środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 20 - "Uwierz mi." Część 2.

Tłumaczony przez kochaną @shut_upPL
~~~~~~~~
Zamknąłem oczy i odsunąłem się od niej, wychodząc z prysznica. Złapałem za ręcznik, wysuszyłem się i założyłem bokserki i dresy.
Kapa z łóżka zniknęła, została tylko kołdra. Zmarszczyłem brwi i zadzwoniłem do menadżera hotelu, żeby mi ją przysłali. Zamówiłem też jakieś dania i desery.
Usiadłem na łóżku i z frustracją przeczesałem włosy. Westchnąłem.
Zraniłem ją. Zawsze wszystko muszę spierdolić.
Boże, zraniłem ją.
Victoria wyszła z łazienki tylko w ręczniku, zamknęła za sobą drzwi, a kiedy spojrzała na mnie, uniosła ręce w górę.
- Nie zraniłeś mnie. - powiedziała.
Przewróciłem oczami.
- Krwawiłaś. - odpowiedziałem.
Spojrzała w dół.
- To nie twoja wina.
Parsknąłem.
- Moja. To moja wina. Zawsze to moja wina. Przepraszam. Zjebałem.
- Nie. Nie zjebałeś. - powiedziała krótko. - Było ostro, ale wciąż tu jestem, tak? Nie lubisz tego? Ostrego seksu? To nienormalne, że się krwawi po takim ostrym stosunku?
- Nie zawsze.
Victoria zrobiła poważną minę.
- Myślałam, że kiedyś ruchałeś ostro, sir. - powiedziała cicho.
Spojrzałem na nią. 
- Tak było zanim się poznaliśmy Vcitoria. Tak było zanim w ogóle te jebane uczucia pojawiły się w moim życiu. Tak było zanim miałem obsesję na punkcie uszczęśliwiania cię, kurwa! - zaśmiałem się nerwowo i pokręciłem głową. - Chyba kurwa oszalałem. - mruknąłem tragicznie.
- U mnie okej.
- Nie prawda.
- Matko święta, Zayn, dasz już spokój? Spójrz na mnie. Mam się dobrze. Wielkie mi halo, uprawialiśmy seks trochę ostrzej niż zazwyczaj, ale spójrz na mnie. Odpycham Cię? Płaczę bo mnie dotknąłeś w sposób jaki nie lubię? Nie. Mam się zajebiście dobrze.
Prychnęła z irytacją, kiedy usiadłem na łóżku.
To będą pamiętne urodziny.
Urodziny?
Ma urodziny zjebusie, przynajmniej spraw, żeby się uśmiechnęła.
- Chodź tu. - mruknąłem.
Bez żadnego wahania podeszła do mnie, kiedy rozszerzyłem nogi, witając ją w uścisku. Pochyliła się, a ja przycisnąłem ją jeszcze bardziej, żeby usiadła na mnie okrakiem. Wsadziłem nos w jej włosy.
Westchnąłem cicho kiedy zawisła nad nami cisza.
- Chcę zapomnieć o wszystkim, co zostało powiedziane, Victoria.
- Ja też chcę.
- Nie chciałem cię zranić. - wyszeptałem.
Westchnęła.
- No wiem.
Uśmiechnąłem się, ponieważ wiedziałem jak powstrzymuje się przed powiedzeniem: nie zraniłeś mnie.
Siedzieliśmy w ciszy, po prostu cisząc się swoją obecnością po raz pierwszy od trzech dni. A wydawało by się, jakby dłużej.
- Musimy porozmawiać o tym, co wydarzyło się w apartamencie. - powiedziała w końcu, a ja westchnąłem.
Nie oczekiwałem, że mi o tym przypomni, szczerze mówiąc.
- Dobrze. - zacząłem. - Powiedz mi, o czym myślisz? - zapytałem. - Co dokładnie zrobiłem, że tak zareagowałaś? - mój głos był cichy. - To znaczy, rzuciłaś we mnie lampą.
Uśmiechnęła się, a ja przybliżyłem ją do siebie.
- Czułam, jakbyśmy przeżywali wszystko na nowo. Wszystko to, przez co przeszliśmy. Z Emmą. Pamiętasz? - spojrzała w dół, bawiąc się swoimi palcami. - W tą noc, kiedy pojechałeś do Bradford. Nie było cię całą noc, a wróciłeś z Emmą. Teraz było podobnie. Zniknąłeś na całą noc ze swoją byłą uległą.
- Ale ja...
- Pozwól mi skończyć! - warknęła, kiedy na nią spojrzałem.
Kiwnąłem głową.
- Kontynuuj.
- Wiem, że jej nie pocałowałeś, to ona zrobiła ruch, ale nie zrobiłeś nic, żeby ją powstrzymać. Myślałeś o mnie kiedy cię całowała? 
W końcu na mnie spojrzała, kiedy pojedyncza łza opuszczała jej oko. Chwyciłem jej twarz w dłonie.
- Tak. Zajęło mi chwilę, żeby zareagować, bo byłem w szoku, ale odsunąłem się, ponieważ zacząłem czuć się winny.
Znów spojrzała w dół a łza, która opuściła jej policzek, spadła na mój palec.
- Nienawidziłam się, bo myślałam, że coś z nią zrobiłeś, a nie zrobiłeś. Byłam na siebie zła, że ci nie ufałam. Ale nie mogłam nic zrobić. Sposób w jaki opiekowałeś się nią tej nocy Zayn, bolało... - pociągnęła nosem.
Czułem jakby zimne ostrze przedarło się przeze mnie, powoli, wykręcając i dręcząc moją czarną duszę.
- Pamiętasz kiedy po raz pierwszy mnie ukarałeś, byłam w rozsypce. Byłam zdezorientowana, zraniona. Nie wiedziałam co się dzieje ani dlaczego to zrobiłeś. I zostawiłam cię, a ty przyszedłeś, kiedy zostałam z Jamesem. Opiekowałeś się mną i próbowałeś mi pomóc. Widząc was razem za zewnątrz klubu przypomniało mi nas.
Nic nie może się z nami porównać. 
Kiwnęła głową i westchnęła. 
- Dobra, skończyłam. Teraz twoja kolej.
- Moja? - uniosłem brew, a ona z trudnością się uśmiechnęła.
- Tak.
Westchnąłem.
- Nie chcę, żeby moja przeszłość miała na nas wpływ. - Odsunąłem się, żeby móc na nią patrzeć. - Byłem na ciebie strasznie zły. Wciąż jestem, ale nie mogę się na ciebie złościć już do końca życia.
Victoria zamknęła oczy i kiwnęła głową.
- Wiem, że to było złe, że poszedłem do niej do domu i rozumiem, dlaczego byłaś na mnie wściekła. Przepraszam. Ale musisz wiedzieć, że miałem czyste intencje. Musisz mi ufać.
Victoria otworzyła buzię, by coś powiedzieć, ale położyłem palec na jej ustach.
- Pozwól mi mówić. Mój ojciec mógł powiedzieć same paskudne rzeczy i nie mogę się z tego wybronić. Ale po co musiałaś do niego iść? Czemu teraz? Czemu nie przyszłaś do mnie? Otworzyłem się, a chwilę później ty rzuciłaś mi tym wszystkim w twarz.
Westchnąłem, kiedy usłyszałem jak powtarzam te same słowa, które już jej powiedziałem.
- Nie mogę zmienić tego, co zrobiłem.
- Wiem.
- Więc musisz przestać oceniać mnie przez to, co zrobiłem. Nie robię tego już więcej. Jestem inną osobą. Byłem dupkiem, nie miałem szacunku. Zastrzeliłbym każdego, kto postarałby się o mnie zadbać, bo nawet nie wiedziałem co to znaczy, ale już taki nie jestem.
Kiwnęła głową.
- I jeśli ja mam siłę, żeby o tym zapomnieć, to ty też powinnaś.
- Jeśli to oznacza, że znów będę cię mieć, to zdecydowanie powinnam. - uśmiechnęła się, a ja odwdzięczyłem się tym samym, tyle że trochę mniej żywym, niż jej.
Usłyszałem pukanie, więc pocałowałem ją i wstałem, przez co ona też musiała wstać.
- Room serwis. - usłyszałem, kiedy szedłem przez pokój w stronę drzwi.
Otworzyłem drzwi i natychmiast ogłupiałem, kiedy zobaczyłem ją.
- Beth?!
- Zayn! - uśmiechnęła się Bethany, a ja zmarszyczyłem czoło, kiedy owinęła mnie łapami wokół szyi, by pocałować mnie prosto w usta.
Natychmiast się odsunąłem i otworzyłem usta.
- Co do chuja?! - krzyknąłem.
- Ah, nie bądź taki!
To znowu sen, tak?! 
Bethany rozglądnęła się po pokoju, uśmiechnęła się i weszła, a ja się odsunąłem.
- Ty dziwko! - kiedy zorientowałem, że nie powiedziała tego Bethany, zmarszczyłem czoło i odwróciłem się. Zobaczyłem jak Victoria idzie w moją stronę.
- Nic nie zrobiłem! - uniosłem brwi.
Ale to nie do mnie szła z uniesioną dłonią. Jebnęła Bethany prosto w twarz, a ja szerzej otworzyłem oczy.
Oh.
- Kim ty do kurwy nędzy jesteś?
- Jego dziewczyną. - warknęła Victoria. - Mam już dość twoich kurw. - powiedziała do mnie zdenerwowana.
Bethany wzięła głęboki oddech i chciała uderzyć Victorię, ale była za wolna. Victoria złapała ją za jej blond włosy i szarpnęła mocno.
Mogłem to zatrzymać albo się temu przyglądać.
Rozglądnąłem się dookoła, kiedy te dwie robiły co robiły. Siadając, zorientowałem się, że Victoria jest wciąż w samym ręczniku i mogłem sobie tylko wyobrażać co by było, gdyby Bethany przez przypadek o niego zahaczyła.
Nie ma nic lepszego, niż dwie bijące się laski.
Zadzwoniłem do Marka.
- Mógłbyś przyjść do mojego pokoju?
- Tak, sir.
Po krótkiej chwili, pochylałem się nad mini barkiem, wyciągając butelki piwa. Dałem jedną Markowi, kiedy wszedł.
- Mark?
Natychmiast zmarszczył czoło, kiedy spojrzał w dół, na butelkę, a potem jego oczy rozszerzyły się, kiedy zauważył Victorię na leżącej Bethany.
Spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem i się kurwa uśmiechnął.
- Dołącz do mnie, mam miejsca w pierwszym rzędzie. - powiedziałem.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 20 - "Uwierz mi." Część 1.

Tu Martyna, ten rozdział zostaje podzielony na pół, ponieważ w weekend nie było tyle czasu, aby się z tym wyrobić, ja musiałam się uczyć, Kasia również, więc dodajemy to, co zostało przez Kasię przetłumaczone, ja zrobiłam jakieś poprawki czy coś dopisałam i fragment tego, co mam przetłumaczone, ale tylko trochę, a reszta pojawi się jakoś w tygodniu. Już głupio mi było pisać, żebyście czekali na kolejny jeszcze kilka dni, więc macie to, co zdążyłyśmy zrobić i po prostu mamy nadzieję, że nie jesteście źli. Zawsze lepsze to, niż nic, co nie? :D Jak przeczytacie, to skomentujcie ponieważ chcemy znać waszą opinię.

~~~~

- Co ty kurwa tu robisz? - spojrzałem gniewnie kiedy zarzuciłem moją marynarkę wokół niej.
Byłem w szoku, ale głęboki żal wewnątrz mnie wiedział że mogłaby zrobić coś takiego Victorii.
