już wiesz, dlaczego nie powiedziałam 'tak'. Ponieważ nie jesteśmy jeszcze kurwa gotowi. Ty nawet nie potrafisz trzymać się z daleka od swojej cholernej byłej. - Victoria zatrzasnęła drzwi od kabiny, a ja je otworzyłem.
- Nie zdradziłem cię! - krzyknąłem.
- Wiem! To sam fakt, że wszedłeś do środka! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Zostaw mnie w spokoju! - odepchnęła mnie, ale ja potrząsnąłem głową.
- Odpierdol się! Odejdź. - pociągnąłem ją w swoje ramiona, a ona kontynuowała bicie mnie. Ignorowałem fakt, że jest cała mokra i po chwili zaczęła się uspokajać, kiedy szlochała do mojej klatki piersiowej.
- Przepraszam. Nie bądź na mnie zła. Przepraszam - zamruczałem.
Drzwi od kabiny zamknęły się, a ja wszedłem pod strumień wody, by ukryć łzy, których nie byłem świadomy, że spływają po moich policzkach.
- Nienawidzę Cię.
- Nie, nie prawda. - szepnąłem z zatroskaniem.
- Jesteś dupkiem. - zacięła się.
Przycisnąłem ją bliżej do mojego ciała.
- Wiem.
- Powiedz że mnie kochasz. - podciągnęła nosem.
Zamknąłem moje oczy, więcej niechcianych łez. Odsunąłem się, chwyciłem jej twarz i spojrzałem w dól na nią. Gdyby nie było strumieni wody z prysznica, mógłbym zobaczyć jej łzy. Ale jej zarumienione policzki oddały to.
- Kocham Cię. To nie było moim zamiarem by Cię zranić. Przepraszam.
Potrząsnęła swoją głową a następnie z momentem zawahania chwyciła moje ramiona i pociągnęła mnie w dół bym ją pocałował. Sapnąłem kiedy zimne płytki przycisnęły się do moich pleców.
Agresja Victorii wzrosła kiedy jej paznokcie wbijały się głęboko w moje plecy a ja syczałem. Pierdoliłem syczenie. Kiedy oderwała się i wymierzyła mi mocny policzek, to doprowadziło mnie do szału kiedy przytrzymałem ją przy ścianie.
- Puść mnie. - powiedziała przez zaciśnięte zęby kiedy przygwoździłem jej nadgarstki do ściany.
- Uspokój się.
- Puść mnie.
- Uspokój się. - powtórzyłem sfrustrowany.
Przestała się wiercić i uśmiechnęła się znacząco. Zmarszczyłem brwi do czasu aż poczułem jej kolano zderzające się mocno z moimi jajami i upadłem na kolana z bólu.
- Kurwa. - uwolniłem ją odruchowo, moja ręka z desperacją chwyciła moją męskość.
Ruszyła się cicho, jej powiewające długie ciemne włosy poruszyły koło mnie zanim owinęła się w szlafrok wokół swojego nagiego, wilgotnego ciała.
Odepchnąłem ból i chwyciłem ręcznik z szafki kiedy przeszedłem obok.
- Czy to było cholernie potrzebne? - powiedziałem sfrustrowany kiedy stanęła po drugiej stronie łóżka.
- Wynoś się kurwa!
Spojrzałem gniewnie.
- Wyrzucasz mnie z mojego własnego apartamentu?
- Nienawidzę Cię! - rzuciła szklanką wody ze stolika w moją stronę. Zdołałem jednak zrobić unik. Powtórzyła to wiele razy. Butami, poduszkami, kurwa wszystkim.
- Re, uspokój się kurwa.
Chwyciła lampkę ze stolika a ja wytrzeszczyłem oczy wpatrując się w nią intensywnie kiedy wyrwała kabel z gniazdka i rzuciła w moją stronę.
Wytrzeszczyłem oczy i schyliłem się kiedy uderzyła w ścianę za mną.
- Victoria!
- Co u diabła? - James wskoczył do pokoju i zdołał uchylić się przed latającym butem.
- Wynoś się James. - wyszeptałem kiedy wskoczyłem na łóżko i złapałem Victorie kiedy nie miała już nic do rzucenia.
- Nie. - obraziłem się kiedy próbowała sięgnąć po telefon.
Instynktownie znowu mnie uderzyła. Złapałem ją za ramiona.
- Tak bardzo chcesz mnie zranić, zrań mnie! To nic nie zmieni! Nie zdradziłem Cię Victoria. Nie pocałowałem jej, ona pocałowała mnie. Nic się nie wydarzyło.
Stała w milczeniu, w kompletnym milczeniu do czasu aż odwróciła swój intensywny wzrok na ponad moim ramieniem, na Jamesa, jestem arogancki ale nie zabrałem z niej wzroku.
Oczy Victorii napełniały się łzami, opadła na podłogę, płakała głośno kiedy całkowicie się złamała.
Próbowałem ją uspokoić, pocierać jej plecy, powiedzieć jej że wszystko będzie dobrze, ale odepchnęła mnie.
