środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 45 - "Dziwne zachcianki."

Nigdy nie sądziłem, że będę mógł pozostać przy zdrowych zmysłach siedząc z moją matką i siostrą i rozmawiając o tej ciąży.
Przez większość czasu udawałem że jem, a tak naprawdę tylko grzebałem widelcem w talerzu żeby nie przyłączać się do tej rozmowy.
Kiedy wszyscy skończyli, moja mama wstała.
- Zayn, możesz mi pomoc z tymi talerzami?
Westchnąłem i wstałem ściągając rękę z uda Victorii. Zebrałem wszystkie talerze i ruszyłem do kuchni za matką.
Położyłem je na blacie i wróciłem po resztę rzeczy.
Po skończeniu, obróciłem się do Trishy.
- Coś jeszcze?
- Tak. - powiedziała wycierając ręce w ścierkę, a następnie uderzając mnie w pierś. - To dla ciebie trudne prawda?
Przygryzłem wargę.
- Mamo...
- Wiem, wiem niezręczny temat do rozmowy z matką. Ale jeśli dalej będziesz się tak zachowywać poniesiesz tego konsekwencje.
Westchnąłem i oparłem się o blat.
- Nie jestem gotowy, mamo.
- Ale ona naprawdę chce je zatrzymać. - uśmiechnęła się. - Moja rada dla ciebie skarbie. Zrób to co sprawi, że będziesz szczęśliwy. Nie wiesz jak to jest trzymać dziecko dopóki nie jest ono twoje. - powiedziała i mnie przytuliła.
- Jestem przerażony, nie jestem wystarczająco dobry by być ojcem. - mruknąłem, a ona uszczypnęła mnie w policzek.
- Popatrz jak daleko zaszedłeś. Będziesz dobrym ojcem.
- Nie wiem. - popatrzyłem na podłogę i pokręciłem głową.
- Będziesz. - powiedziała, a ja westchnąłem kiedy usłyszałem że ktoś idzie.
Obróciłem się i zobaczyłem Victorię.
- Wszystko okej? - zapytałem.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
- Dziękuję za wszystko Trisha.
- Nie wspominaj. Wyglądasz na zmęczoną, idź do domu i odpocznij. - powiedziała, a Victoria ją przytuliła.
- Oh, i Zayn. - chwyciła mnie za koszulkę, a ja zmarszczyłem brwi.
- Ta?
- Ojciec wpadnie, żeby się z tobą zobaczyć.
Westchnąłem.
- Nie chce się z nim widzieć.
- Z takimi wieściami. Musisz. Jestem taka szczęśliwa. Moja mała wnuczka albo wnuk! - Zapiszczała kiedy byliśmy przy drzwiach. - Dziewięć miesięcy przeleci strasznie szybko.
Boże.
- Nie chce go widzieć. - powtórzyłem i pocałowałem ją w policzek. - Kocham cie mamo.
- Nie możesz go powstrzymać.
- Kiedy będzie to spotkanie? - zapytała Victoria.
- Jutro. - odpowiedziała Trisha.
Pokręciłem głową.
- Nie będę się z nim spotykał.
Trisha westchnęła.
- Proszę porozmawiaj z nim, Zayn. To twój ojciec.
- Nie zachowuje się jakby nim był.

10 tygodni.

- Re, nie wiem czy powinnaś to jeść. - zmarszczyłem brwi patrząc na cały pojemnik kwaśnej śmietany, który właśnie kończyła.
- Nie ma nic innego. - powiedziała.
Wziąłem od niej puste pudełko i wyrzuciłem do kosza.
- Twoje ciążowe zachcianki są dziwne.
Wczoraj w środku pieprzonej nocy wysłała mnie po sok ogórkowy.
Sok ogórkowy! Ona nawet nie lubi ogórków.
- Wszystko jest w szafkach.
- Ale nie jest dobre. - powiedziała i odłożyła łyżeczkę. - Jestem wzdęta.
Kiwnąłem głową. Nie chciałem nic mówić, ale od kiedy przekroczyła dziewiąty tydzień zaczynało to być widoczne.
Trochę. Nie chciałem burzyć tego co sobie wymyśla i mówić, że nie wygląda jakby miała wzdęcia, ale to trudne kiedy jej tyłek zrobił się większy niż jej ciążowy brzuch.
Po paru tygodniach zacząłem się przyzwyczajać i akceptuje to bardziej niż wcześniej.
- Chodźmy do łóżka. Chce czegoś spróbować. - wziąłem ją na ręce, a ona zapiszczała. - Będę potrzebował tego naszyjnika Pani Malik.
Ostrożnie odstawiłem ją na podłogę w sypialni, a ona ściągnęła naszyjnik i podała mi go.
- Co z nim zrobisz?
- Połóż się na łóżku. - powiedziałem i pocałowałem ją kiedy usiadła.
Oparłem się na łokciach obok niej i położyłem naszyjnik na jej koszulce.
- Jeśli obróci się do przodu będzie chłopiec jeśli poruszyły się po kole, dziewczynka. - mruknąłem.
Zmarszczyła brwi i podniosła koszulkę. Kiedy poruszyłem ręką naszyjnik poruszył się w kółko, a ja natychmiast to przerwałem. Victoria się zaśmiała.
Przełknąłem ślinę.
- Powtórzymy to.
Zabrałem naszyjnik i powtórzyłem czynność, ale stało się dokładnie to samo.
- Myślę, że to dziewczynka. - mruknęła.
 Wziąłem go do ręki i odłożyłem na bok.
- Niemożliwe nie wiemy tego, to jeszcze nie jest nawet płód. - powiedziałem, a Victoria zaczęła się śmiać.
- Chcesz chłopca tak bardzo. - powiedziała i pocałowała mnie. - Co jest złego w dziewczynach?
- Dorastałem z trzema i dalej mam traumę. - taki żarcik, dobra to nie żart.
- Myślę, że lepiej by było gdyby była to dziewczynka.
- Co możesz nauczyć dziewczynę, ona pobiegnie żeby zrobić sobie makijaż, albo włosy. - mruknąłem.
Victoria zaczęła się śmiać. Jej śmiech ostatnio był tak dziwny, że sam zacząłem się śmiać.
- Nad czym myślisz? -zapytałem.
Obróciła się do mnie.
- Dlaczego zaakceptowanie ciąży zajęło ci tyle czasu?
Westchnąłem.
- Nie wiem. Musiałem to po prostu zaakceptować. Nie mogę tego zmienić. Ślubowałem, że zostanę przy tobie.
Victoria się uśmiechnęła, a ja przygryzłem wargę.
- Kocham cię. - powiedziała.
- Kocham cię mocniej. - mruknąłem i przyciągnąłem ją bliżej.
- Przyjdziesz na ultradźwięki tym razem? Nie byłeś ostatnio i przegapiłeś bicie serca. Robi się coraz większa. - uśmiechnęła się.
- Yeah, chce przyjść. W południe?
Kiwnęła głową, a ja popatrzyłem w moje przypomnienia na telefonie, żeby sprawdzić czy nie mam jakiegoś zaplanowanego.
- Mam spotkanie o 11:30, ale postaram się wyjść wcześniej.
- Mogę zmienić godzinę.
- Nie. Nie. - pokręciłem głową i pocałowałem ją w policzek. - Przyjdę.

Victoria's POV

Jestem taką szczęściarą.
Mam męża, który mnie kocha, stabilną pracę i dziecko w drodze.
Nie mogłabym być bardziej szczęśliwa. Zayn stał się bardziej otwarty w sprawach dziecka.
Właśnie skończyłam rozmawiać z Amber, która chciała się ze mną spotkać, ale jakoś nie mam na to ochoty.
Jestem taka podekscytowana i jednocześnie zdenerwowana dzisiejszą wizytą.
Słyszałam że pierwsze kroki ciąży są kluczowe.
- Victoria Malik.
Natychmiast wstałam i w tym samym czasie Zayn wbiegł do środka otrzepując płaszcz z deszczu. Podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem spóźniony, prawda? - mruknął i pocałował mnie na powitanie.
- Właśnie miałam wchodzić. - powiedziałam z uśmiechem.
Zayn westchnął w uldze, złączył nasze ręce i weszliśmy do gabinetu.
Kiedy lekarka kazała mi usiąść na łóżku moje zdenerwowanie zaczęło rosnąć coraz bardziej.
- I jak się czujesz? - zapytała.
- Dobrze. - odpowiedziałam i popatrzyłam na Zayn'a siedzącego na krześle.
- Jej zachcianki są dziwne. - skomentował z uśmiechem.
- Ahh. Tak, zachcianki to norma. Bierzesz tabletki z potasem i żelazem?
Kiwnęłam głową.
- Oczywiście. W zeszłym tygodniu miałam mdłości, ale przeszły. Jestem trochę zdenerwowana dzisiejszym badaniem.
- To kompletnie zrozumiałe. Rozumiem, że możemy zaczynać. Możesz położyć się i zdjąć swoją koszulkę?
Kiwnęłam głową.

12 tygodni. 

Noszenie ubrań ciążowych jest bardziej komfortowe. Moja waga zdecydowanie podskoczyła, ale po brzuchu nie było tego widać. Był malutki, ale samo to że jest znaczyło dla mnie bardzo wiele.

14 tygodni.

Dzisiaj, nasze dziecko jest rozmiaru cytryny.
Po tym jak Zayn wrócił z podróży biznesowej nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nie odstępowałam, go na krok. Nie widziałam go od Bożego Narodzenia w zeszłym tygodniu i zobaczenie go ponownie w Sylwestra, czyni mnie strasznie szczęśliwą.
Zauważył mój ciążowy brzuch i nie wiem czy bał się, że skrzywdzi mnie czy dziecko kiedy mnie dotknie, ale był za bardziej oficjalny niż zwykle.

15 tygodni i 5 dni. 

Dzisiaj są urodziny Zayn'a.
Wiem, że nie lubi ich obchodzić ale zorganizowałam małe przyjęcie dla niego w domu jego matki. Pomyślałam, że chciałby być wśród rodziny.
Właśnie bierze kąpiel, niestety do niego nie dołączę czuje się jak wieloryb.
Moje piersi są nabrzmiałe i ciągle jest mi gorąco, ale to chyba naturalne.
Weszłam do łazienki i zobaczyłam jak Zayn bawi się bańkami z piany. Wyglądał tak niewinnie.
- Chodź tutaj. - uśmiechnął się.
Zaśmiałam się i podeszłam do niego mając na sobie tylko ręcznik.
- Dołącz do mnie.
- Mam rozstępy. - mruknęłam.
- Jesteś w ciąży skarbie, zrób to dla mnie.
Westchnęłam i zrzuciłam z siebie ręcznik.
- Nie masz rozstępów. - zmarszczył brwi.
Zakryłam, brzuch rękami i weszłam do gorącej wody. Gdybym miała wejść do tej wody przed ciążą nie dałabym rady, ale teraz kocham gorące prysznice i kąpiele.
Ułożyłam głowę na jego piersi, a on zaczął bawić się moimi włosami.
Przewróciło mi się w brzuchu, ale to pewnie dlatego że nic nie jadłam.
Wzięłam głeboki wdech, ale to stało się ponownie. Usiadłam i dotknęłam brzucha.
- Co się stało?
Zamrugałam kilka razy.
- Nic, wydawało mi się ze poczułam jak coś się porusza. - powiedziałam i pocałowałem go w szyje.
Mruknęłam cicho i położyłam się na nim z powrotem, a on położył ręce na moim brzuchu.
Cały czas coś ruszało się w moim brzuchu, kiedy w końcu zdałam sobie z czegoś sprawę.
Zayn się uśmiechnął.
- O czym myślisz?
- Dziecko chyba się rusza. - popatrzyłam na niego, a on uniósł brew.
- Mogę dotknąć?! - położył rękę wyżej na moim brzuchu.
Zaśmiałam się.
- Jest za małe, chyba tego nie poczujesz.
- Oh, przez moment myślałem, że mój mały chłopiec da mi to jako prezent urodzinowy.  - uśmiechnął się.
Mały chłopiec. Nie odpuści, chociaż oboje wiemy, że to raczej będzie dziewczynka.

