Cześć, z tej strony Martyna, chciałybyśmy podziękować osóbce, która nam wysłała ten przetłumaczony rozdział. Przepraszam, ale nie pamiętam jak się podpisałaś, ale wiedz, że bardzo Ci dziękujemy <3
Jeśli znajdziecie jakieś błędy, wybaczcie, ale prościej jest je zlokalizować, kiedy samemu się tłumaczy, aniżeli gdy ktoś to robi. Niemniej jednak, jesteśmy wdzięczne, a co do 19 rozdziału to nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Ja mam w poniedziałek wywiadówkę, nie wiem w jakim humorze wróci mama ;_;
Jeśli macie jakieś pytania, pytajcie na koncie twitterowym frostbitepl :D
Mam nadzieję, ze zbyt wiele błędów nie znajdziecie, komentujcie i oceniajcie :* buziaki xx
***
- Jedź! - rzuciłem z irytacją.
Mark wahał
się, ale po chwili zdecydował przyspieszyć. Zmarszczyłem brwi, gdy mój telefon cały
czas wibrował. Wiedziałem, że
to Re. Widziałem w jej oczach winę i żal, kiedy zobaczyła pierścionek
zaręczynowy, ale zmieniło się to natychmiast kiedy z nią rozmawiałem. Nie
widziałem jej jeszcze takiej złej, gdy
mówiła o mojej przeszłości.
Powiedziała
mojemu tacie za moimi plecami, że wybrałem moją przeszłość.
Przeczesałem włosy, wyłączyłem telefon i próbowałem zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło. Miałem
ogromną dziurę w żołądku, której nie umiałem zignorować. To zjadało mnie żywcem.
- Czy możesz jechać szybciej?! - rzuciłem groźne spojrzenie Mark'owi i popatrzyłem na
Blaise'a który siedział na miejscu pasażera.
- Sir,
pada deszcz – odpowiedział obojętnie Mark, a ja znów skupiłem oczy na telefonie.
Włączyłem go i od razu wysłałem wiadomość do doktor Calvert.
Czy mogę zobaczyć się z tobą teraz?
Odpowiedź była prawie natychmiastowa.
Przepraszam
Zayn, mam sesje za 10 minut. 10:30 będzie ok?
10
minut to wszystko co potrzebuje. Jadę do Nowego Jorku.
Przyjdź
następny. Jestem pewna, że się zmieścisz.
Kiedy
przyjechałem do biura doktor Calver, uświadomiłem sobie że nie mam pomysłu co
mam jej powiedzieć.
Victoria
tutaj była. Myślę, że teraz moja kolej.
- Zayn - przywitała mnie Ella.
Doktor
zamknęła drzwi za mną, kiedy nie odpowiedziałem.
- Jak się masz?
Głupie
pytanie. Dlaczego ludzie zadają takie głupie pytanie?!
Zajebiście
dobrze, dlatego właśnie zapytałem czy mogę tu przyjść, głupie pytanie.
- Co mogę coś dla ciebie zrobić? - zapytała po jakimś czasie i pokazała, abym usiadł.
- Wysłuchaj
mnie? Nie wiem.
Doktor
oparła się o biurko, które jest za nią i zaoferowała coś do picia, ale odmówiłem.
-
Pozwól mi zacząć, jak się masz? Nie widziałam cię trochę.
- Oczywiście
nie tak dobrze, Ella. - rzuciłem gniewne spojrzenie.
Głupie
pytanie.
- Co się
stało? Powiedz mi. - słychać było wyraźnie troskę w jej głosie. - Zacznij. - zrobiła przerwę i myślała. - Zacznij od tego kiedy byłeś tutaj po raz ostatni. To było
prawie 2 tygodnie temu.
- Dużo się
wydarzyło.
Zawsze
dużo się dzieje kiedy jestem z Victorią.
- Victoria
powiedziała mi o twoich pigułkach.
Zakpiłem i
przewróciłem oczami.
- Super.
-Jak się z tym czujesz?
Potarłem głowę w frustracji.
