czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 23 - "Przejmujemy Times Square."

@curlyharold - to nazwa jej tt -  będzie pomagała mi, przy rozdziałach i pewną część tego rozdziału przetłumaczyła. Nie miejcie żalu, że nie są często, ale trzeba dużo pracy do tego włożyć, a czasu jest niewiele, więc wybaczcie, jeśli nie ma rozdziału na drugi dzień. Szkoda, że Kasia nie może chwilowo tłumaczyć, ale jak wiecie - jest w klasie maturalnej, więc nie ma co się jej dziwić. :D Na ten rozdział warto było czekać, więc miłego czytania, a za błędy z góry przepraszam. Jestem chora i nie miałam siły wszystkiego sprawdzać, więc po prostu zignorujcie to - i nie piszcie komentarzy "o jezu, tragiczne tłumaczenie, po co się za coś bierzesz, skoro tego nie umiesz" dobra? Takie będą usuwane, po prostu.
~~~~~~~~
Nie chciałem nic mówić Victorii o tym, czego się dowiedziałem o tych antydepresantach. Powinienem przeczytać o pieprzonych skutkach ubocznych. Ale byłem taki napalony na bycie lepszym człowiekiem.
Westchnąłem cicho do siebie, wyciągając kurtkę.
- Kochanie, mogłabyś się pośpieszyć. Musimy być tam za godzinę - Powiedziałem, wciąż patrząc na zegarek.
Nienawidzę występów.
I nienawidzę obcisłych spodni. Wyglądam, jakbym wykupił sklep odzieżowy, równie dobrze mógłbym założyć kilka tych pieprzonych ubrań.
Spotkałem się z ojcem Bethany pół godziny temu, jedyne o czym mówił, to - co się dzieję w jednym z jego budynków, które otaczają moje nowo wybudowane budynki.
Nic wielkiego w tej rozmowie nie było. Szczerze mówiąc, była całkiem bezsensu. Powinien zadzwonić, a nie tworzyć jakieś spotkania.
Ale przynajmniej to on przyszedł do tego hotelu, zamiast żebym ja szedł do niego.
- Dobrze, przepraszam. Jestem gotowa. - Victoria podeszła, ubrana w sukienkę, którą jej wybrałem. Kończyła się kilka centymetrów przed kolanem. Biała koronka, ciasna, ale skromna.
Tak długo, jak wygląda wystarczająco dobrze, aby ją szanować, nie mam z tym problemu.
Jej włosy były ułożone na boku, aż wstrzymałem oddech.
Nie mogłem mieć nikogo piękniejszego od niej.
Seksownego też, ale nie powiem tego.
Zamknąłem między nami odległość, przybliżając się i delikatnie całując.
- Wyglądasz absolutnie pięknie - wyszeptałem.
Victoria się zarumieniła.
Otworzyłem pudełko, leżące na stole i podążałem za Victorią.
Na jej szyi zawiesiłem srebrny, gruby naszyjnik, jej skórę pokryła gęsia skórka, gdy zimny metal dotknął jej skóry.
Victoria popatrzyła i westchnęła. - To jest takie piękna. Oh, czekaj. Mam problem. Czarny sweter, czy skóra Jack-
- Pierwsze problemy z pracą - przewróciłem oczami.
- Mówię poważnie.
- Kurtka skórzana - skinąłem.
Uniosłem brwi, gdy jej twarz się rozjaśniła. - Oh, dzięki Bogu. Po prostu nie wiedziałam co wybrać. Wiedziałam, że sweterek będzie przyjemny i ciepły, ale skóra wygląda lepiej na białym tle. To nowe też. Przyniosłam go dzisiaj.
Pokręciłem głową. Dzisiaj cały czas się droczyła, ale chciałbym przechodzić przez to wszystko, aby usłyszeć jej bełkot o czymś bezsensownym. Kocham to, kiedy jest szczęśliwa.
- Boże, kocham Cię. - Zaśmiałem się, a ona żartobliwie uderzyła w moją klatkę piersiową, marszcząc się przy tym.
- Wygląda pan gorąco w tym ubraniu, panie Malik. Chociaż nie widzę różnicy. - Uśmiechnęła się. - Wyglądasz gorąco nawet w niczym.
Zaśmiałem się do Victorii, gdy wciąż kontynuowała swoje gierki.
- Tak jak Ty, kochanie, ale wyglądasz jeszcze lepiej, kiedy nie masz nic na sobie.
Zatrzymała się, wydając się zirytowaną i przebiegłą jednocześnie.
- Nazwałaś mnie Panem w nocy. - Powiedziałem.
- Wiem. - Uśmiechnęła się, sunąc dłonią wzdłuż mojego torsu. - To było dawno, kiedy to robiliśmy.
Zmarszczyłem brwi. - Victoria-
- Wiem, wiem.
- Mój kutas nawet nie może się unieść, więc nie sądzę, by taka scena zaistniała w najbliższym czasie.
Skinęła głową zaniepokojona, a jej żołądek się odezwał, więc uniosłem na nią brew. - Ktoś jest głodny?
Skinęła głową, chichocząc pod nosem.