--

Nie widziałam rodziny Zayn'a od dawna.
Siedzenie przy stole z jego siostrami, matką i ojcem jest strasznie niezręczne. Wiedzieli, że jestem w ciąży tak samo jak moja mama ale jej tu nie było.
Tęsknie za nią w szczególności w momentach w których nie wiem co dzieje się z moim ciałem. Czasami czuje się jakbym miała nowe ciało, a stare było na wakacjach.
Moje zachcianki są dalej dziwne, ale nauczyłam się je kontrolować. Mam częste krwawienie z nosa i tyle energii, że mogłabym przenosić góry.
Trisha nie może przestać dotykać mojego brzucha, prawdziwa babcia. Zawsze mogę do niej przyjść kiedy coś się dzieje.
- To 15 tydzień, nie musisz iść na ultradźwięki żeby zobaczyć czy wszystko dobrze z dzieckiem? - uśmiechnęła się.
- Tak, mam w następnym tygodniu wizytę. - powiedziałam.
- Dziecko już kopie?
Kiwnęłam głową.
- Kiedy brałam gorącą kąpiel kopała.
- Kopał. - poprawił Zayn.
- Zayn wie, że będziemy mieć dziewczynkę ale dalej mówi że to chłopiec.
Trisha się zaśmiała.
- Robiłam tak z Saffą, kochałam gorące prysznice, właśnie przypomniało mi się Zayn powinieneś kupić jej wannę spa. - powiedziała i obróciła się w moją stronę. - Uwielbiałam gorące kąpiele czułam wtedy jak Saffa przewraca się w moim brzuchu.
- Zgaduje ze to samo zdarzyło się mi. - powiedziałam.
- Na kiedy masz datę?
- Sierpień. Za siedem miesięcy. - uśmiechnęłam się.

16 tygodni. 

- Przysięgam że to dziewczynka. To musi być ona! - zaśmiałam się i potrząsnęłam ręką Zayn'a.
- To chłopiec. - powiedział i popatrzył na mnie. - Przegrasz ten zakład.
Pielęgniarka zaczęła się śmiać.
- Chcecie wiedzieć jaka to płeć?
- Proszę, niech to będzie dziewczynka.
- To będzie chłopiec. - powiedział Zayn.
- Głowa jest tutaj.
Westchnęłam.
- Widzimy. - mruknęłam, a Zayn się zaśmiał.
- Ramiona i nogi są tutaj, a tu jest penis.
- Tak! Widzisz mówiłem ci! - uśmiechnął się. - Mówiłem, że to chłopiec.
- Okej, okej wygrałeś. - powiedziałam.
- Jestem taki szczęśliwy, że to chłopiec. - zaśmiał się.

20 tygodni.

- Oddychaj głęboko. - powiedziała kobieta.
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz wypuści powietrze na moją twarz to zwymiotuje.
- Nie słuchasz. - mruknął Zayn.
Westchnęłam.
- Nie chce chodzić na te zajęcia. - stęknęłam, a Zayn zaczął się śmiać.
- Oddychaj Victoria. - mruknął.
Przypomniałam sobie jak długo już tu chodzimy i w tym momencie kobieta ogłosiła koniec na dzisiaj.
Wstałam, a Zayn popchnął w kąt piłkę do ćwiczeń na której siedziałam.
- To coś jest niebezpieczne dla kobiet w ciąży.
- Są bardzo wygodne. - powiedziałam i schyliłam się tylko po to, żeby Zayn podniósł moją torebkę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co Pani Malik. - pocałował mnie w usta i otworzył drzwi.
Położyłam rękę na moim dużym brzuchu i popatrzyłam na niego.
- Już połowa!
- Jeszcze 20 tygodni.
Westchnęłam.
- Nie mogę się doczekać, żeby cię poznać mały mężczyzno. - pogłaskałam brzuch, a Zayn otworzył dla mnie drzwi do samochodu.
Pomógł mi wsiąść, a następnie sam to zrobił, usiadł koło mnie i ujął moją rękę.
- Jak damy mu na imię? Nie myśleliśmy nad tym. - zapytałam.
- Zayn, brzmi jak zajebiste imię. - powiedział, a ja pokręciłam głową.
- Nie śmieszne. Może Andrew, Thomas, Dale, Nick?
Pokręcił głową.
- Kiedyś pobiłem kolesia o imieniu Andrew. Mam dwóch pracowników o imieniu Dale i Thomas i oboje są idiotami. Dale to dziwne imię a Nick brzmi jak dick. (penis, nie tłumaczyłam bo fajnie się rymuje haha)
- Oh. - westchnęłam, a on zaczął bawić się moją obrączką. - To nie mam pojęcia.
- Jakoś sobie poradzimy. - zaśmiał się.
- Ty jesteś w tym chujowy. - powiedziałam, a on zrobił urażoną minę.
- Przepraszam, jestem wybredny.
- Wiem to. - pokazałam mu język.

----
Hej! Nowy rozdział znamy już płeć dziecka, a przynajmniej częściowo haha, ale to dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Koniecznie napiszcie jak wam się podobało w komentarzach. Martyna xx
PS Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach wpiszcie swój user w zakładce "informowani".

Rozdział 44 - "Nie wiem."

Czwarty tydzień.
Była w czwartym tygodniu ciąży.
I myśląc o tym czasie, zdałem sobie sprawę, że mogła zajść w ciążę, kiedy wróciliśmy z wyspy Hamiltona.
Byłem taki pewny, że miałem gumkę.
- Jesteś pewien, że wszystko w porządku? - przerwała mi Victoria.
Spojrzałem w dół na jej zmartwioną twarz i przegryzłem wargę, przyciągając ją bliżej.
- Ta, jest okej.
- Wyglądasz na bardzo zamyślonego. - powiedziała cicho. 
- Jesteś w ciąży Victoria, wciąż nie mogę tego przełknąć.
Nieśmiały uśmiech pojawił się na jej twarzy, jednak chwilę później gdzieś zniknął.
- To duża zmiana, ale może być dobra.
Spojrzałem w dół i westchnąłem cicho.
- Martwię się.
Zmarszczyłem czoło. O posiadanie dziecka, czy wychowanie dziecka? Pytanie natychmiast zostało odepchnięte, kiedy Victoria zapytała czemu.
Chciała zrozumieć moją obojętność, wiem o tym, ale jak mam jej wyjaśnić coś, czego sam nie potrafię zrozumieć.
Chcę dziecka, ale nie chcę. Tak czy siak, ona ma dziecko, a ja i tak jadę na tym wózku.
- Trudno to wyjaśnić. - mruknąłem i położyłem się.
- Spróbuj. Chcę zrozumieć. - położyła dłoń na moim torsie i oparła o nią brodę. - Rzuciłam w ciebie koślawą piłką i przepraszam. To było niezamierzone, w obydwu przypadkach. Może dziecko jest nam przeznaczone.
Nieplanowane.
Jeśli na prawdę powinniśmy mieć dziecko, to dlaczego nie czuję się gotowy?
- Może. - wzruszyłem ramionami i chwyciłem jej twarz w dłonie. - Jeszcze dziewięć miesięcy. Do tego czasu zamierzam być takim samym egoistą jakim jestem cały czas i cieszyć się tylko tobą.
Victoria uśmiechnęła się, a podekscytowanie błyszczało w jej oczach.
- Jak myślisz, co wszyscy powiedzą?
Rozszerzyłem oczy i spojrzałem na sufit. Co kurwa wszyscy powiedzą?
Już sobie wyobrażam, jak Trisha mówi, że wszystko szybko się dzieje.
Pokręciłem głową.
- Nie wiem.
Victoria przyglądała mi się, kiedy wbiłem w nią wzrok.
- Byłeś wczoraj strasznie śmieszny. - mruknęła.
- Fozzeh fozzeh.(nie moge nigdzie znaleźć co to znaczy) - przedrzeźniała mnie, a ja zmarszczyłem czoło.
- Co?
- Byłeś strasznie pijany. - zaśmiała się.
- Byłem?
No cóż, z tego co pamiętam, to moja głowa bolała jak chuj dzisiaj rano.
- No, byłeś. Byłeś uroczy. - uśmiechnęła się i spojrzała na telewizor.
W ogóle nie zwróciłem uwagi na telewizor.
- Mam od cholery określeń i "uroczy" się do nich nie zalicza.
- Mięczak na przykład. - uśmiechnęła się pod nosem, kiedy na nią spojrzałem.
- Zdecydowanie nie.
- Tak, zdecydowanie tak.
Wbiłem jej palca w żebra, potem w policzek, a ona się uśmiechnęła.
- Kocham twoje policzki. Mam nadzieję, że nasze dziecko je po tobie odziedziczy. - mruknąłem.
Victoria spojrzała a mnie, jakby w ogóle nie mogła pojąć tego, co powiedziałem. Nawet ja nie mogłem tego pojąć, to w ogóle nie brzmiało jak mój głos.
- Ja mam nadzieję, że będzie miało twoje oczy, a nie moje w kolorze kupy. - zaśmiała się, a ja westchnąłem cicho. Wydęła usta. - Co jest? Przestań to robić.
Zmarszczyłem czoło.
- A co ja takiego robię, pani Malik?
- Za dużo o tym myślisz.
Przegryzłem wargę.
- Nie. Ja po prostu... okej, może i za dużo o tym myślę. - przewróciłem oczami i zaczesałem włosy do tyłu, jednak za chwilę znów wpadły mi do oczu. - Jebane włosy!
Victoria zachichotała, sięgnęła po pilot za sobą i wyłączyła telewizor. - Chyba ktoś potrzebuje się przespać.
Kiwnąłem głową.
- Albo możemy się poru...
- Jestem zmęczona. - natychmiast mi przerwała.
Przewróciłem oczami.
- Serio?
- Co?
- Nic. - westchnąłem. - Skoro zaszłaś w ciążę to już nie będziemy się seksić? Obawiałem się tego nieszczęsnego momentu.
Victoria westchnęła.
- Jestem po prostu zmęczona.
- Taką samą wymówkę sprzedasz mi następnym razem?
Już wyobrażałem sobie jak jej oczy wywracają się do nieba w irytacji.
- Jeśli będziesz się tak zachowywał, to tak, taką właśnie ci sprzedam. - odpowiedziała, poprawiając się wygodniej.
Brzuch jej nawet jeszcze nie wyszedł, a już dostaję same odmowy.

- Chyba lepiej będę trzymał mój wibrator gdzieś blisko siebie. - uniosłem brew i spojrzałem na tył jej błowy.
- No i dobrze, Zayn.
Zmarszczyłem czoło i przewróciłem oczami, wstając z łózka. Nawet nie założyłem dresów, po prostu ruszyłem w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytała ze zmęczeniem.
- Do biura, popracować. - odpowiedziałem, wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi.
Nie wiem czemu moje dzwonki dzwoniły ostrzegawczo, ale pchnąłem je gdzieś głęboko w sobie, by więcej ich nie słyszeć.

Piaty tydzień.