- Moje pigułki są dobre, ale życie już nie. Nie przyszedłem tutaj rozmawiać o bipolarności i o tym co gównie zdiagnozowałaś niedawno! Przyszedłem porozmawiać o rzeczach,
które stały się teraz! Nie umiem funkcjonować prawidłowo! - prawie krzyczałem, ale
mam już więcej kontroli nad moją agresją.
Dzięki tabletką, tak myślę.
- Co
zdarzyło się potem Zayn? - zapytała spokojnie.
Po
sfrustrowanym westchnieniu, napełniłem ją całym tym gównem, które się wydarzyło.
Czułem się dobrze, czułem moje płuca, ale przez ten czas pragnąłem żeby to była
Victoria. Przynajmniej Ella była cicho, kiedy próbowałem wytłumaczyć co się stało i
co o tym myślę.
Najgorsze,
jest to że nie czułem się winny
- A twój
ojciec, wybaczył ci?
Pokręciłem głową.
- Nie.
- Czy to
był dobry pomysł że pozwoliłeś mu odejść?
- Tak.
Ella
przytaknęła.
- Czy myślisz że Victoria ma problem z zaufaniem?
- Tak
przypuszczam.
- I
zapytałeś ją czy wyjdzie za ciebie?
Więcej
pytań.
- Nie
oficjalnie. Planowałem to na wyjeździe, ale z powodu tej kłótni się nie
zgodziła. - Zmarszczyłem brwi - Może przypuszczam, że to nie miało się zdarzyć.
Ella
przechyliła swoją głowę i przytaknęła.
- Czy żałujesz zabrania - zrobiła pauzę.
- Kayli?
- Tak, Kayli. - uśmiechnęła się - Czy żałujesz zabrania ją do jej domu?
- Nie, nie
żałuje zabrania jej tam.
Przytaknęła w ciszy jeszcze raz.
- Widzę dwie strony tej historii. Zayn, ona przeszła przez
coś traumatycznego. Victoria była porwana i seksualnie wykorzystana przez tego
samego mężczyznę.
- Tak,
wiem. - powiedziałem z frustracją.
- Ona nie
jest wciąż tą samą osobą, ponieważ to się stało.
-Wiem!
- Teraz
ona jest bardziej otwarta. Kiedy pierwszy raz ją spotkałam była zamknięta i
bardzo nieśmiała.
- Wiem! -
krzyknąłem tym razem - Wiem jaka ona była. Zmieniła się, ponieważ została
zgwałcona kolejny raz, wiem! Ona nie jest jedyna, która musi ponieść za to
konsekwencje. Musiałem się powstrzymywać od dotykania jej przez pierwsze dwa
tygodnie kiedy wróciła ze szpitala, ponieważ nie mogła być blisko mnie. Ona
miała kurwa koszmary o mnie, że ją zgwałciłem, Ella!
Spuściłem wzrok, aby wziąć oddech.
- Powiedziała mi, że nic nie mogę zrobić, aby powstrzymać ją od uczucia pustki w
środku, ponieważ straciła dziecko. - przełknąłem ślinę - Nie umiem się przyznać, ale to nie ma znaczenia, bo nigdy nie zapomnę o tym.
Pamiętałem wszystko
Zadzwonił
do mnie koleś, a ja pamiętałem strój Leigh, w który była ubrana w pracy wczoraj.
Pamiętałem
dzień, kiedy Victoria prawie potknęła się na Java Hut w Bradford, a ja złapałem
ją przed upadkiem.
Pamiętałem, jak zmartwiła się, kiedy powiedziałem jej że jestem muzułmaninem, gdy
przygotowała bekon.
Pamiętałem
dokładnie słowa, które powiedziała, kiedy nie mogła wypowiedzieć nawet słowa seks:
kiedy ty wkładasz swoją pałeczkę w mój magiczny otwór.
Pamiętałem, w jaki sposób się uśmiechała.
Pamiętałem
próbę pocieszenia Amber kiedy wygadałem się, że Matt ją oszukiwał.
Pamiętałem
rzeczy jakie ludzie mówili do mnie, byli przeciwko mnie i rzeczy jakie robili, bym czuł się bardziej bezwartościowy niż już jestem.
Bezwartościowy.
Mógłbym
się zabić, żeby widzieć uśmiech Victorii. Nie widziałem go w pełni, jest w
czasie kiedy jest z James'em i Amber.