Odsunąłem się tak daleko jak tylko mogłem od niej, a ona zmarszczyła brwi w zmieszaniu.
- Ale, ja myślałam...
- Co? Co myślałaś!? Amber!? Ty jesteś... jesteś... - nie mogłem nawet wypowiedzieć żadnych słów. - Wynoś się. Wynoś się kurwa z mojego hotelu. Jesteś szalona.
- Zayn, powiedziałeś...
- Nie, nic Ci nie powiedziałem! Cierpisz na urojenia? - spojrzałem zirytowany.
Zmarszczyłem brwi przez moment i pokręciłem moją głową kiedy podeszła bliżej.
- Wynoś się.
Amber uśmiechnęła się znacząco.
- Jesteś taki gorący kiedy jesteś rozzłoszczony.
Spojrzałem gniewnie.
- Amber, wynoś się.
- Nie. Chcę zostać z tobą. Victorii tutaj nie ma.
Ściągnęła marynarkę a ja szybko nałożyłem ją z powrotem.
- Wynocha!
Chwyciłem za jej ramiona i potrząsnąłem nią.
- Niech to dotrze do twojej głowy Amber. Nie chcę Cię. Pieprz się! - krzyczałem. Byłem wściekły. Szczerze, nie potrafiłem nawet myśleć.
Jak ona w ogóle tu weszła? Dlaczego do cholery to robi?
Mój umysł wariuję kiedy przyciska swoje ciało do mojego a ja odsuwam się.
Nie pozwolę jej się pocałować.
To gorsze niż Kayla. Kurwa, to Amber!?
Chwyciłem ją brutalnie za ramię i zaciągnąłem do drzwi. Dlatego że jest tak lekka, jej ciało miotało się wszędzie kiedy przemykałem przez drzwi. Otworzyłem hotelowe drzwi, a ona trzasnęła nimi by je zamknąć.
- Przestań!
- Musisz wyjść! - krzyczałem.
- Nie. - potrząsnęła swoją głową, i to było niemal jak dejavu kiedy chwyciła moją twarz i pocałowała mnie. Mój umysł był zdany na to kiedy wykorzystywała swoje ciało by przycisnąć mnie mocniej do ściany.
Jej język pieścił mój, znajome uczucie buzowało we mnie.
Moje ręce instynktownie objęły ją wokół jej tali, ale byłem kontrolowany przez pożądanie.
Nie mogłem się powstrzymać.
Chwyciłem garść jej włosów i pociągnąłem ją za nie. Jej szyja odsłoniła się a ja natychmiast zapragnąłem gryźć i całować jej skórę, i zrobiłem to.

Moje oczy otworzyły się w szoku, a ja obudziłem się z mojego snu jak Marnie skaczący z przerażenia.
- Sir. - odetchnęła z ulgą. - Przepraszam, nie chciałam pana obudzić.
Zmarszczyłem brwi i westchnąłem sam do siebie.
- Mark jest gotowy.
Skinąłem głową, nie będąc w stanie mówić przez ten dziwny ale bujny w wyobraźnie sen. Patrzyłem mocno zawstydzony. Kurwa.
Jaki rodzaj snu to był!?
Jest mi niedobrze.
Potrząsnąłem moją głową i odnalazłem moje rzeczy zanim zadzwoniłem do Victorii tylko po to by nie uzyskać odpowiedzi.
No dalej Victoria, odbierz swój telefon.
Przybyliśmy do hotelu, spojrzałem na Marka który był w windzie i odchrząknąłem.
- Mark?
- Sir? - spojrzał na mnie, niewzruszony.
- Daję Ci podwyżkę.
Mrugnął, pozostając milczący.
- Dziękuję za wszystko co zrobiłeś. - powiedziałem cicho a on odwrócił wzrok.
- Dziękuję, sir.
Drzwi się otworzyły a ja westchnąłem z ulgą kiedy wyciągnąłem mój hotelowy klucz. Moje ręce zacisnęły się kiedy wkładałem klucz do drzwi, ale kiedy otworzyłem je, było ciemno. Właśnie tak jak zostawiłem a ja westchnąłem z ulgą.
To był tylko sen.
Naprawdę popieprzony sen.
Włączyłem światła i zdjąłem moją marynarkę kiedy wszedłem do sypialni i natychmiast zastygłem w bezruchu kiedy zobaczyłem znajomą twarz.
- Victoria? - szepnąłem.
Wstała z łóżka i przygryzła swoją wargę nerwowo.
- Cześć.
i niemal natychmiast poczułem gule w gardle, idąc do niej i przyciągając ją w ramiona.
- Jesteś tutaj. - Powiedziałem z wdzięcznością. Jej zapach dodawał mi sił, przymknąłem oczy czując się komfortowo z jej ciepłym ciałem w moich ramionach.
Uśmiechnęła się, a moje ręce objęły jej twarz. Oparłem się o nią, całując ją, ponieważ tak rozpaczliwie jej potrzebowałem. Jej usta na moich były miękkie i wilgotne.
- Jesteś tutaj - wyszeptałem ponownie, ponieważ nie mogłem kurwa uwierzyć.
- Jestem tutaj - uspokajała, brzmiąc na zszokowaną.

Victoria's POV


Mogłabym powiedzieć, że jest z nim coś nie tak. Sposób w jaki jego włosy były zmierzwione, bardziej niż zazwyczaj, ciemne koła pod oczami , wyczerpany wyraz twarz. Coś go dręczy i nienawidzę myśli, że to ja jestem tego powodem. Jego usta na moich były tak zdesperowane, jakby pilnie szukały otuchy. Jego intencje były jaśniejsze niż słońce za oknem. Rzucił mnie na łóżko, a jego ruchy były silniejsze niż zwykle. Chwilowo odsunęłam się od niego, uświadamiając sobie jak brutalny był. Zagubiony wzrok, którym mnie obdarzył, przeraził mnie.
Zaczął tworzyć ścieżkę z pocałunków w dół mojej szczęki, a ja zamknęłam oczy, gdy poczułam jak jego kutas twardnieje przy moim udzie. Chciałam wiedzieć co go dręczy. Ale on był chętny tylko do jednej rzeczy, seksu. Rozpiął moje dżinsy i zsunął je w dół.
To samo zrobił z koszulką i stanikiem.
Później zaczął ssać mój sutek, drugi niedbale ściskając. Jęknęłam w odpowiedzi na ten atak, ale jego spojrzenie było nieobecne. To nie był Zayn, którego widuję na co dzień. To zimy Zayn, którego przybyłam poznać. Pożądanie wkroczyło do akcji, gdy Zayn sięgnął po prezerwatywę zaraz po tym, jak zerwał ze mnie bieliznę. Jego kutas stanął pomiędzy nami jak żywy. Oboje doratliśmy do niego w tym samym momencie, dłoń Zayna znalazła się na mojej i poprowadziła go między moje nogi Bałam się, ale byłam mokra, dzięki czemu kutas Zayna wsunął się we mnie przy minimalnym wysiłku. Otworzyłam szerzej oczy, gdy nagle uświadomiłam sobie, że to spotkanie będzie tak samo potworne jak jego spojrzenie.
Chwycił moje biodra, wysunął się, po czym mocno pchnął. - O Boże - krzyknęłam.
Wbiłam paznokcie w jego klatkę piersiową, rozcinając jego skórę, ale Zayn jedynie jęknął i zatopił się we mnie ponownie. I ponownie. I ponownie.
Byłam zagubiona w morzu przyjemności i pożądania, które były bardziej zwierzęce od tego, co zazwyczaj robiliśmy z Zaynem. Moje ciało mogło poradzić sobie z brutalnymi pchnięciami, ale fakt, że to uczucie było tak znajome przeraziło mnie. Chciałam go odepchnąć, albo przynajmniej uspokoić. - Zayn, zwolnij. -Poczułam, że zaczynam się zaciskać na jego kutasie, co tylko go zachęciło. Nieproszone łzy pojawiły się w moich oczach, więc zaczęłam mrugać, by Zayn nie dostrzegł mojego dyskomfortu Pisnęłam, gdy mój orgazm nadszedł, a Zayn pieprzył mnie mocniej i zasysał mojego sutka do swoich ust jeszcze głębiej.
Nie miałam siły, by wydać jakikolwiek dźwięk. Zamarłam, pozwalając mu pieprzyć mnie, kiedy ja straciłam kontrolę nad sobą.
-Zayn! - mruknęłam bez tchu. Tak samo jak to uczucie było niesamowite, było zbyt znajome. To za dużo. Próbowałam uwolnić swoje dłonie z jego uścisku, ale on ani drgnął. Zamiast tego, rozkoszował się moim pożądaniem. Nie mogłam znieść też jego -Stop! Proszę.
Jego usta oderwały się od mojej piersi, a jęk Zayna wypełniły pokój, gdy osiągnął szczyt. Zesztywniał na moment, jego ciało opadło na moje, a pchnięcia nieco spowolniły. Zadrżałam, gdy poczułam na sobie jego wagę. Mój oddech był nierówny i nie mogłam się ruszyć, dopóki Zayn nie przestał.
Zamknęłam na chwilę oczy i wróciłam do ciemnego podziemia.
Nieszczelne rury odbijaj się echem poprzez ciemny pokój taki jak mój, a oddech Devona wypełnia pomieszczenie. Czuję się nagle brudna. I mam orgazm. To on do tego doprowadził Devon doprowadził mnie do orgazmu. Płaczę po cichu do siebie i mrugam, pozwalając łzom wypływać z moich oczu. To Zayn, jesteś bezpieczna. Jesteś bezpieczna.
Wzięłam głęboki oddech, a Zayn lekko się poruszył. Przełknęłam ślinę, gdy poczułam jego oddech na swoim ramieniu -Victoria? - wyszeptał
Podniosłam się na łokciach, ale nie udało mi się to głownie dlatego, że jego ciało było na mnie i przyciskało mnie do materaca. Pogłaskałam jego twarz drugą ręką, uspokajając się lekko. -Tak - odpowiedziała. Miałam nadzieję, że brzmiałam pewnie. Jesteś bezpieczna. Łzy w moich oczach lekko zamazały jego postać, ale mogłam powiedzieć, że już wrócił, gdziekolwiek był. Ten potwór już nie istnieje.
- Wszystko w porządku? Skrzywdziłem cię?! - Brzmiał na zmartwionego.
- Czuję się dobrze. Wszystko okej. - Przełknęłam ślinę i skłamałam. - Bardziej martwię się o ciebie - powiedziałam. Pochyliłam się i pocałowałam go w usta, gdy położył policzek na moim obojczyku. Kiedy się odsunęłam, moje serce mnie zabolało, ponieważ zobaczyłam jak odwraca ode mnie twarz. - Nie patrz na mnie, Re -wyszeptał. - Jestem potworem. - Zayn, nie. - Starałam się, by spojrzał na mnie, ale jedynce co zrobił to usiadł i przycisnął moją głowę do swojego ramienia, gdzie nie mogłam go zobaczyć. Poczułam jak się odsuwa i siada z dala ode mnie i mojego bolącego serca.
Przełknęłam ślinę, gdy usiadłam i zobaczyłam krew pomiędzy moimi nogami. Och.
Zayn wstał, podszedł do szafki obok łóżka i wciągnął na siebie spodnie, zanim udał się do łazienki. Przełknęłam i spojrzałam w dół na moje nagie ciało.
Cholera! Co tu się dzieje?
Udało mi się wstać z łóżka. Moje nogi zdrętwiały, a pochwa bardzo bolała. Ściągnęłam z łóżka kołdrę, gdzie była moja krew i rzuciłam ją w róg. Nie chciałam, żeby on to zobaczył. Owinęłam się pościelą i zapukałam do drzwi łazienki
- Zayn?