Kolejna noc bez odpoczynku.
Nie byłem w stanie zasnąć, odkąd dowiedziałem się w tamtym tygodniu, że Victoria jest w ciąży. Albo dręczą mnie koszmary albo nie mogę zasnąć.
A Victoria wysypia się całkowicie.
Nie mam problemu z tymi snami, ale jak pokazują mi, jak moja żona umiera, to już mam problem.
Ta dziwna faza, w którą wszedłem, rucha mnie jak chce.
Cieszę się, że się skończyła.
A teraz miewam sny o dziecku.
Staram się jak mogę, żeby być wsparciem. Ale jak ktoś tak samolubny jak ja, ma nagle czuć się okej z tym, że dziecko ma się pojawić w moim życiu?
To tak jakby ktoś mi zabrał żonę.
Tak, jestem samolubnym dupkiem. Mniej więcej jak jakiś gówniarz, potrzebujący kobiety, by przejść przez to wszystko.
Victoria powiedziała, że wydaje jej się, że to będzie dziewczynka, bo jej cera wygląda dużo lepiej, a włosy są dużo gęstsze.
Biorąc pod uwagę, że wciąż jestem dość niepewny w tej całej sytuacji z dzieckiem, chcę chłopca.
Victoria jest w siódmym niebie. Uwielbia to wszystko, a ja... cóż. Wciąż nie wiem, jak mam się czuć.
Jestem zagubiony.
Za każdym razem, kiedy próbuję się przekonać, że wszystko będzie okej, czuję się chyba w porządku. Ale na drugi dzień moje zdanie ulega zmianie i wracam do punktu wyjścia.
Jedyne pytanie, jakie odbija się od ścian mojego biednego mózgu to - jak?
Jak mogła zajść w ciążę, kiedy używałem kondomów?
To nie mogło stać się w naszą noc poślubną. Wiem, że nie założyłem gumki, ale wzięła tabletkę Na Drugi Dzień na moich oczach.
Phucket też odpada, bo w sumie ledwo co się ruchaliśmy, bo była chora przez większość czasu. Ale kiedy to robiliśmy miałem kondoma.
Nie wiem.
Może obydwoje się napierdoliliśmy i jakoś uprawialiśmy seks bez gumki i oboje tego nie pamiętamy.
Wiem, że nie powinienem nawet o tym myśleć, ale nic na to nie poradzę. Moja głowa jest serio popieprzona i mogę powymyślać jakieś sytuacje, które są dalekie od prawdy.
- Zayn.
Mrugnąłem, budząc się z zamyślenia, a Victoria patrzyła na mnie z konsternacją.
- Co? - zmarszczyłem czoło.
- Słuchałeś mnie?
- No.
Położył dłoń na swoim biodrze.
Bardzo mądry ruch, Malik. Teraz będzie cię testować.
- Okej, więc co powinnam zrobić?
Wzruszyłem ramionami.
- Zrobić co?
- Seks taśma z Jamesem? - spojrzała na mnie jak na idiotę.
- CO?! - warknąłem. - Nie. Absolutnie kurwa nie. Co ty sobie... czekaj.
Uśmiechała się do mnie.
- Żartowałaś, co nie? - skupiłem na niej swój wzrok.
- Oczywiście, że tak! - prychnęła. - A teraz mnie słuchaj! Twoja mama dzwoniła. Zapraszała nas do siebie na kolację.
Oh, to dlatego odleciałem. Przewróciłem oczami, a Victoria splotła ramiona pod biustem.
Ponad bilion ludzi w tym świecie, a tylko moja mama i Victoria mogą mnie tak traktować.
Jeśli ktokolwiek splótł by tak przede mną ramiona, to bym na niego prawdopodobnie nakrzyczał, a potem zagazował na śmierć.
- Zayn!
- Przepraszam! - wyrzuciłem ręce w górę, a ona westchnęła i zaczęła od nowa.
- Słuchasz mnie teraz?
- Jak na mszy, kochanie.
Wzięła głęboki oddech.
- Yasera nie będzie. Jeśli zamierzamy iść, to się trochę spóźnię, bo Java Hut to teraz i bar i kawiarnia, muszę odnowić moją licencję na alkohol.
- Myślisz, że to dobry pomysł? Znaczy się kobieta w ciąży serwująca drinki? Nie możesz nawet spróbować, czy jest dobry czy coś. Nie wydaje mi się, że musisz ją odnowić.
Victoria westchnęła zirytowana.
- Już o tym gadaliśmy.
Zmarszczyłem czoło.
- Tak?
Spojrzała na mnie z konsternacją.
- Tak, gadaliśmy. Co z tobą nie tak?
- Powiedziałaś to tak, jakbym miał jakiś psychiczny problem. - położyłem dłoń na klatce piersiowej, a jej skrzywienie zniknęło. Pojawił się natomiast nikły uśmiech.
- Mam na myśli, co się z tobą dzieje? Ostatnimi czasy czuję, jakbym gadała do ściany, a ty tylko pijesz.
Wstałem zza biurka i wypiłem resztę mojego bourbonu, kładąc potem szklankę na tacy. W tym samym czasie ona wskazała na to wszystko gestem, by udowodnić mi, że to co mówi to prawda.
- Przepraszam, cały czas czuję się trochę eeehh.
- Eehh? - zapytała. - Oh, to fajnie wiedzieć.
Westchnąłem.
- Przepraszam.
Spojrzała w dół i podrapała się po brodzie.
Nawyk, który chyba nauczyła się ode mnie.
- Chcesz powiedzieć swoim rodzicom, czy jest za wcześnie?
- Za wcześnie. - rozszerzyłem oczy, a ona kiwnęła głową w ciszy.
Otworzyła, a potem zamknęła usta, aż w końcu zdecydowała się wyjść.
Kiedy wiedziałem już, że poszła sobie daleko, wyciągnąłem po cichaczu butelkę mojego bourbonu i nalałem sobie do szklanki, mieszając go.
Już zamierzałem wziąć łyka, kiedy weszła Victoria, więc szybko wyplułem alkohol do szklanki.
Rzuciła mi to spojrzenie, a ja wzruszyłem ramionami.
- Co?
- Przestań pić.
- Ale mi się chce. - uśmiechnąłem się.
Przewróciła teatralnie oczami, a ja się do niej wyszczerzyłem. Po ośmiu szklankach w końcu coś w sobie poczułem.
- Chodź tu. - powiedziałem.
Splotła ramiona pod biustem, a ja przegryzłem wargę.
- Dotykasz mnie tylko wtedy, kiedy jesteś podpity. - mruknęła.
Poprawiłem swoje włosy.
- Nie prawda.
- Proszę, wytrzeźwiej zanim pójdziemy do twojej mamy.
- Wszystko w porządku. - wzruszyłem ramionami, wstając i podchodząc do niej.
- Masz wolne i jedyne co chcesz robić to pić i pracować. Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł. Jesteś schlany. 
Przewróciłem oczami.
- No i?
- Wytrzeźwiej. - powiedziała i położyła dłoń na moim torsie tylko po to, by mnie odepchnąć.
- Jestem trzeźwy. Wystarczająco, żeby zgasić pragnienie. - wzruszyłem ramionami i złapałem jej dłoń, przyciągając ją do siebie.
- Kompletnie trzeźwy. Przyszłam, żeby ci powiedzieć, że przyszła do ciebie jakaś przesyłka. - cmoknęła mnie w policzek i odeszła.
Zmarszczyłem czoło i poszedłem za nią, schodząc po schodach, do windy. Zobaczyłem kuriera, który trzymał tylko teczkę.
- Pan Malik? - zapytał.
- Tak? - zmarszczyłem czoło, kiwając głową.
- Mam przesyłkę, która wymaga podpisu. Proszę podpisać tu, a inicjały tu. - podał mi kartę, a ja zmarszczyłem czoło, próbując ogarnąć jakieś szczegóły.
Po podpisaniu przesunąłem się kawałek.
- Proszę położyć na stole.
- Nie, sir, przesyłka jest na parkingu.
- Parkingu?! - zmarszczyłem brwi. 
Podał mi ręcznie napisany list z czyimiś inicjałami.
"Wydaje mi się, że dla twojego uzależnienia od samochodów, które teraz masz nie ma lepszego prezentu. A oto i ten od naszej firmy." J.D
Innymi słowy - Jos Diamond.
Co on mi kurwa przysłał?
Wziąłem kopertę, którą dał mi kurier. Zasalutował i wsiadł do publicznej windy.
Otwierając kopertę, Victoria zmarszczyła czoło koło mojego ramienia, kiedy wysypałem zawartość koperty na dłoń - kluczyki do Audi.
- Samochód? - mruknęła.
- Muszę go zobaczyć. - mruknąłem, wciskając przycisk przywołujący windę. - Schodzisz ze mną?
Victoria kiwnęła głową, a ja podałem jej dłoń, wchodząc do windy. Spojrzała na mnie, przegryzając wargę.
- Serio kupił ci samochód?
Prychnąłem.
- Znając Josa to będzie coś poniżej moich oczekiwań.
- Audi nie jest dla ciebie wystarczające? - zapytała.
- Miałem na myśli kolor, Victoria. - mruknąłem zadziornie, kiedy drzwi się rozsunęły.
Podszedłem do moich miejsc parkingowych i zatrzymałem się, kiedy zobaczyłem białego Audi SUVa.
- Mi tam się podoba. - mruknęła Victoria. - Wolisz czarny, wiem, ale przynajmniej nie jest jakiś żółty czy coś.
Kiedy Victoria mówiła, ja przechadzałem sie wokół samochodu. Podszedłem do drzwi od strony kierowcy i zobaczyłem wielką głowę Josa i logo jego firmy.
Pokręciłem głową.
- Ten koleś ma kurwa za dużo kasy.
Victoria skrzywiła się, pokazując na zdjęcie.
- Więc twój biznesowy partner wie o mojej ciąży?
Kiwnąłem głową.
- Musiałem mu powiedzieć, że nie mogę lecieć do Irlandii w sierpniu, bo wtedy masz termin, co nie?
Kiwnęła głową.
- Więc musiałem mu powiedzieć. Nie mogłęm go okłamać. - a po drugie to i tak wiedział, że o coś chodzi. - Przemaluję go. - powiedziałem z irytacją. - Ten koleś ma najdziwniejsze żarty.
- Nazywasz to żartem? - Victoria uniosła brew. - On nie ma jakoś piędziesięciu lat?
- Koło siedemdziesiątki. - odpowiedziałem, a jej zabrało oddech.
- O żesz kurwa. Dobrze się trzyma. Bogaci ludzie mają drogie żarty.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- No, chyba. Chodź, wracajmy. Zimno tutaj.
Victoria kiwnęła głową, a ja chwyciłem jej dłoń i poprowadziłem w stronę windy.
Kiedy drzwi się zasunęły, nie wiem czemu, ale poczułem trochę gęstą atmosferę, której od dawna nie czułem.
- Byłeś u Doktor Calvert? - zapytała.
Pokręciłem głową.
- Nie miałem czasu. Cztery tygodnie bez pracy to dość dużo Victoria. Tym bardziej biorąc pod uwagę to całe gówno, które robię. Nie koniecznie myślałem, żeby się z nią spotkać.
- Widocznie picie jest twoją alternatywą.
Przewróciłem oczami.
- Tak, chyba tak. Od kiedy nie uprawiamy seksu, tak. - mruknąłem pod nosem.
- Znowu do tego wracasz?! - prychnęła. 
- Nie. No chyba, że chcesz się o to pokłócić.
Victoria spojrzała na mnie w ciszy, a potem przeniosła wzrok na rozsuwające się drzwi i wyszła, a ja szybko poszedłem za nią.
- Słyszałem, że seks w ciąży jest dobry.
- Nie czuję tego. - odpowiedziała.
- A ja tak.
- Zayn. - warknęła, odwracając się gwałtownie w moją stronę, kiedy dogoniłem ją na schodach. - Nie chcę. Czuję, że mógłbyś mnie kurwa przeruchać do cna.
- Przetestujmy twoją teorię. - uśmiechnąłem się, a ona westchnęła.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- No co? - droczyłem się.
Przewróciła oczami i zaczęła dalej wchodzić po schodach. Zaśmiałem się i poszedłem za nią.
- Kochanie, żartowałem. - objąłem ją ramionami, a ona się skrzywiła. - Jesteś straszną zrzędą. - powiedziałem powoli. - Piękną, ale zrzędą. Nawet jak miałaś okres to się tak nie zachowywałaś.
- Zamknij się!
- Okej, okej. - wyrzuciłem ramiona w górę, bo wyglądało na to, że tylko bardziej ją wkurzyłem. - Wezmę prysznic. Chociaż w sumie to ty powinnaś. Bardzo gorący prysznic dla twojej zimnej duszy.
Walnęła mnie w klatkę piersiową, a ja zaśmiałem się, kiedy w końcu jej zły humor się złamał i się do mnie uśmiechnęła. 
- Moje hormony są tera cray-cray (nie wieju ja co to znaczy)
- Cray-cray? Udam, że nie słyszałem jak zacytowałaś Waliyhę i uśmiechnę się, jakbym cię rozumiał. Weź ze mną prysznic, moja żono najdroższa.
- Jesteś strasznie żartobliwy, kiedy jesteś podpity. - uśmiechnęła się. - Ale musisz przestać, zanim zaczniesz zaprzeczać.
- Wiem, co może mi pomóc. - uniosłem brew.
- Co?
- Seks.
Uderzyła mnie znowu w tors, a ja poprowadziłem ją do mojego pokoju a potem do łazienki.
- Nie mogę mieć przerwy od seksu?
- Minęło już trochę czasu. - mruknąłem smutnym tonem, przekręcając kran.
Victoria wzruszyła ramionami.
- Wytrzymałeś trzy miesiące. Jestem pewna, że wytrzymasz kilka tygodni.
- Już minęło kilka tygodni. - wydąłem wargę.
Zrobiła tą minę i ściągnęła koszulkę.
- Zobacz! Chcę ci coś pokazać.
- Nie, nie! - skrzywiłem się, kiedy pociągnęła mnie za rękę do lustra.
Odwróciła się bokiem i obniżyła swoje spodnie.
Spojrzałem na nią, a ona się uśmiechnęła.
- To najmniejszy brzuszek na świecie.
- Nadęłaś go, to nawet nie jest brzuch. - prychnąłem. - Nawet jeśli jesteś malutka, jest za wcześnie.
Westchnęła i lekko zmarszczyła brwi.
- Czuję się nadęta.
- Nie pokaże ci się jeszcze. - mruknąłem, pochylając się i całując ją. Spojrzała na mnie dziwnie. - Przepraszam, nie chciałem brzmieć jak kutas.
Kiedy chodzi o coś takiego to się kurwa nie pierdolę w tańcu.
Victoria się uśmiechnęła.
- Okej, przynajmniej na pierwszy rzut oka mam coś co wygląda jak ciąża.
Mój uśmiech zniknął zbyt szybko, a ona przewróciła oczami.
- Daj mi trochę czasu by przywyknąć. - mruknąłem. - Brak seksu i ciężarna żona to bardzo duża zmiana w życiu, pani Malik.
- Duża. - przedrzeźniała mnie.