- Ja nie jestem. Miałem cipkę na obiad.
- O mój Boże - rumieńce pokryły twarz Victorii. 
- Nie martw się kochanie. Może uda nam się tam być do dziesięciu minut. Nie chcę tam siedzieć. Potem pójdziemy coś zjeść.- Złapałem ją za rękę i pocałowałem po raz ostatni. - Chodź. Musimy już iść.
~~~~~~~~
- Cholera.
- Co? - Zapytałem.
- Nie mówiłeś, że tutaj będzie cała ta prasa. - Spanikowała.
- Nie martw się, dobrze wyglądasz.
- Nie przed kamerami.
Nadąsałem się żartobliwie. - Jesteś moją randką.
Przewróciła oczami, wzdychając cicho, kiedy kierowca otworzył przed nami drzwi. Mark przejął od niego klucze.
- Dobrze, możemy po prostu przez to przejść? - Zapytała.
- Cały ten widok tak tylko wygląda. W zasadzie jestem jego szefem i muszę tu być, pomagam mu zdobyć publiczność. Muszę się pokazać. - Wyjaśniłem.
Brad, mój manager też tutaj jest, ale w samochodzie za nami. Myślę, że on mnie zabije, jeśli nie zrobię jakiejś wielkiej rzeczy. Ale, cholera, jestem tutaj. To wystarczy.
Zaoferowałem Victorii dłoń, a ona uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
- Dziękuję - mruknęła.
- Weź głęboki oddech i uśmiechnij się - wyszeptałem, nim wyszliśmy na długi dywan, który prowadził do sklepu z odzieżą.
- Jest tak dużo ludzi - powiedziała cicho.
Brad wreszcie się zbliżył. - Zayn, właśnie skończyłem rozmawiać z-
Zagryzłem wargę, patrząc na nią z góry. - Okej, po prostu idź.
- Co? - Brad uniósł brwi, ale zignorowałem go.
Nie chcę iść przez te wszystkie migające światła. Chwyciłem ją za rękę, zaczynając iść. Brad również był za nami i nie byłbym zaskoczony, gdyby dał mi jakiś wykład.
Zostaliśmy zatrzymani w połowie drogi, przez samego Stevena Woodsa.
- Pan Malik - sapnął, będąc w szoku. - Udało Ci się.
Krótko mu skinąłem, a po chwili wprowadziłem Victorie.
- Cieszę się, że tu jesteś. 
- A co wy na to, by wasza dwójka udzieliła wspólnie kilka wywiadów, hm? - Brad już nas pchał do głównych redaktorów, czasopism biznesowych.
Zwróciłem się do Victorii, a ona uśmiechnęła się. - Pójdę do środka.
Westchnąłem cicho. -  Przepraszam.
 Byłoby łatwiej, gdyby nie Brad.
Po skończeniu dwóch wywiadów, poszedłem szukać Victorię. Każdy chciał ze mną po drodze rozmawiać, a ja zastanawiałem się dlaczego dałem mu największy budynek na jakiś pieprzony sklep odzieżowy.
Po pięciu minutach w końcu ją znalazłem. Ale byłem w szoku, widząc ją z innym facetem. W porządku, nie powinienem być w szoku. Po prostu spójrz na nią?
Zakrywała usta, śmiejąc się, ale nie mogła powstrzymać ataku radości.
Czekałem, aż uderzy we mnie złość, ale tak się nie stało. Wszystko co czułem, to zazdrość.
Wahałem się, czy podejść do nich, czy raczej nie.
- Witam ponownie - zmarszczyłem brwi, zastanawiając się kto się do mnie zbliża, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że to Caren z Kalifornii.
Córka Emmy, która pomaga zarządzać tam hotelami dziedzictwa Malik.
 Uśmiechnęła się, a ja pochyliłem się nad nią, aby pocałować ją w policzek.
- Caren? Co Ty tu robisz? - Zapytałem.
- Mój mąż jest przyjacielem Stevensa, więc jestem tutaj, jako jego para. Dobrze znów Cię widzieć.
Mąż?
Skinąłem głową.
- O tak, wzięłam ślub. - Zaśmiała się, pokazując mi pierścionek.
Dobrze?
- Nie jestem już Kyles, a Hyde.
- Gratulacje, pani Hyde. - Uśmiechnąłem się szczerze.
Pani Malik.
- Jak się czuje moja mama? - Zapytała nagle.
- Dobrze.
Caren skinęła głową. - Nie słyszałam o niej już jakiś czas. To tak, jakby nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. - Pokręciła głową z zakłopotaniem i spuściła wzrok.
To dziwne. Z Emmą w tym czasie naprawdę ciężko jest porozmawiać.
- Caren - z daleka usłyszeliśmy jakiegoś mężczyznę, a Caren się uśmiechnęła.
- Dobrze było Cię znów widzieć, Zayn. Mam nadzieję, że w Londynie wszystko dobrze, po całym incydencie z tym dupkiem. 
Uniosłem brwi. - Moja oh Moja pani Hyde, czy Ty właśnie przeklnęłaś?
- Shh - uśmiechnęła się i odeszła do mężczyzny, który ją wołał.