Przycisnęłam ucho do drzwi i usłyszałam dźwięk lejącej się wody pod prysznicem. Zagryzłam wargę.
Błagam, tylko się nie okaleczaj. Błagam.
Przekręciłam klamkę i okazało się, że było otwarte. Zrzuciłam pościel i zrobiłam krok do przodu, żeby zobaczyć go za matowym szkłem.
Brał prysznic.
Powoli otworzyłam drzwi. Jego plecy były ognisto czerwone przez gorącą wodę spadającą kaskadami na jego świeże zadrapania. Musiałam przyjrzeć się dwa razy, by zobaczyć, że czerwone strugi spływają na podłogę prysznica. Czy on krwawi?! Westchnęłam cicho, powstrzymałam łzy i zakryłam usta. Nienawidzę tego co zrobiłeś. Nie! Zayn!
Zrobiłam krok do przodu, pocałowałam jego plecy, a on zesztywniał prawie jak posąg, gdy przycisnęłam czoło do jego ciała. Pocałowałam go ponownie.
Przepraszam.
I znów.
Przepraszam.
I jeszcze raz.
- Przestań. - Jego głos jest zimny do szpiku kości, a ja czuję pustkę, ponieważ jego ton uderzył mnie mocniej niż tona cegieł.
- Co się dzieje? - wyszeptałam.
Nie odpowiedział i cały czas odmawiał popatrzenia na mnie. -Zayn, mów do mnie. Co jest nie tak? -Ja. To ze mną jest coś nie tak. Zmarszczyłam brwi i przełknęłam ślinę. - Mów do mnie. Zayn potrząsnął głową i spojrzał w dół. - Nie mówię do ciebie. Zmrużyłam oczy i opuściłam głowę. - Spójrz na mnie - żądam egoistycznie. - Zayn!
Wciąż mnie nie słuchał, a moje serce rozrywało się w środku mnie. - Zayn! Do cholery. To moje urodziny, po prostu na mnie spójrz! - Co?! - Odwrócił się, by w końcu na mnie spojrzeć. Ale jego oczy były przekrwione, jak gdyby płakał.
Nie powiedziałam już ani słowa. Zamiast tego pociągnęłam go bliżej siebie i przytuliłam. Nie planowałam odchodzić. Nie chciałam odchodzić. Nigdy.



Zayn's POV
Jej oczy rozszerzyły się na moment, a moje usta uchyliły, gdy czułem jej wilgotną cipkę wokół mojego kutasa.
Brałem oddech, naciskając mocniej. Moje ciało było w całkowitej ekstazie.

- Victoria - szepnąłem, przełykając winę wewnątrz mnie.

- Zayn - jej głos był taki sam, jak mój, więc kontynuowałem.
Szybciej, niż normalnie.
Mocniej, niż zwykle.
Czułem seksualną satysfakcję biorąc to i kontrolując samego siebie. Moje ręce były przypięte i kiedy w końcu poczułem dokręcane kulki, nogi zaczęły mnie mrowić.
Pieprzyłem mocniej, niż gdybym niekontrolował tego.

- Przepraszam. Tak bardzo przepraszam - szeptała, całując moje obojczyki, moje piersi, każdy cal mojego ciała i nie mogłem powstrzymać jej od pójścia o krok dalej.
- Przestań.
Zmieniłem temperaturę pod prysznicem, a ona otoczyła mnie swoimi ramionami.

Oparłem głowę w zagłębieniu jej ramienia, gdy oddychała głośno, starając się unormować oddech, podczas gdy ja opierałem na niej cały swój ciężar.
- Victoria? - Wymamrotałem, starając się utrzymać siebie samego.
Pociągnęła nosem. - Ta - moje serce zatrzymało się, gdy usłyszałem w jej głosie ból.
- Wszystko w porządku? Zraniłem Cię? - Brzmiałem nieprzytomnie, ale nigdy nie chciałem jej skrzywdzić.
Potwór. To wszystko, kim jestem.
- Jest w porządku. Czuję się dobrze. Bardziej martwię się o Ciebie - wyszeptała.
Starała się złapać za moją twarz, zmuszając, abym na nią spojrzał, ale pokręciłem głową.
Zamknąłem oczy na moment, zanim znów owinąłem ramiona wokół jej ciała.

- Nie patrz na mnie, Re. - Wyszeptałem. - Jestem potworem.
- Zayn, nie. - Odpowiedziała, a ja przeciągnąłem się, nim ponownie na mnie spojrzała. Spuściłem wzrok, siadając na brzegu łóżka z oblewającym mnie poczuciem winy.
To ewidentnie była krew na prezerwatywie, która wciąż jest wokół mojego fiuta, więc ściagnąłem ją z grymasem na twarzy, gdy kierowałem się do łazienki.

Przesuwałem dłońią po jej ciele. Całowałem ją, opierając się na niej, gdy patrzyła na mnie zmieszana.
Dwoma palcami jeździłem po jej cipce, pieprząc ją w środku.
- Zayn - wzdrygnęła się, więc wyciągnąłem z niej palce. Patrzyłem w dół, widząc podniecenie i krew na palcach, przełknąłem ślinę znikając pod wodą.
Zmywałem z siebie winę, która wywoływała we mnie dużo emocji.
Straciłem nad sobą kontrolę.
Nie było tak źle. Czy było? Jeśli tak, odepchnęłaby mnie.
Nie mogę nic poradzić na to, że czuję się winny.
- Nie, Zayn. Nie rób tego. - Wyszeptała, łapiąc moją twarz, aby na mnie spojrzeć, ale patrzyłem wszędzie, byle nie na nią.
- Skrzywdziłem Cię - przełknąłem - przepraszam.
- Nie, jest w porządku.
- Nie - pokręciłem głową - przepraszam. - Cofnąłem się, ponieważ jej ciało było takie kruche, a ja byłem lekkomyślnym gigantem.

Potworem. To wszystko, czym kiedykolwiek będziesz.

~~~~~~

Postaram się na środę/czwartek dokończyć ten rozdział, który ogólnie przypada mnie, ale szkoła jest do bani, więc nie było kiedy. W każdym razie liczymy na wasze komentarze. Buziaki :*

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 19 - "Zmiana planów."

Zanim wszedłem do środka, Shaun dał mi listę jakichś jebanych zasad, które musiałem przestrzegać przy tym skurwysynie.
I tak jest wystarczająco źle, nie powinienem tu nawet być.
- Będzie pan nagrywany. - powiedział. - Nie ma żadnego centymetra kwadratowego, gdzie nie moglibyśmy pana zobaczyć. Żadnych martwych punktów, nawet jeśli to prywatne spotkanie z panem Andersonem. Żadnego dotykania. Każde zamienione z nim słowo będzie odsłuchane i zatrzymane na monitoringu. Musi pan trzymać ręce na stole, żeby zmniejszyć jakiekolwiek podejrzenia naszych strażników. Ma pan jakieś pytania?
- Mogę go zabić?
Zaśmiał się, chociaż ja wcale nie żartowałem. Odchrząknął i spojrzał na mnie.
- Z pewnością nie, panie Malik. Bynajmniej nie, jeśli nie chce pan być na jego miejscu.
- Rozumiem.
Shaun się uśmiechnął.
- Sporo poświęciłem, żebyś dostał się tu po jedynie krótkim zawiadomieniu. Nie jesteś na liście odwiedzających. Nie chcę mieć do czynienia z żadnym gównem, a jeśli takowe wydarzy się w tym pomieszczeniu, wylatujesz.
Kiwnąłem głową.
- Nie denerwuj mnie. - zagroził mi, a ja spojrzałem na niego z litością.
Nie przestraszysz mnie.
- Proszę. - powiedział, otwierając dla mnie drzwi.
Spojrzałem na Marka.
- Zostań tutaj.
Kiwnął głową, z błyskiem współczucia w oczach.
Kiedy zobaczyłem go po drugiej stronie stołu, poczułem jak moja samokontrola mnie testuje. Jego białą koszulkę pokrywał okropny bałagan w kolorze żółto-sinym. Jego oczy zdradziły mi, że był bity.
Uśmiechnął się. Zbrodniczy gest z jego strony.
- Oh, któż to zdecydował się na odwiedziny. - zaczął. - Tęskniłeś?
Przewróciłem oczami.
Wciąż ten sam chory skurwysyn.
- Życie w celi nie nauczyło cię żadnej dyscypliny? - pokręciłem głową.
Wzruszył ramionami i oparł się na swoim krześle. Miał kajdanki na nadgarstkach. Uniosłem brwi, siadając naprzeciw niego.
- Takie życie bandyty. - uśmiechnął się, a ja znów przewróciłem oczami.
- Ja na twoim miejscu bym tak nie cwaniaczył, biorąc pod uwagę to, że jebali cię w dupę więcej niż raz, z tego co mi powiedzieli.
Jego głupi uśmieszek zniknął, na co ja się uśmiechnąłem.
- Co ty tu w ogóle robisz Malik? - w końcu wyraził jakieś zirytowanie. - Nie mogłeś wziąć ze sobą uroczej Tori?
- Wspomnij jej imię, a sam wrzucę cię do celi.
Zaśmiał się szybko i uniósł swoje związane ręce.
- Dobrze, dobrze. Myślałem, że jesteś po prostu miły, że mnie odwiedzasz. Ale oczywiście jesteś tu z jakiegoś powodu, co? - uniósł brew i uśmiechnął się, przez co rana na jego ustach pękła i zaczęła krwawić.
Zlizał krew, a ja łypnąłem na niego złowrogo.
- Jeden z detektywów w Londynie wtajemniczył mnie w kilka spraw, które zeznałeś. Zaczynając od incydentu w Java Hut. - uniosłem brew. - O co z tym chodziło?
- Cóż, co się stało to się nie odstanie.
- Jest kupa rzeczy, które zrobiłeś moim byłym. - upewniłem się, żeby nie użyć słowa "uległa".
Skoro ta rozmowa jest nagrywana, nie mogę mówić za dużo, szczególnie jeśli chodzi o BDSM. Jakikolwiek znak i zaczną podejrzewać handel ludźmi. Jebać to. Mam nadzieję, że ten kutas nic nie powie.
- Jak je znalazłeś? Albo skąd w ogóle wiedziałeś, że mają jakiś związek ze mną?
Parsknął.
- Wiedziałem dużo rzeczy przez Lucasa. Oh, sorki. - uśmiechnął się. - Znałeś go jako Crewstona, jednego z twoich ochroniarzy.
Crewston, jedyny człowiek któremu udało się sfałszować tożsamość. Kurwa, był sprytny. Yaser nawet dał się oszukać, myśląc że był członkiem rodziny.
To był jedyny powód dla którego go zatrudniłem, bo Yaser i ja myśleliśmy, że to mój kuzyn.
Pokręciłem głową. Lucas był właściwie kuzynem Devona.
- Moją ulubioną dziwką byłaby Kayla. Ściągnęłaby majtki za każdym razem, jeśli znalazłaby się okazja do zemsty, albo czegokolwiek, co nie leży po twojej stronie. Cholera, byłbym zaskoczony, jeśli próbowałaby mnie oskarżyć o gwałt.
- Nie jestem tu po to, żeby gadać o tym, co ty i jedna z moich byłych robiliście.
- Ale pytałeś o Java Hut i pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć. - wzruszył ramionami.
Spojrzałem na niego uważnie. Pamiętam jak Victoria mówiła o tym, że Devon ukradł wszystkie taśmy z kamer z Java Hut.
Klasnął.
