- Potrzebuje pomocy!
- krzyknąłem, wbiegając do szpitala i zauważając trzy pielęgniarki za
biurkiem, spanikowane i patrzące na mnie.
Ruszyły się
natychmiast, kiedy zobaczyły krew na mojej koszuli.
Trzymałem na rękach
Victorię, która dalej traciła pełno krwi.
- Co się stało? -
jedna z nich chciała trochę uspokoić sytuację, chociaż wiem, że to jej jebana
praca, to miałem ochotę jej coś zrobić.
- Moja żona! -
panowałem i próbowałem obudzić Victorię. - Ona... ona straciła dużo krwi...
Nawet nie mogłem powiedzieć pierdolonego zdania bez próbowania jej
obudzić.
Zadawały tysiące
pytań, a ja starałem się odpowiadać na każde. Kiedy wspomniałem o porodzie,
chyba zaczęło im coś świtać w mózgach.
- Re, otwórz oczy!
- mruknąłem, kiedy pielęgniarka biegła do nas z wózkiem.
Pokręciłem głową i
zacząłem się z nią kłócić, nie chce żeby odebrali mi Re. Popatrzyłem na nią
była cała blada i próbowała otworzyć oczy.
- Zayn...
- Proszę Pana, musi
Pan posadzić żonę na wózku, przewieziemy ją na ER.
- Wszystko będzie
dobrze, Re. - powiedziałem i posadziłem ją na wózku.
Kiedy usiadła,
pielęgniarki i doktor zaczęli wieść ją na ER.
Patrzyłem jak
pojawiają się krople krwi na podłodze gdzie stał wózek.
Co się z nią
dzieje? Dlaczego traci tyle krwi?!
Nie mogłem trzeźwo
myśleć, byłem cały roztrzęsiony.
- Zayn! - Trisha
weszła do poczekalni.
Po co ona tu
przyszła?!
- Mamo! -
przytuliłem ją, a ona poklepała mnie pokrzepiająco po plecach.
Pomijając że byłem
cały w krwi, nie przeszkadzało jej to. Dzięki Bogu miała na sobie czarne
ubrania.
- Co się
dzieje?
- Ona... ona
straciła dużo krwi. - mruknąłem.
- Miała krwotok? -
zapytała.
- Co to? - uniosłem
brwi.
Nasza rozmowa się
zakończyła, kiedy jakiś koleś wyszedł z sali Re.
- Wszystko z nią
dobrze? - natychmiast zapytałem, a on zmrużył oczy.
- Czy jest...
- Jestem jej mężem.
- powiedziałem stanowczo. - Co się z nią dzieje?
- Myślimy, że jest
to krwotok poporodowy.
- Okey, a co to jest?
- Krew matek
wzrasta o prawie 50 procent w ciągu ciąży. To naturalne, że traci krew która
zalegała w organizmie po ciąży.
- Aha.
- Jednak pańska
żona jest jedną z kilku kobiet, które miały ten krwotok. Normalnie ciało kobiet
jest przygotowane na taki ubytek krwi, ale krwotok poporodowy to poważny stan.
Każda nadmierna utrata krwi może postawić kobietę w poważnym zagrożeniu.
Trisha przygryzła
wargę i wykonała kilka telefonów.
Przewróciłem
oczami, kiedy wzięła mój telefon i zaczęła dzwonić także z niego.
Odwróciłem się z
powrotem do doktora.
- Wiec wszystko
będzie z nią dobrze?
- Jest w dobrych
rękach.
- Czyli, tak?! -
zapytałem sfrustrowany.
- Musimy wykonać
operacje, żeby przestała krwawić. Straciła dużo krwi, Panie Malik.
Tak cholernie się o
nią boję.
Czy wszystko
pójdzie okej?
Kilka minut
później, dalej czekaliśmy przed drzwiami pomieszczenia.
Zadzwoniłem do Eve,
żeby podziękować jej za opiekę nad Allison.
- Odsłuchałam twoją
wiadomość, co się dzieje? - Amber, wbiegła a ja popatrzyłem się na nią i
przeniosłem wzrok z powrotem na drzwi.
Ja pierdole co ona
tu robi?!