Wpatrywałem się w Victorię, która wpatrywała się również bezpośrednio we mnie, przygryzając wargę, zanim skoncentrowała swoją uwagę na pieprzonym facecie.
Pani Malik.
Zabiłbym, aby usłyszeć to z jej ust.
Po chwili ruszyłem w ich stronę, a jej postawa stała się sztywniejsza, zaśmiałem się, patrząc, jak odległość między nami się zmniejsza.
Popatrzyłem na faceta, a on zmarszczył brwi.
- Możemy Ci pomóc? - Zadał mi uprzejme pytanie, ale zignorowałem go. Jego amerykański akcent był grubszy od tego Victorii.
- Niedługo wrócę. Muszę wykonać kilka telefonów, a potem możemy iść. - Powiedziałem do niej.
Skinęła głową.
- Nadal jesteś głodna? - Zapytałem.
Przełknęła ślinę i ponownie skinęła głową, nie będąc w stanie nic powiedzieć.
Uśmiechnąłem się, ale nie wydaję mi się, aby ten uśmiech docierał do oczu. - Dobrze.
Patrzyłem przez ramię na ładnego chłopaka za mną, który zmarszczył brwi, gdy przyciągnąłem bliżej siebie Victorie.
Pocałowałem ją mocno, aż musiała wziąć głęboki oddech, aby wrócić do siebie.
Chwyciłem telefon z kieszeni, by odejść i znalazłem Stevensa gadającego o tym, jak bał się manekinów.
Zignorowałem go, przenosząc się gdzieś, gdzie było prywatnie i spokojnie.
Zadzwoniłem do Marka i zapewniłem go, że pojedziemy.
Przeszedłem do następnej rozmowy.
- Wszystko gotowe? - Zapytałem przez komórkę.
- Tak, Sir.
Uśmiechnąłem się, a moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej.
- Dobrze. To my już jedziemy. - Powiedziałem.
Podszedłem do Victorii, ale tym razem była sama, więc podkradłem się za nią.
Złapała się lekko, uśmiechając. - Boże, przestraszyłeś mnie.
- Chcesz już iść? - Spytałem, wskazując na drzwi.
Skinęła głową, ale facet, z którym była wcześniej, ponownie wrócił.
- Idziecie już? - Spytał.
Zwęziłem na niego wzrok.
- Ryan, oh, chcę, byś poznał mojego chłopaka. - Powiedziała Victoria, wskazując na mnie, a ja opiekuńczo otuliłem ją ramieniem.
- Zayn - stwierdziłem surowo, oferując mu rękę.
- Ryan - przywitał się.
- Chodziliśmy razem do szkoły - wyjaśniła Victoria.
Oh, co za kurwa przypadek.
- Cóż, to nie jest miłe. Kochanie, musimy iść.
- Oh, w porządku. Cóż, dobrze było Cię zobaczyć Ryan - uśmiechnęła się.
Zamierzał się przytulić do niej, ale podałem mu rękę. Dupek.
Cofnął się, potrząsając nią.
- Miło było Cię poznać -mruknąłem.
- Ciebie też.
Złapałem za dłoń Victorii i odeszliśmy od niego, nim bym go uderzył kurwa w twarz.
- Ktoś jest zazdrosny.
- Nie, nie jestem - splunąłem. - Więc, wy dwoje, chodziliście ze sobą do szkoły.
Victoria uśmiechnęła się i prowadziła nas w kierunku Marka, który czekał przy samochodzie.
- Chodziliśmy. Jest moim ex, tak właściwie. 
Zatrzymałem się, zwracając do niej. - Jest kim?
Przygryzła dolną wargę. - Moim byłym.
- Przed Devonem, czy po?
- Przed,
Skinąłem głową, dalej idąc w stronę samochodu. Otworzyłem drzwi Victorii, a ona wsiadła z moją pomocą. Gdy usiadłem obok niej, Mark zamknął drzwi.
- Jak ma na nazwisko?
Victoria mrugnęła. - Nie będziesz go stalkował.
- Nie, to nie jest stalking. To jest biznes. - Wyjaśniłem.
- Ma na imię Ryan i to wszystko, co mam Ci do powiedzenia. Jest dobrym facetem.
- Facetem? On wygląda jakby, waśnie skończył nagrywanie teledysku do piosenki Justina Biebera.
Zachichotała.
- On zawsze miał twarz małego dziecka.
Odpuściłem temat Ryana, kiedy zbliżaliśmy się do budynku. Popatrzyłem na siedzenie obok mnie, zabrałem skórzaną kurtkę i wręczyłem ją Victorii.
- Robi się coraz zimniej.
- Gdzie jedziemy? – Victoria spojrzała na mnie.
- Tutaj. – pokazałem na budynek obok nas. Victoria pochyliła się, żeby popatrzyć za okno.
- To eleganckie miejsce, myślałam że idziemy na pizzę, ale chętnie zjem coś wykwintnego.
Zaśmiałem się, kiedy samochód się zatrzymał. Mark wyszedł pierwszy, a ja otwarłem drzwi Victorii, pocałowałem ją w policzek i chwyciłem za rękę.