- Tak, Zayn, tak. Ukradłem taśmy, bo to był oczywisty dowód, że pieprzyłem je w Java Hut. Sporo czasu to rozgryzałeś.
- Chcę wiedzieć, dlaczego je naznaczałeś?
Devon westchnął i wlepił wzrok gdzieś w kąt małego, szarego pokoju.
- Znak sadystycznego posiadania? Psychotyczny podpis. Kto wie? - wzruszył ramionami, a ja zacząłem mieć ochotę na porządne pierdolnięcie krzesłem o jego głowę.
- Co jest z tobą nie tak, do chuja?!
- Nic. W sumie to mam się spoko. - wzruszył ramionami.
Mój gniew zaczął we mnie rosnąć.
- Mogłem cię zabić kiedy miałem okazję.
Parsknął sarkastycznie.
- Zayn, gdzie twoje maniery? - zakpił i znów uśmiechnął się głupawo.
Spiorunowałem go wzrokiem.
- Powiedziałeś, że to było proste wyjście. Żałujesz, że nie skorzystałeś? 
- Zabiłeś moje nienarodzone dziecko, ty chory psychicznie kutasie.
Pochyliłem się nad stołem i złapałem go za kołnierz. 
- Pięć lat, Devon. - ostrzegłem głosem cichym jak śmierć, jednak wypełnionym mrokiem. - Jak tylko wyjdziesz zza tych kratek, będziesz pierwszą osobą którą znajdę i zarżnę własnymi rękami.
Zostałem szybko od niego odciągnięty przez ochronę. Wyrzuciłem ręce w górę, żeby upadł i oparłem o stolik zanim wyprostowałem się wstając.
Ochroniarz przycisnął mój policzek do ściany, więc się nie odzywałem.
- Powiedziałem ci, żadnego gówna. - mruknął Shaun, kiedy zabierali Devona.
- Wystarczy! - warknąłem na naczelnika, który się uśmiechnął i odwrócił do tego pojebańca, który mnie trzymał.
Puścił mnie niechętnie, a ja się od niego odepchnąłem. 
- Wychodzimy.
- Po tym incydencie, nie może pan odwiedzać pana Andersona, panie Malik.
- I nie będę. Wolałbym umrzeć.
- Czyżby?
- Wypuść nas. - mruknąłem do ochroniarza, a mój gniew zaczął się we mnie gotować.
- Tędy proszę. - wymieniłem z Markiem spojrzenia, wychodząc za naczelnikiem z pomieszczenia dla odwiedzających do pomieszczenia, w którym zostawiliśmy swoje rzeczy. Po krótkiej rozmowie, byliśmy już na zewnątrz, tam, gdzie mój pilot.
- To była przyjemność panu towarzyszyć, panie Malik - wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja, po krótkim westchnieniu, uścisnąłem ją.
- Dziękuję za przyjęcie mnie i ominięcie standarnowych rozkazów odnośnie godzin odwiedzania, doceniam to co pan zrobił, bym mógł tu być.
- Mam nadzieję, że więcej cię nie zobaczę.
Uśmiechnąłem się znacząco, ale zmierzyłem go wzrokiem i zabrałem dłoń.
- Nie zobaczysz. - obiecałem.
- Z pewnością jesteś irytującą osobą. - zaśmiał się.
- Wyłącznie biznes. 

*****

Chciałem zadzwonić do Victorii jak tylko dostałem się do pokoju. Przyleciałem do Nowego Jorku kilka godzin temu, a w momencie wysiadania z helikoptera, od razu zacząłem pracę.
Nie miałem czasu przetrawić tego krótkiego czasu, który spędziłem z Devonem. I tak wytrwałem dłużej niż przewidywałem.
- Cóż za niespodzianka, że dzwonisz, Zayn. - mruknął Dwayne.
- Uwierz mi, ostatnia rzecz na którą mam ochotę.
- Bezceremonialnie z twojej strony.
- Chcę wszystkich informacji dotyczących Devona. -powiedziałem krótko.
Westchnął.
- Wiesz, że nie mogę, Zayn.
- Widziałem się z nim. Na pewno przyjęcie mnie, żebym mógł zobaczyć się z więźniem, z którym jestem powiązany jest bardziej nielegalne niż powiedzenie mi czegoś, czego nie wolno mi wiedzieć.
Znów westchnął.
- Czego się dowiedziałeś?
- Powiedział mi dlaczego zniszczył Java Hut. Powiedział mi jeszcze, że twoja córka jest puszczalska.
- Trzymaj moją córkę z dala od tego.
Uśmiechnąłem się.
- Pytałeś.
- Nie mogę nic dla ciebie zrobić. - rozłączył się, a ja przewróciłem oczami.
Następnym razem. Ulegnie ewentualnie. Dupek.
Mój telefon znowu zadzwonił i prawie natychmiast odebrałem.
- Malik!
- Sir, właśnie otrzymałam telefon od panny Grant.
Pogadajmy o spóźnionym zapłonie.
Kurwa, myślałem, że powie Greene. Mój humor automatycznie podupadł.
- I?
- Jest dostępna dzisiaj o 6:30 w Ai Fiori.
Co za władcza suka.
Spojrzałem na zegarek.
Jeszcze godzina. Mogę się przebrać i od razu wyjechać, bo jak patrzę na te korki to chuj jasny mnie strzela. Z pół godziny minie, zanim tam dojadę.
- Dobrze. Coś jeszcze?
- Nie, sir.
Ponownie spojrzałem na mój harmonogram. To spotkanie na dziś wieczór.
- Dobra, zadzwonię do ciebie jutro. - rozłączyłem się, ściągnąłem marynarkę i koszulę i rzuciłem je na kanapę, idąc w stronę toalety, żeby przebrać się w inny garnitur.
Powiadomiłem Marka o wszystkim, zanim zadzwoniłem do Victorii.
Nie słyszałem jej głosu i pomimo całego zajętego dnia, nie mogłem przestać o niej myśleć, kiedy miałem chociaż trzy minuty przerwy od wszystkiego.
- Halo.
Momentalnie zapiera mi oddech w piersi, zanim się uspokoiłem.
- Victoria.
Chcę być na nią zły.
- Zayn. - odetchnęła. - T-tęsknię za tobą.
Nie mogłem nic na to poradzić i uśmiechnąłem się, czując jak przyjemne dreszcze rozchodzą się po moim ciele. Jej spokój wniknął do mojej krwi, która krążyła i krążyła, dopóki znów nie poczułem się dobrze.
- Też za tobą tęsknię. Musiałem usłyszeć twój głos.
Usłyszałem jak się uśmiechnęła.
- Jest 10 wieczorem, Zayn.
Zmarszczyłem czoło. Strefy czasowe.
- Obudziłem cię?
- Nie, nie mogę spać.
Ktoś zapukał do drzwi. Westchnąłem zirytowany i otworzyłem je, widząc Marka. Odsunąłem się, kontynuując moją rozmowę z Victorią.
- Niedługo twoje urodziny. Musisz się wyspać.
- Potrzebuję cię.
Westchnąłem, biorąc mój drugi telefon i portfel. Włożyłem je do kieszeni i wyszedłem za Markiem, gasząc światła i zamykając drzwi.
- Myślę, że potrzebowaliśmy takiego dystansu, Victoria.
Westchnęła.
- Dalej jesteś zły?
Zmarszczyłem czoło. Wkurzyłem się tak szybko...
- Zawsze jestem zły, Re.
- Ale jesteś zły na mnie? Wiesz o co mi chodzi.
Spojrzałem na Marka, który pewnie wszystkiego słuchał. Natychmiast spuścił wzrok.
- Victoria. - powiedziałem. - Powiedziałaś dużo rzeczy. I nawet jeśli wyrzuciłaś to siebie pod wpływem chwili, to była brutalna prawda. To nie było nieznaczące.
Weszliśmy do windy, a ona nic nie mówiła.
- Victoria?
- Jestem. - powiedziała cicho. - Słuchaj, przepraszam. Nie powinnam tego mówić.
Ale powiedziałaś.
- Prawda zawsze wychodzi, kiedy jesteś zła.
Westchnęła z poirytowaniem.
- Nie chcę się kłócić.
- Nie zadzwoniłem do ciebie, żeby się kłócić. - zmarszczyłem brwi.
Przeczesałem włosy palcami z nerwów.
- Ta, jasne.
Przewróciłem oczami a ona się rozłączyła. Stłumiłem w sobie chęć rzucenia telefonem.
Drugi raz ktoś mi się rozłącza.
Co do kurwy jest ze mną nie tak?
Te tabletki dają się we znaki.

*****

Po tym jak utknąłem w aucie na pół godziny, w końcu dojechałem do restauracji, w której panna Bethany Grant zaaranżowała nasze spotkanie. Natychmiast zacząłem szukać wzrokiem tej blondynki.
Spotkałem ją wcześniej, więcej niż raz i jeśli mogę dodać, jej nachalnej aparycji nie da się zapomnieć.
Byłem raz seksualnie zainteresowany tą dziewczyną, ale czas zleciał, a ona stała się jak każda inna dziwka w tym mieście. Chciwa i zachłanna na pieniądze.
Ale nie winię jej. Jeśli jakiś bogaty kąsek pojawił się w mieście, z mózgiem mniejszym niż portfel, też bym się nie zawahał świecić cyckami z rozmiarem DD. Ale to inna historia kiedy jesteś facetem. Jedyne czym możesz świecić, to pieniądze.
Poszukiwacze złota mogę wyniuchać bogatego kolesia milę wcześniej, zanim jest widziany. Więc świecenie majątkiem w tym otoczeniu to żaden problem.
Chyba że jesteś znany w mediach, wtedy to nie musisz niczym świecić. I to jest właśnie mój problem.
Podszedłem do jej stolika, a ona wstała, gdy mnie zobaczyła. Jej sukienka jest na nią za ciasna, i nie zostawia wiele dla wyobraźni. Jej perfumy są za słodkie jak na mój gust. Bethany uśmiechnęła się i przełknęła ślinę.
- Zayn Malik. To wielka przyjemność widzieć cię ponownie. - uśmiechnęła się, a ja powstrzymałem się przed spiorunowaniem ją wzrokiem.
- Przyjemność po mojej stronie. - mam to w dupie nie odsuwam jej krzesła. Z postawą i niezależną passą, przymuszoną, żeby się z nią liczyć, myślę, że raczej wolałaby przełknąć swoje siki niż być traktowaną w królewski sposób.
- Tatuś powiedział mi, że będziesz w mieście.
- Przyjechałem w sprawach biznesowych, Bethany.
Zaskoczenie pojawiło się w jej oczach, ale mrugnęła szybko, by się go pozbyć.
- Oh, naprawdę.. Jakiego rodzaju sprawach biznesowych?
- Hotelowych. Hotel twojego ojca jest kilka budynków dalej od mojego, świeżo powstającego. Większość budynków w okolicy nie wchodzi w grę.
- A co ja z tego będę mieć? - zmarszczyła brwi, upijając łyk swojego wina i uśmiechnęła się. - Kelner! - machnęła ręką, przyzywając jednego z pracowników.
- Chcę z tobą zawrzeć umowę.
- To z moim ojcem chcesz rozmawiać. Naprawdę musisz przestać wykorzystywać ludzi, Zaynie.
Wzdrygnąłem się. Kurwa, nienawidzę tego imienia. Jest chyba nawet gorsze niż misiu pysiu, koteczku, cukiereczku, albo coś...
- Właściwie to z tobą. Wiem, że twój ojciec umieścił twoje imię na akcie własności hotelu, nie jestem głupi Beth.
Zamówiła jeszcze jeden kieliszek wina dla siebie, a ja zamówiłem gin z tonikiem.