Trisha wyjaśniła
Amber co się stało.
Chcę, żeby wszystko
było z nią w porządku. Musi być i będzie.
- Wszystko będzie
dobrze. - uśmiechnąłem się.
- Zayn...
- Co? - warknąłem,
przerywając Amber, a ona przygryzła wargę.
- Czy Re była
blada?
Przewróciłem
oczami.
- Nie wiem, może
trochę. Rozmawiała ze mną, więc będzie okej.
Kiwnęła głową i
spojrzała na Trishe.
- Gdzie
Allison?
- Jest w domu z
Eve. - odpowiedziałem.
Moja matka usiadła
obok mnie i starała się zająć mnie rozmową o Ali.
Nie mogłem
powiedzieć jej o wszystkim, bo nie było mnie tam. Albo pracowałem, albo
imprezowałem.
Jestem okropnym
ojcem.
- Nie, nie jesteś.
- Trisha, mruknęła.
Zmarszczyłem brwi i
popatrzyłem na nią zdając sobie sprawę, że powiedziałem to na głos.
- Dlaczego tak
sądzisz? - zapytała.
Przeczesałem włosy
palcami.
- Ponieważ nigdy
nie ma mnie w domu. - powiedziałem cicho.
- Tata miał racje.
Jestem taki jak mój biologiczny ojciec. Troszczę się bardziej o Victorię niż o
dziecko.
- Nie ważne co
zrobiłeś Zayn. Allison nigdzie nie pójdzie, więc możesz zacząć od początku. Ona
jest twoją córką, z twojej i Victorii krwi.
Westchnąłem i
popatrzyłem na nią.
Jeśli by tylko
wiedziała kim byłem i jak się czułem zanim poznałem Re.
Żadne z tych
ojcowskich gówien nie przyszło do mnie naturalnie, nawet jeśli się bardzo
staram, to trudne.
Kiedy moja mama nie
miała już nic do powiedzenia znowu zacząłem myśleć o Victorii.
Może miała okres?
Nie, przecież nie
traci się wtedy tyle krwi.
- Są tam pięć
minut. Myślisz że będzie z nią okey? - zapytała Amber.
- Pięć minut?! -
jęknąłem.
Czułem jakby minęła
wieczność.
Amber kiwnęła
głową.
Drzwi się otworzyły
i wyszedł z nich ten sam doktor co poprzednio. Natychmiast wstałem, żeby do
niego podejść.
- Wszystko z nią
dobrze? Proszę, mogę ją zobaczyć?
- Proszę Pana. -
uniósł ręce, a ja przestałem mówić.
Ściągnął maskę z
twarzy.
- Zanim tu
przyjechaliście była już w trzeciej fazie krwotoku. Straciła około 30/40
procent krwi. Kiedy była na stole operacyjnym potrzebowała poważniej pomocy.
Straciła 45 procent krwi. - zrobił pauzę, a ja kiwnąłem głową.
- Czwarta faza
krwotoku, w której jest pańska żona jest naprawdę trudna.
- Wszystko z nią
dobrze?! - mruknąłem i poczułem rękę mamy na ramieniu.
- Proszę...
- Powiedz mi!
- Będzie dobrze,
teraz ma przeprowadzaną transfuzję krwi.
Westchnąłem i
oparłem się o jego ramię.
- Jest dobrze. -
powiedziałem do siebie.
- Było blisko, ale
będzie dobrze. - uśmiechnął się.
- Myślałem...
myślałem, że ją stracę. - mruknąłem.
- Wszystko będzie z
nią dobrze, synku. - Trisha uśmiechnęła się i uścisnęła mnie.
- Czekaj, mogę ją
zobaczyć?
- Oczywiście, mamy
pielęgniarkę, która będzie przy niej przez najbliższe 15 minut, żeby zobaczyć
czy krew przyjmie się do organizmu.
- Jest przytomna?
- Nie, ale niedługo
będzie.
Kiwnąłem głową.
- Chciałbym
zobaczyć ją sam, mamo. - powiedziałem i ruszyłem za doktorem.
Popatrzyłem na nią
a ona uśmiechnęła się w zrozumieniu i odwróciła się do Amber.