- Umieram z głodu! – uśmiechnęła się.
Portier otworzył nam drzwi a Victoria mu podziękowała.
- Dobry wieczór sir. – powiedział recepcjonista, kiedy wyciągałem swoją kartę członkowską.
- Mamy rezerwację pokoju na samej górze. – powiedziałem, naciskając przycisk windy.
Drzwi się otworzyły, więc pokazałem Victorii, żeby weszła jako pierwsza.
- Wiesz, że jeszcze nie powiedziałeś mi czemu przyjechałeś do Nowego Yorku. Oprócz, spędzania czasu ze mną masz na pewno inne plany. – powiedziała, patrząc na swoje buty.
- Mam, ale strasznie się za tobą stęskniłem a ty zasługujesz na o wiele więcej niż ci daje. Tak naprawdę to nie daje ci nic prócz smutku i cierpienia, więc chciałem cię po prostu zobaczyć i zrobić coś dla ciebie.
Spojrzałem na ekran w windzie, żeby zobaczyć na jakim jesteśmy piętrze. 21. Jeszcze 4. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem zanim winda stanęła. Wziąłem głęboki wdech i popatrzyłem na Victorię. Jedyne światło jakie było widać to, to z windy.
- Dlaczego jest tu tak ciemno?
Jest cicho, tak cicho że gdybym upuścił monetę to pewnie usłyszał by to każdy w obrębie mili. Wszedłem do środka i włączyłem światło małym pilotem, który trzymałem w kieszeni.
- Niespodzianka!
Boże, nienawidzę niespodzianek. Ale sam zaprosiłem tu wszystkich.
Victoria wstrzymała oddech zupełnie zbita z tropu, gdy zobaczyła wszystkich bliskich w jednym pomieszczeniu. Jej matka i ojczym, Mandy, Adam, jej ojciec i jego dziewczyna Candice. Amber, James, Matt i oczywiście nie mogłem zapomnieć o Tedzie. Wiem, że ona go nienawidzi ale gdzieś w głębi duszy dalej się o niego troszczy. Popatrzyłem na każdego aż zatrzymałem swój wzrok na blond włosach. Elena nawet ona tu jest. Nie byłem pewny czy powinienem ją zapraszać, ale była najlepszą przyjaciółką Victorii o ile dobrze pamiętam. Przynajmniej była o wiele milsza niż pieprzona Amber.
- O mój Boże! Mama! – puściła moją rękę i pobiegła przytulić matkę.
Uśmiechnąłem się i poszedłem zabrać kieliszek wina z bufetu.
- Nie mogę uwierzyć, że zebrałeś tu wszystkich! – zaśmiał się James i szturchnął mnie w ramię. - Siema stary.
- Hej. – powiedziałem i obserwowałem jak jego uśmiech powiększa się coraz bardziej. 
- Tak więc wszystko zostało zorganizowane? - Zapytał James.
Skinąłem.
- Wszystko w porządku, stary? - Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
Znów skinąłem.
- Zdenerwowany?
- Spierdalaj - odepchnąłem go.
Zaśmiał się - Dobra, dobra. Żartowałem. Wyluzuj, koleś. - Wziął łyk ze swojego kieliszka, a ja podszedłem do Eleny.
- Cieszę się, że się udało. - Mruknąłem.
Podskoczyła zaskoczona. - Boże, przepraszam. Cześć.
Zauważyłem, że jest dużo bardziej niespokojna, niż wtedy, gdy poznaliśmy się pierwszy raz. Zmarszczyłem brwi.
- Przepraszam - znów przeprosiła. - Jesteś po prostu taki- machnęła ręką na mnie, więc przechyliłem głowę zdziwiony.
- Dobrze. Wszystko w porządku?
Elena skinęła głową, a Victoria dołączyła do rozmowy. Uśmiechnęła się nerwowo do Eleny, która odwzajemniła to, z nieśmiałym uśmiechem.
- Tori, ja- zaczęła Elena.
Victoria przytuliła ją, wcinając się w zdanie, a Elena odetchnęła z ulgą. Ja również, marszcząc brwi w zmieszaniu z samym sobą.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś - wyszeptała Victoria.
Cóż, chyba też pójdę znaleźć sobie kogoś do rozmowy.
Odwróciłem się, popijając drinka, gdy zobaczyłem Amber.
Natychmiast przypomniał mi się sen, na co pokręciłem głową.
Nie ona. Boże, nie ona.
Znów się odwróciłem i zobaczyłem Matt'a, ale nagle zbliżył się do mnie ktoś inny: Victorii mama.
- Zayn, cieszę się, że Cię widzę. - Uśmiechnęła się i pochyliła, by mnie przytulić, co odwzajemniłem szybko, zanim mnie puściła.
- Pani Jefferies - skinąłem. - Jestem szczęśliwy, że panią widzę. Dziękuję za przyjście.
- Oh, to jest okay. Nie mogłabym przegapić urodzin mojej córki. Które były wczoraj, ale lepiej później, niż wcale.
Zmarszczyłem brwi. Okay?
- Jak się czujesz? - Uśmiechnąłem się.
Przełknąłem. - Ehh.