- Zostaw mnie samą.
Zignorowałem ją i podniosłem w swoje ramiona. Zanim położyłem Victorię na łóżko, James odszedł po raz kolejny, a ja spojrzałem na bałagan, jaki stworzyła. Spojrzałem na nią w dół, leżała plecami do mnie, zwinięta w kulkę. Cicho szlochała do siebie, a ja zamknąłem oczy.
- To nic nie znaczyło - szepnąłem.
- Zamknij się - jej głos był skrzeczący.
- Re.
- Zamknij się!
Przewróciłem oczami. Może Kayla miała rację w jednej kwestii, Victoria nie zrozumie roli dominanta. Ale krzywda została wyrządzona. Spierdoliłem. Ja tylko chciałem spróbować pomóc Kayli. Siedziałem tam z dziewczyną ze złamanym sercem. Co do cholery powinienem zrobić?! Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takim gównem. Zacząłem nucić coś cicho. Przez moment pociągnąłem nosem i otarłem zgoła bezużyteczne łzy, które uciekały z moich oczu.
- Przepraszam - mruknąłem, gdy wyrzuty sumienia zaczęły zjadać mnie od środka.
- Odejdź.
Zmarszczyłem brwi.
- Re - to był raczej błagalny szept.
Głos mi się złamał i spojrzałem w dół, zanim wyszedłem z pokoju, zostawiając ją w spokoju.
- Zamknij się - jej głos był skrzeczący.
- Re.
- Zamknij się!
Przewróciłem oczami. Może Kayla miała rację w jednej kwestii, Victoria nie zrozumie roli dominanta. Ale krzywda została wyrządzona. Spierdoliłem. Ja tylko chciałem spróbować pomóc Kayli. Siedziałem tam z dziewczyną ze złamanym sercem. Co do cholery powinienem zrobić?! Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takim gównem. Zacząłem nucić coś cicho. Przez moment pociągnąłem nosem i otarłem zgoła bezużyteczne łzy, które uciekały z moich oczu.
- Przepraszam - mruknąłem, gdy wyrzuty sumienia zaczęły zjadać mnie od środka.
- Odejdź.
Zmarszczyłem brwi.
- Re - to był raczej błagalny szept.
Głos mi się złamał i spojrzałem w dół, zanim wyszedłem z pokoju, zostawiając ją w spokoju.
Jak tylko zamknąłem drzwi, usiadłem na przeciwko nich i czekałem, aż przestanę słyszeć jej łkanie. Serce mnie bolało i czułem się bezsilny. Kurwa, nienawidziłem tego uczucia. Było ono dla mnie nowe, ale zbyt silne.
- Hej, fac- uh, zadzwoniłem po taksówkę. Do zobaczenia kiedyś tam. - Wzruszył ramionami, mając ciągle ten figlarny uśmiech. - Może? - Odchrząknął niezręcznie.
- Może - skinąłem głową, próbując się uśmiechnąć. Wahał się przed wyjściem, ale wtedy podszedł i usiadł obok mnie.
- Chcesz mojej opinii? - Zapytał.
- Nie.
- Dobra. - Uśmiechnął się. - Jesteś do niczego w tej całej rzeczy bycia chłopakiem.
- Dziękuję.
- To nie komplement, koniec dzwonków. Coś jest nie tak z Re, nie wiem... wydaję się inna.
Westchnąłem.
- Też to zauważyłem.
Po tym, jak prawie dostałem lampą w głowę.
- Poważnie. Odkąd Devon znów się stał, ona jest. - Zatrzymał się i wzruszył ramionami. - Nie wiem. Pomóż jej.
- Nawet nie chce mnie widzieć.
- Chce.
Zmarszczyłem brwi.
- To jest ta sprawa dziewczyn. To jak, kiedy my mówimy, że nic się nie stało, to nic się nie stało, ale kiedy one mówią, że nic się nie stało, wszystko jest nie tak.
Punkt odniesienia.
- Kiedy przestanie być z tą suką, porozmawiaj z nią. Nie pozwól, aby Amber dostała się do niej, z tym swoim, że to koniec.
- Spróbuję. Amber jest suką.
James uniósł brew.
- Nie obchodzi mnie, jeśli jej to powiesz. To jest moje zdanie.
Zachichotał.
- Wiem, jesteś tak tępy. Sprawiasz, że chcę srać czasami w gacie.
Zmarszczyłem brwi w lekkim obrzydzeniu, a on się zaśmiał.
- Cieszę się, że mogę zabrać z Ciebie to gówno, James.
Zaśmiał się mocniej, a ja pokręciłem głową zmieszany.
- Jesteś dobrym człowiekiem, koleś. Czasem dupkiem, ale co tam.
Westchnąłem.
- Przepraszam, za wszystko. Wiesz, wyciągam ją od Ciebie i to całe gówno. Widocznie jestem trochę zazdrosny.
Zadrwił.
- Trochę?
Popatrzyłem na niego, a on odchrząknął.
- Mam na myśli, jest w porządku. Byłbym taki sam. Kocham Victorię i oczywiście mam friendzone, ale nie chciałbym tego w inny sposób.