Kiedy wszedłem do
środka były tam trzy sprzątaczki, które wyrzucały zakrwawione prześcieradła do
kosza.
Moje serce zaczęło
znowu bić szybciej, prawie ją straciłem.
Pielęgniarka
kiwnęła do mnie sprawdzając coś na ekranie i zapisując na kartkach jednocześnie
patrząc na Victorię.
- Jest Pan jej
mężem?
- Tak. - mruknąłem
i usiadłem obok jej łóżka. Dotknąłem jej ręki i zobaczyłem, że ma w niej
wenflon.
Zobaczyłem krew
płynącą do jej żył i ścisnąłem jej rękę.
Pielęgniarka podała
mi pierścionek i od razu rozpoznałem obrączkę Victorii.
- Zanim zemdlała
powiedziała, żeby Panu to dać. - uśmiechnęła się. - Myślę, że nie chciała, aby
się zbrudziła. - powiedziała.
Przygryzłem wargę i
spojrzałem na nią.
- Jak blisko było?
- zapytałem.
- Przepraszam?
- Jak blisko była?
- popatrzyłem na nią.
Na jej twarzy
pojawił się grymas.
- Ja nie...
- Proszę, powiedz
mi.
Patrzyła na mnie
przez dłuższy czas.
- Straciliśmy ją
kilka razy. - mruknęła.
Moje serce się
ścisnęło i zerknąłem na Victorię.
Pamiętam jak
mówiła, że nie krwawiła od urodzenia Allison.
- Kiedy się obudzi?
- Za kilka godzin.
Straciła dużo krwi. Zostaje Pan na noc?
Kiwnąłem głową.
- Pielęgniarka
przyniesie panu koc.
- Nie, jest dobrze.
---
Przestałem już
liczyć minuty i godziny, od kiedy spała.
Moja matka zgodziła
się zająć Allison dzisiejszej nocy.
Nie mogłem spać.
Mój mózg nie mógł
przestać myśleć o tym jak będzie wyglądało moje życie bez Victorii, to mnie
zabija. Nie mogę jej stracić. Teraz żałuje wszystkiego co stało się w ostatnich
tygodniach i sytuacji w których była postawiona.
Wiem co zrobiła z
tymi prezerwatywami ale to teraz nie ma żadnego sensu. Sam bym to zrobił niż ją
stracił.
Kocham ją i nigdy
nie czułem się tak winny jak teraz.
Mój telefon zaczął
dzwonić, ale natychmiast odrzuciłem połączenie.
Jest szósta rano a
ktoś już do mnie dzwoni.
Cały czas ktoś
próbował się do mnie dodzwonić, odsyłałem go na skrzynkę a później wyłączyłem telefon.
Przetarłem oczy i
poczułem jak ktoś łapie mnie za kolano.
Uniosłem wzrok i
zobaczyłem Victorię patrzącą na mnie.
- Zayn...
- Re! - z oczu
zaczęły lecieć mi łzy i dotknąłem jej ręki. Przysunąłem się do niej, a ona się
uśmiechnęła.
- Hej. - jej głos
się załamał. - Co się stało? - spróbowała usiąść, ale zobaczyła wenflon co ją
przestraszyło. - Co kurwa? Co się stało? Gdzie jest Allison?
Uśmiechnąłem się jednostronnie i dotknąłem jej ramienia, naciskając delikatnie, żeby się położyła.
- Straciłaś dużo krwi, kochanie. - mruknąłem. - Z Ally wszystko w porządku. Mama się nią opiekuje.
- Co jest kurwa... Myślałam, że dostałam okres. - zażartowała i zaczęła chichotać.
Uśmiechnąłem się do niej, kiedy na mnie spojrzała.
- Jak długo byłam nieprzytomna? Bolą mnie cycki.
- Jakoś ponad dziesięć godzin.
- Kiedy mogę wyjść?
- Spokojnie, straciłaś dużo krwi.
- Wiem, chcę tylko wiedzieć, kiedy mogę wyjść.
- Nie jestem pewien, ale pielęgniarka powiedziała, że powinno być wszystko w porządku pod koniec dnia. Jest jakoś szósta rano.