Uśmiechnęła się i zaśmiała do siebie. - Podoba mi się to. Mówili, że nie jesteś z tego typu.
Typu? W porządku. Nie wiedziałem, że mężczyźni są znani z jakiegokolwiek typu dla kobiet.
- Zayn - nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało, gdy usłyszałem głos Amber. Uśmiechnęła się, stając obok mamy Victorii. Westchnąłem.
- Amber - przywitałem się. - Proszę mi wybaczyć. - Mruknąłem, zanim opuściłem tą dwójkę.
- Zayn.
Zacisnąłem oczy w irytacji, aż zobaczyłem uśmiechniętą Victorię. Rzuciła mi się na szyję, więc ją pociągnąłem.
- Dziękuję bardzo - wyszeptała. Kiedy się odsunęła, zauważyłem, że płacze i zmieszany zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego płaczesz, kochanie? - Zapytałem cicho, dociskając swoje czoło do jej.
- Jestem tak szczęśliwa. Dziękuję. Bardzo dziękuję.
- Łzy szczęścia?
Skinęła głową, zarumieniła się, gdy otarłem jej łzy opuszkiem kciuka. - Lubię widzieć Cię szczęśliwą.
 Victoria przyciągnęła moją twarz i mnie pocałowała, po chwili odsunęła się i zobaczyłem ten cudowny uśmiech.
- Czy jest już pora jedzenia? - zapytała.
Zaśmiałem się. 
- Właśnie szedłem porozmawiać z szefem kuchni. - Popchnąłem ją w stronę rodziny i przyjaciół, a ona uśmiechnęła się, kiedy kontynuowałem drogę do kuchni.
Kiedy jedzenie zostało podane i wszyscy zasiedliśmy do stołu, Victoria ujęła pod stołem moją rękę i przytuliła się do mojego ramienia, podczas gdy ja dotykałem jej kolano. Upiłem łyk wina z kieliszka, kiedy to się wydarzyło.
- Jestem głodna penisa - mruknęła. Zakrztusiłem się kurwa tym cholernym winem. Spojrzałem na nią, a kiedy to dostrzegła zerknęła na mnie i się uśmiechnęła.
- Co właśnie powiedziałaś? – zapytałem wstrząśnięty.
- "Jestem taka głodna" - zaśmiała się. - Co myślałeś że powiedziałam?
- Nic.
James i Amber powstali i zaczęli lekko uderzać w te cholerne kieliszki do wina. Mój telefon nagle zadzwonił i Amber posłała mi wściekłe spojrzenie. Wal się. Wyłączyłem go w momencie w którym rozbiła kieliszek. Brawo, dziwko. Stół momentalnie ucichł i wszyscy patrzyli na Amber, która się zaczerwieniła. Kelner przyszedł w momencie kiedy usiadła na krześle.
- Przepraszam. - uśmiechnęła się poprawiając trochę nastrój.
- Ok. Chciałam to powiedzieć od czasu kiedy porzuciłaś mnie dla twojego kochanego chłopaka, a więc wszystkiego najlepszego Re! Wreszcie masz 22 lata! i możemy teraz śpiewać piosenkę Taylor Swift! - Amber pisnęła.
- Proszę, nie! - James potrząsnął głową i popatrzył na mnie z rezygnacją. Oh stary, wiem co czujesz.
- Dobra nieważne, ale mówię w imieniu wszystkich tutaj, że jesteśmy szczęśliwi będąc tu z tobą i świętować twoje urodziny! Kończysz 22 lata tylko raz, prawda? Wszystkiego najlepszego Re! - Amber krzyknęła i podniosła swój kieliszek, a raczej to co z niego zostało. Pocałowałem Victorię w szyję, a ona zachichotała.
- Dziękuje kochani! - zarumieniła się. - Cieszę się że wszyscy tu jesteście.
- Nie moglibyśmy być nigdzie indziej Re. - powiedział James, po czym wzniósł kieliszek. - A teraz nareszcie jedzenie!
Victoria zachichotała i obróciła się do mnie.
- Kocham cię. - szepnęła.
Pocałowałem czubek jej nosa.
- Mein tumse pyaar karta hoon. - powiedziałem.
- Co? - zapytała.
Zaśmiałem się, a ona zmarszczyła brwi.
- Powiedziałem kocham cię.
- Aw kocham, kiedy mówisz...
Podniosłem głowę, kiedy przestała mówić.
- Do mnie po muzułmańsku. - dodała szybko, patrząc niepewnie.
- Kocham, kiedy mówisz do mnie po muzułmańsku. - zacząłem się śmiać, nie mogłem się powstrzymać, a ona się zaczerwieniła.
- Urdu. - poprawiłem ją.
- Racja Urdu. - zgodziła się. - Sorry. – zaczerwieniła się.  
Zabrałem ze stołu mój kieliszek był jeszcze pełny, więc wypiłem kilka łyków.
- Zamierzasz coś zjeść? - zmarszczyła brwi.
- Oh, nie wiem czy on będzie jadł do jutra. - dodał James, a ja rzuciłem mu gniewne spojrzenie.
- Sorry - szepnął z buzią pełną jedzenia.