- Dobrze, dobrze. Więc co właściwie planujesz zrobić? Wyrzucasz ludzi z biznesu.
- Nie. - pokręciłem głową. - Ja im pomagam.
- Robiąc co? - zmarszczyła czoło, a cała jej flirciarska atmosfera w końcu zniknęła.
- Chcę kupić każdy budynek w okolicy mojego oraz twój hotel. - uniosłem brew.
- Dlaczego?
Przewróciłem oczami.
- Więcej budynków, więcej pieniędzy.
- To nie jest monopoly. Tracisz pieniądze kupując te wszystkie nic nieznaczące budynki wokół twojego największego.
- Właśnie tu pomagam ludziom. Mam wystarczająco pieniędzy, żeby rozwinąć każdy budynek i ich biznesy.
Zmarszczyła czoło momentalnie i wyglądało na to, że zaczęła to rozważać.
- Dużo pójdzie na straty, jeśli nie dasz rady nadążyć. Nawet tu nie mieszkasz.
Kiwnąłem głową.
- I właśnie tu cię potrzebuję.
- Nie chcę z tobą współpracować. Jesteś szalony, jeśli chodzi o pieniądze.
- Jak myślisz, jak zarabiam? - uniosłem brew. - Masz to co wykładasz. Wydajesz. A zarabiasz więcej.
- Co jeśli...
- Tu nie ma czegoś takiego jak "co jeśli", jeżeli w to nie uwierzysz. - powiedziałem ostrożnie.
Kelner przyniósł nasze drinki, więc napiłem się swojego.
- Przemyślę to. - powiedziała przezornie. - Jesteś lekkomyślny.
- Młody i lekkomyślny multimilioner. Z tego jestem znany, skarbie. - wstałem z krzesła, biorąc ostatni łyk mojego drinka.
- Gdzie idziesz?
Wzruszyłem ramionami.
- Tak jak mówiłem, jestem tu tylko w sprawach biznesowych.
- Jeśli chcesz ze mną pracować to chociaż bądź trochę taktowny i porozmawiaj ze mną o czymś nie związanym z biznesem.
Przewróciłem oczami.
- Mam lepsze rzeczy do roboty.
- Naprawdę? - uniosła brew z poirytowaniem. - Jakie rzeczy? Niszczenie innym ludziom biznesu? Nawet zapłacę za kolację. Po prostu zostań.
- Nie.
- Zayn. 
Znów przewróciłem oczami.
- Dobra. - usiadłem z powrotem na swoim miejscu i zamówiłem Abbacchio, comber jagnięcy, orzechowe pesto, karczochy i ziarna kokosowe.
- Wiesz, wydajesz się taki wstydliwy, porównując do kilku naszych innych spotkań. Zwykle towarzyszy ci napięta atmosfera.
Przesunąłem się na krześle i zamówiłem szklankę wody, kiedy kelner przeszedł obok mnie.
- Tego ode mnie oczekujesz?
- Może. Nie mogę do końca cię określić, ale jesteś taki oswojony, łagodny, spokojny...
Nie odzywałem się.
- Zayn. - uniosła brew i uśmiechnęła się. - Masz dziewczynę? - zapytała podejrzliwie.
Kelner przyszedł z moim drinkiem, ale zamówiłem jeszcze jeden, tak na wszelki wypadek. Kiedy kelner odszedł, kiwnąłem głową i powiedziałem:
- Mam. A co?
- Wow. Zayn Malik ma dziewczynę.
- No i?
Zaśmiała się.
- Pierdolenie. Zawsze mówiłeś mi, że bycie w związku to ostatnia rzecz, która może mieć z tobą coś wspólnego.
- Pozmieniało się.
- No widzę. - parsknęła. - Chyba znów będę musiała mieć oczy otwarte. Jesteś na prawdę dobrym towarem. Chwała dla niej.
Uniosła swój kieliszek wina i znów upiła z niego łyk.
Oh, jeśli wiedziałabyś jaki na prawdę jestem, nie mówiła byś tak.

*****

Przez cały ranek próbowałem się dodzwonić do Victorii. Albo mnie ignoruje, w swoje jebane urodziny, albo jest zajęta robieniem Bóg wie czego. Próbowałem się nawet dodzwonić do niej po kolacji z Bethany, żeby życzyć jej wszystkiego najlepszego, ale nie odebrała.
- Sir, chciałby pan kontynuować? - zapytała Marnie, kiedy się rozłączyłem.
Pokręciłem głową.
- Zrób sobie przerwę Marnie.
Zamrugała zdziwiona, zbita z pantałyku.
- Ahh... no dobrze.
Rozglądnąłem się po moim małym, tymczasowym biurze i zdecydowałem, że powinienem nazwać to dniem pracy. Ale kiedy patrzę na moje biurko, myślę przeciwnie.
Westchnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
Z tak niewielką ilością snu, czuję jak wyczerpanie powoli zaczyna brać nade mną górę. Czułem suchość w ustach, kurwa mać. Wypiłem dzisiaj chyba więcej wody niż przez ostatnie dwa lata.
Spojrzałem na mój zegarek i ziewnąłem. 6:59, a ja mam ochotę na drzemkę.
Otworzyłem szerzej oczy i kontynuowałem pracę nad projektami, które dostałem pół godziny temu.
Nacisnąłem przycisk intercomu do pokoju ochrony.
- Tak, sir? - ktoś odpowiedział natychmiastowo, nie zdążyłem nawet mrugnąć.
- Poinformuj Marka, że wychodzimy za pół godziny.
- Tak, sir.
Rozłączyłem się i kontynuowałem pracę. Kilka chwil później Marnie przyniosła mi kawę. Podziękowałem jej, wypijając ciepły napój.
Zrobiło mi się niedobrze.
- Sir, mogę to za pana zrobić. - mruknęła cicho.
- W porządku, dam radę. - zmarszczyłem czoło.
- Jest pan pewny? Nie wygląda pan z dobrze, może weźmie pan aspi...
- Powiedziałem w porządku. - warknąłem, a ona kiwnęła głową.
Znów spróbowałem zadzwonić do Victorii, ale telefon dzwonił, dzwonił i dzwonił tak długo, że w końcu się poddałem.
Wkurzyłem ją?
Co ja w ogóle takiego powiedziałem?
- Model został ukończony, jeśli chciałby pan go zobaczyć.
Kiwnąłem głową.
- Przynieś go.
- Um... proszę pana, to jest trochę ciężkie...
Westchnąłem i wstałem zza mojego biurka. Poszedłem do jej biura.
- Oh... - teraz jak tak patrzę na ten wielki model to faktycznie, sam bym go nie podniósł. - Niech zostanie tutaj. Wprowadź mnie w szczegóły.
- Więc tutaj jest Time Square, a tutaj jest pańska powierzchnia, zaznaczona na biało.
Moja powierzchnia. Podoba mi się to.
- Tu jest pańskie biuro, oczywiście największy budynek ze wszystkich na planie. - uśmiechnęła się, ale ja trzymam swoje usta ciasno.
- To hotel Bethany? - zapytałem, pokazując palcem na jeden z większych budynków, zaznaczonych na żółto, kilka budynków dalej od mojego.
Kiwnęła głową.
- Tak. Te zaznaczone na żółto należą do niej i do jej rodziny. Ten budynek w pańskiej strefie jest również jej. Kilka z tych budynków należą do jej ojca. Nasz zespół wysłał już do nich listy, że rozpatrujemy ich kupno.
- To dobrze. Chciałem z tobą porozmawiać o twoim stanowisku. Jako mój zastępca.
Kiwnęła głową. Nerwy gwałtownie ją przejęły.
- Co zrobisz po tym jak sprzedam ten budynek?
Przegryzła wargę.
- J-ja.. nie wiem, sir. To była wielka przyjemność móc z panem pracować.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem pewien, że już wiesz, że mam asystenta w Londynie. Ale w obecnej sytuacji często będę przybywał do Nowego Jorku.
Może.
Kiwnęła głową i lekko zmarszczyła czoło.
- Chcę, żebyś była moją asystentką kiedy będę w Ameryce. Ale dużo podróżowania wchodzi w grę, jeśli jesteś zainteresowana. Często będę odwiedzał. Tuziny biznesów porozrzucane wzdłuż kilku stanów, które skrupulatnie będę sprawdzał. Moja partnerka ma tu rodzinę.
- Nie prowadzę rozbudowanego życia prywatnego i kocham wszystko, co ta praca ma mi do zaoferowania.
Uniosłem brew.
- Więc co ty na to?
- Z wielką przyjemnością. - uśmiechnęła się promiennie, a ja kiwnąłem głową, wyciągając dłoń w jej stronę, którą krótko uścisnęła.
- Dobrze, bardzo dobrze. Będę kontynuował opłaty, a nie to, co jutro. - kiwnęła głową, a ja wyszedłem z pomieszczenia.
Zabrałem wszystkie swoje rzeczy z biura. Gasząc światło znów poczułem to skurwiałe zmęczenie.
Drzwi do windy otworzyły się, po tym jak odwołałem Marnie, a Mark był już w środku.
Wszedłem do środka.
- Mark.
- Sir?
- Dam ci podwyżkę.
Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu na mnie spojrzał. Jego ekspresja jest wręcz kamienna.
- Dziękuję ci za wszystko. - mruknąłem cicho, a on przestał na mnie patrzeć.
- Dziękuję, sir. 
I to wszystko, co mogę wyciągnąć od Marka, chyba, że go o coś zapytam.
Jest strasznie cichy.
Kiedy dojechaliśmy na parter, portier otworzył drzwi, przekazując Markowi klucze i kiwając głową w moją stronę.
- Dobry wieczór, panie Malik.
- Dobry. - odpowiedziałem krótko.
Byłem strasznie zdesperowany, żeby dostać się do mojego hotelowego pokoju i w końcu usnąć. Kiedy byłem w windzie, ściągnąłem marynarkę i odwiązałem krawat.
Ostatni raz próbowałem dodzwonić się do Victorii, ale wciąż nie odbierała.
- Wszystkiego najlepszego Re, kocham Cię. - mruknąłem, nagrywając się na pocztę.
Rozłączyłem się, kiedy drzwi windy się rozsunęły. Wyciągnąłem hotelową kartę i otworzyłem drzwi.
Natychmiast zmarszczyłem czoło, kiedy zorientowałem się, że światła są delikatnie przyciemnione.
Od razu zrobiłem się ostrożny, rzucając marynarkę i krawat na stół, a obok kładąc kartę. Wszedłem dalej do pokoju.
Kilka świeczek, małych, okrągłych - porozrzucane po całym pokoju razem z płatkami róż.
Ściągnąłem buty i poszedłem do sypialni. Otworzyłem szerzej oczy kiedy zobaczyłem jedyną osobę, której nie spodziewałem się zobaczyć, nagą na moim łóżku.
- Kurwa mać.

____________

Z tej strony Kasia. Czuję się już lepiej. Dziękuję Wam za wszystko :)
Dziękujemy również za podesłanie rozdziału @shut_upPL!
Poszło szybciej, tylko poprawki etc. więc rozdział jest dziś :) 
Robi się coraz ciekawiej, jak myślicie kto to może być? Piszcie na tt z #frostbitepl i komentujcie!
Było już 93 komentarze a pod ostatnim tylko 33... pokażcie że wciąż jesteście! 
Do następnego :)

Tutaj Martyna :D Jak widzicie rozdział jest naprawdę dużo szybciej, ale właśnie dlatego powinniście nam pokazać, że czytacie to tłumaczenie, więc komentujcie, misie. :D

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 18 - "Pamiętać."