- Okej.
Zapadła między nami cisza, a Victoria zaczęła bawić się swoim wenflonem. Nie mogłem spuścić z niej wzroku.
- Oh, cholera. - mruknęła, kończąc niezręczną ciszę.
Zmarszczyłem czoło.
- Co?
- Przegapiliśmy naszą kolację.
Zaśmiałem się cicho.
- Jesteś głodna?
Kiwnęła głową.
- Mogę iść po coś dla... - wstałem, ale Victoria mocniej zacisnęła dłoń na moim nadgarstku.
- Nie. Zostań ze mną. - wymamrotała.
Kiwnąłem głową i przystawiłem krzesło do łóżka, najbliżej jak się dało. Usiadłem, a ona objęła moją dłoń. Po raz kolejny uświadomiłem sobie wtedy, jak bardzo jest piękna.
Mimo tego, że na pewno dobrze się wyspała, wciąż nie wyglądała na pełną energii. I wiedziałem, że to przeze mnie i moje zachowanie przez ostatnie dwa tygodnie.
Tak naprawdę nie rozmawialiśmy o tym wcześniej. Nic się nie rozwiązało. Szczerze mówiąc, to była nasza pierwsza rozmowa odkąd Allison się urodziła. Przez ten cały czas tylko się kłóciliśmy.
Przyznaję, że to wciąż mnie boli i frustruje. Myślę o tym, co zrobiła, chuj mnie strzela, a potem zastanawiam się nad tym wszystkim jeszcze raz, przez co mam poczucie winy i nie wiem sam, jak mam ocenić tą sytuację.
Kocham tą kobietę na śmierć i życie. Całowałbym każdy skrawek ziemi, po którym przeszła, przyjąłbym dla niej każdy pocisk. Wszystko bym dla niej zrobił.
- Kocham cię, Victoria. - powiedziałem, ściskając jej dłoń. - Wiesz o tym, prawda?
- Oczywiście, że wiem. Co się stało? Czemu płaczesz?
Zmarszczyłem czoło i odwróciłem wzrok. Nie zdawałem sobie sprawy, że płaczę. Samo myślenie o tym, że mogłem ją stracić, łamało mi serce. Dziwnie to brzmi, nawet w mojej głowie.
W teorii, przyznanie tego przed samym sobą jest w porządku, bo oczywiście - złamałoby mnie to doszczętnie. Ale właściwie myśląc o takim fakcie, że coś takiego mogło się stać... nie przyjąłbym tego łatwo.
- Nic, ja po prostu.. Naprawdę cię kocham.
Wzrok Victorii z zmartwionego, zmienił się na zaniepokojony. Wziąłem głęboki oddech i pochyliłem się, by ją pocałować, ale ona ani drgnęła.
- Co się stało, Zayn? - zapytała niskim głosem. - Nie możesz tak mówić płacząc, i oczekiwać, że będę myślała, że to normalne.
- Widocznie moja miłość do ciebie to nie powód do śmiechu. - zażartowałem, a ona westchnęła ze zmęczeniem.
- Nawet jako mój mąż, i tak jesteś najtrudniejszym facetem do rozgryzienia, Malik. - uśmiechnęła się.
Uśmiechnąłem się jednostronnie i dotknąłem jej ramienia, naciskając delikatnie, żeby się położyła.
- Straciłaś dużo krwi, kochanie. - mruknąłem. - Z Ally wszystko w porządku. Mama się nią opiekuje.
- Co jest kurwa... Myślałam, że dostałam okres. - zażartowała i zaczęła chichotać.
Uśmiechnąłem się do niej, kiedy na mnie spojrzała.
- Jak długo byłam nieprzytomna? Bolą mnie cycki.
- Jakoś ponad dziesięć godzin.
- Kiedy mogę wyjść?
- Spokojnie, straciłaś dużo krwi.
- Wiem, chcę tylko wiedzieć, kiedy mogę wyjść.
- Nie jestem pewien, ale pielęgniarka powiedziała, że powinno być wszystko w porządku pod koniec dnia. Jest jakoś szósta rano.
- Okej.
Zapadła między nami cisza, a Victoria zaczęła bawić się swoim wenflonem. Nie mogłem spuścić z niej wzroku.