- Nie jestem głodny. – powiedziałem. Chyba zrobię sobie przerwę od wina i zamówię coś mocniejszego. 
- Ok więc teraz po prostu się upijesz? – zapytała Victoria.
- Więc, wszystko dobrze u was Zayn? – zapytał ojciec Victorii, zaczynając rozmowę świetnie.
- Jak na razie jest ok.
- O to dobrze. – pokiwał głową, jednocześnie jedząc ostrygę. – Słyszałem o twoim projekcie to dobra inwestycja jak na początek w Nowym Yorku podoba mi się to.
Też tak sądzę.
- Dziękuje.
Położyłem ręce na udzie Victorii, a ona instynktownie zetknęła bliżej nogi.
- To oznacza, że przeprowadzasz się tutaj tak?
Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na Victorię.
- Nie myślałem o tym.
- Może powinieneś to rozważyć.
- Nie ma mowy! – wtrąciła się Amber. – Cholernie za nią tęsknię, jeśli się przeprowadzi, James i ja przeprowadzimy się razem z nią. 
James zmarszczył brwi.
- Mów za siebie! – mruknął.
- Nie bierz tego za złe, kocham Nowy York, ale jest cholernie duży i piękny również, a ciągle pracuje w Java Hut. – Victoria wzruszyła ramionami.
Tak, moja rodzina też jest w Londynie. Muszę to przyznać, tęsknie za nimi. Kurwa tak bardzo chciałbym żeby byli tu teraz. Nie mam ochoty na rozmowę z nikim bo nie mogę przestać myśleć o tym, o tej jednej rzeczy.

***
Wszyscy przygotowywali się do wyjścia, robiło się już późno, więc powiedziałem Victorii że deser zostawimy na później.
- Powodzenia stary! – powiedział do mnie James kiedy wychodził za Amber i Matt’em.
- Dzięki.
- Wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się i wszedł do windy. 
Victoria wróciła do mnie po pożegnaniu się z mamą, ojczymem i Mandy.
- Więc, zostaliśmy sami. – powiedziała, kiedy zamknęły się drzwi od windy.
Chwyciłem ją za rękę, jednocześnie odsłaniając rolety na oknach. Ukazał nam się piękny widok Nowego Yorku.
- Chce ci coś pokazać.
- Jest coś jeszcze? Szczerze, nie wiem czy możesz to przebić. – powiedziała pokazując widok z okna.
Victoria posłusznie szła za mną do drzwi prowadzących na balkon. Zabrałem swoją kurtkę i założyłem jej na ramiona.
- Tutaj jest okropnie zimno, ale tak pięknie. – powiedziała.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie i przytuliłem, żeby było jej trochę cieplej.
- Tutaj będzie stał mój budynek. – pokazałem palcem, ale było tak zimno, że od razu schowałem rękę do kieszeni, dotknąłem palcami małego pudełka i wziąłem głęboki wdech.
- Więc, to będzie w tym obrębie?
- Tak. – odchrząknąłem.
- Będzie ogromny. – uśmiechnęła się do mnie.
- Będzie.
- Więc ta okolica. – wskazała na miejsce, które pokazałem chwile wcześniej.
Oh. Uśmiechnąłem się. Nawet nie wiedziała, ale w ten sposób pomagała mi uspokoić moje nerwy. Pokazałem jej jeszcze jedno miejsce, tym razem większe i jaśniejsze w zasięgu naszego wzroku.
- Times Square – powiedzieliśmy w tym samym czasie, a Victoria zachichotała.
Powiedziała coś, ale nie usłyszałem co. Popatrzyłem na mój zegarek i zamknąłem oczy. Ja nawet nie wiem czy dam rade to zrobić. Moje dłonie pocą się jak cholera, a moje kolana drżą. Mój żołądek się skręcił, a ja czuje, że zaraz zwymiotuje. Popatrzyłem na krajobraz przed nami. Jebane piekło. Stanąłem za nią i głęboko nabrałem powietrza w płuca, popatrzyłem w tą samą stronę co ona na Times Square.
- Możesz to przeczytać? – szepnąłem.
- Przeczytać co? – Victoria zmarszczyła brwi.
- To. – pokazałem na ekran, moje serce biło tak szybko, ledwo oddychałem kiedy słowa pokazały się na ekranie.
Victoria wstrzymała oddech i odwróciła się do mnie, zacisnąłem palce na pudełku w mojej kieszeni i wyciągnąłem je, po czym otwarłem wieczko.  
- O mój Boże. – Victoria zakryła swoją twarz, jej oczy napełniły się łzami, kiedy uklęknąłem na jedno kolano.
- O mój Boże!
Chwyciłem ją za rękę i wziąłem głęboki wdech.
- Victoria...
- O mój Boże.
- Allison Greene...
- O mój Boże.
- Wiem, że te ostatnie kilka dni były trudne, ale pomimo wszystkiego co przeszliśmy, ty dalej czynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie. Chciałbym spędzić z tobą resztę mojego życia. – popatrzyłem jej w oczy.
- Czy wyjdziesz za mnie? – zapytałem.
- Tak! O mój Boże! Tak!