Cześć, z tej strony Martyna, chciałybyśmy podziękować osóbce, która nam wysłała ten przetłumaczony rozdział. Przepraszam, ale nie pamiętam jak się podpisałaś, ale wiedz, że bardzo Ci dziękujemy <3

Jeśli znajdziecie jakieś błędy, wybaczcie, ale prościej jest je zlokalizować, kiedy samemu się tłumaczy, aniżeli gdy ktoś to robi. Niemniej jednak, jesteśmy wdzięczne, a co do 19 rozdziału to nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Ja mam w poniedziałek wywiadówkę, nie wiem w jakim humorze wróci mama ;_; 


Jeśli macie jakieś pytania, pytajcie na koncie twitterowym frostbitepl :D


Mam nadzieję, ze zbyt wiele błędów nie znajdziecie, komentujcie i oceniajcie :* buziaki xx


***


- Jedź! - rzuciłem z irytacją.



Mark wahał się, ale po chwili zdecydował przyspieszyć. Zmarszczyłem brwi, gdy mój telefon cały czas wibrował. Wiedziałem, że to Re. Widziałem w jej oczach winę i żal, kiedy zobaczyła pierścionek zaręczynowy, ale zmieniło się to natychmiast kiedy z nią rozmawiałem. Nie widziałem jej jeszcze takiej złej, gdy mówiła o mojej przeszłości.

Powiedziała mojemu tacie za moimi plecami, że wybrałem moją przeszłość.

Przeczesałem włosy, wyłączyłem telefon i próbowałem zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło. Miałem ogromną dziurę w żołądku, której nie umiałem zignorować. To zjadało mnie żywcem.

- Czy możesz jechać szybciej?! - rzuciłem groźne spojrzenie Mark'owi i popatrzyłem na Blaise'a który siedział na miejscu pasażera.

- Sir, pada deszcz – odpowiedział obojętnie Mark, a ja znów skupiłem oczy na telefonie.

Włączyłem go i od razu wysłałem wiadomość do doktor Calvert.

Czy mogę zobaczyć się z tobą teraz?

Odpowiedź była prawie natychmiastowa.

Przepraszam Zayn, mam sesje za 10 minut. 10:30 będzie ok?

10 minut to wszystko co potrzebuje. Jadę do Nowego Jorku.

Przyjdź następny. Jestem pewna, że się zmieścisz.

Kiedy przyjechałem do biura doktor Calver, uświadomiłem sobie że nie mam pomysłu co mam jej powiedzieć.

Victoria tutaj była. Myślę, że teraz moja kolej.

- Zayn - przywitała mnie Ella.

Doktor zamknęła drzwi za mną, kiedy nie odpowiedziałem.

- Jak się masz?

Głupie pytanie. Dlaczego ludzie zadają takie głupie pytanie?!

Zajebiście dobrze, dlatego właśnie zapytałem czy mogę tu przyjść, głupie pytanie.

- Co mogę coś dla ciebie zrobić? - zapytała po jakimś czasie i pokazała, abym usiadł.

- Wysłuchaj mnie? Nie wiem.

Doktor oparła się o biurko, które jest za nią i zaoferowała coś do picia, ale odmówiłem.
- Pozwól mi zacząć, jak się masz? Nie widziałam cię trochę.

- Oczywiście nie tak dobrze, Ella. - rzuciłem gniewne spojrzenie.

Głupie pytanie.

- Co się stało? Powiedz mi. - słychać było wyraźnie troskę w jej głosie. - Zacznij. - zrobiła przerwę i myślała. - Zacznij od tego kiedy byłeś tutaj po raz ostatni. To było prawie 2 tygodnie temu.

- Dużo się wydarzyło.

Zawsze dużo się dzieje kiedy jestem z Victorią.

- Victoria powiedziała mi o twoich pigułkach.

Zakpiłem i przewróciłem oczami.

- Super.

-Jak się z tym czujesz?

Potarłem głowę w frustracji.

- Moje pigułki są dobre, ale życie już nie. Nie przyszedłem tutaj rozmawiać o bipolarności i o tym co gównie zdiagnozowałaś niedawno! Przyszedłem porozmawiać o rzeczach, które stały się teraz! Nie umiem funkcjonować prawidłowo! - prawie krzyczałem, ale mam już więcej kontroli nad moją agresją.

Dzięki tabletką, tak myślę.

- Co zdarzyło się potem Zayn? - zapytała spokojnie.

 Po sfrustrowanym westchnieniu, napełniłem ją całym tym gównem, które się wydarzyło. Czułem się dobrze, czułem moje płuca, ale przez ten czas pragnąłem żeby to była Victoria. Przynajmniej Ella była cicho, kiedy próbowałem wytłumaczyć co się stało i co o tym myślę.

Najgorsze, jest to że nie czułem się winny

- A twój ojciec, wybaczył ci?

Pokręciłem głową.

- Nie.

- Czy to był dobry pomysł że pozwoliłeś mu odejść?

- Tak.

Ella przytaknęła.

- Czy myślisz że Victoria ma problem z zaufaniem?

- Tak przypuszczam.

- I zapytałeś ją czy wyjdzie za ciebie?

Więcej pytań.

- Nie oficjalnie. Planowałem to na wyjeździe, ale z powodu tej kłótni się nie zgodziła. - Zmarszczyłem brwi - Może przypuszczam, że to nie miało się zdarzyć.

Ella przechyliła swoją głowę i przytaknęła.

- Czy żałujesz zabrania - zrobiła pauzę.

- Kayli?

- Tak, Kayli. - uśmiechnęła się - Czy żałujesz zabrania ją do jej domu?

- Nie, nie żałuje zabrania jej tam.

Przytaknęła w ciszy jeszcze raz. 

- Widzę dwie strony tej historii. Zayn, ona przeszła przez coś traumatycznego. Victoria była porwana i seksualnie wykorzystana przez tego samego mężczyznę.

- Tak, wiem. - powiedziałem z frustracją.

- Ona nie jest wciąż tą samą osobą, ponieważ to się stało.

-Wiem!

- Teraz ona jest bardziej otwarta. Kiedy pierwszy raz ją spotkałam była zamknięta i bardzo nieśmiała.

- Wiem! - krzyknąłem tym razem - Wiem jaka ona była. Zmieniła się, ponieważ została zgwałcona kolejny raz, wiem! Ona nie jest jedyna, która musi ponieść za to konsekwencje. Musiałem się powstrzymywać od dotykania jej przez pierwsze dwa tygodnie kiedy wróciła ze szpitala, ponieważ nie mogła być blisko mnie. Ona miała kurwa koszmary o mnie, że ją zgwałciłem, Ella!

Spuściłem wzrok, aby wziąć oddech.

- Powiedziała mi, że nic nie mogę zrobić, aby powstrzymać ją od uczucia pustki w środku, ponieważ straciła dziecko. - przełknąłem ślinę - Nie umiem się przyznać, ale to nie ma znaczenia, bo nigdy nie zapomnę o tym.

Pamiętałem wszystko

Zadzwonił do mnie koleś, a ja pamiętałem strój Leigh, w który była ubrana w pracy wczoraj.

Pamiętałem dzień, kiedy Victoria prawie potknęła się na Java Hut w Bradford, a ja złapałem ją przed upadkiem.

Pamiętałem, jak zmartwiła się, kiedy powiedziałem jej że jestem muzułmaninem, gdy przygotowała bekon.

Pamiętałem dokładnie słowa, które powiedziała, kiedy nie mogła wypowiedzieć nawet słowa seks: kiedy ty wkładasz swoją pałeczkę w mój magiczny otwór.

Pamiętałem, w jaki sposób się uśmiechała.

Pamiętałem próbę pocieszenia Amber kiedy wygadałem się, że Matt ją oszukiwał.

Pamiętałem rzeczy jakie ludzie mówili do mnie, byli przeciwko mnie i rzeczy jakie robili, bym czuł się bardziej bezwartościowy niż już jestem.

Bezwartościowy.

Mógłbym się zabić, żeby widzieć uśmiech Victorii. Nie widziałem go w pełni, jest w czasie kiedy jest z James'em i Amber.

Może ja jestem problemem

Ty zawsze będziesz bipolarny. Potworem.

Mimo każdej prostej rzeczy, która została rzucona na mnie. Nie rejestrowałem tego dopóki miałem dobry dzień. Nie myślałem o tym, nie przyznaje się do tego. To nawet nie wpływało na mnie. To musiało być cholernie bolesne, jeśli to robiłem.

Ale gdy przychodzie mój kiepski dzień, moja osłona znika i jestem wrażliwy jak skurwysyn. 

Wszystko mnie rusza i staje się wtedy taki bezbronny

Jestem chaotyczny.

To, jak każda rzecz, którą chcę nagle odsunąć i rzucić ponad mnie jak niespodziewane tsunami, a i tak jestem wymagający na sesji u Elli.

Większość czasu wychodziłem z stąd jako nowy człowiek, innym razem z zażenowaniem.

-To jest twój problem. - podniosłem brew przy jej zarzucie - musisz wyrazić siebie. Otworzyć się bardziej.

-Wiesz, że nie potrafię tego zrobić. - pokręciłem przecząco głową. Nie jestem otwartą osobą - Nie będę zdolny do kontrolowania mojej agresji jeśli się otworzę.

- Warto spróbować.

Znów pokręciłem głową.

- Jestem na nią zły, ale im bardziej chcę być na nią zły, nie wychodzi.

- Jak myślisz, dlaczego tak się dzieję? - Zapytała Ella.

Wzruszyłem ramionami. 

– Była niepewna i zmartwiona. Odkąd wyszedłem od Kaylie, Victoria przeczuwała, że zdarzyło się coś złego między mną a Kaylie. Pocałowała mnie. Nie chciałem nic mówić ponieważ Victoria była cała we łzach. - Pokręciłem głową i ukryłem moją głowę w rękach

- Powiedz mi Zayn.

- Nadal nie jestem gotowy na relację. - przyznałem się - Nie umiem patrzeć jej punktem widzenia lub swoim lub kogokolwiek. Mam na myśli. Rozumiem. Ale po prostu nadal nie czuje tej relacji.

- Więc dlaczego nie patrzysz na to w ten sposób?

Zmarszczyłem brwi.

- Ponieważ to nie jest relacja dla Victorii. To jest popieprzony tryb życia, którego nigdy nie zrozumie.

-Może powinieneś spróbować jej to wyjaśnić.

-Wyjaśniam! Prz niezliczony czas, ale ona nigdy nie zrozumie.

Przytaknęła.

- Chcę abyś wszedł w Victorii buty*, nie kłócąc się. Zamknij oczy.

- Nie.

Uśmiechnęła się,

- Lub nie.

Kącik moich ust zadrżały w małym uśmiech.

-Więc wyobraź sobie dla mnie, Victorię.

Proste, uśmiechnąłem się.

-I tam jest inny człowiek. Wysoki, przystojny, niebieskie oczy i ciemne włosy. Dość opalony - zmarszczyłem brwi .

- Ok. - mówię rozdrażniony.

- Oboje są w barze, właśnie dowiadujesz się że to ex Victorii. Przez cały czas rozmawiają, podczas gdy ty zamawiasz coś do picia przy barze.

Przełknąłem ślinę.

- Między nimi robi się napięcie. Następnego dnia okazuje się że on pocałował Victorię-

-Co ty próbujesz udowodnić?- moja krew się zagotowała.

-Jest w tobie gniew? - Ella mówiła - Zazdrość. - wyjaśniła.

-Że co?!

-Teraz ty wiesz jak ona się czuje. Jakie to sprawia tobie uczucie?

-Zirytowanie.

-I?

Przegryzłem usta. Wiem do czego ona zmierzała. Jeśli kiedykolwiek widziałem Victorię, pamiętałem ją rozmawiającą z jej ex. Czułem złość. Byłem wściekły.

Po pierwsze, to ex,  leżałby w grobie zanim pomyślałby o położeniu na nią ręki.

Ale to wymagało dwóch osób żeby pozwolić dojść tak daleko, nawet jeśli to nie było zamierzone.

To moja wina.

Jak zawsze.

Byłem zmieszany kiedy wyszedłem z gabinetu do samochodu. Byłem zajęty jak cholera. Myślałem, że sesja pomoże mi, ale to sprawiło że sprawy stały się trudniejsze. To zmocniło mój problem.

Skłoniło mnie do przemyśleń nad całym tym gównem.

Westchnąłem .
– Prosto na lotnisko Mark.

Mój telefon zaczął dzwonić z pracy.

Dobrze.

Jestem zirytowany.

- Malik.

- Dzień dobry Sir, panna McLeod -

To Leigh.

-Marketingowiec?! - przerwałem.

-Tak, marketingowiec, ma niektóre nowe prototypy dla twojej nowej linii.

- Przedyskutuj to z Adrianą.

Zawahała się.

– Powiedziała mi, że mam porozmawiać z tobą, Sir.

Rzuciłem gniewnie spojrzenie. 

– Powiedziałem ci, że masz z nią porozmawiać. - Odłożyłem słuchawkę, kiedy Mark wjechał w zatokę. Patrzę tęsknym wzrokiem na zewnątrz w ciemności, w zimny deszczowy dzień.

Ten rodzaj przypomina mi jak się czuje.

Westchnąłem, umieszczając telefon w kieszeni i otworzyłem drzwi, Mark nie był zaskoczony, jest już w schronisku ze swoją i moją walizką.

Jest taki szybki dla własnego dobra.

Powinienem mu dać podwyżkę, zasługuje na to, za całe to gówno.

Każdy zasługuje na dostanie pieniędzy za to, że ze mną wytrzymuje.

Czasami pytam się siebie dlaczego on zostaje? Każdy zazwyczaj odchodzi. To samo odnosi się do Eve. Nie rozumiem. Może oni coś robią za zamkniętymi drzwiami.

Przechodzi mnie dreszcz. Proszę, nie.

Wyszedłem z auta, trzaskając drzwiami, a następnie usłyszałem, jak ktoś woła moje imię i szybko wbiegłem do schroniska.

- Zayn! – kurwa, to brzmi jak Kaylie.

Westchnąłem poirytowany, gdy się odwróciłem. Uświadomiłem sobie że to Victoria, mokra od deszczu.

Biegła, ślizgając się po mokrej powierzchni i nawet, jeśli jesteśmy cholernie pokłóceni i  powiedziała mi niektóre pieprzone słowa, ratowałem ją przed upadkiem.

- Co ty tutaj robisz? Chcesz być chora?

Staram się.

-Chciałam z tobą porozmawiać -

-O czym? O mojej pieprzonej przeszłości? Super, myślę że jest już wszystko w porządku. Dziękuje. - odszedłem, ale chwyciła mnie za rękę.

-Nie.

-To co?! Jestem pewien że ty i Yaser umiecie spędzić miło czas rozmawiając o mnie, to nie tak, że robiłaś to wcześniej.

-Bardzo przepraszam. - Odparła.

-Przepraszasz, za co dokładnie?! Ja nic nie zrobiłem, a Ty powiedziałaś te wszystkie gówniane słowa w apartamencie. Jeśli tak naprawdę czujesz, to dlaczego dalej jesteś ze mną?! - nie zdawałem sobie sprawy jak szorstki jest mój oddech. Musiałem przestać mówić, aby nie powiedzieć czegoś co będę żałować.

- Ponieważ Cię kocham.

-Gówno prawda! - zakpiłem – Ty grałaś ofiarę przez długi czas. Przynajmniej ja umiem przyznać się co zrobiłem. Ja mam powód aby być kurwa zły na siebie. Ty?! Ty poszłaś za moimi plecami rozmawiać do jedynego człowieka, którym gardzę bardziej, niż sobą. Powiedziałaś mu że chcę jego pomocy. Mówiłem ci o tym gównie, nikt nie wiedział, nawet mój terapeuta. Otworzyłem się, ponieważ zaufałem tobie, bo ty mnie nie osądzasz, ale potem wykrzyczałaś to w twarz. Zrobiłaś wystarczająco. - odszedłem  ale mój pieprzony żołądek mówił mi, że mam wrócił, albo to było moje serce. - Emma nawet nie wiedziała o samookaleczeniach Victoria. Ona wiedziała wszystko o mnie ale nie to.

Kręciłem przecząco głową i westchnąłem.

Pieprzyć to wszystko.

-Zayn proszę.

-Wracaj do samochodu Victoria. – powiedziałem przez moje ramię.

-Zatrzymaj się! – Victoria błagała.

Zignorowałem ją, ale kurwa mój żołądek przewracał się w środku, moje ciało chciało się odwrócić i wziąć ją w ramiona. Nie byłem nawet świadomy deszczu który mnie zalewa.

Połowa mnie była zirytowana, że była u mojego ojca aby coś wywnioskować.

Inna część mnie jest, jak prośba o przebaczenie, nawet jeśli to nie jest miejsce na przeprosiny. Wiem, że chcę powiedzieć jej że ją kocham i wszystko jest przed nami.

Ale powiedziała mi, że nie chce przywoływać mojej przeszłości, mam zapomnieć i iść dalej. Kiedy to zrobię, ona wróci z powrotem. Nienawidzi mojej przeszłości. Ja też nie, ale nie potrafię tego zmienić.

-Zayn! Proszę!

Odwróciłem się nagle, a ona zrobiła krok w przód – Victoria idź do samochodu – mój głos był poważny. Ale ledwo rozpoznawalny. Czuje stare uczucie sadystycznej przyjemności które przepływa przeze mnie - Teraz!

Wzdrygnęła się, przełykając ciężko ślinę, zanim spuściła wzrok.. Wyciągnęła coś z kieszeni kurtki, podała mi pudełko z pierścionkiem i nie wiem dlaczego ale byłem bardzo zadowolony że dała mi go z powrotem.

Wziąłem i schowałem do kieszeni, by leżał w marynarce, kiedy Re szła w kierunku Blaise'a tam, gdzie jest jego auto.

Westchnąłem szybko do siebie i poszedłem w stronę poddasza.

Nie odwracaj się.

Nie odwracaj się.

Odwróciłem się. Nie umiałem poradzić sobie z tym, że żałuje tego, kiedy zobaczyłem, jak płakała.

Nienawidzę widzieć jej jak płacze.

Przez większość czasu jestem powodem jej stanu i to mnie zabije najbardziej.

Wiem, że ty zaopiekujesz się nią, tylko czasami jesteś takim dupkiem, nienawidzę widzeić Re zranionej.

Proszę nie rań jej. Przestań być takim kutasem.

- Wszystko w porządku, Sir? - Zapytał Mark.

Przełknąłem ciężko ślinę wraz z żółcią. Popatrzyłem w stronę Marka. Wyciągnąłem telefon, chwyciłem moją walizkę i wszedłem do środka.

Przystawiłem telefon do ucha, a odpowiedź dostałem natychmiast.

- Przepraszam, że wracałam do Kaylie.

Płakała coraz mocniej, na co przygryzłem wargę.

- Nie płacz kochanie – szepnąłem.

Pociągnęła nosem, nieudolnie kontrolując oddychanie.

– J-jest mi przykro.

Moja klatka się napięła.

Westchnąłem.

– Wiem.

- Zayn – mówiła płaczliwym głosem, stając, kiedy byłem w środku.

Frustracja kumulowała się we mnie i klatka piersiowa znowu się napięła.

To są rzeczy, jakie potrafi ze mną zrobić bez jakiejkolwiek świadomości. Ona miała kontrolę nade mną i nienawidzę tego, jak wrażliwy jestem na to uczucie.

-Wróć do domu i rozgrzej się.

Wyobraziłem sobie, jak kiwa głową.

– Ok – wyszeptała szybko.

Zamknąłem oczy i westchnąłem, aby się uspokoić.

– Daj mi Blaisa do telefonu.

-Nie, powiedz to mi – błagała Victoria, kiedy przewidywałem, jak ciche łzy spadają na jej policzki.

-Re – westchnąłem i kontynuowałem spacer, Mark szedł za mną - Daj mi go do telefonu.

Chwila ciszy.

-Sir – przywitał mnie Blaise.

Przełknąłem ślinę.

– Słuchaj uważnie.

***

To nie jest to samo bez niej.

Ta cała podróż była planowana dla Victorii, a teraz siedziałem tutaj w hotelu, z telefonem.

Nie wiem jak robiłem to przedtem.

Mógłbym zwiedzić cały świat sam i to by było absolutnie dobre.

Ale teraz miałem dziewczynę i to jest różnica.

Przypuszczam, że byłem przyzwyczajony do takich okoliczności i jej brak odświeżał mój umysł, ale to uczucie jest obce.

Miałem wielką chęć dzwonić do niej co pięć minut.

Chciałem przynajmniej widzieć jej twarz.

Kurwa, chcę wysłać do niej tuzin wiadomości mówiący: Przepraszam że zrobiłem coś, co nie miało się zdarzyć.

Mogę rzucać ręcznikiem, za coś, co nie było moją winą, tylko po to, aby zostawić tą kłótnię za nami.

Ale myślę, że to nie było dla niej proste.

Kurwa przechodziliśmy przez to wiele razy.

- Czy możemy to powtórzyć? - Zapytała Marnie, moja asystentka.

Nie słuchałem o czym kurwa do mnie mówiła.

- Tak – przytaknąłem z oszołomieniem.

- Ok. Ponieważ twój lot został opóźniony, nie mogłeś uczestniczyć w trzech spotkaniach, które zostały przełożone na jutro i sobotę.

Sobota. To urodziny Victorii.

I jej tutaj nie ma.

-Co jest w sobotę?!

-Twoje wystąpienie w -

Co!

-Nie mogę uczestniczyć w wystąpieniu. - rzuciłem gniewne spojrzenie – Połącz mnie z Brad'em faksem i wydrukuj mój harmonogram.

-Tak Sir.

Mój telefon zawibrował, kiedy czekałem na odpowiedź od Brad'a, ale uświadomiłem sobie, że to Amber. Przewróciłem oczami.

Musimy porozmawiać.

Odpieprz się

-Zayn, co mogę zrobić -

-Jakie to jest kurwa wystąpienie?!

Westchnęła – Uspokój się. Rozmawialiśmy o tym. Wielkie otwarcie sklepu odzieżowego Steven Woods? Zaprosił cię, pamiętasz. Będzie tam bardzo dużo ludzi. Jesteś powodem dla którego jedzie tak daleko.

Wziąłem głęboki wdech – Nie mogę iść.

- Dlaczego nie?

- Ponieważ nie chcę.

- Zayn, to pomoże twojej nowej budowie w NY. Im więcej wystąpień zrobisz, tym lepiej twoja firma będzie prosperować. Tą stronę projektu masz z Adria'e.

-Adriana – poprawiłem.

- Racja, Adriana, potrzebujesz więcej rozgłosu. Masz duży majątek, duży sukces, ale potrzebujesz fanów.

 -Jestem tutaj, aby pracować, a nie żeby imponować komuś.

- Fani są podstawą męskiej linii ubrań żeby były użyteczne, jeśli chcesz dobrze to robić to ich potrzebujesz. Przemyśl to i  zobaczę czy uda mi się cię wsunąć w kilka wystąpień i przyjęć.

-Porozmawiamy później. - Wyszeptałem, wstając z fotela i odbierając mój harmonogram na ten weekend

-Zadzwonię do ciebie jutro. - odpowiedziała, a ja odłożyłem słuchawkę, a w tym samym czasie sprawdzałem resztę dokumentów. Miałem nadzieje że będzie ich tylko dwa, a nie pięć

Zszyłem je wszystkie razem, odłożyłem, a następnie wziąłem telefon i odpowiedziałem na wiadomość Amber.

Co chcesz?

Przerwa, którą wziąłem była przeznaczona dla Victorii. Starałem się, aby mój umysł się oczyścił, może powinienem wypełnić go czymś. Nie umiałem siedzieć tutaj nie robiąc nic, ale przeżywałem to, co kilka chwil.

Chwyciłem pudełko z pierścionkiem z mojej kieszeni, westchnąłem i otworzyłem pudełko widząc pierścionek

Uspokoiłem.

Dopóki mój telefon nie zaczął wibrować

-Malik.

-Gdzie ty jesteś?

Przewróciłem oczami, to Amber. Powinienem naprawdę zacząć sprawdzać numer dzwoniącego.

- W Nowym Jorku.

- Re mówiła, że jedzie z tobą do Nowego Jorku?! - Amber była zmieszana.

Westchnąłem i spojrzałem na pierścionek – Zmieniła zdanie. powiedziała mi że ty robisz dla niej imprezę urodzinową, więc zostaję..

Przez chwilę była cisza, więc przełknąłem ślinę. 
– Zapomniałam że zamierzasz to zrobić w ten weekend. Przepraszam. - Amber wymamrotała uporczywie.

- Zakładam że to było gorzkie.

- Zamknij się! Właśnie dzwoniłam jeśli chcesz wiedzieć – nie ważne, wróciła!

Moje ciało nagle zdrętwiało, a moje nerwy nagle odzyskały siły. 
- Ok, mam wiele rzeczy do zrobienia.

- Czekaj, nie jesteście pokłóceni czy coś?

Przewróciłem oczami i się rozłączyłem

Ona jest bardzo wścibska.

***

Był ranek, kiedy się obudziłem. Moje ciało wciąż jest zaprogramowane, aby wstawać o 6, ale nie jestem już w Londynie

Pieprzone strefy czasowe.

Kontynuowałem pracę, jak w każdy dzień, z Victorią w głowie. Wciąż starałem się zapomnieć o tym, co się zdarzyło.

Popatrzyłem na mój harmonogram na dziś. Nie miałem nic do robienia do popołudnia. Co tylko przypominało mi o Victorii. Mogłem wziąć ją na cały ranek, a potem kontynuować spotkania po południu

Pokręciłem głową.

Przestań myśleć choć przez chwilę o tym.

Kiedy słońce ostatecznie wzeszło, mój telefon zaczął się odzywać, pełno połączeń. Raz po raz. Siedziałem z moim telefonem, podłączonym do ładowarki.

Rozmowy telefoniczne, biznesowe spotkania. Lista jest długa

Wziąłem łyk mojej kawy – Widzimy się jutro.

-To był zaszczyt. Dziękuje bardzo.

Odłożyłem słuchawkę i wziąłem kawałek mojej grzanki, podczas gdy czytałem nowe papiery

Jest tak wiele przestępstw w Nowym Jorku.

Telefon znowu zadzwonił, tylko tym razem, to miało coś wspólnego z chorym usprawiedliwieniem człowieka.

-Malik.

-Witam, czy jesteś w stanie się teraz pojawić?

-Jestem w Nowym Jorku.

Zawahał się – Kolorado jest bardzo daleko od Nowego Jorku, sir, jeśli nadal jesteś chętny do udziału w swoich posiedzeniach po południu.

-Zrobię to. Mogę wyjść teraz i będę tam za kilka godzin. Shaun?

-Tak, Shaun Boone.

-Widzimy się wkrótce – odłożyłem słuchawkę telefonu i pochłonąłem resztę mojej grzanki. Nagle wstałem i zadzwoniłem do mojego pilota.

-Sir?

-Przepraszam, że w tak krótkim czasie, ale czy dasz radę polecieć do Kolorado i z powrotem?

-Tak, Sir. Wszystko jest zaopatrzone w paliwo. Wszystko gotowe.

-Rozpocznij start, będę za kilka minut. - uśmiechnąłem się, odłożyłem słuchawkę i wziąłem najważniejsze rzeczy, które potrzebowałem

Wziąłem łyk wody z pigułką, przełknąłem i wyszedłem z pokoju.

Mark POV

Miałem to dziwne uczucie w środku, że dzisiaj nie będzie tak, jak szef tego chce. Zawsze jestem gotowy, przygotowany na kurwa nieprzewidziane, ale kiedy jesteś w moich butach i pracujesz dla szefa, on rzuca prosto kurwa z mostu.

Zapukał do drzwi, więc wyłączyłem tv i schowałem piwo z powrotem do lodówki. Kurwa. Myślę, że chciałbym mieć przerwę choć raz.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem szefa, a jego twarz mówiła mi że potrzebuje, abym go gdzieś zawiózł.

-Sir.- przywitałem go chorobliwie.

-Musimy jechać do Kolorado.

Kurwa, miałem rację.

Może w jakiś sposób jest przewidywalny.

- Jak długo?

- Dzień.

Co takiego jest kurwa w Kolorado, że robi wycieczkę tam i z powrotem w ten sam dzień?

Wie kurwa dobrze, że nienawidzę samolotów i helikopterów

Westchnąłem, kiedy popatrzył na mój strój. Zmarszczył brwi, kiedy poruszyłem stopami. Skurwiel

To nie są sexy stopy, szefie.

- Będę na schodach. – powiedział nagle, a ja znalazłem wtedy chęć do uśmiechu

Po ubraniu czegoś bardziej eleganckiego w stylu szefa, chwyciłem kluczyki od Ranger Rover'a i udałem się na dół. Poszedłem w stronę garażu podziemnego i odebrałem samochód

Szef powiedział że będzie czekał przy wejściowych drzwiach. W końcu się do mnie odwrócił, więc otworzyłem skurwielowi drzwi

Chciałem wiedzieć dlaczego kurwa zamierzamy być w Kolorado

Kiedy w końcu przyjechaliśmy i wyszliśmy z okropnego odrzutowca, zauważyłem na zewnątrz helikopter i szefa. Pieprz się

Pieprz się

- Samuel – Mike, ten starożytny skurwiel jeszcze żyje - Patrz, kto w końcu postanowił się pokazać.

-Mike, tyle czasu. - Przywitałem się i ścisnąłem jego dłoń. Zaśmiał się, kiedy zawołał mnie szef. 

Przewróciłem oczami.

-Księżniczka czeka. – Mike droczył się, więc go popchnąłem.

- Pierdol się.

-... Tak. Nie obchodzi mnie czy jest w izolatce... Jestem w Kolorado. – szef rozmawiał przez telefon. 

Chwyciłem słuchawki od pilota i wszedłem do środka

Kurwa. Nienawidzę helikopterów

To przypomina mi dzień, kiedy postanowiłem lecieć do Iraku. Kurwa. Nigdy więcej


To oczywiste, że jesteśmy nad pustynią, bo wcześniej mijaliśmy budynki, ja chcę tylko wiedzieć gdzie kurwa lecimy.

Przez moment mogłem zobaczyć niewiele małych budynków, a patrząc kurwa na szefa, uświadomiłem sobie, gdzie jesteśmy.

Co my tutaj kurwa robimy?!

Helikopter wylądował wśród kilku ochroniarzy, którzy są już na lądowisku, więc westchnąłem, kiedy wszedłem do nudnego budynku.

Czułem już ciepło z zewnątrz.

-Zayn! Miło Cię znów widzieć. - mężczyzna który został zmieciony wiatrem, krzyknął ponad hałas helikoptera i uśmiechał się, mając na głowie bałagan.

Ha wyglądasz kurwa super zabawnie.

Szef ścisnął jego rękę, ale wciąż był spokojny. Następnie cofnęli się do budynku.

Dlaczego kurwa jesteśmy w więzieniu?!

Poszedłem za nim, a mój instynkt zwiększył się teraz, ponieważ byłem na obszarze wypełnionym więźniami

Zatrzymaliśmy się przy podwójnych drzwiach. Dwóch ochroniarzy szukało jakiejś broni, narkotyków, cokolwiek to jest, oni robili to po to, żeby ludzie się nie wkradali. Pokazałem moją odznakę skurwielowi, który zapytał mnie dlaczego mam broń w swoim pasie.

Wzięli ją ode mnie i teraz zastrzelę cię kurwa samym sobą.

Skinął głową i położył broń na stole. Zaraz po szefie, poszedłem przez wykrywacz metalu i westchnąłem zirytowany, kiedy to zaczęło brzęczeć.

Schyliłem się i wyciągnąłem nóż z mojego pieprzonego buta. Podrzuciłem go na stół. Ramiona uniosłem w górę, aby ochroniarz mógł je sprawdzić

-No dalej – powiedziałem surowo. Jesteś homo kurwa.

Spiorunował mnie groźnym spojrzeniem, a ja się odwdzięczyłem. – Czysty. – odparł ostatecznie, więc odwróciłem się nagle, kiedy niski chłopak i szef kontynuowali drogę przez drzwi.

Zanim do nich dotarłem, obróciłem się dookoła, szarpiąc je kurwa, a on zachichotał lekko.

Skurwiel.

- Nie pozwalamy mu widzieć nikogo na ten moment panie Malik

- Jest w izolatce. Wiem. Zapłacę.

Chwila, przypuszczam że to był szef tego oddziału, więc przeszedłem przez inny zestaw drzwi

-Ile ty jesteś skłonny zapłacić? Kim on dla ciebie jest?

-To ma znaczenie?

Przytaknął – To nie ma znaczenia – mężczyzna przystanął i pokazał w kierunku drzwi – On jest bardzo trudnym mężczyzną. Zaatakował,  prawie zabił innego więźnia. Chociaż, został zgwałcony tutaj wiele razy.

Uniosłem brew

- Zasłużył na to.

- Mr.Anderson jest w środku.

Szef przytaknął, kiedy rzuciłem mu piorunujące spojrzenie połączone z dezorientacją

Dlaczego on się kurwa widzi z Devonem?

_______________

Hej z tej strony Kasia, rozdział pojawił się wcześniej dzięki Martynie, podziękujcie jej z całego serduszka. Ja jestem chora i od laptopa głowa mi pęka, nie mam siły nawet tego przeczytać. Jest kochana, bo gdy się dowiedziała że jest ze mną kiepsko, wszystkim się zajęła i kazała mi zostać w łóżku. To cudowna dziewczyna. Komentujcie bo to bardzo motywuję. Kocham was :)