***

- Tam? - zmarszczyłem brwi i popatrzyłem w miejsce które pokazuje Trisha. 
- Tak, mógłbyś mi to przynieść, proszę? - powiedziała. 
Zabrałem to i jej podałem, w tym czasie Victoria wróciła z łazienki. 
Jej twarz była czerwona, a oczy załzawione. 
- Dobrze się czujesz? - zapytałem cicho. 
Kiwnęła głową. 
- Oh, wróciłaś. - powiedziała Trisha. - Wszystko w porządku? 
Victoria kiwnęła głową raz jeszcze. 
- Tak, po prostu nie trawie zapachu cebuli, przepraszam. 
Trisha zamrugała kilka razy i popatrzyła na mnie. 
- Poważnie? 
Victoria wzruszyła ramionami. 
- Tak sądzę. 
Trisha nic nie powiedziała tylko dziwnie się na mnie popatrzyła. 
- Okej, następny krok. 
Victoria obserwowała prace mojej matki i próbowała nadążyć za jej instrukcjami. 
- To było ulubione Zayn'a. Nigdy o tym nie powiedział, ale zawsze kończył je jeść jako pierwszy. 
Victoria uśmiechnęła się i popatrzyła na mnie, a ja odwróciłem wzrok na Waliyhe która bawiła się owocami. 
- Możemy włożyć to do lodówki i zabrać się za obiad. - Waliyha mogłabyś przynieść moją kawę ze salonu? 
Waliyha westchnęła i posłusznie wyszła. 
Trisha odwróciła się do nas kiedy napełniłem szklankę wodą i zacząłem ją pić. 
- Jesteś w ciąży prawda? 
Zacząłem się dławić, a Victoria popatrzyła na mnie śmiejąc się. 
- Mamo. - powiedziałem próbując uspokoić się od kaszlu. 
- Oh, dajcie spokój. To było oczywiście kiedy tylko przekroczyła próg domu! - powiedziała. - Czyli nareszcie będę babcią?!
Westchnąłem i kiwnąłem głową kiedy na nią popatrzyłem, a ona zaczęła przytulać Victorię. Przewróciłem oczami i zobaczyłem jak Waliyha patrzy na tę scenę w zmieszaniu. 
- Oh, jestem taka szczęśliwa! Małżeństwo a teraz...
- O mój Boże! Re jest w ciąży?! - Waliyha zapiszczała. 
- To dlatego nie mogła pić w zeszłym tygodniu?! - położyła kawę na stoliku i przytuliła Victorię. 
Wszyscy są tacy szczęśliwi z tego powodu, też chciałbym taki być. 
To nie tak, że nie jestem. Jestem. 
Ale kiedy myślę o tym wszystkim, zdaje sobie sprawę jak dużo będę musiał poświecić kiedy to dziecko się urodzi.
________________________

Nie miałam czasu dodać tu kilku słów, dlatego edytuje :D
WRÓCIŁAM DO DOMU W OGÓLE OMGGG
Bejbsy, startuję z nowym opowiadaniem, potrzebne mi choć małe wsparcie, czy mogę was o nie prosić? :>
Wattpad
Blogspot
A tak po za tym to was kocham, do następnego! :*

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 43 - "Oficjalnie."

Już przez to przechodziliśmy wcześniej, ale znowu widzę przed oczami ten horror, obrzydzenie i zmieszanie na jego twarzy kiedy popatrzyłam na swój brzuch.
- Al... ale... – Zamrugał kilka razy i pokręcił głową. – Nie możesz!
Położyłam rękę na piersi jakbym chciała w ten sposób powstrzymać chociaż trochę serce które biło strasznie szybko.
Moje ręce się trzęsły.
Chciałam być w ciąży już od jakiegoś czasu.
Od kiedy straciłam mojego pierwszego orzeszka, niemal tego pragnęłam.
Ale teraz kiedy jestem, boje się co zrobi Zayn.
Jak już powiedziałam wcześniej, przechodziliśmy przez to i nie chce tego przeżywać ponownie.
Jego usta były otwarte, ale nic nie mówił.
- Zayn...
Podniósł swoją rękę żeby mnie uciszyć, a ja natychmiast zamknęłam buzie.
- Ja, ja potrzebuje trochę powietrza. – powiedział i wyszedł ze sypialni.
Upuściłam test ciążowy na umywalkę i przemyłam twarz wodą.
Moje ręce instynktownie powędrowały na brzuch kiedy popatrzyłam w lustro.
Moja skóra była o wiele bardziej jędrna niż zazwyczaj myślałam że to przez wyspę Hamiltona, ale to było pięć miesięcy temu.
Włosy zrobiły się gładkie i moja szczęka się zmieniła. Powinnam to zauważyć.
Wczoraj nawet wymiotowałam, a dziś próbowałam tego unikać.
Jesteśmy teraz tacy szczęśliwi nie chce żeby Zayn się złościł.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam uchylone drzwi na balkon.
Zapach papierosów stał się coraz mocniejszy kiedy wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam Zayn’a siedzącego na ławce i trzymającego głowę w dłoniach.
Chciałabym go teraz dotknąć, uspokoić, ale nie chce jeszcze pogarszać tej sprawy.
- Zayn. – powiedziałam, a on popatrzył na mnie przez sekundę.
- Co ty tu robisz? Jest zimno.
Przewróciłam oczami.
- To ostatnia rzecz o jaką się teraz martwię.
Westchnął i podszedł do mnie.
- Nie mogę mieć teraz dziecka Victoria. – pokręcił głową. – Nie jesteśmy gotowi. Ty dopiero wzięłaś Java Hutt pod swoje skrzydła, a moja firma rośnie. Nie mamy nawet czasu dla siebie, jesteśmy za bardzo zajęci.
Pokręciłam głową. Nie.
Nie zgodzę się na aborcje ani nie oddam mojego dziecka do adopcji. Nie.
- Możemy to zrobić Zayn. To za 9 miesięcy nie teraz.
- Nie jestem gotowy! – powiedział.
- Masz mnie, pamiętaj o tym.
Przejechał palcami po włosach.
Wiem, że traci kontrole powinnam trzymać swoją tłustą buzie na kłódkę.
- Możemy to zrobić.
- NIE CHCE TEGO DZIECKA! – krzyknął. – Może ty jesteś gotowa, ale ja nie owszem w przyszłości chciałbym dzieci ale teraz chciałem tylko ciebie.
Odsunęłam się od niego wiedząc, że zaraz może wybuchnąć.
- Nie chce stracić kolejnego dziecka.
- Jak to jest kurwa możliwe, że jesteś w ciąży? Za każdym razem byłem ostrożny!
Znowu zrobiłam kilka kroków do tyłu, a on mnie wyprzedził i wszedł z powrotem do środka.
- Daj mi pomyśleć o tym gównie chociaż przez sekundę. – powiedział.

Zayn’s POV

Chyba oboje zaczęliśmy bać się tego co stanie się kiedy byliśmy już w samochodzie.
Było cicho, a atmosfera pomiędzy nami nie była za wesoła.
To nie tak ze ją ignoruje po prostu myślę o swoich własnych teoriach, a nie słucham jej.
Większość moich komentarzy to jakiś bełkot więc Victoria myśli, że jestem na nią wkurwiony bo teraz siedzi w ciszy.
Kiedyś próbowałem sobie wmówić że nie jestem zdolny do miłości, a teraz co jestem żonaty.
Może moje odczucia związane z tym że będę ojcem, pierdolonym ojcem tez się zmienią.
Nie wiem.
Dajcie mi budynek pełen głupich ludzi, a pokaże im jak zrobić coś z niczego. Dajcie mi firmę która upada, a ja wyniosę ją na szczyt w dwóch krokach.
Dajcie mi jakieś zadanie matematyczne, albo słowo którego nikt nie zna, a ja prawdopodobnie będę w stanie to wytłumaczyć.
Mogę zrobić wszystko począwszy od nastolatków a kończąc na starcach.
Ale dziecko?
Ledwo zajmowałem się Saffą kiedy wszyscy wychodzili z domu.
Nawet nie wiem jak trzymać to pieprzone dziecko, a ona oczekuje że automatycznie stanę się ojcem?!
Nie mogę tego zrobić.
Dzieci to kompletnie inna sprawa.
Musisz opiekować się tą żyjącą rzeczą, a twoje priorytety odchodzą w zapomnienie.
Czy ja mogę to zrobić? Moim głównym priorytetem jest Victoria i praca.
Czy będzie tak samo kiedy zgodzę się na bycie ojcem?
Nie wiem czy w ogóle mam jakiś wybór.
Ona je zatrzyma nieważne co powiem.
Nie wiem czemu, ale mnie to wkurwia.
Podjechaliśmy pod klub i Mark poszedł otworzyć nam drzwi, oboje westchnęliśmy.
Victoria nie może pić, więc wyjdziemy wcześniej niż oczekiwałem.
Może nie jest w ciąży, nie można ufać jednemu testowi.
- Wasze imiona? – zapytał ochroniarz, kiedy stanęliśmy przy bramkach.
Słychać było już głośną muzykę dochodzącą ze środka.
- Zayn Malik.
Uniósł brew i natychmiast się wyprostował.
- Proszę pana.
- I moja żona. – dodałem i pokazałem na Victorię.
- Mogę prosić Pani imię?
- Victoria Ma-Malik.
Pomimo tego całego gówna związanego z ciążą całe napięcie ze mnie uszło i uśmiechnąłem się kiedy Victoria przełknęła głośno ślinę.
Mój instynkt opiekuńczy obudził się kiedy weszliśmy do klubu.
Zabrałem rękę Victorii i ruszyliśmy w stronę sekcji VIP gdzie miał być James.
Nie byłem w bijoux jakiś czas i patrząc jakie to miejsce zrobiło się popularne, James na pewno będzie miał dużo ofert pracy.
Nasze ubrania zaczęły świec kiedy przeszliśmy pod lampa UV.
- Widziałem tą twarz z kilku mili! Zayn! – krzyknął James.
Jeśli James byłby dziewczyną to zdecydowanie przypominałby mi Walyhę.
Wkurzający, i wyskakujący ci przed twarz.
Zgadnijcie co się stało? Waliyha przyszła!
- Re! – zapiszczala i ją przytulia. – Nareszcie jesteś!
Musiałem się powstrzymać, żeby nie zacząć na nią krzyczeć. Masz do cholery 18 lat nie 12.
Ale moja kontrola skończyła się kiedy zobaczyłem co miała na sobie.
- Co do kurwy ty na siebie ubrałaś? – powiedziałem, a ona przewróciła oczami i obróciła się do Victorii.
- Chodźmy Re. Zamówimy sobie drinki. Amber niedługo tu będzie.
- Ona nie może pić Wal. – zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego nie?!
- Uh, muszę jutro rano być w pracy. – powiedziała, w sumie to dobre kłamstwo.
- Kogo to obchodzi. – powiedziała Wal.
- Walyha. – powtórzyłem, a ona kiwnęła na mnie ręką.
- Okej Zee, uspokój się. Chodź Re.
Victoria zaśmiała się i położyła rękę na moim ramieniu.
Chciała mi coś powiedzieć, niestety było za głośno więc pochyliłem głowę żeby cokolwiek usłyszeć.
- Nie pij za dużo, proszę.
Przewróciłem oczami.
- Zayn, stary chce ci coś pokazać. – James położył rękę ma moim ramieniu tak jak przed chwilą Victoria, obróciłem się za nią ale szła w przeciwnym kierunku popychana przez Walyhe.
James zaprowadził mnie na stanowisko DJ’a, a ja uśmiechnąłem się kiedy DJ Rob się do nas odwrócił.
- Zayn! Lata cie nie widziałem! – zaśmiał się. – Obczaj to stary, mam teraz najlepszy zestaw dla DJ w całej Anglii. To wszystko dzięki tobie! Chcesz wypróbować?
Podniosłem ręce do góry.
- Nie, jest okej, przyszedłem spędzić miło czas.
James się roześmiał.
- Potrafisz miksować?
- Trochę. – powiedziałem, kiedy James zabrał butelkę wódki Absolut i nalał mi do kieliszka. 
- To będzie zajebista noc!
Pokręciłem głową. W co ja się kurwa wpakowałem?
- Pokonam cie stary, wchodzisz w to? – zapytał i podniósł kieliszek.
Westchnąłem i popatrzyłem na alkohol.
- Wchodzę w to!
Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy wszystko na raz.
- Szot dla mnie! – James zawołał.

***

- Możemy zostać jeszcze chwile? – zapytałem Victorii kiedy się do mnie przytulała. – Proszę? – spróbowałem.
- Zayn, jest trzecia nad ranem. – powiedziała. – Mówiłeś ze możemy iść pięć godzin temu.
Westchnąłem i wsiadłem do auta.
Usiadła po drugiej stronie, a ja rozłożyłem się na siedzeniu i położyłem głowę na jej kolanach, Victoria zaczęła bawić się moimi włosami.
Mówiąc szczerze było mi tak wygodnie, że mógłbym tu usnąć.
- Nie bądź na mnie zła. – powiedziałem i popatrzyłem na nią.
- Nie jestem. – mruknęła.
Zamrugałem kiedy wnętrze samochodu zaczęło się robić zamazane.
- Nie będę dobrym ojcem.
Popatrzyła na mnie, ale ją też ledwo widziałem.
Dalej zamazane.
- Niewyraźne, zamazane. – mruknąłem do siebie, a Victoria się zaśmiała.
- Widzę dwie Victorie. – powiedziałem i walnąłem się w twarz. – Jestem taki pijany.
- Wiem. – powiedziała, dalej się śmiejąc, a ja natychmiast usiadłem.
- Piłem z moją siostrą. To bardzo dziwne.
Zmarszczyła brwi i przygryzła wargę.
- Co się dzieje?
- Nic.
- Czy coś zrobiłem bo nie mam, to znaczy pamiętam. – spróbowałem się skoncentrować na słowach.
- Zayn, jesteś pijany.
- Dlaczego mnie kochasz? – mruknąłem, zamykając oczy. – Zraniłem cię. 
- Wcale nie. Kocham cię, ponieważ jesteś inny.
- Jestem dziwny.
- Jesteś. – uśmiechnęła się, ale natychmiast przestała kiedy położyłem rękę na jej brzuchu.
- Nie wiem jak zajmować się dzieckiem. – powiedziałem. – Nawet nie umiem zmienić pieprzonej pieluchy.
Victoria chwyciła mnie za rękę.
- Masz mnie, będzie dobrze.
- Znienawidzisz mnie kiedy powiem, że nie chce tego dziecka?
Samochód się zatrzymał, a ona otworzyła drzwi nie odpowiadając.
Kiedy otworzyłem swoje zobaczyłem ją, próbującą mi pomóc wysiąść.
- Jest okej. – powiedziałem i prawie się przewróciłem, na szczęście Mark mi pomógł.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie. – wybełkotałem kiedy powoli wpisywałem kod.
Drzwi windy się otworzyły i weszliśmy do środka.
- Muszę zabrać cię do łóżka.
Podniosłem ręce.
- Nic mi nie jest.
- Jesteś pijany.
- Jesteś zrzędą. – mruknąłem.
- Jestem zmęczona. – powiedziała i drzwi się otworzyły.
- Więc idź do łóżka marudo. – powiedziałem. – Mogę sam chodzić. – wyprostowałem się i ruszyłem stronę drewnianych drzwi, wchodząc prosto w stolik.
- Pieprzony stół. Kto go tu położył jeszcze na przeciwko drzwi. – powiedziałem, a Victoria zaśmiała się zza moich pleców.
- Dalej nie odpowiedziałaś na pytanie. – mruknąłem i ruszyłem za nią po schodach.
- Porozmawiamy rano.
- Ale co jeśli zapomnę. – uderzyłem się w głowę.
- Wtedy, nie będziesz się miał czym martwić.
Przebrała się w jedną z moich koszulek i usiadła na łóżku, skoczyłem na nie, a ona westchnęła.
- Posuń się.
Zamknąłem oczy, a Victoria uderzyła mnie w ramię.
- Zayn, przebierz się.
Westchnąłem. 
- Jestem zmęczony. – powiedziałem znowu zamykając oczy.
Poczułem jak moje spodnie zostały ściągnięte i przewróciłem oczami kiedy rzuciła je na bok.
- O wstałeś. Możesz się przebrać?
Otworzyłem szeroko oczy kiedy zdałem sobie sprawę, ze spałem 2 minuty.
- Co? – uniosłem brew.
- Wstawaj! Przekrzywiasz łóżko.
- Shhh. – zamknąłem oczy, a ona potrząsnęła moją ręką. 
- Zayn!
Złapałem za jej nadgarstek i przyciągnąłem do mnie. Ułożyła się wygodnie, a ja pocałowałem ją w policzek.
- A jeśli ta ciąża to wypadek? – powiedziałem.
- Nie planowałam jej, jeśli o to ci chodzi.
- Odpowiedz na moje pytanie. Znienawidzisz mnie jeśli nie będę chciał tego dziecka?
Westchnęła i poczułem jej oddech na ramieniu.
- Byłabym zawiedziona.
- W każdym razem nie mam wyboru. – powiedziałem cicho.

***

Otworzyłem oczy kiedy poczułem jak Victoria mnie popycha. Moja głowa pękała z bólu gdy tylko ją podniosłem, żeby zobaczyć jak Re biegnie go toalety.
Pokój wirował. Wstałem powoli trzymając się za nią. 
Kiedy wszedłem do łazienki i zobaczyłem jak Victoria wymiotuje o mało co sam tego nie zrobiłem.
Ignorując ból głowy zabrałem jej włosy do tyłu, kiedy kontynuowała wymiotowanie.
Mam nadzieje, że nie będzie chora tak jak ostatnio.
- Jest okay. – mruknąłem, kiedy mój brzuch się przewrócił.
Po kilku minutach spuściła wodę w toalecie i podeszła do lustra by obmyć twarz wodą i umyć zęby.
- Mycie zębów po wymiotowaniu nie jest dobre. – powiedziałem.
Westchnęła i popatrzyła w lustro, zrobiłem to samo i pożałowałem. Wyglądam jakbym był jakimś naćpanym menelem.
W sumie to tak się czuje.
- Nie chciałam żebyś to oglądał. – powiedziała.
Przejechałem palcami po włosach.
Po prostu to kurwa zaakceptuj.
Jesteś jebanych ojcem, a upicie się wczoraj nic ci na to nie poradziło. 
Westchnąłem kiedy odłożyła szczoteczkę i wypłakała buzię. 
- Re. 
- Nie wiem co robić. - powiedziała płaczliwie. 
Zmarszczyłem brwi kiedy jej oczy zaczęły wypełniać łzy. Przytuliłem ją, kiedy lekko płakała. 
- Co się dzieje? 
- Nie chce żebyś był smutny. - westchnęła. - Nie chce żebyś robił coś czego nie chcesz, ale nie chce stracić kolejnego dziecka. Dalej boli mnie kiedy pomyśle o pierwszym które straciłam. A ty spytałeś mnie czy to planowałam jakbym to j...
- Hej, hej przestań. - uniosłem brew. - O co cię spytałem? 
- Zapytałeś mnie czy ta ciąża to wypadek. 
Zamrugałem. Jebać mnie i moją wielką buzię. Większość wczorajszej nocy myślałem tylko o tych prezerwatywach. Nie chciałem jej o to pytać, ale gówno z tego wyszło. 
- Przepraszam byłem pijany. 
- Byłeś bardzo pijany. - mruknęła. 
Otarła łzy, a ja zdałem sobie sprawę że jest w ciąży. Jej humorki będą teraz na porządku dziennym. 
To wyjaśnia jej zachowanie kiedy ja i James patrzyliśmy jak układa włosy po naszym seksie w pracy. 
I ta noc kiedy moja matka tu była. Musiała iść do toalety. Czy ona wymiotowała za moimi plecami? 
To wszystko ma teraz sens. 
Zmarszczyłem brwi. 
- Czekaj. 
Victorii pociągnęła nosem i poparzyła na mnie. 
- Od zeszłego tygodnia nie piłaś w ogóle alkoholu tylko wodę. - powiedziałem. 
Zamrugała. 
- Wiedziałaś już przez jakiś czas, że jesteś w ciąży, prawda? 
Westchnęła. 
- Tak jakby, ale nie robiłam testu aż do wczoraj. Zrobiłam trzy bo byłam pewna że nie jestem, ale wszystkie wyszły pozytywnie. 
Przejechałem palcami po włosach. Dalej nie wiem jak mam zareagować. Byłem taki ostrożny. Nauczyłem się od poprzedniego czasu. Jak ona może być kurwa w ciąży?!
Pomińmy ten jeden raz kiedy byłem tak podniecony, że nie założyłem gumki. 
Nie że zapomniałem czy coś. 
Popatrzyłem na jej brzuch. 
Boje się jak będę traktował mojego syna albo córkę. 
Co jeśli to bliźnięta?! Albo jebane trojaczki?!
- Kurwa! - krzyknąłem. - Nie mogę tego zrobić. Co jeśli zrobię coś źle?! Co jeśli mnie nie polubią?! Co jeśli będę okropnym ojcem?!
Uśmiechnęła się lekko. 
- Nie będziesz. 
- Co jeśli cię zostawię?! - popatrzyłem na nią, a ona pokręciła głową. 
- Nie zrobisz tego. 
- Mogę to zrobić Re. 
- Możesz. - uśmiechnęła się. - Boisz się o to jak twoje dziecko na ciebie zareaguje albo jak będziesz się w stosunku do niego zachowywał i to właśnie pokazuje jak zachowuje się prawdziwy ojciec. 
Pokręciłem głową. Ona tego nie rozumie. 
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że to stanie się teraz. Zawsze myślałem, że będę miał dzieci po trzydziestce. 
- Nie wiem Re.
Moja głowa zaczęła boleć coraz bardziej. 
Moja najgorsza myśl to stać się takim ojcem jakim jest mój. Boje się nim być. Yaser nawet mnie do niego porównywał. 
- Pamiętasz kiedy powiedziałeś mi, że jesteś niezdolny do miłości? Popatrz gdzie jesteśmy teraz. Jesteś moim mężem. 
- Ale dziecko? - popatrzyłem na nią. - Wszystko się zmieni. 
- To dobrze. Nasz świat zbudowany będzie koło naszego dziecka. Będziemy patrzeć jak dorasta. Pierwsze kroki, słowa pierwszy dzień w szkole. Wiem ze dużo poświęcimy, ale niczego bardziej nie pragnę niż tego dziecka. Naszego dziecka. Z tobą. 
Przygryzłem wargę nerwowo, kiedy zobaczyłem pasje w jej oczach jak mówiła o dziecku które rośnie w jej brzuchu. 
Pamiętam pierwszy raz kiedy Victoria zaszła w ciąże. Byłem poniżej tego nawet jeszcze o tym nie wiedząc. 
Ale kiedy to zaakceptowałem, już tego nie było. 
Teraz kiedy znowu jest w ciąży to tak jakby dostać drugą szanse. 
Pomimo, że dalej nie wiedziałem co robić, podszedłem do Victorii i pocałowałem ją w usta. 
Zamrugała kilka razy kiedy ją puściłem. 
- Dalej chce chłopca. - mruknąłem cicho. 
Uśmiech na jej twarzy robił się coraz większy i większy, a mi spadł kamień z serca. 
Jestem ojcem i za dziewięć miesięcy...
- Będziemy mieć dziecko. - powiedziałem. 
Ekscytacja na jej twarzy była nie do opisania, kiedy skoczyła na moje ramiona żeby mnie przytulić. 

***

- Oh, super. - mruknęła i wstała. 
- Co? - zmarszczyłem brwi. 
- Mam tą samą pielęgniarkę co kiedyś. - powiedziała kiedy kobieta się do niej uśmiechnęła. 
- Panna, oh przepraszam Pani Malik. Dobrze Panią znowu widzieć. 
- Um, tak to mój mąż Zayn. 
Uścisnęła moją dłoń i wymieniliśmy spojrzenia. Kurwa nie. 
Jeśli zrobilibyśmy to po mojemu, moglibyśmy mieć swojego własnego doktora który przyszedłby do apartamentu i zdobił wszystko tam. 
- Co mogę dla was zrobić tym razem. - zapytała. 
Popatrzyłem na Victorie. Tym razem?
- To samo co poprzednio. Chciałabym wiedzieć który to tydzień. 
Doktor popatrzyła na mnie uważnie, a mnie zaczęło przytłaczać poczucie winy. 
To ta sama lekarka która pomagała Victorii kiedy była w ciąży. 
I dokładnie ta sama która wiedziała, że wtedy nie przyszedłem. 
- Widzę. I tym razem zabrałaś męża. - popatrzyła na mnie. - Ciesze się, że tu jesteś. To będzie dla ciebie ciekawe doświadczenie którego nie doświadczyłeś ostatnim razem. 
Nie powiedziałem nic kiedy Victoria ściągnęła swoje spodnie i położyła się na łóżku. 
Widziałem to tylko raz. Nie wiem czemu to takie niekomfortowe z tego punktu widzenia. 
Pielęgniarka posmarowała sondę żelem i kazała zrelaksować się Re kiedy włożyła ją do niej. 
Jak można mieć taką pracę?!
Tak kurwa jestem przerażony cicho już. 
- Oh, wow. Popatrz na to, zdecydowanie jesteś w ciąży.
Jak ona może coś kurwa widzieć na tym biało czarnym monitorze?!
Przycisnęła przycisk na klawiaturze i ekran się zatrzymał. 
Victoria się uśmiechnęła, a ja zmarszczyłem brwi. 
Nic nie widzę do cholery. 
- Tutaj. - pokazała. 
Coś małego o kształcie orzeszka było pomiędzy czarnym, a białym kolorem i zamrugałem kilka razy.
Kurwa mać. 
- To nasze dziecko. - powiedziała Victoria. 
Lekko sie uśmiechnąłem nie mogąc nic powiedzieć. 
Wyglada na to, że jestem ojcem. 

-----

Nareszcie!!! Zayno trochę chamsko, ale Re to już w ogóle działa mi na nerwy. No ale cóż ja mogę zrobić haha Mam nadzieje, że sie wam podobało misiaki! Do następnego. Martyna xx 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 42 - "Spóźniony."


- 3 dni później -

- Oh, nareszcie jesteś! Twoja mama tu jest. - Victoria powitała mnie pocałunkiem i zaciągnęła do kuchni.
Westchnąłem zmęczony.
Na stołku barowym siedziała moja mama, a widząc mnie wstała i pocałowała mnie w policzek, zostawiając na nim ślady szminki.
- Cześć mamo. - mruknąłem.
- Witaj synu. Wyglądasz na wyczerpanego. - potarła mój policzek, ścierając ślad, który zostawiła. - Długi dzień w pracy?
Kiwnąłem głową, siadając obok niej. Instynktownie położyłem dłoń na udzie Victorii, a potem jej ręka, tak jak i moja, szukała czegoś do chwycenia.
- Twoja mama właśnie opowiadała mi o ich nowym domu, który budują w Knightsbridge. - powiedziała Victoria.
- Oh. - spojrzałem na mamę. - To blisko nas. - mruknąłem.
- W rzeczy samej.
Zmarszczyłem czoło.
- Myślałem że Yas.. Tato nie lubi Knightsbridge. - poprawiłem się.
Trisha się uśmiechnęła.
- Zmienił zdanie. Postanowił dać Saltanowi drugą szansę.
Prychnąłem.
- Wolałbym wstrzymać oddech.
- Twój ojciec chce z tobą porozmawiać.
Pokręciłem głową.
- Minął miesiąc, od kiedy przestał mnie wspierać. Nie chcę z nim rozmawiać.
- Może powinieneś. - mruknęła Victoria.
Spojrzałem na nią, dając jej do zrozumienia, że to niedorzeczne, a ona się zawstydziła.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Nie wiesz co powiedział na twój temat. - powiedziałem, patrząc z powrotem na moją matkę, która spojrzała w dół. - Dlaczego mam z nim rozmawiać, po tym co powiedział?!
- Bo to twój ojciec.
- Nie.
Victoria wstała gwałtownie i odkaszlnęła.
- Idę do toalety. - mruknęła cicho.
Kiwnąłem głową, na chwilę marszcząc czoło, a potem znów spojrzałem na moją matkę.
- Cóż, lepiej się zachowuj, bo zaraz tu będzie.
Prychnąłem.
- Mamo!
- Zayn. - spojrzała na mnie w ten sposób.
Zacisnąłem usta.
- Mamo, miałem ciężki dzień w pracy. Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym robić, to spotkanie się z facetem, który robi nic innego, jak tylko mnie krytykuje.
- Powiedziałbym, że to konstruktywna krytyka. - usłyszałem głos za sobą i zdałem sobie sprawę, że to Yaser.
Krew zaczęła się we mnie gotować i instynktownie zacisnąłem pięści.
- Zayn. - ostrzegła mnie Trisha.
- Kocham cię, mamo, ale nie mogę tego zrobić. - wstałem i odwróciłem się, stając twarzą w twarz z Yaserem, który patrzył na mnie żałośnie. - Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Zayn, powinieneś pomówić ze swoim ojcem...
- Ojcem? - prychnąłem. - W jakim świecie własny ojciec woli umrzeć, niż widzieć jak własny syn bierze ślub z kobietą, którą kocha? Kiedy będę miał dzieci, ostatnią rzeczą, której bym chciał, to stanie się takim ojcem jak on.
Patrzyłem na Yasera śmiercionośnie, a on mierzył mnie uważnie swoim wzrokiem. Mam kurwa nadzieję, że to go dotknęło.
Trisha przegryzła wargę i spojrzała na Yasera.
- Dlaczego nie możecie się normalnie dogadywać jak ojciec z synem?! Czy to tak wiele?
Yaser chwycił jej ramię i przyciągnął do siebie.
- Wychodzimy.
- Yaser...
- Trisha, powiedziałem, wychodzimy. - mruknął Yaser, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
Mój gniew powoli wymykał mi się z pod kontroli. Jeśli by mnie skrytykował, prawdopodobnie bym wybuchnął.
Trisha westchnęła i owinęła wokół mnie te swoje małe ramiona.
- Kocham cię, synku.
- Pa, mamo. - mruknąłem.
Kiedy widziałem, jak przechodzą przez drzwi wejściowe, moje wykończenie znów dało o siebie znać i jedyne czego chciałem, to odpocząć. W ogóle, gdzie jest Victoria?
Zmarszczyłem czoło, idąc po schodach, a potem do pokoju, widząc jak Victoria wychodzi z łazienki.
- Wszystko okej? - zapytałem.
- Tak, szukałam tego zegarka, tego wiesz, złotego, który mi dałeś. - skrzywiła się.
- A sprawdziłaś w garderobie?
- Tak, tam go nie ma. Nie ważne, jakoś go znajdę. Twoja mama poszła?
Kiwnąłem głową.
- Yaser też tu był.
Victoria przełknęła ślinę.
- Co mówił?
Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
- W ten dzień, kiedy wyszedłem z nim na lunch, żeby przekonać go, żeby przyszedł na ślub, powiedział rzeczy, których nie powinien był mówić.
- Nie żeby zawsze tak nie robił. - Victoria powiedziała niepewnie.
- No tak, ale wtedy po prostu przegiął.
Victoria zmarszczyła czoło.
- Chcę wiedzieć?
Wzruszyłem ramionami.
- Wolałbym ci nie mówić.
- Teraz to już muszę wiedzieć co powiedział.
Westchnąłem, kiedy usiadła obok mnie i przeczesałem włosy palcami.
- Chciał, żebym załatwił intercyzę. - mruknąłem cicho.
Victoria położyła się powoli na plecach.
- Co?
- Um, powiedział, że wolałby raczej leżeć w trumnie, niż patrzeć, jak się z tobą żenię. - ominąłem te detale, w których mój ojciec opisał moją żonę jako zachłanną kurwę.
- Oh. Tak o mnie myśli? - mruknęła Victoria, kiedy na nią spojrzałem.
- To tylko z mojego powodu. - zapewniłem ją.
Victoria zmarszczyła czoło.
- Nie jestem z tobą dla pieniędzy. Mam je w dupie.
- Wiem, mówiłaś to wiele razy. - odpowiedziałem.
- To dlaczego twój ojciec jest taki wredny?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, jest uparty. Możemy zjeść kolację?
Victoria się uśmiechnęła.
- Na dole czy na górze?
- Na górze. - mruknąłem, a ona zaczęła się podnosić, ale ją zatrzymałem.
- Nie, poproszę Eve, żeby przyniosła.
Victoria kiwnęła głową, więc pociągnąłem ją z powrotem na łóżko. Wcisnąłem domofon i poprosiłem Eve o kolację. Jestem wykończony, ale dalej chce mi się jeść.
- Więc, jak idzie z tym wszystkim w Java Hut? - zapytałem, kiedy Victoria złączyła nogi i położyła Macbooka na udach.
- Właściwie to bardzo dobrze. Zdecydowałam się na udekorowanie wnętrza. Pokażę ci. - uśmiechnęła się. - Zmieniłam dużo rzeczy, bo wiedziałam, że nie pasowały do stylu życia kawiarni.
Uniosłem brew.
- Jak na kogoś, kto nigdy nie był w branży, wiesz jak się za to zabrać.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Lubię stawiać warunki i mieć wszystko pod kontrolą.
Zrobiłem tą samą minę co ona.
- Oh, zdecydowanie to wiem, Pani Malik. - usiadłem i chwyciłem jej twarz w dłonie, żeby ją pocałować, ale usłyszałem pukanie do drzwi.
Zmarszczyłem czoło, ale zaraz doszło do mnie, że to jedzenie.
Wstałem, całując wcześniej Victorię w policzek i poszedłem do drzwi, żeby otworzyć je dla Eve. Wjechała z kateringowym wózkiem, a ja uniosłem brew.
- To coś nowego. - uśmiechnąłem się.
- Danie główne i deser, sir. - powiedziała, a ja odsunąłem się, żeby zrobić jej miejsce.
Victoria odsunęła laptopa na bok, podziękowaliśmy Eve, a ona wyszła.
Podniosłem pokrywę, żeby zobaczyć co jest pod spodem. Zobaczyłem ziemniaki, jagnięcinę i fasolkę. Natychmiast pociekła mi ślinka, a Victoria jęknęła.
- Ugh, jak to dobrze wygląda. - zamoczyła palec w sosie na swoim talerzu i wzięła go do buzi. - Kocham kuchnię Eve.
- Ja też. - wyszczerzyłem się. - Wina?
- Uh, chyba wolę wodę. - uśmiechnęła się Victoria.
- Wodę. Okej. - chwyciłem butelkę wody, nalałem jej do szklanki, a potem nalałem sobie wina.
Oboje milczeliśmy jedząc. Umieraliśmy z głodu, bo jedyne co było słychać to jęki zadowolenia i stuknięcia sztućców o talerz.
Wziąłem łyka wina, odchrząknąłem a Victoria spojrzała na mnie, przełykając swoje jedzenie.
- Myślisz że ty i Yaser rozwiążecie to wszystko co się stało?
Pokręciłem głową, a ona westchnęła, biorąc kolejny kęs i kontynuowała rozmowę.
- To przecież twój tata. Może rozmowa z nim rozwiąże wszystko. - powiedziała.
Miała tyle jedzenia w tej swojej małej buźce i nie zdziwiłbym się, gdyby miał problem z przełknięciem.
Chwyciłem serwetkę i powycierałem sos z jej policzka, a ona zachichotała.
- Może innym razem, w innym roku, albo w innym życiu. - mruknąłem.
- Jeśli chodzi o to, to popieram twoją mamę. Martwi się, jak źle ta wasza relacja będzie wyglądać. Nie chce cię stracić. - wyjaśniła Victoria, po tym jak skończyła jeść.
- Cóż, mógł o tym pomyśleć zanim otworzył tą swoją jebaną jadaczkę. - prychnąłem, a Victoria spojrzała na mnie, po czym się rozluźniła.
- Jestem pewna, że już wyciągnął wnioski.
Pokręciłem głową i zabrałem jej talerz, kładąc go na moim.
- Chcesz deser? - zapytałem, starając się zmienić temat.
- Tak, poproszę.
Uniosłem pokrywę i zobaczyłem mój ulubiony sernik.
- Co to? - zapytała Victoria. - Dobrze wygląda.
- Sernik z białą czekoladą i sosem z brandy. To gówno o tutaj. - uciąłem kawałek dla siebie i spojrzałem na Victorię. - Chcesz?
- Tak, ale mało. - uśmiechnęła się.
- Proszę. - położyłem wielką bryłę na jej talerzu i podałem jej.
Spojrzała na mnie z niesmakiem.
- Co? Powiedziałaś mało. - zaśmiałem się, a ona uderzyła mnie w ramię, uśmiechając się.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiała się, krojąc kawałek dla siebie.

***

Jak na kogoś kto zawsze śpi, kiedy ja jestem na nogach, obudziłem się sam, co było trochę dziwne. ( to zdanie jest w pizdu bez sensu, ale tak jest właśnie napisane po engliszu). Usiadłem, rozciągnąłem się, odkryłem pościel i ruszyłem w stronę toalety, z której wyszła Victoria.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do mnie.
- Dlaczego wstałaś tak wcześnie? - zapytałem, pochylając się i dając jej buziaka. Jej oddech był miętowy i zmarszczyłem czoło. - Ile już nie śpisz?
- Ile tych pytań? Mam pracę. - wydęła usta. - I zdecydowałam, że pójdę pobiegać po raz pierwszy.
- Oh, serio. - uśmiechnąłem się. - Gdzie?
- Dobiegłam jak na razie tylko na dół.
Zaśmiałem się.
- Na dół w sensie do kuchni, czy na dół w sensie na zewnątrz.
- Na dół w sensie do ostatniego schodka i z powrotem. Nie wyszłam nawet przez drzwi. - westchnęła.
- Muszę zacząć znowu ćwiczyć. - powiedziałem. - Ale teraz to muszę się wysikać.
- O, fajnie. - zachichotała i wróciła do pokoju. - Przygotuję ci ciuchy na łóżku. - powiedziała, kiedy usłyszałem jak drzwi od garderoby się zamykają.
Wysikałem się i wziąłem prysznic. Wytarłem włosy ręcznikiem i patrząc w lustro, zorientowałem się, jakie są długie. Ruszyłem w stronę garderoby i zobaczyłem, że Victoria wybrała garnitur od Toma Forda.
- Oh, a tu mam twój krawat. - Victoria pojawiła się za mną i przewiesiła mi go przez ramię.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią przez ramię.
- Masz strasznie dużo garniturów. Nosiłeś chociaż je więcej niż raz?
Wzruszyłem ramionami.
- Prawdopodobnie.
- Diva. - powiedziała zadziornie.
- Przepraszam. - wydąłem usta , a ona zaczęła śmiać się histerycznie.
- Przebierz się. Zrobiłam ci śniadanie.
- Kochanie. Jak powinienem ułożyć włosy?
Victoria parsknęła i uświadomiłem sobie jak kurwa dziewczęco to brzmiało.
- Nie wiem. Uwielbiam twoje włosy tak czy siak. - zachichotała. - Zaczesz do tyłu, rozpuść albo zepnij. - wzruszyła ramionami.
Instynktownie przeczesałem je palcami, a Victoria przegryzła wargę. Uśmiechnąłem się do niej.
- Kochanie, obśliniłaś się.
Oblała się dorodnym rumieńcem, a ja chwyciłem jej policzki i przycisnąłem.
- Jesteś taka słodka. - uśmiechnąłem się.
- Puść moje policzki. - spróbowała powiedzieć, a ja zaśmiałem się, pocałowałem jej wydęte usta i puściłem jej twarz.
- Kocham cię.
- A ja cię bardziej. - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.
Strzeliłem w jej tyłek krawatem, a ona pisnęła.
- Hej! - pokazała na mnie palcem i wyszła z pokoju z uśmiechem na twarzy.
Przebrałem się i zjadłem szybkie śniadanie z Victorią. Pół godziny później byłem gotowy do pracy.
Znalazłem się w takim punkcie, że już kurwa nie chciało mi się tam chodzić. Wszystko czego chciałem to zostać w domu z Victorią.
Oczywiście, miesiąc miodowy skończył się jakiś czas temu, ale nigdy nie będę w stanie go zapomnieć.
Smak przerwy wakacyjnej nagle mnie dobił i byłem strasznie leniwy w pracy.
- Mamy kilka komplikacji, sir. - Leven, drugi menager, wprowadził mnie w pomiary, które zostały źle przekalkulowane.
Westchnąłem poirytowany, próbując oczyścić myśli.
- Jeśli nie wykonamy kilka poprawek, żeby zmniejszyć to pomieszczenie, rury będą za duże jak na tę dziurę i nie będą w stanie pomieścić instalacji wodociągowej w tym obszarze domu, w następnym pokoju, za tą ścianą.
- Więc trzeba zwiększyć łazienkę i zmniejszyć moje biuro?
- Tak.
Chwyciłem się za nos.
- Okej, okej. Ile chcecie obciąć, żeby zwiększyć łazienkę? - zapytałem poruszony, a elektronarzędzia zaczęły piszczeć na górze.
- Zamierzamy obciąć dwadzieścia metrów ...
- Dwadzieścia metrów! Mówiłeś "mało"!
Skrzywił się.
Pokręciłem głową.
- Zapomnij o biurze. - podszedłem do ściany i oparłem się o nią. - Możesz zrobić większy hol.
- Jest pan pewien?
- Tak. Problem rozwiązany.
Leven kiwnął głową i zaczął wchodzić po schodach, na których ja bałem się położyć stopę.
- Tak jak pan chciał, mamy pięć pokoi, nie wliczając głównej sypialni, którą chciałbym teraz panu pokazać. Tu jest korytarz, którym pójdziemy w tamtą stronę. A kilka sypialni jest za tymi framugami.
Wszystko jest jakby trudne do użycia. Jedyne co widzę to pomieszczenia zrobione z drewna, a nie normalne ściany z betonu, tak jak schody. Na górze było niebezpiecznie, ale Leven zapewnił mnie, że nie ma się czego bać. 
- A tutaj mamy główną sypialnię. 14 na 18 to powierzchnia. - rozejrzałem się na widok, London City. - Tutaj jest przejście do dwóch garderob. Obydwie wykonane 10 na 12 metrów.
Zatrzymał się w korytarzu i wskazał palcem najpierw na framugę po prawej a potem po lewej, oczywiście wskazując na drzwi od garderob.
- A na wprost mamy łazienkę.
Mój telefon zaczął dzwonić w mojej kieszeni i westchnąłem poirytowany, bo w tym samym momencie uruchomiły się te wszystkie maszyny budowlane.
- Malik! - zakryłem jedno ucho i prosiłem Boga, żeby cokolwiek usłyszeć.
- Co to za hałas?! - oh, to Victoria.
- Cześć, skarbie. Jestem w naszym nowo budowanym domu.
- Jesteś w środku?!
- No. Pokochasz go Victoria. - powiedziałem i spojrzałem na panoramę miasta. - Widok z okna jest piękny.
- Nie mogę się doczekać aż go zobaczę. - usłyszałem jak się uśmiecha. - Ja, um, właśnie rozmawiałam z twoim ojcem.
Przełknąłem ślinę.
- Oh.
- Możemy się zobaczyć?
Westchnąłem.
- Okej. Zobaczymy się w 646? Już prawie skończyłem.
- Okej, kocham cię.
- A ja cię bardziej. Do zobaczenia za niedługo. - rozłączyłem się i wsadziłem telefon do kieszeni, przepraszając Leven.
- Um, a SpaWanna zmieści się w łazience? - zapytałem.
- Tak, jeśli by pan chciał, to zmieścimy nawet dwie. Jest bardzo przestronna, tak jak pan prosił.
- Myślisz, że wyrobicie się w pięć miesięcy? - zapytałem. - Wygląda na to, ze macie dużo roboty.
- Sir, myślę, że w mniej niż cztery.
- W takim razie powierzam to tobie. - wyciągnąłem rękę w jego stronę a on ją uścisnął. - Może za miesiąc jak postawicie ściany i będzie można zobaczyć, jak to wszystko jest zaplanowane, przywiozę tu moją żonę.
Moją żonę. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Oczywiście. - kiwnął głową.
- Dziękuję Leven.
Schodząc klatką schodową zauważyłem Marka, dyskutującego z budowlańcem. Oboje się śmiali.
Spojrzałem uważnie na Marka.
Jasna cholera, on się śmieje.
Jego twarz spoważniała, kiedy mnie zobaczył, a ja uniosłem brew. Może się znają.
- Dobrze cię znowu widzieć stary. - mruknął budowlaniec i wrócił do pracy.
Dojechanie do 646 zajęło nam dobre dziesięć minut. Biorąc pod uwagę to, że próbowałem oczyścić wszystkie plotki ze ślubu, paparazzi znowu zaczęli mnie śledzić i to mnie wkurwiało.
Kiedy wszedłem do środka, ściągnąłem kurtkę i zabrałem włosy z oczu. Zauważyłem Victorię, siedzącą przy bariście, który flirtował z nią na kurwa każde możliwe rodzaje. Oczywiście ona tego nie zauważyła, bo była zbyt skupiona na swojej gazecie.
Rzuciłem moją kurtkę na krzesło, a ona podskoczyła i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko i wstała.
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją. Specjalnie przedłużyłem pocałunek dłużej niż to konieczne, ale wystarczająco żeby ten kutas zza baru się odpierdolił i przestał patrzeć na moją żonę.
- Łoł. - szerzej otworzyła oczy, kiedy chwyciłem jej tyłek. - Zayn!
- Tylko pokazuję, co jest moje. - puściłem jej oczko.
Zarumieniła się i usiadła, poprawiając się. Pochyliła się w moją stronę, próbując oczyścić mój garnitur z pyłu, a ja się uśmiechnąłem.
- Dom jest ogromny. - powiedziałem i otworzyłem szeroko oczy, żeby przekazać jak najwięcej emocji.
- Lubisz ogromne rzeczy. - zaśmiała się Victoria. - W każdym razie, nie mam zbyt wiele czasu, bo umówiłam się najpierw z Tedem, a potem z Amber.
- Więc, co szatan powiedział?
- Zayn!
- Będziesz krzyczała to imię całą noc, oszczędź sobie teraz kochanie. - powiedziałem głośniej, kiedy barista przechodził obok nas.
Victoria zamknęła oczy, żeby się uspokoić. Jej policzki były bardzo czerwone, na co się wyszczerzyłem.
- Wydaje mi się, że twój ojciec chce zjeść z nami kolację. Tylko jedną, od czasu do czasu, zanim gdzieś tam wyjedzie w podróż biznesową.
Pokręciłem głową.
- Nie mogę.
- Czemu nie?
- Bo nie ufam samemu sobie, kiedy jestem w jego pobliżu. To co powiedział nie było w porządku i jeśli kiedykolwiek zamierza mnie znów skrytykować, to niech powie tylko jedno słowo i nie wytrzymam. - wyjaśniłem. - Jeśli mam z nim rozmawiać, to muszę być albo najebany, albo naćpany, żeby go chociażby tolerować.
- A może tak na trzeźwo, to też dobry wybór. - wzruszyła ramionami.
Westchnąłem i urwałem kawałek jej muffinki.
- Co to?
- Jagody.
Wsadziłem do buzi i uśmiechnąłem się do niej leniwie.
- Dobre.
- A no. - zaśmiała się. - A jak w pracy?
Przewróciłem oczami.
- To co zwykle. Zdecydowałem się, że zetnę włosy.
- Nie. Nie obcinaj. Lubię je takie jakie są.
Westchnąłem.
- Ale to nie profesjonalne. Nikt nie weźmie mnie na poważnie.
Victoria spojrzała na moje włosy uważnie i pochyliła głowę na bok.
- Nażeluj je do tyłu. Ale nie za dużo żelu. Albo woskiem.
Wzruszyłem ramionami.
- Po prostu je obetnę.
- Nie. - wydęła usta. - Proszę, nie. Uwielbiam je takie. - wstała i pochyliła się w moją stronę, by mnie pocałować. - Muszę iść, ale proszę, nie obcinaj ich.
Uśmiechnąłem się i wstałem, by ją odprowadzić, chwytając po drodze moją kurtkę. Odprowadziłem ją do jej samochodu, zasłaniając ją całym ciałem, żeby paparazzi nie zdenerwowali jej tak, jak denerwują mnie.
- Do zobaczenia wieczorem.
Kiwnęła głową i jęknęła, kiedy otworzyłem dla niej drzwi.
- Wszystko okej?
- Tak, tylko boli mnie brzuch. Mam jakieś skurcze.
- Wrócę do domu wcześniej i się tobą zaopiekuję. Żebyś wyzdrowiała na imprezę Jamesa.
- Oh, to jutro wieczorem, tak? - Victoria jęknęła, a ja pocałowałem ją w policzek.
- Tak. Muszę iść. Kocham cię.
- Ja cię mocniej.
Zamknąłem jej drzwi, pomachałem i ruszyłem w stronę swojego auta, żeby Mark zawiózł mnie do firmy.
Leigh powitała mnie na najwyższym piętrze i podała mi przefaksowane kopie kontraktu od Josa.
- Panie Malik, pan Diamond chce się z panem jutro widzieć i przyszła wiadomość od pańskiego ojca...
- Co?! Jaka wiadomość?! - zatrzymałem się gwałtownie a ona zawahała się, patrząc w dół nieśmiało i przewracając papiery w dłoniach.
Była cała roztrzęsiona i drżały jej dłonie, kiedy próbowała znaleźć właściwą kartkę. Przewróciłem oczami i ruszyłem w stronę biura, a ona szła za mną.
- Proszę. - podała mi kartkę i zmarszczyłem czoło, patrząc na nią.
Mujhiai Ma'af Kar dain
- Nie jestem pewna, czy dobrze to przepisałam, sir. Przepraszam. - skrzywiła się. - Mam nadzieję, że da się to zrozumieć.
- Jest w porządku.
Ten napis to swego rodzaju przeprosiny.
- Dziękuję Leigh. Coś jeszcze?
Kiwnęła głową i położyła na moim biurku stertę papierów.
Westchnąłem.
Zajebiście.

***

Od pewnego czasu codziennie wracam do domu wykończony. Domyślam się dlaczego. To te antydepresanty, przez które zaburzyłem swój zegar biologiczny. Ale nie chce mi się zmieniać znowu na inne. Westchnąłem, wrzuciłem tabletkę do buzi i popiłem ją wodą, słysząc kroki Victorii.
- Wróciłeś. - uśmiechnęła się, ale ten uśmiech był jakiś dziwnie nieśmiały.
Minęło pięć tygodni od naszego miesiąca miodowego, a ona wciąż promienieje. Miała mokre włosy po prysznicu. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
- Jak tam spotkanie z Tedem? - zapytałem i wypiłem resztę wody.
- Okej. - kiwnęła głową i okrążyła bar, biorąc po drodze karton soku. - A jak reszta twojego dnia?
Przejechałem ręką po karku i westchnąłem.
- Yaser przysłał przeprosiny.
- Naprawdę?
Kiwnąłem głową.
- Tchórz. 
- Będziesz tak samo zły jak on, jeśli mu nie wybaczysz.
- Wybaczę. Tylko jeszcze nie teraz. - mruknąłem zmęczony.
Victoria zmarszczyła czoło.
- Wyglądasz blado. Ciężki dzień?
- Dał się odczuć.
- Kolacja w łóżku? - uniosła brew.
- Jak dla mnie świetnie. - mruknąłem.

***

- Więc teraz jesteś żonaty i budujesz nowy dom.
Kiwnąłem głową.
- Tak.
- Jesteś szczęśliwy.
- Oczywiście że tak. Byłem w siódmym niebie. Przeskoczyłem z samotnika do faceta zakochanego po uszy. Budzę się obok niej. Ona troszczy się o mnie, a ja o nią. To idealne życie.
- Kłóciliście się kiedyś?
- Ledwie. Jeśli się kłóciliśmy to z dobrego powodu. - przełknąłem ślinę i spojrzałem w dół.
- Było ci ciężko, kiedy czasami zatrzymywałeś się i patrzyłeś, w którym miejscu jesteś?
Westchnąłem.
- Tak, cały czas. Chcę dla niej jak najlepiej. Oczywiście nie zawsze mam szczęście po swojej stronie. Ale mam ją. I to wszystko, co się na razie liczy.

***

- Victoria. - położyłem dłoń na jej plecach, kiedy rozłożyła się przed toaletą, zwracając całe śniadanie, które właśnie zjadła. - Wiedziałem, że źle się czujesz.
Jęknęła i wytarła twarz papierem toaletowym. Wstała, by umyć zęby, a ja nacisnąłem na spłuczkę.
- Nie jesteś w ciąży, co? - zmarszczyłem czoło.
Spojrzała na mnie w lustrze i była poirytowana.
Przegryzłem wargę.
- Nie! - prychnęła.
- Okej. - kiwnąłem głową i w ciszy objąłem ją ramionami, całując ją w szyję. - Dasz radę pójść do pracy?
Wyglądała jakby była w jakimś transie. Spojrzałem na nią uważnie, kiedy powoli kiwnęła głową. Zmarszczyłem czoło, kiedy wolnym krokiem poszła w stronę garderoby.

-

Całą resztę dnia myślałem co się stało Victorii. Jeśli znowu jest w ciąży to nie wiem, co zrobię.
Byłem na maksa ostrożny za każdym razem, kiedy uprawialiśmy seks. Zawsze miałem kondoma, więc nie jestem pewien dlaczego miałaby być w ciąży. Mam nadzieję, że nie jest.
Może któregoś dnia będę gotowy na dziecko, ale teraz zdecydowanie nie jestem.
Nie jestem przygotowany na dziecko, kiedy nie mam pod kontrolą mojej choroby. Mieć dziecko i nie być stabilnym psychicznie ojcem to złe rozwiązanie.
Westchnąłem poirytowany, kiedy telefon zadzwonił. Nacisnąłem guzik.
- Pan Diamon przybył, sir.
- Wprowadź go. - zaczesałem włosy do tyłu i zapiąłem marynarkę.
Jos wszedł ze swoim PA. Przywitałem się z nim uściskiem dłoni.
- Panie Malik, dobrze znów pana widzieć. - uroczy skurwiel uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłem jednak uśmiech nie dotarł do moich oczu.
- Cudowny dzień na podpisywanie kontraktów, nie uważasz Zayn?
- Widzę, że rozważyłeś moją umowę.
- Współdziałalność i tak jest dla mnie szokująca Zayn. Pomyślałem, że lubię, jak zarządzasz pewnymi rzeczami i zdecydowałem się przyjąć ofertę.
Moje wnętrzności wzburzył się, to było coś jak orgazm, ale nie aż tak przyjemny, bo w końcu dzieliłem go ze starym prykiem. Kolejna działalność, którą wkrótce przejmę, kiedy ten tutaj przejdzie na emeryturę. Przynajmniej nauczy się co robi się z takimi jak on moimi sposobami.
- Nie pożałujesz Jos, zaufaj mi. Podpisałeś umowy z firmami które upadły. Z pewnością mogę powiedzieć, że ta tego nie zrobi.
- Trzymam się twojego słowa Zayn. Twój ojciec trzymał firmę twardą ręką.
- A ja trzymam ją rozsądnie. Jak myślisz, jak zacząłem prowadzić tą firmę? - uśmiechnąłem się, a on kiwnął głową.
- Um, tak. Lekkomyślny multimilioner. Gratuluję żony panie Malik. Córka pana Greene jest z pewnością wspaniałą partnerką.
- Nie jestem zainteresowany współdziałaniem z panem Greene, kiedy świetnie daje sobie radę sam.
- Zgadzam się. Powiedziałbym jednak, że jego dziedzina jest zbyt mała jak na moje upodobania.
Kiwnąłem głową.
- Dobrze powiedziane.
Przesunąłem w jego stronę kontrakt, który już podpisałem i podałem mu długopis od Malik Incoporates, a on uśmiechnął się do mnie.
- Za zdrową współdziałaność panie Malik. Może któregoś dnia moja firma będzie należeć do pana.
Uśmiechnąłem się.
Właśnie dokładnie to planuję, stary pryku.

***

- Pracuj mądrze. - uśmiechnął się a ja przewróciłem oczami.
- Mój ulubiony temat. - skomentowałem.
- Więc, właściwie wkręciłeś się w firmę transportową pana Diamonda, tak?
Kiwnąłem głową, a zwycięski uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Tak i sporo czasu zajęło, zanim przekonałem go, że chcę mu pomóc, aż w końcu pozwolił mi przejąć kontrolę. Zdecydowałem, że nie będę zmieniał nazwy, bo to rodzinna firma, więc chociaż tyle mogłem zrobić. Dostaje 35 procent. Więc coś za coś.
- Ile firm przejąłeś w tym roku?
- Dwie. Jak dotąd.
- Jak dotąd? - zaśmiał się.
Stary, to nie jest śmieszne.
- Czy to dużo do ogarnięcia, biorąc pod uwagę firmy, które sam zbudowałeś?
Skrzywiłem się.
- Jest to finansowa impreza dla mojego konta bankowego, ale wymaga ode mnie bardzo dużo. 
- Masz jakiś czas wolny?
- Czasami, nie raz jest tak, że zdaję sobie sprawę, że siedzę w biurze zbyt długo, a czasami jest tak, że w ogóle się w nim nie pojawiam. Nie mam sztywnego grafiku, bo jestem zbyt zajęty, po prostu idę z prądem. 
- Więc to musi być dla ciebie trudne. - przerwał i spojrzał na mnie. - To wszystko?
Przełknąłem ślinę.
- Tak. Jest trudno.

***

Po raz pierwszy od miesiąca miodowego nie wróciłem do domu ani humorzasty ani wyczerpany. Buzuję, jestem zadowolony i mam entuzjazm, przez to, że Jos podpisał kontrakt.
Odkąd jesteśmy parterami biznesowymi - on, jako CEA swojej firmy, ja, jako prezes, wszystko między nami i starym prykiem będzie teraz szło jak z płatka.
Poszedłem na górę i znalazłem Victorię. Przebierała się w opinającą białą sukienkę.
Zagwizdałem, a ona uśmiechnęła się, kiedy spojrzała na mnie.
- Siema seksiaku. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek i usta, a ona spojrzała w dół.
- Przyjdziesz dziś? - zapytała.
Zmarszczyłem czoło i przypomniałem sobie imprezę Jamesa o tematyce Glow.
- Tak, jasne. Może założę beanie dzisiaj, kochanie. Moje włosy są strasznie pojebane od tego wiatru.
- Wieje? - zapytała.
- Tak, jest zimno. Więc jeśli zamierzasz w tym iść, przynajmniej załóż coś, żeby było ci ciepło. Nie chcę, żebyś zachorowała.
Victoria kiwnęła głową i spojrzała najpierw na swoją sukienkę, a potem na lustro. Stała tak przed dłuższą chwilę. Zmarszczyłem czoło, rzucając ciuchy na łóżko.
- Przestań! - skrzywiłem się, kiedy obróciła się, żeby popatrzeć na swój tyłek.
- Cały czas tyję...
- Victoria. - prychnąłem.
Westchnęła i spojrzała w dół.
- Co jest, skarbie? - mruknąłem.
Wzruszyła ramionami w ciszy i założyła czarny kardigan.
- Możesz założyć rurki, od kiedy nie lubisz ciasnych rzeczy? - mruknęła i rzuciła w moją stronę czerwoną koszulkę z długim rękawem. 
- Są za ciasne...
- Nie obchodzi mnie to. - skrzywiła się.
Złapałem go, kiedy ześlizgiwał się po moim ciele i zmarszczyłem brwi.
- Chcesz, żebym zrobił sobie makeup? - droczyłem się, ale nie zareagowała.
Co dzisiaj z nią jest?
- Wszystko w porządku?
- Ta, miałam długi dzień, przepraszam. - mruknęła zmęczona.
Zrzuciłem z siebie rozpiętą wcześniej koszulę i założyłem to czerwone coś.
Spojrzałem na to i zmarszczyłem czoło.
- Kochanie, to pokazuje za dużo mięśni.
Victoria skrzywiła się, i w końcu się uśmiechnęła, luzując trochę moją koszulę.
- Dobrze ci w czerwonym. - mruknęła i cmoknęła mnie w usta.
Odeszła jednak zaraz, nim nawet zdążyłem poprosić o więcej.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytałem.
Kiwnęła głową, a ja westchnąłem i założyłem te ohydne jeansy.
- No i? - założyłem moją czarną beanie, a ona kiwnęła z aprobatą.
Podeszła i ściągnęła ją, rozczochrując włosy na moje oczy.
Poprawiłem je, zabierając z twarzy, a ona walnęła mnie w rękę.
- Nie.
Westchnąłem, a ona przełożyła je na jedną stronę, kiedy obserwowałem skupienie na jej twarzy.
- Re...
- Już. - przerwała mi.
Przełknęła ślinę i ruszyła w stronę toalety.
Zmarszczyłem czoło i obserwowałem ją, jak chodzi w kółko. W sumie to za nią łaziłem, aż doszliśmy do zlewu, gdzie obmyła buzię.
Sięgnęła po ręcznik, wciąż z zamkniętymi oczyma. Powycierała twarz, westchnęła i spojrzała na mnie w lustrze.
- Serio, Re. Powiesz mi co się dzieje?
Victoria spojrzała w dół, a ja przyjrzałem jej się uważnie.
Moje serce nabrało tempa.
Kiedy odwróciła się w moją stronę, trzymając w ręce to coś, moje podejrzenia z rana wróciły i, o boże, rozwaliło mnie to.
Uniosła to, tą rzecz której chciałem uniknąć dopóki nie przyjdzie właściwy czas.
Nie, proszę, tylko nie teraz!
- Spóźnia mi się. - wyszeptała.
- N-nie...
- Zayn, jestem w ciąży. - powiedziała poważnie, a wszystko wokół mnie powoli zaczęło się rozpadać, kiedy patrzyłem na moją ciężarną żonę.

_______

RES PREGNAT PIPS!
Ja pitole, ale bedzie hehe
Ciekawe jak Zejn zareaguje
Zapraszam was serdecznie na mojego twittera @shut_upPL gdzie od kilku dni trwa parada radości na cześć singla Zayna Malika, wolnego od nacisku Modestu :D
I weźcie piszcie wszystko co myślicie, albo tu albo na tłajterze, ogólnie przyznam się wam, że ostatnie rozdziały tłumaczy się jak za karę, bo są ... no cóż. Nudne. Nawet bardzo.
Ale hej! Re iz pregnat, teraz to już musi być ciekawie :D
Lowsy bejbsy!