Nie pozwoliła mi nawet dokończyć, ale nie obchodziło mnie to. Szybko wstałem, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Radość, ekscytacja, i jebane szczęście pulsowało we mnie kiedy skończyłem ją całować.
- Kocham Cię. – odetchnąłem z ulgą i popatrzyłem na pudełko z pierścionkiem zaręczynowym w mojej dłoni. Wziąłem go pocałowałem w rękę i uśmiechnąłem się.
- O mój Boże! – pisnęła i przygryzła wargę kiedy wkładałem pierścionek na jej palec.
Było perfekcyjnie. Nie mogłem przestać się uśmiechać kurwa. Nic nie mogło tego zepsuć.
- Kocham Cię! – Victoria wyszeptała, popatrzyła na pierścionek i mnie przytuliła.
- Kocham Cię bardziej. – powiedziałem kiedy się ode mnie odsunęła.
Nie mogła przestać patrzyć się na pierścionek, a ja nie mogłem przestać patrzyć się na nią i jej uśmiech. Przysięgam z każdą sekundą jest coraz piękniejsza.
- Dzięki tobie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. – powiedziała.
- Więc, tak sobie to wymarzyłaś? – zapytałem.
- Tak.
Uśmiechnąłem się i ją pocałowałem. Ale co się stało? Co mogło się stać? Zadzwonił mój telefon, więc szybko go schowałem. Lecz, zanim to zrobiłem zauważyłem, że dzwonił mój alarmowy telefon.
- Zrobiłeś jeden ekran? – Victoria zapytała.
- Nie zrobiłem je na całym Times Square. – chwyciłem jej rękę i weszliśmy s powrotem do środka. Victoria ciągle zerkała na Times Square.
- Jestem najszczęśliwszą dziewczyną. – powiedziała.
Pocałowałem ją. Boże, jak ja ją kocham! Otworzyłem jej drzwi i odebrałem telefon.
- Malik.
- Kurwa Zayn! Czemu nie odbierasz telefonu?!
- Doniya? – zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się do Victorii. – Doniya muszę ci coś powiedzieć...
- Pozwól mi skończyć! Tata powiedział ci co się stało? – zapytała.
Popatrzyłem na Victorie w lustrze była zmieszana moją frustracją. NIC nie może zniszczyć dzisiejszego dnia.
- Co? – zapytałem zaniepokojony. Dlaczego się denerwuje? A dlaczego kurwa nie przecież dzwoni na alarmowy telefon.
- Waliyha miała wypadek samochodowy! Jest na intensywnej terapii!
~~~~
Doceńcie naszą pracę i niech każdy skomentuje ten rozdział.

47 komentarzy:

  1. Wiec doczekałam się dziękuje ❤️ I do następnego ❤️ Serio nie wiem co bym bez was zrobiła ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pierdole dziewczyny, kocham was <3.
    Ten rozdział jest taki perfekcyjny i w ogóle hfuifgjihi.
    Dziękuję wam, gdyby nie wy, to ja nie wiem jdjdjjfkddjd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus Chrystus ja płacze ze szczęścia
    Dziękuję tak bardzo za to tłumaczenie kocham was!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu jakie slodziaki ��. Zayn taki kochany ��
    Dziekuje za tlumaczenie ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie! Boże kocham ich i was też dziewczyny! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziekuje za tlumaczenie;)!! Ten rozdzial ahh CUDOWNY!!! Mam nadzieje ze z Wal bd wszystko dobrze..Kocham Frostbite<33
    Pozdrawiam!!
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  7. Na to czekałam od początku opowiadania.
    Piszczę.
    Piękny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Można powiedzieć, że.. Oświadczyny z rozmachem :D No no Malik

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG !!!!! *-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojaa najlepszy . Dziękuję wam

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg, cudowny rozdzial ale koncowka troche zbila z tropu:(
    świetna robota dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku ten pomysl z urodzinami byl tak bardzo perfekcyjny. James to wiedzial i tak bardzo wspieral Zayna, idealnie. A te jego oswiadczyny, urocze, romantyczne no genialne. Telefon rozjebal niestety atmosfere, ale kurde no teraz mam stracha o jego siostre :(
    P.S tekst Re o byciu glodnym i kutasie rozwalil system xd
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. Dzieki za tlumaczenie :* @Daria_Officiall

    OdpowiedzUsuń
  13. O JEZUUUUUU <>>>>>>>>>>>> FJSCBIKJASB JS

    OdpowiedzUsuń
  14. O MOJ BOZE OSWIADCZYL SIE FKDJHDGVNFDLGHJKFDGBNVLDMGFJKB OMG
    SWIETNY ROZDZIAL
    CZEKAM NA NOWY
    DZIEKUJE ZA TLUMACZENIE:)

    OdpowiedzUsuń
  15. O kurczaki! Ojejejejejej <3 Ależ to był świetny rozdział! Jestem w szoku, że Zayn się oświadczył o.O Jestem w szoku, że Re się zgodziła o.O OMG to jest takie cuuudowne :3
    Ale: Chodzi raczej o to, jaki mam szacunek za to, że to tłumaczycie. Domyślam się, że nie zawsze jest czas, nie zawsze się chce, a jak nie ma komentarzy to już w ogóle nie widać sensu w siedzeniu nad tekstem i tłumaczeniu. Dlatego, ogromne DZIĘKUJĘ za to co robicie :) To naprawdę meeega miłe, że znajdzie się ktoś, kto bezinteresownie znajdzie czas i poświęci go na tłumaczenie :** Życzę więc, aby znalazł się ten czas i chęci! Oby nn pojawiła się jak najszybciej, bo chyba umrę z ciekawości.