Zmrużyłem brwi.
- Jesteś tak cholernie dziwny.
Znów się zaśmiał.
- Mówię poważnie.
- Wiem, wiem. Muszę iść, tak w ogóle. - Nagle wstał i sprawił, że zawołałem go jeszcze raz.
- Co robiłeś w mojej łazience?
Przełknął ślinę.
- Przepraszam, byłem ostatniej nocy z Re. Do potem, kolego.
Zmarszczyłem brwi.
To jest kurwa prawda?
- Hej, fac- uh, zadzwoniłem po taksówkę. Do zobaczenia kiedyś tam. - Wzruszył ramionami, mając ciągle ten figlarny uśmiech. - Może? - Odchrząknął niezręcznie.
- Może - skinąłem głową, próbując się uśmiechnąć. Wahał się przed wyjściem, ale wtedy podszedł i usiadł obok mnie.
- Chcesz mojej opinii? - Zapytał.
- Nie.
- Dobra. - Uśmiechnął się. - Jesteś do niczego w tej całej rzeczy bycia chłopakiem.
- Dziękuję.
- To nie komplement, koniec dzwonków. Coś jest nie tak z Re, nie wiem... wydaję się inna.
Westchnąłem.
- Też to zauważyłem.
Po tym, jak prawie dostałem lampą w głowę.
- Poważnie. Odkąd Devon znów się stał, ona jest. - Zatrzymał się i wzruszył ramionami. - Nie wiem. Pomóż jej.
- Nawet nie chce mnie widzieć.
- Chce.
Zmarszczyłem brwi.
- To jest ta sprawa dziewczyn. To jak, kiedy my mówimy, że nic się nie stało, to nic się nie stało, ale kiedy one mówią, że nic się nie stało, wszystko jest nie tak.
Punkt odniesienia.
- Kiedy przestanie być z tą suką, porozmawiaj z nią. Nie pozwól, aby Amber dostała się do niej, z tym swoim, że to koniec.
- Spróbuję. Amber jest suką.
James uniósł brew.
- Nie obchodzi mnie, jeśli jej to powiesz. To jest moje zdanie.
Zachichotał.
- Wiem, jesteś tak tępy. Sprawiasz, że chcę srać czasami w gacie.
Zmarszczyłem brwi w lekkim obrzydzeniu, a on się zaśmiał.
- Cieszę się, że mogę zabrać z Ciebie to gówno, James.
Zaśmiał się mocniej, a ja pokręciłem głową zmieszany.
- Jesteś dobrym człowiekiem, koleś. Czasem dupkiem, ale co tam.
Westchnąłem.
- Przepraszam, za wszystko. Wiesz, wyciągam ją od Ciebie i to całe gówno. Widocznie jestem trochę zazdrosny.
Zadrwił.
- Trochę?
Popatrzyłem na niego, a on odchrząknął.
- Mam na myśli, jest w porządku. Byłbym taki sam. Kocham Victorię i oczywiście mam friendzone, ale nie chciałbym tego w inny sposób.
Zmrużyłem brwi.
- Jesteś tak cholernie dziwny.
Znów się zaśmiał.
- Mówię poważnie.
- Wiem, wiem. Muszę iść, tak w ogóle. - Nagle wstał i sprawił, że zawołałem go jeszcze raz.
- Co robiłeś w mojej łazience?
Przełknął ślinę.
- Przepraszam, byłem ostatniej nocy z Re. Do potem, kolego.
Zmarszczyłem brwi.
To jest kurwa prawda?
-cztery dni później-
Słowami nie mogę nawet opisać, jak coś tak doskonałego, mogło zmienić się na coś tak strasznego.
Od piątkowego wieczoru, Victoria i ja nie mamy nic, prócz ciszy. Nie rozmawiamy tak bardzo, jak wcześniej i jestem wprost szczęśliwy, gdy usłyszę choćby proste "jak minął dzień?" od niej.
Nie słyszałem, ani nie widziałem Kayli od tamtego czasu i cieszę się z tego. Wszystko co robię, to praca. Nie było seksu, nie próbowałem rozmawiać z rodziną. Po prostu pracowałem.
Z Victorią, która mnie ignoruję, czuję się, jakbym powracał do moich starych nawyków.
Nie czuję nic, prócz samotności i pustki.
Nie prosiłem o złą dominację.
Nawet nie mogę zwrócić się do Emmy. Jest teraz w Bali z jej nowym uległym. Powodzenia dla niego.
- Sir, panna Green jest na trójce. - Usłyszałem szept Leigh.
Zmarszczyłem brwi przez chwilę i odebrałem telefon, przed naciśnięciem migającego światełka z numerem trzy.
- Cześć - Chrząknąłem.
- Uh, hej. - Brzmiała niepewnie. - J-ja nie mogę jechać z Tobą jutro do Nowego Jorku.
Szarpnąłem włosy w frustracji.
- Ale to Twoje urodziny. - Mruknąłem zmęczonym głosem.
- Wiem, ale Amber urządza mi imprezę tutaj.
Spuściłem wzrok, gdy jej słowa dotarły do mojej głowy. Lubię mieć rzeczy na swój sposób.
Ale jeśli ona chcę mieć ten rodzaj niezależności, równie dobrze mogę jej go dać.
- Ok. - Przytaknąłem smutno. To jest jej dzień, myślę. Też bym nie chciał spędzać go ze mną.
- Tak więc zobaczymy się później - wymamrotałem.
- Jestem u Amber.
Oh kurwa dobra. Mruknąłem
-Czy to naprawdę konieczne?
- Nie byłam tu jakiś czas. - Powiedziała defensywnie.
Widziałem to wcześniej.
- A kiedy wrócisz, znów odejdziesz?
- Zayn. - Jej głos był zmęczony i zirytowany.
-Cokolwiek.-Odłożyłem słuchawkę i wybrałem numery do wszystkich rezerwacji dokonanych w Nowym Jorku dla Victorii.
Usuwam wszystko.
Rezerwacje w restauracji.
Rezerwacje w hotelu.
Zrezygnowałem ze wszystkich rzeczy, których kurwa nienawidzę, ale cierpiąc chciałem sprawić, by była szczęśliwa.
Wszystko zostało anulowane.
Kontynuowałem mój dzień, kiedy wszystko we mnie stawało się otępiałe.
Nie słyszałem ją przez resztę dnia.
Kiedy przyszedłem do domu, mieszkanie było martwe, zimne i ani śladu kogokolwiek, prócz pani Conrad.
- Dobry wieczór, panie Malik. Dzisiaj jest pan później w domu.
Nie odpowiedziałem. Zamiast tego uraczyłem ją małym uśmiechem, z nadzieją, że uda mi się pokierować nią, a ona popatrzyła na mnie z troską.
- Victoria chciała, abym Panu to dała.
Wręczyła mi kopertę i zmarszczyłem brwi na moment.
Szedłem schodami do biura, by kontynuować to, co robiłem w pracy. Jeśli przestanę pracować, zacznę myśleć o scenariuszach w mojej głowie. Nienawidzę tego dystansu. Kurwa, nienawidzę go.
Wszystko dlatego, że starałem się być dobrym kurwa człowiekiem i zostało mi to wszystko teraz rzucone w twarz.
Lekcja nauki.
Nigdy nie będziesz dobrym człowiekiem, gdy nie miałeś nic, prócz złych nawyków z przeszłości.
Mój pieprzony błąd.
Popatrzyłem na kopertę na biurku i zignorowałem to. Jeszcze nie.
Po tym, jak sprawdziłem godzinę i zobaczyłem, że jest 2:30 nad ranem, złapałem kopertę i zszedłem na dół po schodach. Nie jestem głodny, ani nie jestem zmęczony.
Jestem emocjonalnie wyczerpany i zdezorientowany.
Rozdarłem kopertę i wyciągnąłem list.
Od piątkowego wieczoru, Victoria i ja nie mamy nic, prócz ciszy. Nie rozmawiamy tak bardzo, jak wcześniej i jestem wprost szczęśliwy, gdy usłyszę choćby proste "jak minął dzień?" od niej.
Nie słyszałem, ani nie widziałem Kayli od tamtego czasu i cieszę się z tego. Wszystko co robię, to praca. Nie było seksu, nie próbowałem rozmawiać z rodziną. Po prostu pracowałem.
Z Victorią, która mnie ignoruję, czuję się, jakbym powracał do moich starych nawyków.
Nie czuję nic, prócz samotności i pustki.
Nie prosiłem o złą dominację.
Nawet nie mogę zwrócić się do Emmy. Jest teraz w Bali z jej nowym uległym. Powodzenia dla niego.
- Sir, panna Green jest na trójce. - Usłyszałem szept Leigh.
Zmarszczyłem brwi przez chwilę i odebrałem telefon, przed naciśnięciem migającego światełka z numerem trzy.
- Cześć - Chrząknąłem.
- Uh, hej. - Brzmiała niepewnie. - J-ja nie mogę jechać z Tobą jutro do Nowego Jorku.
Szarpnąłem włosy w frustracji.
- Ale to Twoje urodziny. - Mruknąłem zmęczonym głosem.
- Wiem, ale Amber urządza mi imprezę tutaj.
Spuściłem wzrok, gdy jej słowa dotarły do mojej głowy. Lubię mieć rzeczy na swój sposób.
Ale jeśli ona chcę mieć ten rodzaj niezależności, równie dobrze mogę jej go dać.
- Ok. - Przytaknąłem smutno. To jest jej dzień, myślę. Też bym nie chciał spędzać go ze mną.
- Tak więc zobaczymy się później - wymamrotałem.
- Jestem u Amber.
Oh kurwa dobra. Mruknąłem
-Czy to naprawdę konieczne?
- Nie byłam tu jakiś czas. - Powiedziała defensywnie.
Widziałem to wcześniej.
- A kiedy wrócisz, znów odejdziesz?
- Zayn. - Jej głos był zmęczony i zirytowany.
-Cokolwiek.-Odłożyłem słuchawkę i wybrałem numery do wszystkich rezerwacji dokonanych w Nowym Jorku dla Victorii.
Usuwam wszystko.
Rezerwacje w restauracji.
Rezerwacje w hotelu.
Zrezygnowałem ze wszystkich rzeczy, których kurwa nienawidzę, ale cierpiąc chciałem sprawić, by była szczęśliwa.
Wszystko zostało anulowane.
Kontynuowałem mój dzień, kiedy wszystko we mnie stawało się otępiałe.
Nie słyszałem ją przez resztę dnia.
Kiedy przyszedłem do domu, mieszkanie było martwe, zimne i ani śladu kogokolwiek, prócz pani Conrad.
- Dobry wieczór, panie Malik. Dzisiaj jest pan później w domu.
Nie odpowiedziałem. Zamiast tego uraczyłem ją małym uśmiechem, z nadzieją, że uda mi się pokierować nią, a ona popatrzyła na mnie z troską.
- Victoria chciała, abym Panu to dała.
Wręczyła mi kopertę i zmarszczyłem brwi na moment.
Szedłem schodami do biura, by kontynuować to, co robiłem w pracy. Jeśli przestanę pracować, zacznę myśleć o scenariuszach w mojej głowie. Nienawidzę tego dystansu. Kurwa, nienawidzę go.
Wszystko dlatego, że starałem się być dobrym kurwa człowiekiem i zostało mi to wszystko teraz rzucone w twarz.
Lekcja nauki.
Nigdy nie będziesz dobrym człowiekiem, gdy nie miałeś nic, prócz złych nawyków z przeszłości.
Mój pieprzony błąd.
Popatrzyłem na kopertę na biurku i zignorowałem to. Jeszcze nie.
Po tym, jak sprawdziłem godzinę i zobaczyłem, że jest 2:30 nad ranem, złapałem kopertę i zszedłem na dół po schodach. Nie jestem głodny, ani nie jestem zmęczony.
Jestem emocjonalnie wyczerpany i zdezorientowany.
Rozdarłem kopertę i wyciągnąłem list.
"Zayn,
Co ja mogę dać człowiekowi, który jest właścicielem wszystkiego i pragnie tak bardzo władzy? To nie jest wieczne uczucie i nie jest uczuciem, jakby miało się skończyć. - V"
Zmarszczyłem brwi i wyciągnąłem telefon. Nic.
Co to kurwa ma znaczyć?
Rzuciłem go na stół i westchnąłem do siebie.
Nie mogłem po prostu wyjechać, gdy w sobotę są jej urodziny.
Chwyciłem klucze do Audi SUV i poszedłem do windy, zjeżdżając nią do parkingu podziemnego.
Podczas jazdy samochodem, potarłem sfrustrowany oczy i zatrzymałem się pod znanym budynkiem.
Różowa, znajoma twarz, której nie widziałem jakiś czas, wita mnie. W francuskim języku zapytał mnie dlaczego tutaj jestem, o tak wczesnych godzinach, więc powiedziałem mu, że potrzebuję trochę relaksu.
Kiwnął głową, pozwalając mi, za co byłem wdzięczny i udałem się na dach za pomocą dźwigu.
Ostatnim razem, gdy tu byłem, poprosiłem Victorię o bycie moją dziewczyną. Oh, jak ten czas zmienił wszystko. Teraz chciałem zapytać ją o rękę.
Nie wiem na czym stoimy. Ta cała sytuacja z Kaylą wkurwiła mnie jeszcze bardziej.
Patrząc w dół na małe samochody przede mną, wysłałem Victorii wiadomość.
Co to kurwa ma znaczyć?
Rzuciłem go na stół i westchnąłem do siebie.
Nie mogłem po prostu wyjechać, gdy w sobotę są jej urodziny.
Chwyciłem klucze do Audi SUV i poszedłem do windy, zjeżdżając nią do parkingu podziemnego.
Podczas jazdy samochodem, potarłem sfrustrowany oczy i zatrzymałem się pod znanym budynkiem.
Różowa, znajoma twarz, której nie widziałem jakiś czas, wita mnie. W francuskim języku zapytał mnie dlaczego tutaj jestem, o tak wczesnych godzinach, więc powiedziałem mu, że potrzebuję trochę relaksu.
Kiwnął głową, pozwalając mi, za co byłem wdzięczny i udałem się na dach za pomocą dźwigu.
Ostatnim razem, gdy tu byłem, poprosiłem Victorię o bycie moją dziewczyną. Oh, jak ten czas zmienił wszystko. Teraz chciałem zapytać ją o rękę.
Nie wiem na czym stoimy. Ta cała sytuacja z Kaylą wkurwiła mnie jeszcze bardziej.
Patrząc w dół na małe samochody przede mną, wysłałem Victorii wiadomość.
"Dostałem Twój list. Nie jestem do końca pewny co to oznacza. Jak mogę mieć wszystko, kiedy nie mam Ciebie? Mam dość tego dystansu. Proszę, pozwól mi Cię zobaczyć, nim wyjadę do Nowego Jorku. Kocham Cię, Victoria. Proszę, nie ignoruj mnie."
Wysłałem tekst, nadal patrząc na świat przede mną. To miejsce daje mi spokój, ale tylko na chwilę.
Pokręciłem głową. Mam tylko jedną osobę, aby żyć. Nie poddam się tak łatwo.
Mój telefon zawibrował, więc wyciągnąłem go z kieszeni. To od Victorii.
Pokręciłem głową. Mam tylko jedną osobę, aby żyć. Nie poddam się tak łatwo.
Mój telefon zawibrował, więc wyciągnąłem go z kieszeni. To od Victorii.
"O której wyjeżdżasz?"
Westchnąłem, a następnie odpisałem.
"9:45"
Spacerowałem wokół małych drzew, które są porozrzucane wokół dachu.
"Okay"
Okay? Okay jest wszystkim co mam? Wyjdę ze swojego pieprzonego umysłu, by dowiedzieć się co okay może oznaczać.
***
W ogóle nie spałem.
- Sir, chce pan śniadanie?
Pokręciłem głową, a Eve popatrzyła na mnie.
- Musi pan jeść.
- Czuję się dobrze. - Ponownie pokręciłem głową, spuszczając wzrok na telefon. Nadal nic.
- Kawa. - Położyła przede mną, a ja przeczesałem swoje włosy.
- Um, cześć. - Victoria podkradła się za mną, zmarszczyłem brwi nim odwróciłem się do niej. Zrobiłem krok do przodu, aby ją przytulić, ale pokręciła głową i wycofała się.
Przełknąłem ślinę.
- Co się dzieję? - Wzruszyłem ramionami. - Wciąż jesteś na mnie zła?
Spuściła wzrok.
- Victoria, zabijasz mnie.
- Trochę przesadzasz, nie sądzisz? Wyglądasz dobrze.
- Nie czuję się dobrze. - Popatrzyłem w dół. - Było nam tak dobrze.
- Pocałowała Cię, Zayn. Ty nawet nie odepchnąłeś jej.
- Odepchnąłem.
Westchnęła zdenerwowana.
- Chodzi mi o to, zanim dostała na to szansę.
Zamknąłem oczy.
- To nic dla mnie nie znaczyło.
- Jak mam uwierzyć? Czujesz coś do niej?
Zmarszczyłem brwi.
- Nie.
- A w przeszłości?
Zawahałem się.
- Czułeś? - Uniosła brwi.
Przeszłość. Ona wywołuję pieprzoną przeszłość, którą staram się mieć za sobą.
- Dawno temu - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
Pokręciła głową z niesmakiem, co dodaję oliwy do ognia.
- Czy nie widzisz, jak popieprzone to jest, Zayn?
- Nie widzę. - Krzyknąłem.
-Podam Ci listę. Po pierwsze, byłeś z nią w miejscu dla palaczy, po drugie, kiedy rozmawialiście, przytuliłeś ją i pocieszałeś w sposób, w jaki mogłeś robić ze mną. Kurwa, wy wyglądaliście z daleka jak piękna para. Po trzecie, byliście pijani. Nie tak, jak ja, ale wciąż. Po czwarte, zabrałeś ją do domu, po piąte, wszedłeś do jej pieprzonego domu, oh i po szóste, czułeś coś do niej. Nie zapominaj, że była twoją ex. Myślałam, że jesteś inteligentny. Powinieneś wiedzieć co było jej zamiarem od samego początku. Owijała Cię wokół siebie, a Ty bez wahania w to wszedłeś sprawiając, że nie było to dla niej takie trudne.
- Starałem się zrobić coś miłego, Victoria.
- Jak co? Zabranie jej do domu i uprawianie z nią seksu? - Skrzywiła się.
Pokręciłem głową, przełykając ślinę.
- To było podłe.
- Oh, kochanie. Mam wiele rzeczy z Twojej strony i z naszej przeszłości, które były podłe. - Zwęziła wzrok.
- Spałaś z Jamesem?
Victoria zmarszczyła brwi.
- Co?
- Nie było mnie tu przez noc. Spałaś z nim? W naszym pieprzonym łóżku?
- Jest po prostu przyjacielem.
- Przestań go bronić.
- Przynajmniej mnie kurwa nie pocałował. To nie ja jestem tutaj złym człowiekiem. Jesteś jedynym, który ma krew na rękach. Jesteś jedynym, który poszedł do domu tej dziwki.
- Ona nie jest dziwką.
- Oh, przepraszam. Ty nią jesteś.
Pokręciłem głową.
- Prawda boli? To jest to, jak ty się zachowujesz przez większość czasu.
- Nie zachowywałem się w ten sposób już jakiś czas, ponieważ brałem leki przeciwdepresyjne.
- Bzdura.
- Brałem leki dla Ciebie.
- Nie wydaję się, aby działały. - Victoria skrzywiła się.
- Jesteś nierozsądna.
- Aw boohoo.
- To brzmi, jakbyś bardziej mówiła jak Amber, niż jak Ty. Co do cholery, ona Ci powiedziała?
- Nie mieszaj jej w to.
- Cokolwiek. - Pokręciłem głową.
- Więc pieprzyć to.
- Pieprzyć co? - Zirytowany, zapytałem.
- To.
- Nie mów, że nie możesz się tego trzymać. - Zagroziłem pokornie. - Nie rób tego kolejny raz, Victoria.
- Jesteś tak popieprzony. - W jej oczach pojawiły się łzy. - Jesteś zazdrosny, wymagający, jesteś zmanipulowany. Jesteś zimnym dupkiem, ale kurwa Cię kocham. I nienawidzę.
Zmarszczyłem brwi, zmieszany.
- Ale jestem tak chora na Twoją przeszłość.
- Więc pozwól temu odejść.
- Twoja przeszłość Cię określa.
- Nie masz pojęcia, czego się trzyma moja przeszłość. - Westchnąłem chłodno.
- Byłam u Twojego ojca.
Rozszerzyłem oczy, patrząc na nią sfrustrowany.
- Byłaś u mojego ojca?
- Byłeś taki naiwny.
Zmarszczyłem brwi.
- Kurwa, może powinnaś mi to powiedzieć wczoraj, kiedy powiedziałem Ci, że się samookaleczałem. Może nie powinnaś kłamać, kiedy powiedziałaś mi, abym zostawił przeszłość, nie powinnaś mi mówić i sugerować, że jestem inną osobą. Jeśli moja przeszłość wpływa na Ciebie tak bardzo, trzymaj się z daleka ode mnie. Rób cokolwiek, co sprawi, że poczujesz się lepiej. Ale skończyłem z moją pieprzoną przeszłością. I skończyłem z Tobą, poruszającą to, ilekroć coś spieprzę.
Przeszedłem obok niej, by złapać za jedną z moich walizek, a ona patrzyła na mnie z niepokojem w oczach.
- Byłeś takim kutasem, kiedy byłeś młodszy, Zayn. Twój tata był miły i opiekuńczy. Dlaczego? Dlaczego ty był-
- Nie mam kurwa pojęcia, Victoria. Byłem młody - wyjąłem pierścionek spod marynarki i oddałem go jej. - Wszystkiego najlepszego, Victoria.
- Co to jest? - Jej głos nagle stał się cichy, a ja kierowałem się w stronę mahoniowych drzwi.
- Teraz to nie ma znaczenia - odwróciłem się i zobaczyłem, jak wzdycha gdy widzi pierścionek zaręczynowy. Wszedłem do windy.
Drzwi się zamknęły, a ja przechyliłem głowę na zimną powierzchnię.
- Sir, chce pan śniadanie?
Pokręciłem głową, a Eve popatrzyła na mnie.
- Musi pan jeść.
- Czuję się dobrze. - Ponownie pokręciłem głową, spuszczając wzrok na telefon. Nadal nic.
- Kawa. - Położyła przede mną, a ja przeczesałem swoje włosy.
- Um, cześć. - Victoria podkradła się za mną, zmarszczyłem brwi nim odwróciłem się do niej. Zrobiłem krok do przodu, aby ją przytulić, ale pokręciła głową i wycofała się.
Przełknąłem ślinę.
- Co się dzieję? - Wzruszyłem ramionami. - Wciąż jesteś na mnie zła?
Spuściła wzrok.
- Victoria, zabijasz mnie.
- Trochę przesadzasz, nie sądzisz? Wyglądasz dobrze.
- Nie czuję się dobrze. - Popatrzyłem w dół. - Było nam tak dobrze.
- Pocałowała Cię, Zayn. Ty nawet nie odepchnąłeś jej.
- Odepchnąłem.
Westchnęła zdenerwowana.
- Chodzi mi o to, zanim dostała na to szansę.
Zamknąłem oczy.
- To nic dla mnie nie znaczyło.
- Jak mam uwierzyć? Czujesz coś do niej?
Zmarszczyłem brwi.
- Nie.
- A w przeszłości?
Zawahałem się.
- Czułeś? - Uniosła brwi.
Przeszłość. Ona wywołuję pieprzoną przeszłość, którą staram się mieć za sobą.
- Dawno temu - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
Pokręciła głową z niesmakiem, co dodaję oliwy do ognia.
- Czy nie widzisz, jak popieprzone to jest, Zayn?
- Nie widzę. - Krzyknąłem.
-Podam Ci listę. Po pierwsze, byłeś z nią w miejscu dla palaczy, po drugie, kiedy rozmawialiście, przytuliłeś ją i pocieszałeś w sposób, w jaki mogłeś robić ze mną. Kurwa, wy wyglądaliście z daleka jak piękna para. Po trzecie, byliście pijani. Nie tak, jak ja, ale wciąż. Po czwarte, zabrałeś ją do domu, po piąte, wszedłeś do jej pieprzonego domu, oh i po szóste, czułeś coś do niej. Nie zapominaj, że była twoją ex. Myślałam, że jesteś inteligentny. Powinieneś wiedzieć co było jej zamiarem od samego początku. Owijała Cię wokół siebie, a Ty bez wahania w to wszedłeś sprawiając, że nie było to dla niej takie trudne.
- Starałem się zrobić coś miłego, Victoria.
- Jak co? Zabranie jej do domu i uprawianie z nią seksu? - Skrzywiła się.
Pokręciłem głową, przełykając ślinę.
- To było podłe.
- Oh, kochanie. Mam wiele rzeczy z Twojej strony i z naszej przeszłości, które były podłe. - Zwęziła wzrok.
- Spałaś z Jamesem?
Victoria zmarszczyła brwi.
- Co?
- Nie było mnie tu przez noc. Spałaś z nim? W naszym pieprzonym łóżku?
- Jest po prostu przyjacielem.
- Przestań go bronić.
- Przynajmniej mnie kurwa nie pocałował. To nie ja jestem tutaj złym człowiekiem. Jesteś jedynym, który ma krew na rękach. Jesteś jedynym, który poszedł do domu tej dziwki.
- Ona nie jest dziwką.
- Oh, przepraszam. Ty nią jesteś.
Pokręciłem głową.
- Prawda boli? To jest to, jak ty się zachowujesz przez większość czasu.
- Nie zachowywałem się w ten sposób już jakiś czas, ponieważ brałem leki przeciwdepresyjne.
- Bzdura.
- Brałem leki dla Ciebie.
- Nie wydaję się, aby działały. - Victoria skrzywiła się.
- Jesteś nierozsądna.
- Aw boohoo.
- To brzmi, jakbyś bardziej mówiła jak Amber, niż jak Ty. Co do cholery, ona Ci powiedziała?
- Nie mieszaj jej w to.
- Cokolwiek. - Pokręciłem głową.
- Więc pieprzyć to.
- Pieprzyć co? - Zirytowany, zapytałem.
- To.
- Nie mów, że nie możesz się tego trzymać. - Zagroziłem pokornie. - Nie rób tego kolejny raz, Victoria.
- Jesteś tak popieprzony. - W jej oczach pojawiły się łzy. - Jesteś zazdrosny, wymagający, jesteś zmanipulowany. Jesteś zimnym dupkiem, ale kurwa Cię kocham. I nienawidzę.
Zmarszczyłem brwi, zmieszany.
- Ale jestem tak chora na Twoją przeszłość.
- Więc pozwól temu odejść.
- Twoja przeszłość Cię określa.
- Nie masz pojęcia, czego się trzyma moja przeszłość. - Westchnąłem chłodno.
- Byłam u Twojego ojca.
Rozszerzyłem oczy, patrząc na nią sfrustrowany.
- Byłaś u mojego ojca?
- Byłeś taki naiwny.
Zmarszczyłem brwi.
- Kurwa, może powinnaś mi to powiedzieć wczoraj, kiedy powiedziałem Ci, że się samookaleczałem. Może nie powinnaś kłamać, kiedy powiedziałaś mi, abym zostawił przeszłość, nie powinnaś mi mówić i sugerować, że jestem inną osobą. Jeśli moja przeszłość wpływa na Ciebie tak bardzo, trzymaj się z daleka ode mnie. Rób cokolwiek, co sprawi, że poczujesz się lepiej. Ale skończyłem z moją pieprzoną przeszłością. I skończyłem z Tobą, poruszającą to, ilekroć coś spieprzę.
Przeszedłem obok niej, by złapać za jedną z moich walizek, a ona patrzyła na mnie z niepokojem w oczach.
- Byłeś takim kutasem, kiedy byłeś młodszy, Zayn. Twój tata był miły i opiekuńczy. Dlaczego? Dlaczego ty był-
- Nie mam kurwa pojęcia, Victoria. Byłem młody - wyjąłem pierścionek spod marynarki i oddałem go jej. - Wszystkiego najlepszego, Victoria.
- Co to jest? - Jej głos nagle stał się cichy, a ja kierowałem się w stronę mahoniowych drzwi.
- Teraz to nie ma znaczenia - odwróciłem się i zobaczyłem, jak wzdycha gdy widzi pierścionek zaręczynowy. Wszedłem do windy.
Drzwi się zamknęły, a ja przechyliłem głowę na zimną powierzchnię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od Martyny: Siemaneczko :D jak tam po sylwestrze? Miejmy nadzieję, że ten rok będzie zdecydowanie lepszy. :> Oto przed wami długo oczekiwany rozdział 17. Rozdział 18 wysłała nam jedna czytelniczka - za co jej dziękujemy - więc jak się postaracie, to wkrótce się pojawi - tak za tydzień, powiedzmy. :D Teraz dopiero mogłam się wykazać, więc zobaczymy jak oceniacie ten rozdział. Lepszy? Gorszy?
Dziękujemy za wszelkie opinię, te dobre jak i te złe. Mamy nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie zdecydowana poprawa.
Komentujcie i do kolejnego xx