- Oh, cholera. - mruknęła, kończąc niezręczną ciszę.
Zmarszczyłem czoło.
- Co?
- Przegapiliśmy naszą kolację.
Zaśmiałem się cicho.
- Jesteś głodna?
Kiwnęła głową.
- Mogę iść po coś dla... - wstałem, ale Victoria mocniej zacisnęła dłoń na moim nadgarstku.
- Nie. Zostań ze mną. - wymamrotała.
Kiwnąłem głową i przystawiłem krzesło do łóżka, najbliżej jak się dało. Usiadłem, a ona objęła moją dłoń. Po raz kolejny uświadomiłem sobie wtedy, jak bardzo jest piękna.
Mimo tego, że na pewno dobrze się wyspała, wciąż nie wyglądała na pełną energii. I wiedziałem, że to przeze mnie i moje zachowanie przez ostatnie dwa tygodnie.
Tak naprawdę nie rozmawialiśmy o tym wcześniej. Nic się nie rozwiązało. Szczerze mówiąc, to była nasza pierwsza rozmowa odkąd Allison się urodziła. Przez ten cały czas tylko się kłóciliśmy.
Przyznaję, że to wciąż mnie boli i frustruje. Myślę o tym, co zrobiła, chuj mnie strzela, a potem zastanawiam się nad tym wszystkim jeszcze raz, przez co mam poczucie winy i nie wiem sam, jak mam ocenić tą sytuację.
Kocham tą kobietę na śmierć i życie. Całowałbym każdy skrawek ziemi, po którym przeszła, przyjąłbym dla niej każdy pocisk. Wszystko bym dla niej zrobił.
- Kocham cię, Victoria. - powiedziałem, ściskając jej dłoń. - Wiesz o tym, prawda?
- Oczywiście, że wiem. Co się stało? Czemu płaczesz?
Zmarszczyłem czoło i odwróciłem wzrok. Nie zdawałem sobie sprawy, że płaczę. Samo myślenie o tym, że mogłem ją stracić, łamało mi serce. Dziwnie to brzmi, nawet w mojej głowie.
W teorii, przyznanie tego przed samym sobą jest w porządku, bo oczywiście - złamałoby mnie to doszczętnie. Ale właściwie myśląc o takim fakcie, że coś takiego mogło się stać... nie przyjąłbym tego łatwo.
- Nic, ja po prostu.. Naprawdę cię kocham.
Wzrok Victorii z zmartwionego, zmienił się na zaniepokojony. Wziąłem głęboki oddech i pochyliłem się, by ją pocałować, ale ona ani drgnęła.
- Co się stało, Zayn? - zapytała niskim głosem. - Nie możesz tak mówić płacząc, i oczekiwać, że będę myślała, że to normalne.
- Widocznie moja miłość do ciebie to nie powód do śmiechu. - zażartowałem, a ona westchnęła ze zmęczeniem.
- Nawet jako mój mąż, i tak jesteś najtrudniejszym facetem do rozgryzienia, Malik. - uśmiechnęła się.
__________________________
KURWA KRZYCZE W CHUJ, CZY KTOŚ JESZCZE CZEKAŁ NA TO JAKIEŚ DWA JEBANE LATA?
Chanel napisała, że do alternatywnego zakończenia dopisze kilka rozdziałów, ale mimo tego będzie dalej pisała Frozen, tylko trochę nie ma czasu XD
Ja już straciłam nadzieję a tu taka niespodzianka :-) ślicznie dziękuję za to tłumaczenie kawał świetnej pracy ściskam mocno :-)=
OdpowiedzUsuńTo zakończenie jest o wiele lepsze niż tamto. Ale i tak się popłakałam. Mam nadzieje że napisze kilka rozdziałów do tego zakończenia.
OdpowiedzUsuńKURWA CO. DLACZEGO JA SIE DOWIADUJE O CZYMS TAKIM OSTATNIA
OdpowiedzUsuńWolę tą końcówkę od poprzedniej, może będzie jeszcze kilka innych rozdziałów,oby 🙏🙏🙏🙏🙏
OdpowiedzUsuń