    Pozdrawiam,
    -A

    OdpowiedzUsuń
  16. "- Czy wyjdziesz za mnie? – zapytałem.
    - Tak! O mój Boże! Tak!"
    płaczę, jeju, płaczę, uwielbiam was za to, że tłumaczycie po bambi i tych następnych tłumczkach, płaczę kurwa nadal i nie umiem się opanować huh

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże, na dziś to już chyba cały limit łez wycisnełam ... najpierw film, teraz rozdział
    Miło ze strony Zayna, że tak o wszystko zadbał, kochany. :) x
    I te oświadczyny, ... każda dziewczyna marzy o takich, i takim facecie xD
    James i Zayn coraz lepiej się dogadują, co jest ekstra wiadomością! I James chyba wiedział o oświadczynach
    Łzy szczęścia przy oświadczynach, a troszke łzy smutku przy wypadku ... bądźmy dobrej myśli i miejmy nadzieje, że wszystko będzie OK
    Dziękuje za tłumaczenie :*
    Pozdrawiam xx i czekam na następny /@luuvmyzaynxx

    PS Miałyście racje, warto było tyle czekać ;3

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajebisty rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Zgodziła się!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam do was pytanie ;) odnoście części Cold bo nie moge zaczaić w jakim mieście Londyn czy bradford czy jeszcze indziej re z malikiem miała swój pierwszy raz ;) zależy mi na odpowiedzi ;) dziękuje a co do tego rozdziału to świetny dziekujr i czekam na odpowiedz ?(;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nw ale mi sie wydaje ze w Londynie ale nie pamietam tak dokladnie:)

      Usuń
  21. słychać marsz weselny ❤ Donyia the f?!

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeśli cały dzień był idealny, nie licz, że tak samo się skończy. Sorry, Malik, takie życie.
    Donyia, what the fuck?! What the hell?

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeśli cały dzień był idealny, nie licz, że tak samo się skończy. Sorry, Malik, takie życie.
    Donyia, what the fuck?! What the hell?

    OdpowiedzUsuń
  24. Odjebane perfekcyjnie!
    Rozdział też perfekcyjny.
    Naprawdę tak się cieszę, że ona się zgodziła.
    Tylko ta sprawa z Doniyą, a miało być tak pięknie...
    Dziękuję i pozdrawiam <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  25. Kocham!!! ����

    OdpowiedzUsuń
  26. Zgodziła się! ;D
    Dziękuję za rozdział ^^ /Lidka xx.

    OdpowiedzUsuń
  27. omg cudowny ale ta koncowka.... :(

    OdpowiedzUsuń
  28. jeju on się jej oświadczył i to tak zajebiście!!
    czemu znowu coś musiało się stać i to w takim momencie i to z Waliyhą...

    OdpowiedzUsuń
  29. omg warto było czekać *___* dziękuję za tłumaczenie! jesteście naj naj naj! :D @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  30. O kuźwa kjhfxzkjfhzlkcjzlkfjflz i OMG!

    OdpowiedzUsuń
  31. Genialny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Rozdział cudowny. Popłakałam się gdy Zayn się oświadczył. Końcówka....... aż brak słów. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Dziękuje, że tłumaczycie i jestem wdzięczna za waszą prace. Czekam z niecierpliwością na następny =)

    OdpowiedzUsuń
  33. Rozdział wspaniały !

    Szkoda, że są tak rzadko no ale cóż, rozumiem..

    OdpowiedzUsuń
  34. Cudowny.!
    Dziekuję za tłumaczenie ff. :* x

    OdpowiedzUsuń
  35. Uhhhh! Jak można!? W takim momencie .. Dlaczego? :'( rozdział jest genialny nie mogę się doczekać następnego (:

    OdpowiedzUsuń
  36. Żenią się! Jeszcze Zayn nałyka się wiagry, Waliya wyzdrowieje i będzie git

    OdpowiedzUsuń
  37. Świetny rozdzial, dziekuje ze tlumaczycie ^^

    OdpowiedzUsuń
  38. Kuzwa no oczywiscie, jak nie sraczka to padaczka! Serio, nie mogli miec szczesliwego chociaz tego dnia?!
    Wgl kocham Zena, co on odwalil! XD ����

    OdpowiedzUsuń
  39. Kocham to opowiadanie i pamiętam jaka byłam załamana dowiadując się, ze Bambi już nie będzie go tłumaczyć. I właśnie dziękuję w tym momencie, ze piszecie to, tłumaczycie i przeznaczacie na to tyle czasu.. kochaam<3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń