niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 24 - ”Czas na zabawę.”

Ważna notka pod spodem - koniecznie przeczytajcie
~~~~
-Co? – skrzywiłem się.
Victoria podskoczyła z przerażenie widząc jak powoli spływa ze mnie radość.  Przełknąłem żółć.
-Co się stało?
-Jechała do szkoły i jakiś pijany idiota wyjechał tuż przed nią! Tata do ciebie nie dzwonił?
Zmarszczyłem brwi.
-Dzwonił rano –pokręciłem głową. Kurwa! – Doniya chce po prostu wiedzieć, czy wszystko będzie z nią dobrze?
Potarłem swoje czoło, kiedy zawahała się. –Wpływ zderzających się pojazdów spowodował więcej niż jeden uraz.
-Jak źle jest?
Pociągnęła nosem i westchnęła cicho. –Ma złamane kilka żeber i.. –jej głos się urwał.
-Doniya? Doniya jesteś tam?
-Zayn? To ty? – usłyszałem nowy głos i chociaż ulżyło mi słyszeć jej głos, znów kipiała we mnie panika.
-Mamo! Co się stało? Gdzie jest Doniya?
-Przepraszam. Ona potrzebuje oddechu. Chciałabym żebyś tu był synu! To był poważny wypadek.
-Jak poważny? Powiedz mi! –zapytałem.
-Nie było żadnego widocznego urazu. Ale wpływ uderzenia jej głowy o kierownicę…
-Nie – potrząsnąłem głową. –Nie! Przecież powiedziałaś że nie było żadnego urazu?!
-Widocznego urazu Zayn – wyjaśniła. Była nietknięta, bez krwi, skaleczeń i siniaków, ale ona nie odpowiada.
Przełknąłem ślinę. Waliyha.
Moja irytująca młodsza siostra.
-Lekarze znaleźli śródczaszkowego krwiaka, z pękniętymi naczyniami krwionośnymi, powodując, że krew tworzyła się wokół mózgu. Została natychmiast zoperowana. Obudziła się ale nie odpowiada. – i w tym momencie zaczęła płakać. Zamknąłem oczy z bólu.
-W porządku mamo.
Victoria stanęła przede mną z szeroko otwartymi oczami i udręką siada na krześle. Dołącza do mnie i próbuje pocieszyć, nawet nie mając pojęcia co się dzieje.
-Na ten moment jest w stanie wegetatywnym.
Westchnąłem.?
-Co to znaczy?!
-Obudziła się ale jej nie ma. Czuwa w nieświadomości.
Spojrzałem w dół.
-Czy jest jakaś nadzieja? – szepnąłem.
-Lekarze powiedzieli, że jest mała i robią wszystko co mogą.
Niech lepiej tak kurwa będzie!
-Nie płacz mamo. Wszystko będzie dobrze –nawet sam nie mogę się do tego przekonać ale nie cierpię słyszeć mojej mamy gdy płacze.
-Kiedy możesz przyjechać Zayn? –zapytała, pociągając nosem.
Przygryzłem wargę.
-Jestem w Nowym Yorku mamo..
-Zayn.
Przełknąłem ślinę słysząc Yaser’a.
Moja postawa zesztywniała.
-Jedna chwila –usłyszałem jak mówi to do Trishy.
-Tak? – odpowiadam, mój głos był mocny.
-Jak długo jesteś w Nowym Yorku?
-Mogę wrócić jutro.
-Nie. Spytałem jak długo.
Westchnąłem.
-Chciałem zostać tu do wtorku –odchrząknąłem.
-Moje słowo wciąż jest aktualne – mówi surowo.
Przygryzłem moje wargi. –Nie pozwalasz mi jej zobaczyć?!
-Nie.
Wstałem gwałtowanie.
-Nie możesz tego zrobić! –powiedziałem karcąco.
-Mogę.
-Ona jest moją siostrą.
-Nie chciałeś mieć z nią nic wspólnego kiedy byłeś młodszy. Jeśli ona umrze…
-Nie umrze.
Przeczesałem dłonią włosy z frustracją. – To jest nie na miejscu.
-Nie powinieneś dawać jej tego samochodu. Nie byłaby w tym całym bałaganie na pierwszym miejscu.
Otwieram usta. –Obwiniasz mnie?
-Tak.
Przygryzłem moje wargi.
-Pierdol się! –rozłączyłem się rzucając telefon na ziemię.
Dyszę i drżę. Jasna cholera nie byłem tak wściekły od długiego czasu. Brakowało mi tego.
Przebiegłem dłońmi po moich włosach. Znowu mój telefon zaczął dzwonić, więc go wyłączyłem. Kiedy spojrzałem w górę, zobaczyłem Victorie siedząca na krześle w milczeniu.
Spojrzałem w dół czując jak mój gniewa się uspokaja.
Waliyha.
Co jeśli ona umrze?! Proszę nie! Moja ręka przesunęła się po ustach, wzdłuż mojej szczęki. Czułem szorstki zarost, który drapał moją skórę.
-Re.
Wstała spokojnie i zmniejszyła między nami dystans.
-Co się stało? –zapytała zaniepokojona.
Przełknąłem ślinę…
-Waliyha jest w szpitalu.
Zakryła usta będą w szoku. –Co?! –jej głos był szeptem.
Chciałem zapytać ją o to samo o co ona zapytała mnie. Chciałbym odpowiedzieć ale nie mogę bo wiem tylko to o czym jej powiem.
-Czy wszystko będzie z nią dobrze? –zapytała.
-Musi. Ona jest typem wojownika –spojrzałem w dół na Victorię, przygryza swoją wargę zanim jej ramiona owinęły się wokół moich pleców albo szyi, pocieszając mnie.
-Co się stało na koniec rozmowy telefonicznej?
-Yeaser.
-Co powiedział? –jej głos był cichy.
-Nie chce żebym ją zobaczył.
Victoria zatrzymała się i patrzy na mnie za nim robi krok w tył. –Co?!
Wciągnąłem ją spowrotem w moje ramiona przytulając ją.
-Wszystko było takie idealne –bełkoczę.
-Wciąż może być – Victoria szepcze do mojej piersi.
-Moja młodsza siostra jest w ICU – oświadczam.
-Wiem.
-Jest za młoda by umrzeć –marszczę brwi czując frustrację.
-Ona nie umrze Zayn, obiecuję.
-Jak możesz składać takie obietnice skoro nawet nie wiesz czy możesz jej dotrzymać?!
-Ponieważ ona jest wojowniczką. Wszystko będzie w porządku.

***
-Dlaczego mnie do tego zmusiłaś?! –pytam jej. Moja matka wzrusza ramionami i cicho wzdycha chwytając butelkę.
-Pomyślałam, że to pomoże ci zamknąć tą sprawę, synu. Przepraszam.
Kręce głową z irytacją, całując ją w policzek. –To jest najlepsza i najgorsza sytuacja w jakiej mnie stawiasz mamo.
-Chce tylko, tego co jest dla ciebie najlepsze, synu.
Oglądam się kurwa za siebie i wzdycham.
-Tak i jestem pewny że on będzie miał dobrą wypłatę pod koniec tego przesłuchania.
***

W drodze powrotnej do hotelu muszę trzymać jej rękę. Pierścionek na jej placu trzyma mnie w kawałku od tego całego wypadku samochodowego.
Całuję jej dłoń i wzdycham pocierając kciukiem zaręczynowy pierścionek.
-Wszystko będzie z nią dobrze – mówi Victoria.
-To moja wina – wzdycham.
Victoria krzywi się i obraca do mnie. –To nie jest twoja wina! Dlaczego obwiniasz siebie?
-To ja dałem jej ten samochód – pokręciłem głową.
- To nie jest twoja wina – teraz ona pokręciła głową wzdychając. –Czy kiedykolwiek będziemy mieli szansę być szczęśliwi?
Ścisnąłem jej dłoń dodając jej otuchy. –Przepraszam. Ja…
-W porządku. Po prostu za każdym razem kiedy jesteśmy szczęśliwi? Coś złego musi się stać. – westchnęła. –Z Waliyha będzie dobrze. Wierzę w nią.
Jak może być tego taka pewna? Straciłem rodzinę w ICU. Nigdy nie widziałem nikogo kto wychodzi z intensywnej terapii a nawet jeśli, to  i tak na końcu umiera.
Może pozytywne nastawienie będzie trzymać mnie w spokoju.
Nie byłbym w stanie żyć sam z sobą gdyby Waliyha umarła.
-Hej –Victoria odpina pasy bezpieczeństwa żeby przybliżyć się do mnie. –Jest w porządku. Nie obwiniaj się. To nie jest twoja wina.
-Nie powinienem dawać jej tego samochodu –mruknąłem.
Victoria objęła moją twarz, zmuszając mnie żebym spojrzał na jej zmartwione oczy. – To nie jest twoja wina.
-Proszę zapnij pasy kochanie –mówię cicho.
Usiadła na mnie okrakiem i przytula do mojej piesi. –Wiesz, że jestem zaręczona?
Słyszę uśmiech w jej głosie i chwytam jej lewą rękę. –Jesteś?
Victoria uśmiecha się i patrzy na mnie. –Tak.
-Szczęściarz ze mnie – szepczę całując ją.
-Szczęściara ze mnie –wzrusza ramionami. –Kocham cię.
-Też cię kocham – uśmiecham się.
-Nie ja kocham się bardziej.
-To jest jeden z tych argumentów, ponieważ myślę że mogę wygrać –unoszę brew, a ona się uśmiecha.
-Mięczak – droczy się ze mną gdy zatrzymujemy się gwałtownie. Trzymam ją bliżej w razie latania.
-Nie jestem mięczakiem –boczę się.
-Zgodziłeś się z tym ostatnim razem.
Przewróciłem oczami. –Nie jestem mięczakiem.
-Jesteś.
Samochód zatrzymuje się przed hotelem, otworzyłem drzwi aby pomóc Victorii wysiąść.
Portier przywitał nas miłym ukłonem. Wziąłem głęboki oddech, kiedy zbliżyliśmy się do windy.
-Miała pani dobry dzień Panno Greene? –zapytałem czekając aż drzwi windy się otworzą.
Kiwnęła głową z uśmiechem przyklejonym do twarzy. –Zdecydowanie wiesz jak zepsuć dziewczynę.
Drzwi otwierają się, nacisnąłem przycisk i przepuszczam Victorię w pierwszej kolejności. Wchodzimy powoli, drzwi zamykają się a ona się odwraca. Popchnąłem ją na ścianę i pocałowałem.
Jęczy zaskoczona i łatwo daje mojemu językowi dostęp do jej ust.
Podnoszę ją, trzymając moje ciało przy jej używając ściany za wsparcie. Chwyciłem dłońmi jej tyłek  i dałem klasa, przygryzła moje wargi za nim odsunęła się.
-Jesteśmy na naszym piętrze – mruczy pospiesznie.
Drzwi otwierają się i słychać nie potrzebne głośne ‘ding’. Victoria odchrząknęła próbując się pozbierać. Pociąga sukienkę w dół próbując wyglądać jak najlepiej, kiedy drzwi windy się rozsuwają.
-Windy –mamroczę wychodząc.
Szydząc, wkładam ręce do kieszeni kiedy otwieram drzwi.
Victoria wchodzi i wstrzymuje oddech widząc pokój.
Uśmiecham się. Obsługa hotelowa zrobiła dobrą robotę.
Światła są wyłączone, a jedynym źródłem światła są świeczki. Mrugam, ogarniając wzrokiem otoczenie.
Dejavu.
Ostrożnie rzucam moją marynarkę na stół, który jest przy drzwiach i marszczę brwi idąc w głąb pokoju.
-Czy masz w planach to?
Kiwam głową, uśmiechając się i przyciągam ją do pocałunku.
-Um, musze po prostu zdjąć tą sukienkę –pozostawia pocałunek na moich ustach i uśmiecha się za nim odchodzi.
Kiedy wychodzi z pokoju, idę do kuchni i patrzę co jest pod srebrną pokrywą, aby znaleźć coś do jedzenia.
Czekoladowy sos, truskawki i bita śmietana. Sprawdzam w zamrażarce i widzę lody.
Może coś uda mi się z nimi zrobić.
-Re –wołam z pokoju.
-Tak.
-Wciąż chcesz deser? – pytam, wyciągając lody po łyżce dla siebie.
-Tak proszę!
Biorę wszystkie rzeczy razem do jedzenia i umieszczam je na stole wołając ją.
Tylko tym razem nie dostaję odpowiedzi.
Gryzę kawałek truskawki i patrzę na czas.
22:33.
Kilka świec, małe okrągłe rozproszone po całym pokoju wraz z płatkami róż, a ja chodzę próbując ją znaleźć.
Zdejmuje buty i idę do sypialni, przełykam ślinę mając znowu wrażenie dejavu.
-Victoria.
-Jestem w łazience. Czekaj.
Usiadłem na łóżku, przewracając oczami i westchnąłem do siebie. –Twoje lody się roztopią.
Victoria wyszła z łazienki, uniosłem brew kiedy przygryzła wargę. Moje oczy przeskanowały jej ciało. Jej piersi, wyglądały niesamowicie w czarnym, koronkowym biustonoszu.
Jej pończochy kończyły się w połowie uda. Usiadłem spowrotem, kiedy zrobiła kilka kroków w moją stronę trzymając ręce za plecami.
Wyglądała kurewsko gorąco i byłbym zaskoczony gdyby mój kutas nie zareagował, jak zwykle to bywa.
Kurwa proszę, nie spieprz tego. Jeśli nie będę mógł zmuszę się żeby wziąć viagre.
-Co powiedziałeś? –spytała unosząc złośliwie brew.
-Ja…tak ahhh lody. Lody się roztopią – ja pierdole.
Czy ja się jąkam?! Przełknąłem ślinę i odchrząknąłem.
Stanąłem, ale popchnęła mnie spowrotem na łóżko i z swojej drugiej strony wyjęła pejcz, którym przesunęła po moim ramieniu i wzdłuż tułowia.
-Chcesz się pobawić kotku? –uniosłem brew łapiąc pejcz.
Uklęknęła na kolana  i przygryzła wargę patrząc na mnie.
-Tak panie.
Pochyliłem się delikatnie w jej stronę i czule podążyłem palcem w dół jej szczęki. Zamknęła na chwilę oczy zanim ją dotknąłem i odsunąłem się.
-Myślisz, że zasługujesz na to żeby się bawić? –uśmiechnąłem się do niej.
-Tak Panie.
-Wstań – przebiegł mnie dreszcz, uśmiechnęła się i była posłuszna, jej wzrok skierował się w podłogę.
Wstając, pocałowałem ją krótko i pociągnąłem jej włosy do tyłu, tak by na mnie spojrzała.
-Powinnaś nosić pończochy, nieprawdaż.
Nie odpowiedziała, ale jej ciało odpowiada samo, kiedy całowałem jej szyję, w  miejscu w którym zawsze pachnie pięknie. Obszedłem ją dookoła robiąc krok w tył.
-Połóż się na łóżku, ramiona rozłożone szeroko nad głową.
Zrobiła co kazałem.
-Za chwilę wrócę kochanie – uśmiechnąłem się przebiegle dotykając pejczem jej talii.
Victoria zmarszczyła brwi w niezadowoleniu zanim wszedłem do garderoby i wziąłem kilka krawatów. Wróciłem do pokoju, wsuwając je do kieszeni.
Pochyliłem się nad nią i pocałowałem w policzek i skierowałem w stronę ucha.
-Zasłonimy ci oczy, zamknij je –zażądałem cicho.
Była posłuszna, wyciągnąłem z mojej kieszeni krawat. Nie miałem tu nic na czym mógłbym pracować więc muszę improwizować tym co mam.
Podniosła głowę do przodu, pozwalając mi zawiązać z tyłu supeł.
-Wystarczająco mocno?
-Tak panie.
Podniecenie uderza prosto do mojego kutasa. Uśmiechnąłem się. Tak.
Chwytam jej ramię i przywiązuje je krawatem w zagłówku i to samo powtarzam z druga ręką.
Zrobiłem krok do tyłu i podziwiałem jej bezbronność. Jej oddech był płytki ale delikatny, powoli przesuwałem palcem w górę jej uda.
Ogarniało mnie pragnienie, kiedy jej nogi zacisnęły się razem. Oblizałem wargi.
Na jej słodkiej, brązowej skórze pojawiła się gęsia skórka. Spojrzałem na nią, aby zobaczyć jak przygryza wargę. Pociągnąłem jej brodę uwalniając wagę i sam ją przygryzłem nim ją pocałowałem.
Jęknęła cicho, a ja szybko się odsunąłem.
Poszedłem do kuchni.
Patrząc na deser włożyłem go do lodówki i zabrałem sos czekoladowy i bitą śmietanę.
Wziąłem truskawkę do ust i biorąc resztę do ręki wróciłem do pokoju.
Krem wyślizgnął się z mojej ręki.
-Kurwa –bąknąłem łapiąc oddech.
Spojrzałem na Victorię, która wciąż leżała na łóżku, nieznacznie usiadła reagując na hałas, kiedy kładłem sos czekoladowy z truskawkami.
Podniosłem krem z podłogi i rzuciłem na łózko. Victoria wzdrygnęła się.
Stłumiłem śmiech.
-Jesteś taka cicha kotku –uniosłem brew, oblizując usta. –Nigdy przedtem nie byłaś taka cicha.
Odkręciłem pokrywę z kremem i przechyliłem głowę do tyłu.
Potrząsnąłem opakowaniem kremu i przechyliłem głowę do tyłu, tryskając go trochę w moje usta.
-Otwórz usta –mruknąłem za nim ją pocałowałem.
Potrząsnąłem kremem, wyciskając go trochę za dużo kiedy otworzyła usta. Zlizałem nadmiar zanim je zamknęła. Niektórzy kończą na ustach, a ja chce wylizać ją do czysta.
-Powiedz mi dlaczego jesteś taka cicha, kotku. Ktoś jest dobrą dziewczynką.
-Tęskniłam za zabawą, panie.
Mój kutas zadrżał.
Ja również.
Wstałem, biorąc truskawę i włożyłem ją do ust patrząc na pejcz.
-Masz coś dla siebie kotku? –szepnąłem schodząc dłonią wzdłuż jej uda. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
Gdy patrzę na fioletowe uchwyty na mojej twarzy maluje się uśmieszek.
-Tak, panie.
-Masz coś czym moglibyśmy się pobawić?
-W moim staniku, panie –uśmiechnęła się.
Uniosłem brew.
-W twoim staniku?
-Tak panie.
Uniosłem kącik ust w półuśmiechu, siadając na łóżku, a ona przygryzła swoją wargę.
Koniuszki moich palcy przesunęły się między doliną jej piersi, opałem się i delikatnie pociągnąłem w dół jej stanik, wsuwając ręce pod materiał i obejąłem jej piersi.
Poczułem coś po lewej stronie i wyciągając zobaczyłem małego pilota.
Ma trzy tarcze.
Od razu to włączyłem.
Rozległo się jakieś buczenie a jej nogi zadrżały.
Objąłem jej kobiecość i znowu nacisnąłem czując wibracje na mojej dłoni. Wzięła gwałtowny wdech.
-Wibrator bezprzewodowy? Niegrzeczna dziewczynka – szepnąłem czując jak moje spodnie robią się ciasne wokół krocza.
Zwróciłem go jej. Znośne, ale nadal tak skuteczne.
Stanąłem na brzegu łóżka z uśmieszkiem.
-Wyglądasz gorąco.
Jej ręce zacisnęły się wokół urządzenia, docisnąłem jej ręce. Zacisnęła nogi. Kurwa to jest gorące.
Jęknęła z rozkoszy a ja przygryzłem wargę.
-Chce żebyś to poczuła, nie zaciskaj nóg. Zrelaksuj się.
Rozsunąłem jej nogi, a Victoria łapała z trudem powietrze. Wsunąłem kolano miedzy jej nogi i zdejmując koszulę złapałem pejcz.
-Panie…- jej jęki są bardzo podniecające.
-Wiem –musnąłem wewnętrzną część jej ud pejczem widząc skraj orgazmu, wzdrygnęła się więc odsunęłam pejcz oddalając ją od rozkoszy.
Przygryzłem wargę czując jak mój oddech robi się cięższy.
Po chwili kontynuowałem sunąc rzemykami wokół jej kobiecości, delikatnie, budując napięcie.
-Panie - proszę.
Kurwa, tak. Błagaj mnie.
-Czego chcesz, kotku?
Łapie z trudem powietrze nie umiejąc wydusić z siebie słowa, uśmiechnąłem się z przyjemności. Przyłożyłem usta do jej kobiecości czując jak mokre są jej majtki. Założyłem jej nogi na moje ramiona.
-Kur…kurwa.
Wibrator wibrował przed moim językiem i odsunąłem się, przesuwając językiem po skórze wzdłuż jej tułowia, a następnie na nią dmuchałem.
Gęsia skórka pojawiła się na jej ciele kiedy doszedłem do jej koronkowego biustonosza.
-Kurwa jesteś taka piękna -mruknąłem.
Ssałem jej szyję, powodując zaczerwienienie skóry w tym miejscu.
Zdjąłem z niej opaskę i usiadłem zaczynając bawić się tarczą wibratora, kiedy mierzyła mnie ostrożnym spojrzeniem.
-Rozluźnij nogi.
-Nie mogę - pociągnęła za węzły. - O mój boże.
-Rozluźnij nogi – powtórzyłem.
Starała się, jej uda na krótko rozluźniły się wokół mnie, za nim spróbowała je zacisnąć.
Po rozerwaniu jej pończoch, rozpiąłem rozporek i poczułem ulgę uwalniając swojego kutasa.
Zatrzymałem wibrator i przesunąłem jej majtki na bok, przytrzymując je palcami. Wsunąłem w nią swojego penisa, co było łatwe bo była wilgotna i podniecona.
-Kurwa – przekląłem pod nosem wsuwając się i wysuwając, miło i powoli.
Jej potrzeba spełnienia jest podniecająca. Jest pobudzona, bliska orgazmu ale ja nie poddam się tak szybko.
Wyciągnąłem mimo tego, że mój kutas pragnął wejść z nią spowrotem.
Jęknęła.
-Zayn!
Klepnąłem w jej kobiecość na co wzdrygnęła się.
-Co powiedziałaś?
-Panie. Miałam na myśli Panie – uśmiechnęła się złośliwie kiedy na nią spojrzałem.
-Oh, kotku – powiedziałem z fałszywym rozczarowaniem. –Czy kiedykolwiek się tego nauczysz?
Dyszała wyglądając na nieco wyczerpaną.
Rozwiązałem krawaty, które przytrzymywały jej ramiona. Przygryzła wargę, kiedy zrobiłem krok w tył i zdjąłem szybko moje spodnie.
-Wstań.
Jeśli możesz.
Wstała, jej nogi drżały. Usiadłem na łóżku, odchylając się do tyłu i uniosłem brew. Przyglądałem się jej uważnie.
-Jesteś winna mi striptiz.
Victoria uniosła brew z chytrym uśmieszkiem.
-Bez muzyki, Panie?
-Improwizuj kotku.
Uśmiechnąłem się kiedy przygryzła wargę i odwróciła przez ramię przechylając głowę w moją stronę.
Odwróciła się do mnie tyłem, jej kostki rozsunęły się powoli kiedy przykucnęła i powoli wstała. Jej tyłek mnie drażnił.
Obserwowałem jej uda od tyłu, czarne koronkowe stringi pokazujące dwa zaokrąglone pośladki. Jej nogi rozsunęły się kiedy lekko obróciła się w moją stronę.
Victoria pochyliła się do przodu, po czym odchyliła głowę do tyłu, a jej włosy kaskadą opadły na jej łopatki.
Chwyciłem mocno mojego koguta i usiadłem oglądając pokaz.
Moje kolana instynktownie się rozszerzyły, kiedy Victoria odwróciła się, a jej palce zahaczyły o szczyt piersi sunąc w dół.
Ponownie przykucnęła i rozszerzyła kolana dając mi chwilowo widok na jej kobiecość pokrytą koronką. Po chwil wstała i dumnie kroczyła w moim kierunku.
-Nie dotykaj – mrugnęła siadając okrakiem na moich kolanach.
Popchnęła moją twarz w kierunku swojego dekoltu, kiedy zaczęła ocierać się o moją erekcję, jęknąłem.
Wdychałem zapach jej ciała, błyszczącego potem. To było wszystko co mogłem zrobić, aby nie zerwać z niej tego małego kawałku tkaniny, wejść w nią i pieprzyć właśnie teraz.
Victoria wstała ze mnie, uwalniając moją głowę, a następnie odwróciła się, zaciskając dłonie na kolanach, a jej tyłek wirował  przede mną i drażnił mojego fiuta.
Wstała, odwróciła się do mnie i klepnęła swój prawy pośladek zanim jej palce zaczęły rozpinać stanik. Moje ręce z myślą o niej, podążyły w dół do sztywnej erekcji.
Powoli plecami do mnie, Victoria odwróciła głowę, patrząc na mnie gdy ściągała w dół ramion stanik i rzuciła go na mnie szczerząc zęby.
Pieprzyć to, nic nie mogę na to poradzić.
Złapałem Victorię i przyciągnąłem gwałtownie do siebie obejmując jej twarz i zachłannie całując. Rozerwałem jej majtki i rzuciłem niedbale na ziemie, wciskając ją spwortem w łóżko.
Nawet nie dałem jej czasu, aby znalazła wygodną pozycję, naparłem na nią biodrami.
Moje ciało momentalnie się napięło, kiedy wszedłem w nią.
-Kurwa –objęła dłońmi moją twarz, pochyliłem się żeby ją pocałować.
Moje tempo było szybkie, byłem na wysokich obrotach ale to nie było wystarczające. Przyspieszyłem moje pchnięcia, czując jak ręka Victorii wsuwa się między nasze ciała, a jej palce masują łechtaczkę.
Poprawiłem swoją postawę i poruszałem się:  przód i tył, przód tył. To było zajebiście niesamowite uczucie.
Victoria pociągnęła mnie w dół. Pochyliłem się całując wielokrotnie jej szyje, czułem jak jej paznokcie wbijają się w moje plecy.
To nie bolało, pobudzało mnie.
Jej ciało drżało pode mną a jej oczy zamykały się z przyjemności. Jej orgazm trwał i wciąż nie opuszczał jej ciała.
Moje kulki uderzały o jej tyłek, a jej ciężki oddech było słychać w całym pokoju. Znowu przyspieszyłem swoje tempo, czując że jestem coraz bliżej.
-Kurwa.
Poruszałem się wewnątrz niej, moje ciało sztywniało, a kulki twardniały.
Victoria poruszała biodrami, zachęcając mnie aby orgazm przejął moje ciało. Zamknąłem oczy i pochylając się nad nią wlałem się w jej ciało.
Kiedy odzyskaliśmy świadomość, pocałowałem jej łopatki, a następnie policzek spoglądając na nią z góry.
Zamknęła oczy zanim pogłaskałem ją dłonią po policzku.
-Myślałem że nie umiesz tańczyć – uśmiechnąłem się diabelsko czując jak wsuwa rękę w moje włosy.
-Bo nie umiem ale co do striptizu wiele można nauczyć się od dominanta.
Zmarszczyłem brwi za nim ją pocałowałem.
Wysunąłem się z niej powoli, prostując plecy. Kiedy stanęła moja sperma spłynęła w dół jej nóg, uśmiechnąłem się zadziornie kiedy spojrzała w dół.
-Cóż całe szczęście że jestem teraz na pigułkach –uniosła brew na mnie, łapiąc chusteczkę z stolika i wytarła się.
-Wielkie szczęście – pocałowałem ją ponownie kiedy wstała i uśmiechnęła się zauważając truskawki i czekoladę.
-Deser?!
Westchnąłem.
-Pójdę po niego.
Nago, za nim poszedłem do kuchni obróciłem się w stronę Victorii, która uśmiechała się.
Uniosła zmieszana brwi, uderzyłem swój prawy pośladek, na co zaśmiała się beztrosko.
***
Obudziłem się przez drżenie łózka i kogoś kto do mnie mówił. Pokręciłem przecząco głową i przekręciłem się na drugą stronę, mając nadzieje że ten okropny hałas i irytujące skakanie ustaną.
-Zayn!
Westchnąłem.
-Re.
-Zrobiłam śniadanie – wskoczyła na mnie, jęknąłem kiedy usiadła na mnie. Złapałem ją w pasie, aby wciągnąć ją spowrotem do łóżka obok mnie. Położyłem się na niej i próbowałem ponownie zasnąć.
Wierciła się pode mną, uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy.
-Poważnie! Gofry się spalą!
Przesunąłem głowę na jej zasłonięte koszulką cycki. –Twoje cycki są takie miękkie.
Zaśmiała się, kiedy ręką objąłem drugą.
-Chodź musisz zjeść ze mną śniadanie za nim pójdziesz do pracy – bawiła się moimi włosami. Westchnąłem patrząc na nią, a moje ręka wciąż leżała na jej piersiach.
Takie delikatnie.
Promienie słoneczne przebijały się przez żaluzje i świeciły na nią. Jest taka piękna.
-Chce się ożenić teraz.
-Teraz?
Victoria zmarszczyła brwi.
Skinąłem głową.
-Nie chce czekać, żeby móc nazywać cię moją.
-Przecież już jestem twoja.
-Tak, ale chce cię nazywać moją Panią Malik.
Przełknęła ślinę.
-Kocham cię!
-Też kocham twoje cycki – uśmiechnąłem się. Przewróciła oczami.
Kiedy próbowała usiąść, też usiadłem i objąłem jej twarz całując ją. Zrzuciłem koce i rozciągnąłem swoje kończyny. Puściłem oczko ponad swoim ramieniem, na co Victoria potrząsnęła głową.
-Lubisz spać nago? – zapytała.
Przytaknąłem.
-To jest wyzwalające.
-Wyglądasz dobrze nago, tak przy okazji –uderzyła ręką mój tyłek. Napiąłem się, gdy szybko wybiegła z pokoju.
Oh, to jest ona.

Marks POV

Dobra wiadomość, wracamy jutro do domu. Pierdolone yey.
Oh i niech zgadnę szef jest zaręczony, to chyba dobra wiadomość prawda?
Zresztą kogo to obchodzi.
Wszystko co jest teraz ważne to to, że wracamy do domu do mojego pieprzonego łóżka. Nie zrozumcie mnie źle, łóżka tutaj są dobre ale nic nie zastąpi mojego pierdolonego łóżka.
To jak spanie na pieprzonej chmurze.
Pokręciłem szyją na boki, słysząc w kilku miejscach strzykanie. Wziąłem łyk kawy i spojrzałem przez okno w dół.
Kurwa jesteśmy wysoko.
Nie wiem po co szef chce pokoje, które są tak kurewsko wysoko.
Słysząc pukanie do drzwi, westchnąłem wyłączając telewizję.
Szef jest gotowy.
Cieszyłem się na ten jebany program. Uwaga sarkazm.
Ten pokój hotelowy sprawiał, że wariowałem.
Wzruszając ramionami, chwyciłem kartę od hotelu i kluczyki od auta wsuwając je do kieszeni, kiedy otwierałem drzwi.
Nie było szefa, więc zapukałem do drzwi. Marszcząc brwi wszedłem do pokoju, drzwi zamknęły się za mną kiedy rozglądałem się wokół.
Koleś?!
-Ah? – bąknąłem zmieszany, kiedy szef stał nagi zakrywając swojego kutasa rękami.
Musi być duży skoro zakrywa go dwoma. Mój też jest. Nie żebym się chwalił.
Nic nie powiedział, a ja nie wiedziałem gdzie się kurwa patrzeć.
-Masz zapasowy klucz? –zapytał.
-Ah, tak sir – chcę czymś na niego kurwa rzucić i uciec, koleś jest wydziarany więcej tatuażami niż ostatni raz kiedy widziałem go bez koszulki. Nie mogłem przestać się gapić.
Co do kurwy Mark?!
-Cóż, możesz wyjść? – szef wzruszył ramionami.
Zamrugałem, wyciągając klucz i oddałem mu go.
Upewniłem się, że miedzy nami jest wystarczający dystans. Potrząsnął głową.
-Możesz!
Westchnąłem kiedy zrobił kilka kroków. Przełknąłem ślinę otwierając drzwi.
-Dzięki – podszedł i zaciął się. –Oh będziemy wyjeżdżać za pół godziny.
Przytaknąłem.
-T…tak sir.
Przytaknął i zamknął drzwi. Obróciłem się zdezorientowany.
Co do kurwy przed chwilą się stało.
~~~~~~~~
Cześć, cały rozdział przetłumaczyła @jbinpolllandd  za co możecie jej podziękować. :D Ważna notka jest taka, że ja - xforever__alone na TT, czyli Martyna odchodzę z tłumaczenia ze względu na sprawy prywatne. I teraz tak, nie chcę zostawiać koleżanki całkiem samej z tłumaczeniem, więc liczę, że ktoś z was pomoże przy tłumaczeniu.
Do końca następnego tygodnia - czyt. 5 kwietnia, wysyłajcie mi przetłumaczone pierwsze 5 stron na maila one_direction@onet.com.pl, a ja zdecyduję kogo wziąć na moje miejsce. Nie miejcie żalu, po prostu pewne czynniki się do tego przyczyniły i nie zmienię zdania, niemniej jednak cieszę się, że choć przez chwilę to tłumaczyłam.
A teraz mam nadzieję, że zgłosi sie ktoś z was. To bardzo ważne, więc jeśli jesteście dobrzy z angielskiego, pierwsze 5 stron mi przetłumaczcie. :D
Dziękuję za uwagę.

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 23 - "Przejmujemy Times Square."

@curlyharold - to nazwa jej tt -  będzie pomagała mi, przy rozdziałach i pewną część tego rozdziału przetłumaczyła. Nie miejcie żalu, że nie są często, ale trzeba dużo pracy do tego włożyć, a czasu jest niewiele, więc wybaczcie, jeśli nie ma rozdziału na drugi dzień. Szkoda, że Kasia nie może chwilowo tłumaczyć, ale jak wiecie - jest w klasie maturalnej, więc nie ma co się jej dziwić. :D Na ten rozdział warto było czekać, więc miłego czytania, a za błędy z góry przepraszam. Jestem chora i nie miałam siły wszystkiego sprawdzać, więc po prostu zignorujcie to - i nie piszcie komentarzy "o jezu, tragiczne tłumaczenie, po co się za coś bierzesz, skoro tego nie umiesz" dobra? Takie będą usuwane, po prostu.
~~~~~~~~
Nie chciałem nic mówić Victorii o tym, czego się dowiedziałem o tych antydepresantach. Powinienem przeczytać o pieprzonych skutkach ubocznych. Ale byłem taki napalony na bycie lepszym człowiekiem.
Westchnąłem cicho do siebie, wyciągając kurtkę.
- Kochanie, mogłabyś się pośpieszyć. Musimy być tam za godzinę - Powiedziałem, wciąż patrząc na zegarek.
Nienawidzę występów.
I nienawidzę obcisłych spodni. Wyglądam, jakbym wykupił sklep odzieżowy, równie dobrze mógłbym założyć kilka tych pieprzonych ubrań.
Spotkałem się z ojcem Bethany pół godziny temu, jedyne o czym mówił, to - co się dzieję w jednym z jego budynków, które otaczają moje nowo wybudowane budynki.
Nic wielkiego w tej rozmowie nie było. Szczerze mówiąc, była całkiem bezsensu. Powinien zadzwonić, a nie tworzyć jakieś spotkania.
Ale przynajmniej to on przyszedł do tego hotelu, zamiast żebym ja szedł do niego.
- Dobrze, przepraszam. Jestem gotowa. - Victoria podeszła, ubrana w sukienkę, którą jej wybrałem. Kończyła się kilka centymetrów przed kolanem. Biała koronka, ciasna, ale skromna.
Tak długo, jak wygląda wystarczająco dobrze, aby ją szanować, nie mam z tym problemu.
Jej włosy były ułożone na boku, aż wstrzymałem oddech.
Nie mogłem mieć nikogo piękniejszego od niej.
Seksownego też, ale nie powiem tego.
Zamknąłem między nami odległość, przybliżając się i delikatnie całując.
- Wyglądasz absolutnie pięknie - wyszeptałem.
Victoria się zarumieniła.
Otworzyłem pudełko, leżące na stole i podążałem za Victorią.
Na jej szyi zawiesiłem srebrny, gruby naszyjnik, jej skórę pokryła gęsia skórka, gdy zimny metal dotknął jej skóry.
Victoria popatrzyła i westchnęła. - To jest takie piękna. Oh, czekaj. Mam problem. Czarny sweter, czy skóra Jack-
- Pierwsze problemy z pracą - przewróciłem oczami.
- Mówię poważnie.
- Kurtka skórzana - skinąłem.
Uniosłem brwi, gdy jej twarz się rozjaśniła. - Oh, dzięki Bogu. Po prostu nie wiedziałam co wybrać. Wiedziałam, że sweterek będzie przyjemny i ciepły, ale skóra wygląda lepiej na białym tle. To nowe też. Przyniosłam go dzisiaj.
Pokręciłem głową. Dzisiaj cały czas się droczyła, ale chciałbym przechodzić przez to wszystko, aby usłyszeć jej bełkot o czymś bezsensownym. Kocham to, kiedy jest szczęśliwa.
- Boże, kocham Cię. - Zaśmiałem się, a ona żartobliwie uderzyła w moją klatkę piersiową, marszcząc się przy tym.
- Wygląda pan gorąco w tym ubraniu, panie Malik. Chociaż nie widzę różnicy. - Uśmiechnęła się. - Wyglądasz gorąco nawet w niczym.
Zaśmiałem się do Victorii, gdy wciąż kontynuowała swoje gierki.
- Tak jak Ty, kochanie, ale wyglądasz jeszcze lepiej, kiedy nie masz nic na sobie.
Zatrzymała się, wydając się zirytowaną i przebiegłą jednocześnie.
- Nazwałaś mnie Panem w nocy. - Powiedziałem.
- Wiem. - Uśmiechnęła się, sunąc dłonią wzdłuż mojego torsu. - To było dawno, kiedy to robiliśmy.
Zmarszczyłem brwi. - Victoria-
- Wiem, wiem.
- Mój kutas nawet nie może się unieść, więc nie sądzę, by taka scena zaistniała w najbliższym czasie.
Skinęła głową zaniepokojona, a jej żołądek się odezwał, więc uniosłem na nią brew. - Ktoś jest głodny?
Skinęła głową, chichocząc pod nosem.
- Ja nie jestem. Miałem cipkę na obiad.
- O mój Boże - rumieńce pokryły twarz Victorii. 
- Nie martw się kochanie. Może uda nam się tam być do dziesięciu minut. Nie chcę tam siedzieć. Potem pójdziemy coś zjeść.- Złapałem ją za rękę i pocałowałem po raz ostatni. - Chodź. Musimy już iść.
~~~~~~~~
- Cholera.
- Co? - Zapytałem.
- Nie mówiłeś, że tutaj będzie cała ta prasa. - Spanikowała.
- Nie martw się, dobrze wyglądasz.
- Nie przed kamerami.
Nadąsałem się żartobliwie. - Jesteś moją randką.
Przewróciła oczami, wzdychając cicho, kiedy kierowca otworzył przed nami drzwi. Mark przejął od niego klucze.
- Dobrze, możemy po prostu przez to przejść? - Zapytała.
- Cały ten widok tak tylko wygląda. W zasadzie jestem jego szefem i muszę tu być, pomagam mu zdobyć publiczność. Muszę się pokazać. - Wyjaśniłem.
Brad, mój manager też tutaj jest, ale w samochodzie za nami. Myślę, że on mnie zabije, jeśli nie zrobię jakiejś wielkiej rzeczy. Ale, cholera, jestem tutaj. To wystarczy.
Zaoferowałem Victorii dłoń, a ona uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
- Dziękuję - mruknęła.
- Weź głęboki oddech i uśmiechnij się - wyszeptałem, nim wyszliśmy na długi dywan, który prowadził do sklepu z odzieżą.
- Jest tak dużo ludzi - powiedziała cicho.
Brad wreszcie się zbliżył. - Zayn, właśnie skończyłem rozmawiać z-
Zagryzłem wargę, patrząc na nią z góry. - Okej, po prostu idź.
- Co? - Brad uniósł brwi, ale zignorowałem go.
Nie chcę iść przez te wszystkie migające światła. Chwyciłem ją za rękę, zaczynając iść. Brad również był za nami i nie byłbym zaskoczony, gdyby dał mi jakiś wykład.
Zostaliśmy zatrzymani w połowie drogi, przez samego Stevena Woodsa.
- Pan Malik - sapnął, będąc w szoku. - Udało Ci się.
Krótko mu skinąłem, a po chwili wprowadziłem Victorie.
- Cieszę się, że tu jesteś. 
- A co wy na to, by wasza dwójka udzieliła wspólnie kilka wywiadów, hm? - Brad już nas pchał do głównych redaktorów, czasopism biznesowych.
Zwróciłem się do Victorii, a ona uśmiechnęła się. - Pójdę do środka.
Westchnąłem cicho. -  Przepraszam.
 Byłoby łatwiej, gdyby nie Brad.
Po skończeniu dwóch wywiadów, poszedłem szukać Victorię. Każdy chciał ze mną po drodze rozmawiać, a ja zastanawiałem się dlaczego dałem mu największy budynek na jakiś pieprzony sklep odzieżowy.
Po pięciu minutach w końcu ją znalazłem. Ale byłem w szoku, widząc ją z innym facetem. W porządku, nie powinienem być w szoku. Po prostu spójrz na nią?
Zakrywała usta, śmiejąc się, ale nie mogła powstrzymać ataku radości.
Czekałem, aż uderzy we mnie złość, ale tak się nie stało. Wszystko co czułem, to zazdrość.
Wahałem się, czy podejść do nich, czy raczej nie.
- Witam ponownie - zmarszczyłem brwi, zastanawiając się kto się do mnie zbliża, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że to Caren z Kalifornii.
Córka Emmy, która pomaga zarządzać tam hotelami dziedzictwa Malik.
 Uśmiechnęła się, a ja pochyliłem się nad nią, aby pocałować ją w policzek.
- Caren? Co Ty tu robisz? - Zapytałem.
- Mój mąż jest przyjacielem Stevensa, więc jestem tutaj, jako jego para. Dobrze znów Cię widzieć.
Mąż?
Skinąłem głową.
- O tak, wzięłam ślub. - Zaśmiała się, pokazując mi pierścionek.
Dobrze?
- Nie jestem już Kyles, a Hyde.
- Gratulacje, pani Hyde. - Uśmiechnąłem się szczerze.
Pani Malik.
- Jak się czuje moja mama? - Zapytała nagle.
- Dobrze.
Caren skinęła głową. - Nie słyszałam o niej już jakiś czas. To tak, jakby nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. - Pokręciła głową z zakłopotaniem i spuściła wzrok.
To dziwne. Z Emmą w tym czasie naprawdę ciężko jest porozmawiać.
- Caren - z daleka usłyszeliśmy jakiegoś mężczyznę, a Caren się uśmiechnęła.
- Dobrze było Cię znów widzieć, Zayn. Mam nadzieję, że w Londynie wszystko dobrze, po całym incydencie z tym dupkiem. 
Uniosłem brwi. - Moja oh Moja pani Hyde, czy Ty właśnie przeklnęłaś?
- Shh - uśmiechnęła się i odeszła do mężczyzny, który ją wołał.
Wpatrywałem się w Victorię, która wpatrywała się również bezpośrednio we mnie, przygryzając wargę, zanim skoncentrowała swoją uwagę na pieprzonym facecie.
Pani Malik.
Zabiłbym, aby usłyszeć to z jej ust.
Po chwili ruszyłem w ich stronę, a jej postawa stała się sztywniejsza, zaśmiałem się, patrząc, jak odległość między nami się zmniejsza.
Popatrzyłem na faceta, a on zmarszczył brwi.
- Możemy Ci pomóc? - Zadał mi uprzejme pytanie, ale zignorowałem go. Jego amerykański akcent był grubszy od tego Victorii.
- Niedługo wrócę. Muszę wykonać kilka telefonów, a potem możemy iść. - Powiedziałem do niej.
Skinęła głową.
- Nadal jesteś głodna? - Zapytałem.
Przełknęła ślinę i ponownie skinęła głową, nie będąc w stanie nic powiedzieć.
Uśmiechnąłem się, ale nie wydaję mi się, aby ten uśmiech docierał do oczu. - Dobrze.
Patrzyłem przez ramię na ładnego chłopaka za mną, który zmarszczył brwi, gdy przyciągnąłem bliżej siebie Victorie.
Pocałowałem ją mocno, aż musiała wziąć głęboki oddech, aby wrócić do siebie.
Chwyciłem telefon z kieszeni, by odejść i znalazłem Stevensa gadającego o tym, jak bał się manekinów.
Zignorowałem go, przenosząc się gdzieś, gdzie było prywatnie i spokojnie.
Zadzwoniłem do Marka i zapewniłem go, że pojedziemy.
Przeszedłem do następnej rozmowy.
- Wszystko gotowe? - Zapytałem przez komórkę.
- Tak, Sir.
Uśmiechnąłem się, a moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej.
- Dobrze. To my już jedziemy. - Powiedziałem.
Podszedłem do Victorii, ale tym razem była sama, więc podkradłem się za nią.
Złapała się lekko, uśmiechając. - Boże, przestraszyłeś mnie.
- Chcesz już iść? - Spytałem, wskazując na drzwi.
Skinęła głową, ale facet, z którym była wcześniej, ponownie wrócił.
- Idziecie już? - Spytał.
Zwęziłem na niego wzrok.
- Ryan, oh, chcę, byś poznał mojego chłopaka. - Powiedziała Victoria, wskazując na mnie, a ja opiekuńczo otuliłem ją ramieniem.
- Zayn - stwierdziłem surowo, oferując mu rękę.
- Ryan - przywitał się.
- Chodziliśmy razem do szkoły - wyjaśniła Victoria.
Oh, co za kurwa przypadek.
- Cóż, to nie jest miłe. Kochanie, musimy iść.
- Oh, w porządku. Cóż, dobrze było Cię zobaczyć Ryan - uśmiechnęła się.
Zamierzał się przytulić do niej, ale podałem mu rękę. Dupek.
Cofnął się, potrząsając nią.
- Miło było Cię poznać -mruknąłem.
- Ciebie też.
Złapałem za dłoń Victorii i odeszliśmy od niego, nim bym go uderzył kurwa w twarz.
- Ktoś jest zazdrosny.
- Nie, nie jestem - splunąłem. - Więc, wy dwoje, chodziliście ze sobą do szkoły.
Victoria uśmiechnęła się i prowadziła nas w kierunku Marka, który czekał przy samochodzie.
- Chodziliśmy. Jest moim ex, tak właściwie. 
Zatrzymałem się, zwracając do niej. - Jest kim?
Przygryzła dolną wargę. - Moim byłym.
- Przed Devonem, czy po?
- Przed,
Skinąłem głową, dalej idąc w stronę samochodu. Otworzyłem drzwi Victorii, a ona wsiadła z moją pomocą. Gdy usiadłem obok niej, Mark zamknął drzwi.
- Jak ma na nazwisko?
Victoria mrugnęła. - Nie będziesz go stalkował.
- Nie, to nie jest stalking. To jest biznes. - Wyjaśniłem.
- Ma na imię Ryan i to wszystko, co mam Ci do powiedzenia. Jest dobrym facetem.
- Facetem? On wygląda jakby, waśnie skończył nagrywanie teledysku do piosenki Justina Biebera.
Zachichotała.
- On zawsze miał twarz małego dziecka.
Odpuściłem temat Ryana, kiedy zbliżaliśmy się do budynku. Popatrzyłem na siedzenie obok mnie, zabrałem skórzaną kurtkę i wręczyłem ją Victorii.
- Robi się coraz zimniej.
- Gdzie jedziemy? – Victoria spojrzała na mnie.
- Tutaj. – pokazałem na budynek obok nas. Victoria pochyliła się, żeby popatrzyć za okno.
- To eleganckie miejsce, myślałam że idziemy na pizzę, ale chętnie zjem coś wykwintnego.
Zaśmiałem się, kiedy samochód się zatrzymał. Mark wyszedł pierwszy, a ja otwarłem drzwi Victorii, pocałowałem ją w policzek i chwyciłem za rękę.
- Umieram z głodu! – uśmiechnęła się.
Portier otworzył nam drzwi a Victoria mu podziękowała.
- Dobry wieczór sir. – powiedział recepcjonista, kiedy wyciągałem swoją kartę członkowską.
- Mamy rezerwację pokoju na samej górze. – powiedziałem, naciskając przycisk windy.
Drzwi się otworzyły, więc pokazałem Victorii, żeby weszła jako pierwsza.
- Wiesz, że jeszcze nie powiedziałeś mi czemu przyjechałeś do Nowego Yorku. Oprócz, spędzania czasu ze mną masz na pewno inne plany. – powiedziała, patrząc na swoje buty.
- Mam, ale strasznie się za tobą stęskniłem a ty zasługujesz na o wiele więcej niż ci daje. Tak naprawdę to nie daje ci nic prócz smutku i cierpienia, więc chciałem cię po prostu zobaczyć i zrobić coś dla ciebie.
Spojrzałem na ekran w windzie, żeby zobaczyć na jakim jesteśmy piętrze. 21. Jeszcze 4. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem zanim winda stanęła. Wziąłem głęboki wdech i popatrzyłem na Victorię. Jedyne światło jakie było widać to, to z windy.
- Dlaczego jest tu tak ciemno?
Jest cicho, tak cicho że gdybym upuścił monetę to pewnie usłyszał by to każdy w obrębie mili. Wszedłem do środka i włączyłem światło małym pilotem, który trzymałem w kieszeni.
- Niespodzianka!
Boże, nienawidzę niespodzianek. Ale sam zaprosiłem tu wszystkich.
Victoria wstrzymała oddech zupełnie zbita z tropu, gdy zobaczyła wszystkich bliskich w jednym pomieszczeniu. Jej matka i ojczym, Mandy, Adam, jej ojciec i jego dziewczyna Candice. Amber, James, Matt i oczywiście nie mogłem zapomnieć o Tedzie. Wiem, że ona go nienawidzi ale gdzieś w głębi duszy dalej się o niego troszczy. Popatrzyłem na każdego aż zatrzymałem swój wzrok na blond włosach. Elena nawet ona tu jest. Nie byłem pewny czy powinienem ją zapraszać, ale była najlepszą przyjaciółką Victorii o ile dobrze pamiętam. Przynajmniej była o wiele milsza niż pieprzona Amber.
- O mój Boże! Mama! – puściła moją rękę i pobiegła przytulić matkę.
Uśmiechnąłem się i poszedłem zabrać kieliszek wina z bufetu.
- Nie mogę uwierzyć, że zebrałeś tu wszystkich! – zaśmiał się James i szturchnął mnie w ramię. - Siema stary.
- Hej. – powiedziałem i obserwowałem jak jego uśmiech powiększa się coraz bardziej. 
- Tak więc wszystko zostało zorganizowane? - Zapytał James.
Skinąłem.
- Wszystko w porządku, stary? - Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
Znów skinąłem.
- Zdenerwowany?
- Spierdalaj - odepchnąłem go.
Zaśmiał się - Dobra, dobra. Żartowałem. Wyluzuj, koleś. - Wziął łyk ze swojego kieliszka, a ja podszedłem do Eleny.
- Cieszę się, że się udało. - Mruknąłem.
Podskoczyła zaskoczona. - Boże, przepraszam. Cześć.
Zauważyłem, że jest dużo bardziej niespokojna, niż wtedy, gdy poznaliśmy się pierwszy raz. Zmarszczyłem brwi.
- Przepraszam - znów przeprosiła. - Jesteś po prostu taki- machnęła ręką na mnie, więc przechyliłem głowę zdziwiony.
- Dobrze. Wszystko w porządku?
Elena skinęła głową, a Victoria dołączyła do rozmowy. Uśmiechnęła się nerwowo do Eleny, która odwzajemniła to, z nieśmiałym uśmiechem.
- Tori, ja- zaczęła Elena.
Victoria przytuliła ją, wcinając się w zdanie, a Elena odetchnęła z ulgą. Ja również, marszcząc brwi w zmieszaniu z samym sobą.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś - wyszeptała Victoria.
Cóż, chyba też pójdę znaleźć sobie kogoś do rozmowy.
Odwróciłem się, popijając drinka, gdy zobaczyłem Amber.
Natychmiast przypomniał mi się sen, na co pokręciłem głową.
Nie ona. Boże, nie ona.
Znów się odwróciłem i zobaczyłem Matt'a, ale nagle zbliżył się do mnie ktoś inny: Victorii mama.
- Zayn, cieszę się, że Cię widzę. - Uśmiechnęła się i pochyliła, by mnie przytulić, co odwzajemniłem szybko, zanim mnie puściła.
- Pani Jefferies - skinąłem. - Jestem szczęśliwy, że panią widzę. Dziękuję za przyjście.
- Oh, to jest okay. Nie mogłabym przegapić urodzin mojej córki. Które były wczoraj, ale lepiej później, niż wcale.
Zmarszczyłem brwi. Okay?
- Jak się czujesz? - Uśmiechnąłem się.
Przełknąłem. - Ehh.
Uśmiechnęła się i zaśmiała do siebie. - Podoba mi się to. Mówili, że nie jesteś z tego typu.
Typu? W porządku. Nie wiedziałem, że mężczyźni są znani z jakiegokolwiek typu dla kobiet.
- Zayn - nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało, gdy usłyszałem głos Amber. Uśmiechnęła się, stając obok mamy Victorii. Westchnąłem.
- Amber - przywitałem się. - Proszę mi wybaczyć. - Mruknąłem, zanim opuściłem tą dwójkę.
- Zayn.
Zacisnąłem oczy w irytacji, aż zobaczyłem uśmiechniętą Victorię. Rzuciła mi się na szyję, więc ją pociągnąłem.
- Dziękuję bardzo - wyszeptała. Kiedy się odsunęła, zauważyłem, że płacze i zmieszany zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego płaczesz, kochanie? - Zapytałem cicho, dociskając swoje czoło do jej.
- Jestem tak szczęśliwa. Dziękuję. Bardzo dziękuję.
- Łzy szczęścia?
Skinęła głową, zarumieniła się, gdy otarłem jej łzy opuszkiem kciuka. - Lubię widzieć Cię szczęśliwą.
 Victoria przyciągnęła moją twarz i mnie pocałowała, po chwili odsunęła się i zobaczyłem ten cudowny uśmiech.
- Czy jest już pora jedzenia? - zapytała.
Zaśmiałem się. 
- Właśnie szedłem porozmawiać z szefem kuchni. - Popchnąłem ją w stronę rodziny i przyjaciół, a ona uśmiechnęła się, kiedy kontynuowałem drogę do kuchni.
Kiedy jedzenie zostało podane i wszyscy zasiedliśmy do stołu, Victoria ujęła pod stołem moją rękę i przytuliła się do mojego ramienia, podczas gdy ja dotykałem jej kolano. Upiłem łyk wina z kieliszka, kiedy to się wydarzyło.
- Jestem głodna penisa - mruknęła. Zakrztusiłem się kurwa tym cholernym winem. Spojrzałem na nią, a kiedy to dostrzegła zerknęła na mnie i się uśmiechnęła.
- Co właśnie powiedziałaś? – zapytałem wstrząśnięty.
- "Jestem taka głodna" - zaśmiała się. - Co myślałeś że powiedziałam?
- Nic.
James i Amber powstali i zaczęli lekko uderzać w te cholerne kieliszki do wina. Mój telefon nagle zadzwonił i Amber posłała mi wściekłe spojrzenie. Wal się. Wyłączyłem go w momencie w którym rozbiła kieliszek. Brawo, dziwko. Stół momentalnie ucichł i wszyscy patrzyli na Amber, która się zaczerwieniła. Kelner przyszedł w momencie kiedy usiadła na krześle.
- Przepraszam. - uśmiechnęła się poprawiając trochę nastrój.
- Ok. Chciałam to powiedzieć od czasu kiedy porzuciłaś mnie dla twojego kochanego chłopaka, a więc wszystkiego najlepszego Re! Wreszcie masz 22 lata! i możemy teraz śpiewać piosenkę Taylor Swift! - Amber pisnęła.
- Proszę, nie! - James potrząsnął głową i popatrzył na mnie z rezygnacją. Oh stary, wiem co czujesz.
- Dobra nieważne, ale mówię w imieniu wszystkich tutaj, że jesteśmy szczęśliwi będąc tu z tobą i świętować twoje urodziny! Kończysz 22 lata tylko raz, prawda? Wszystkiego najlepszego Re! - Amber krzyknęła i podniosła swój kieliszek, a raczej to co z niego zostało. Pocałowałem Victorię w szyję, a ona zachichotała.
- Dziękuje kochani! - zarumieniła się. - Cieszę się że wszyscy tu jesteście.
- Nie moglibyśmy być nigdzie indziej Re. - powiedział James, po czym wzniósł kieliszek. - A teraz nareszcie jedzenie!
Victoria zachichotała i obróciła się do mnie.
- Kocham cię. - szepnęła.
Pocałowałem czubek jej nosa.
- Mein tumse pyaar karta hoon. - powiedziałem.
- Co? - zapytała.
Zaśmiałem się, a ona zmarszczyła brwi.
- Powiedziałem kocham cię.
- Aw kocham, kiedy mówisz...
Podniosłem głowę, kiedy przestała mówić.
- Do mnie po muzułmańsku. - dodała szybko, patrząc niepewnie.
- Kocham, kiedy mówisz do mnie po muzułmańsku. - zacząłem się śmiać, nie mogłem się powstrzymać, a ona się zaczerwieniła.
- Urdu. - poprawiłem ją.
- Racja Urdu. - zgodziła się. - Sorry. – zaczerwieniła się.  
Zabrałem ze stołu mój kieliszek był jeszcze pełny, więc wypiłem kilka łyków.
- Zamierzasz coś zjeść? - zmarszczyła brwi.
- Oh, nie wiem czy on będzie jadł do jutra. - dodał James, a ja rzuciłem mu gniewne spojrzenie.
- Sorry - szepnął z buzią pełną jedzenia.
- Nie jestem głodny. – powiedziałem. Chyba zrobię sobie przerwę od wina i zamówię coś mocniejszego. 
- Ok więc teraz po prostu się upijesz? – zapytała Victoria.
- Więc, wszystko dobrze u was Zayn? – zapytał ojciec Victorii, zaczynając rozmowę świetnie.
- Jak na razie jest ok.
- O to dobrze. – pokiwał głową, jednocześnie jedząc ostrygę. – Słyszałem o twoim projekcie to dobra inwestycja jak na początek w Nowym Yorku podoba mi się to.
Też tak sądzę.
- Dziękuje.
Położyłem ręce na udzie Victorii, a ona instynktownie zetknęła bliżej nogi.
- To oznacza, że przeprowadzasz się tutaj tak?
Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na Victorię.
- Nie myślałem o tym.
- Może powinieneś to rozważyć.
- Nie ma mowy! – wtrąciła się Amber. – Cholernie za nią tęsknię, jeśli się przeprowadzi, James i ja przeprowadzimy się razem z nią. 
James zmarszczył brwi.
- Mów za siebie! – mruknął.
- Nie bierz tego za złe, kocham Nowy York, ale jest cholernie duży i piękny również, a ciągle pracuje w Java Hut. – Victoria wzruszyła ramionami.
Tak, moja rodzina też jest w Londynie. Muszę to przyznać, tęsknie za nimi. Kurwa tak bardzo chciałbym żeby byli tu teraz. Nie mam ochoty na rozmowę z nikim bo nie mogę przestać myśleć o tym, o tej jednej rzeczy.

***
Wszyscy przygotowywali się do wyjścia, robiło się już późno, więc powiedziałem Victorii że deser zostawimy na później.
- Powodzenia stary! – powiedział do mnie James kiedy wychodził za Amber i Matt’em.
- Dzięki.
- Wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się i wszedł do windy. 
Victoria wróciła do mnie po pożegnaniu się z mamą, ojczymem i Mandy.
- Więc, zostaliśmy sami. – powiedziała, kiedy zamknęły się drzwi od windy.
Chwyciłem ją za rękę, jednocześnie odsłaniając rolety na oknach. Ukazał nam się piękny widok Nowego Yorku.
- Chce ci coś pokazać.
- Jest coś jeszcze? Szczerze, nie wiem czy możesz to przebić. – powiedziała pokazując widok z okna.
Victoria posłusznie szła za mną do drzwi prowadzących na balkon. Zabrałem swoją kurtkę i założyłem jej na ramiona.
- Tutaj jest okropnie zimno, ale tak pięknie. – powiedziała.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie i przytuliłem, żeby było jej trochę cieplej.
- Tutaj będzie stał mój budynek. – pokazałem palcem, ale było tak zimno, że od razu schowałem rękę do kieszeni, dotknąłem palcami małego pudełka i wziąłem głęboki wdech.
- Więc, to będzie w tym obrębie?
- Tak. – odchrząknąłem.
- Będzie ogromny. – uśmiechnęła się do mnie.
- Będzie.
- Więc ta okolica. – wskazała na miejsce, które pokazałem chwile wcześniej.
Oh. Uśmiechnąłem się. Nawet nie wiedziała, ale w ten sposób pomagała mi uspokoić moje nerwy. Pokazałem jej jeszcze jedno miejsce, tym razem większe i jaśniejsze w zasięgu naszego wzroku.
- Times Square – powiedzieliśmy w tym samym czasie, a Victoria zachichotała.
Powiedziała coś, ale nie usłyszałem co. Popatrzyłem na mój zegarek i zamknąłem oczy. Ja nawet nie wiem czy dam rade to zrobić. Moje dłonie pocą się jak cholera, a moje kolana drżą. Mój żołądek się skręcił, a ja czuje, że zaraz zwymiotuje. Popatrzyłem na krajobraz przed nami. Jebane piekło. Stanąłem za nią i głęboko nabrałem powietrza w płuca, popatrzyłem w tą samą stronę co ona na Times Square.
- Możesz to przeczytać? – szepnąłem.
- Przeczytać co? – Victoria zmarszczyła brwi.
- To. – pokazałem na ekran, moje serce biło tak szybko, ledwo oddychałem kiedy słowa pokazały się na ekranie.
Victoria wstrzymała oddech i odwróciła się do mnie, zacisnąłem palce na pudełku w mojej kieszeni i wyciągnąłem je, po czym otwarłem wieczko.  
- O mój Boże. – Victoria zakryła swoją twarz, jej oczy napełniły się łzami, kiedy uklęknąłem na jedno kolano.
- O mój Boże!
Chwyciłem ją za rękę i wziąłem głęboki wdech.
- Victoria...
- O mój Boże.
- Allison Greene...
- O mój Boże.
- Wiem, że te ostatnie kilka dni były trudne, ale pomimo wszystkiego co przeszliśmy, ty dalej czynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie. Chciałbym spędzić z tobą resztę mojego życia. – popatrzyłem jej w oczy.
- Czy wyjdziesz za mnie? – zapytałem.
- Tak! O mój Boże! Tak!
Nie pozwoliła mi nawet dokończyć, ale nie obchodziło mnie to. Szybko wstałem, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Radość, ekscytacja, i jebane szczęście pulsowało we mnie kiedy skończyłem ją całować.
- Kocham Cię. – odetchnąłem z ulgą i popatrzyłem na pudełko z pierścionkiem zaręczynowym w mojej dłoni. Wziąłem go pocałowałem w rękę i uśmiechnąłem się.
- O mój Boże! – pisnęła i przygryzła wargę kiedy wkładałem pierścionek na jej palec.
Było perfekcyjnie. Nie mogłem przestać się uśmiechać kurwa. Nic nie mogło tego zepsuć.
- Kocham Cię! – Victoria wyszeptała, popatrzyła na pierścionek i mnie przytuliła.
- Kocham Cię bardziej. – powiedziałem kiedy się ode mnie odsunęła.
Nie mogła przestać patrzyć się na pierścionek, a ja nie mogłem przestać patrzyć się na nią i jej uśmiech. Przysięgam z każdą sekundą jest coraz piękniejsza.
- Dzięki tobie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. – powiedziała.
- Więc, tak sobie to wymarzyłaś? – zapytałem.
- Tak.
Uśmiechnąłem się i ją pocałowałem. Ale co się stało? Co mogło się stać? Zadzwonił mój telefon, więc szybko go schowałem. Lecz, zanim to zrobiłem zauważyłem, że dzwonił mój alarmowy telefon.
- Zrobiłeś jeden ekran? – Victoria zapytała.
- Nie zrobiłem je na całym Times Square. – chwyciłem jej rękę i weszliśmy s powrotem do środka. Victoria ciągle zerkała na Times Square.
- Jestem najszczęśliwszą dziewczyną. – powiedziała.
Pocałowałem ją. Boże, jak ja ją kocham! Otworzyłem jej drzwi i odebrałem telefon.
- Malik.
- Kurwa Zayn! Czemu nie odbierasz telefonu?!
- Doniya? – zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się do Victorii. – Doniya muszę ci coś powiedzieć...
- Pozwól mi skończyć! Tata powiedział ci co się stało? – zapytała.
Popatrzyłem na Victorie w lustrze była zmieszana moją frustracją. NIC nie może zniszczyć dzisiejszego dnia.
- Co? – zapytałem zaniepokojony. Dlaczego się denerwuje? A dlaczego kurwa nie przecież dzwoni na alarmowy telefon.
- Waliyha miała wypadek samochodowy! Jest na intensywnej terapii!
~~~~
Doceńcie naszą pracę i niech każdy skomentuje ten rozdział.