Może ja
jestem problemem
Ty
zawsze będziesz bipolarny. Potworem.
Mimo
każdej prostej rzeczy, która została rzucona na mnie. Nie rejestrowałem tego dopóki miałem
dobry dzień. Nie myślałem o tym, nie przyznaje się do tego. To nawet nie wpływało na
mnie. To musiało być cholernie bolesne, jeśli to robiłem.
Ale gdy
przychodzie mój kiepski dzień, moja osłona znika i jestem wrażliwy jak skurwysyn.
Wszystko mnie rusza i staje się wtedy taki bezbronny
Jestem
chaotyczny.
To, jak każda rzecz, którą chcę nagle odsunąć i rzucić ponad mnie jak
niespodziewane tsunami, a i tak jestem wymagający na sesji u Elli.
Większość
czasu wychodziłem z stąd jako nowy człowiek, innym razem z zażenowaniem.
-To jest
twój problem. - podniosłem brew przy jej zarzucie - musisz wyrazić siebie.
Otworzyć się bardziej.
-Wiesz, że nie potrafię tego zrobić. - pokręciłem przecząco głową. Nie jestem
otwartą osobą - Nie będę zdolny do kontrolowania mojej agresji jeśli się
otworzę.
- Warto
spróbować.
Znów pokręciłem głową.
- Jestem na nią zły, ale im bardziej chcę być na nią zły, nie wychodzi.
- Jak myślisz, dlaczego tak się dzieję? - Zapytała Ella.
Wzruszyłem ramionami.
– Była niepewna i zmartwiona. Odkąd wyszedłem od Kaylie, Victoria
przeczuwała, że zdarzyło się coś złego między mną a Kaylie. Pocałowała
mnie. Nie chciałem nic mówić ponieważ Victoria była cała we łzach. - Pokręciłem głową i
ukryłem moją głowę w rękach
- Powiedz
mi Zayn.
- Nadal
nie jestem gotowy na relację. - przyznałem się - Nie umiem patrzeć jej
punktem widzenia lub swoim lub kogokolwiek. Mam na myśli. Rozumiem. Ale po prostu
nadal nie czuje tej relacji.
- Więc
dlaczego nie patrzysz na to w ten sposób?
Zmarszczyłem brwi.
- Ponieważ to nie jest relacja dla Victorii. To jest popieprzony tryb
życia, którego nigdy nie zrozumie.
-Może
powinieneś spróbować jej to wyjaśnić.
-Wyjaśniam! Prz niezliczony czas, ale ona nigdy nie zrozumie.
Przytaknęła.
- Chcę abyś wszedł w Victorii buty*, nie kłócąc się. Zamknij oczy.
- Nie.
Uśmiechnęła się,
- Lub nie.
Kącik
moich ust zadrżały w małym uśmiech.
-Więc
wyobraź sobie dla mnie, Victorię.
Proste,
uśmiechnąłem się.
-I tam
jest inny człowiek. Wysoki, przystojny, niebieskie oczy i ciemne włosy. Dość
opalony - zmarszczyłem brwi .
- Ok. - mówię rozdrażniony.
- Oboje są
w barze, właśnie dowiadujesz się że to ex Victorii. Przez cały czas rozmawiają,
podczas gdy ty zamawiasz coś do picia przy barze.
Przełknąłem ślinę.
- Między
nimi robi się napięcie. Następnego dnia okazuje się że on pocałował Victorię-
-Co ty
próbujesz udowodnić?- moja krew się zagotowała.
-Jest w
tobie gniew? - Ella mówiła - Zazdrość. - wyjaśniła.
-Że co?!
-Teraz ty
wiesz jak ona się czuje. Jakie to sprawia tobie uczucie?
-Zirytowanie.
-I?
Przegryzłem
usta. Wiem do czego ona zmierzała. Jeśli kiedykolwiek widziałem Victorię,
pamiętałem ją rozmawiającą z jej ex. Czułem złość. Byłem wściekły.
Po
pierwsze, to ex, leżałby w grobie zanim
pomyślałby o położeniu na nią ręki.
Ale to
wymagało dwóch osób żeby pozwolić dojść tak daleko, nawet jeśli to nie było
zamierzone.
To moja wina.
Jak
zawsze.
Byłem zmieszany kiedy wyszedłem z gabinetu do samochodu. Byłem zajęty jak cholera.
Myślałem, że sesja pomoże mi, ale to sprawiło że sprawy stały się trudniejsze.
To zmocniło mój problem.
Skłoniło mnie do przemyśleń nad całym tym gównem.
Westchnąłem .
– Prosto na lotnisko Mark.
Mój
telefon zaczął dzwonić z pracy.
Dobrze.
Jestem zirytowany.
- Malik.
- Dzień
dobry Sir, panna McLeod -
To Leigh.
-Marketingowiec?!
- przerwałem.
-Tak, marketingowiec, ma niektóre nowe prototypy dla twojej nowej linii.
- Przedyskutuj
to z Adrianą.
Zawahała się.
– Powiedziała mi, że mam porozmawiać z tobą, Sir.
Rzuciłem gniewnie spojrzenie.
– Powiedziałem ci, że masz z nią porozmawiać. - Odłożyłem słuchawkę, kiedy Mark wjechał w zatokę. Patrzę tęsknym wzrokiem na zewnątrz w
ciemności, w zimny deszczowy dzień.
Ten
rodzaj przypomina mi jak się czuje.
Westchnąłem,
umieszczając telefon w kieszeni i otworzyłem drzwi, Mark nie był zaskoczony, jest
już w schronisku ze swoją i moją walizką.
Jest
taki szybki dla własnego dobra.
Powinienem mu dać podwyżkę, zasługuje na to, za całe to gówno.
Każdy
zasługuje na dostanie pieniędzy za to, że ze mną wytrzymuje.
Czasami
pytam się siebie dlaczego on zostaje? Każdy zazwyczaj odchodzi. To samo odnosi
się do Eve. Nie rozumiem. Może oni coś robią za zamkniętymi drzwiami.
Przechodzi
mnie dreszcz. Proszę, nie.
Wyszedłem z auta, trzaskając drzwiami, a następnie usłyszałem, jak ktoś woła moje imię i szybko wbiegłem do schroniska.
- Zayn! –
kurwa, to brzmi jak Kaylie.
Westchnąłem poirytowany, gdy się odwróciłem. Uświadomiłem sobie że to Victoria, mokra od deszczu.
Biegła, ślizgając się po mokrej powierzchni i nawet, jeśli jesteśmy cholernie pokłóceni
i powiedziała mi niektóre pieprzone
słowa, ratowałem ją przed upadkiem.
- Co ty
tutaj robisz? Chcesz być chora?
Staram
się.
-Chciałam z
tobą porozmawiać -
-O czym?
O mojej pieprzonej przeszłości? Super, myślę że jest już wszystko w porządku.
Dziękuje. - odszedłem, ale chwyciła mnie za rękę.
-Nie.
-To co?!
Jestem pewien że ty i Yaser umiecie spędzić miło czas rozmawiając o mnie, to
nie tak, że robiłaś to wcześniej.
-Bardzo
przepraszam. - Odparła.
-Przepraszasz, za co dokładnie?! Ja nic nie zrobiłem, a Ty powiedziałaś te wszystkie gówniane
słowa w apartamencie. Jeśli tak naprawdę czujesz, to dlaczego dalej
jesteś ze mną?! - nie zdawałem sobie sprawy jak szorstki jest mój oddech. Musiałem przestać mówić, aby nie powiedzieć czegoś co będę żałować.
- Ponieważ
Cię kocham.
-Gówno
prawda! - zakpiłem – Ty grałaś ofiarę przez długi czas. Przynajmniej ja umiem
przyznać się co zrobiłem. Ja mam powód aby być kurwa zły na siebie. Ty?! Ty
poszłaś za moimi plecami rozmawiać do jedynego człowieka, którym gardzę bardziej, niż sobą. Powiedziałaś mu że chcę jego pomocy. Mówiłem ci o tym gównie, nikt
nie wiedział, nawet mój terapeuta. Otworzyłem się, ponieważ zaufałem tobie, bo
ty mnie nie osądzasz, ale potem wykrzyczałaś to w twarz. Zrobiłaś
wystarczająco. - odszedłem ale mój pieprzony żołądek mówił mi, że mam wrócił, albo to było moje serce. - Emma nawet nie wiedziała o samookaleczeniach Victoria. Ona
wiedziała wszystko o mnie ale nie to.
Kręciłem przecząco głową i westchnąłem.
Pieprzyć
to wszystko.
-Zayn
proszę.
-Wracaj do
samochodu Victoria. – powiedziałem przez moje ramię.
-Zatrzymaj
się! – Victoria błagała.
Zignorowałem ją, ale kurwa mój żołądek przewracał się w środku, moje ciało chciało się odwrócić i
wziąć ją w ramiona. Nie byłem nawet świadomy deszczu który mnie zalewa.
Połowa
mnie była zirytowana, że była u mojego ojca aby coś wywnioskować.
Inna
część mnie jest, jak prośba o przebaczenie, nawet jeśli to nie jest miejsce na
przeprosiny. Wiem, że chcę powiedzieć jej że ją kocham i wszystko jest przed
nami.
Ale powiedziała mi, że nie chce przywoływać mojej przeszłości, mam zapomnieć i iść
dalej. Kiedy to zrobię, ona wróci z powrotem. Nienawidzi mojej przeszłości.
Ja też nie, ale nie potrafię tego zmienić.
-Zayn!
Proszę!
Odwróciłem się nagle, a ona zrobiła krok w przód – Victoria idź do samochodu – mój głos był poważny. Ale ledwo rozpoznawalny. Czuje stare uczucie sadystycznej przyjemności
które przepływa przeze mnie - Teraz!
Wzdrygnęła
się, przełykając ciężko ślinę, zanim spuściła wzrok.. Wyciągnęła coś z kieszeni kurtki,
podała mi pudełko z pierścionkiem i nie wiem dlaczego ale byłem bardzo
zadowolony że dała mi go z powrotem.
Wziąłem i schowałem do kieszeni, by leżał w
marynarce, kiedy Re szła w kierunku Blaise'a tam, gdzie jest jego auto.
Westchnąłem szybko do siebie i poszedłem w stronę poddasza.
Nie
odwracaj się.
Nie
odwracaj się.
Odwróciłem się. Nie umiałem poradzić sobie z tym, że żałuje tego, kiedy zobaczyłem, jak płakała.
Nienawidzę
widzieć jej jak płacze.
Przez
większość czasu jestem powodem jej stanu i to mnie zabije najbardziej.
Wiem,
że ty zaopiekujesz się nią, tylko czasami jesteś takim dupkiem, nienawidzę
widzeić Re zranionej.
Proszę
nie rań jej. Przestań być takim kutasem.
- Wszystko
w porządku, Sir? - Zapytał Mark.
Przełknąłem ciężko ślinę wraz z żółcią. Popatrzyłem w stronę Marka. Wyciągnąłem telefon, chwyciłem moją walizkę i wszedłem do środka.
Przystawiłem telefon do ucha, a odpowiedź dostałem natychmiast.
- Przepraszam, że wracałam do Kaylie.
Płakała coraz mocniej, na co przygryzłem wargę.
- Nie
płacz kochanie – szepnąłem.
Pociągnęła nosem, nieudolnie kontrolując oddychanie.
– J-jest mi przykro.
Moja
klatka się napięła.
Westchnąłem.
– Wiem.
- Zayn –
mówiła płaczliwym głosem, stając, kiedy byłem w środku.
Frustracja kumulowała się we mnie i klatka piersiowa znowu się napięła.
To są
rzeczy, jakie potrafi ze mną zrobić bez jakiejkolwiek świadomości. Ona miała
kontrolę nade mną i nienawidzę tego, jak wrażliwy jestem na to uczucie.
-Wróć do
domu i rozgrzej się.
Wyobraziłem sobie, jak kiwa głową.
– Ok – wyszeptała szybko.
Zamknąłem oczy i westchnąłem, aby się uspokoić.
– Daj mi Blaisa do telefonu.
-Nie,
powiedz to mi – błagała Victoria, kiedy przewidywałem, jak ciche łzy spadają na jej policzki.
-Re –
westchnąłem i kontynuowałem spacer, Mark szedł za mną - Daj mi go do
telefonu.
Chwila
ciszy.
-Sir – przywitał mnie Blaise.
Przełknąłem ślinę.
– Słuchaj uważnie.
***
To nie
jest to samo bez niej.
Ta cała
podróż była planowana dla Victorii, a teraz siedziałem tutaj w hotelu, z telefonem.
Nie wiem
jak robiłem to przedtem.
Mógłbym zwiedzić cały świat sam i to by było absolutnie dobre.
Ale teraz
miałem dziewczynę i to jest różnica.
Przypuszczam,
że byłem przyzwyczajony do takich okoliczności i jej brak odświeżał mój umysł, ale to uczucie jest obce.
Miałem
wielką chęć dzwonić do niej co pięć minut.
Chciałem przynajmniej widzieć jej twarz.
Kurwa, chcę wysłać do niej tuzin wiadomości mówiący: Przepraszam że zrobiłem coś, co
nie miało się zdarzyć.
Mogę rzucać ręcznikiem, za coś, co nie było moją winą, tylko po to, aby zostawić tą kłótnię za nami.
Ale myślę, że to nie było dla niej proste.
Kurwa
przechodziliśmy przez to wiele razy.
- Czy możemy to powtórzyć? - Zapytała Marnie, moja asystentka.
Nie
słuchałem o czym kurwa do mnie mówiła.
- Tak –
przytaknąłem z oszołomieniem.
- Ok.
Ponieważ twój lot został opóźniony, nie mogłeś uczestniczyć w trzech
spotkaniach, które zostały przełożone na jutro i sobotę.
Sobota.
To urodziny Victorii.
I jej tutaj nie ma.
-Co jest
w sobotę?!
-Twoje
wystąpienie w -
Co!
-Nie mogę
uczestniczyć w wystąpieniu. - rzuciłem gniewne spojrzenie – Połącz mnie z Brad'em
faksem i wydrukuj mój harmonogram.
-Tak Sir.
Mój
telefon zawibrował, kiedy czekałem na odpowiedź od Brad'a, ale uświadomiłem sobie, że to
Amber. Przewróciłem oczami.
Musimy
porozmawiać.
Odpieprz
się
-Zayn, co
mogę zrobić -
-Jakie to
jest kurwa wystąpienie?!
Westchnęła –
Uspokój się. Rozmawialiśmy o tym. Wielkie otwarcie sklepu odzieżowego Steven
Woods? Zaprosił cię, pamiętasz. Będzie tam bardzo dużo ludzi. Jesteś powodem dla którego jedzie tak daleko.
Wziąłem głęboki wdech – Nie mogę iść.
- Dlaczego
nie?
- Ponieważ
nie chcę.
- Zayn, to
pomoże twojej nowej budowie w NY. Im więcej wystąpień zrobisz, tym lepiej twoja
firma będzie prosperować. Tą stronę projektu masz z Adria'e.
-Adriana
– poprawiłem.
- Racja,
Adriana, potrzebujesz więcej rozgłosu. Masz duży majątek, duży sukces, ale
potrzebujesz fanów.
-Jestem
tutaj, aby pracować, a nie żeby imponować komuś.
- Fani są podstawą męskiej linii ubrań żeby były użyteczne, jeśli chcesz dobrze to
robić to ich potrzebujesz. Przemyśl to i
zobaczę czy uda mi się cię wsunąć w kilka wystąpień i przyjęć.
-Porozmawiamy
później. - Wyszeptałem, wstając z fotela i odbierając mój harmonogram na
ten weekend
-Zadzwonię
do ciebie jutro. - odpowiedziała, a ja odłożyłem słuchawkę, a w tym samym czasie sprawdzałem resztę dokumentów. Miałem nadzieje że będzie ich tylko dwa, a nie pięć
Zszyłem je wszystkie razem, odłożyłem, a następnie wziąłem telefon i odpowiedziałem na wiadomość Amber.
Co
chcesz?
Przerwa, którą wziąłem była przeznaczona dla Victorii. Starałem się, aby mój umysł się
oczyścił, może powinienem wypełnić go czymś. Nie umiałem siedzieć tutaj nie
robiąc nic, ale przeżywałem to, co kilka chwil.
Chwyciłem pudełko z pierścionkiem z mojej kieszeni, westchnąłem i otworzyłem pudełko widząc pierścionek
Uspokoiłem.
Dopóki
mój telefon nie zaczął wibrować
-Malik.
-Gdzie ty
jesteś?
Przewróciłem oczami, to Amber. Powinienem naprawdę zacząć sprawdzać numer dzwoniącego.
- W Nowym Jorku.
- Re mówiła, że jedzie z tobą do Nowego Jorku?! - Amber była zmieszana.
Westchnąłem i spojrzałem na pierścionek – Zmieniła zdanie. powiedziała mi że ty robisz dla niej imprezę urodzinową, więc zostaję..
Przez chwilę była cisza, więc przełknąłem ślinę.
– Zapomniałam że zamierzasz to zrobić w ten weekend.
Przepraszam. - Amber wymamrotała uporczywie.
- Zakładam
że to było gorzkie.
- Zamknij
się! Właśnie dzwoniłam jeśli chcesz wiedzieć – nie ważne, wróciła!
Moje
ciało nagle zdrętwiało, a moje nerwy nagle odzyskały siły.
- Ok, mam wiele
rzeczy do zrobienia.
- Czekaj,
nie jesteście pokłóceni czy coś?
Przewróciłem
oczami i się rozłączyłem
Ona jest
bardzo wścibska.
***
Był ranek, kiedy się obudziłem. Moje ciało wciąż jest zaprogramowane, aby wstawać o 6,
ale nie jestem już w Londynie
Pieprzone strefy czasowe.
Kontynuowałem pracę, jak w każdy dzień, z Victorią w głowie. Wciąż starałem się zapomnieć o tym, co się zdarzyło.
Popatrzyłem na mój harmonogram na dziś. Nie miałem nic do robienia do popołudnia. Co tylko
przypominało mi o Victorii. Mogłem wziąć ją na cały ranek, a potem kontynuować
spotkania po południu
Pokręciłem głową.
Przestań
myśleć choć przez chwilę o tym.
Kiedy
słońce ostatecznie wzeszło, mój telefon zaczął się odzywać, pełno
połączeń. Raz po raz. Siedziałem z moim telefonem, podłączonym do ładowarki.
Rozmowy
telefoniczne, biznesowe spotkania. Lista jest długa
Wziąłem łyk
mojej kawy – Widzimy się jutro.
-To był
zaszczyt. Dziękuje bardzo.
Odłożyłem słuchawkę i wziąłem kawałek mojej grzanki, podczas gdy czytałem nowe
papiery
Jest tak wiele przestępstw w Nowym Jorku.
Telefon
znowu zadzwonił, tylko tym razem, to miało coś wspólnego z chorym usprawiedliwieniem
człowieka.
-Malik.
-Witam,
czy jesteś w stanie się teraz pojawić?
-Jestem w Nowym Jorku.
Zawahał się
– Kolorado jest bardzo daleko od Nowego Jorku, sir, jeśli nadal jesteś chętny do udziału
w swoich posiedzeniach po południu.
-Zrobię
to. Mogę wyjść teraz i będę tam za kilka godzin. Shaun?
-Tak,
Shaun Boone.
-Widzimy
się wkrótce – odłożyłem słuchawkę telefonu i pochłonąłem resztę mojej grzanki. Nagle wstałem i zadzwoniłem do mojego pilota.
-Sir?
-Przepraszam, że w tak krótkim czasie, ale czy dasz radę polecieć do Kolorado i z
powrotem?
-Tak,
Sir. Wszystko jest zaopatrzone w paliwo. Wszystko gotowe.
-Rozpocznij
start, będę za kilka minut. - uśmiechnąłem się, odłożyłem słuchawkę i wziąłem najważniejsze rzeczy, które potrzebowałem
Wziąłem łyk
wody z pigułką, przełknąłem i wyszedłem z pokoju.
Mark POV
Miałem to
dziwne uczucie w środku, że dzisiaj nie będzie tak, jak szef tego chce.
Zawsze jestem gotowy, przygotowany na kurwa nieprzewidziane, ale kiedy jesteś w moich butach i pracujesz dla szefa, on rzuca prosto kurwa z mostu.
Zapukał do drzwi, więc wyłączyłem tv i schowałem piwo z powrotem do lodówki. Kurwa. Myślę, że
chciałbym mieć przerwę choć raz.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem szefa, a jego twarz mówiła mi że potrzebuje, abym go gdzieś zawiózł.
-Sir.- przywitałem go chorobliwie.
-Musimy
jechać do Kolorado.
Kurwa, miałem rację.
Może w jakiś sposób jest przewidywalny.
- Jak
długo?
- Dzień.
Co takiego jest kurwa w Kolorado, że robi wycieczkę tam i z powrotem w ten sam
dzień?
Wie kurwa
dobrze, że nienawidzę samolotów i helikopterów
Westchnąłem, kiedy popatrzył na mój strój. Zmarszczył brwi, kiedy poruszyłem stopami. Skurwiel
To nie są sexy stopy, szefie.
- Będę na schodach. – powiedział nagle, a ja znalazłem wtedy chęć do uśmiechu
Po
ubraniu czegoś bardziej eleganckiego w stylu szefa, chwyciłem kluczyki od
Ranger Rover'a i udałem się na dół. Poszedłem w stronę garażu podziemnego i odebrałem samochód
Szef
powiedział że będzie czekał przy wejściowych drzwiach. W końcu się do mnie
odwrócił, więc otworzyłem skurwielowi drzwi
Chciałem wiedzieć dlaczego kurwa zamierzamy być w Kolorado
Kiedy w
końcu przyjechaliśmy i wyszliśmy z okropnego odrzutowca, zauważyłem na zewnątrz
helikopter i szefa. Pieprz się
Pieprz
się
- Samuel –
Mike, ten starożytny skurwiel jeszcze żyje - Patrz, kto w końcu postanowił się pokazać.
-Mike, tyle czasu. - Przywitałem się i ścisnąłem jego dłoń. Zaśmiał się, kiedy zawołał mnie szef.
Przewróciłem oczami.
-Księżniczka
czeka. – Mike droczył się, więc go popchnąłem.
- Pierdol
się.
-... Tak.
Nie obchodzi mnie czy jest w izolatce... Jestem w Kolorado. – szef rozmawiał przez telefon.
Chwyciłem słuchawki od pilota i wszedłem do środka
Kurwa.
Nienawidzę helikopterów
To
przypomina mi dzień, kiedy postanowiłem lecieć do Iraku. Kurwa. Nigdy więcej
To oczywiste, że jesteśmy nad pustynią, bo wcześniej mijaliśmy budynki, ja chcę tylko wiedzieć
gdzie kurwa lecimy.
Przez
moment mogłem zobaczyć niewiele małych budynków, a patrząc kurwa na szefa, uświadomiłem sobie, gdzie jesteśmy.
Co my
tutaj kurwa robimy?!
Helikopter wylądował wśród kilku ochroniarzy, którzy są już na lądowisku, więc westchnąłem, kiedy wszedłem do nudnego budynku.
Czułem już
ciepło z zewnątrz.
-Zayn! Miło Cię znów widzieć. - mężczyzna który został zmieciony wiatrem,
krzyknął ponad hałas helikoptera i uśmiechał się, mając na głowie bałagan.
Ha
wyglądasz kurwa super zabawnie.
Szef
ścisnął jego rękę, ale wciąż był spokojny. Następnie cofnęli się do budynku.
Dlaczego kurwa jesteśmy w więzieniu?!
Poszedłem za
nim, a mój instynkt zwiększył się teraz, ponieważ byłem na obszarze wypełnionym
więźniami
Zatrzymaliśmy
się przy podwójnych drzwiach. Dwóch ochroniarzy szukało jakiejś broni,
narkotyków, cokolwiek to jest, oni robili to po to, żeby ludzie się nie wkradali. Pokazałem moją odznakę skurwielowi, który zapytał mnie dlaczego mam broń w
swoim pasie.
Wzięli
ją ode mnie i teraz zastrzelę cię kurwa samym sobą.
Skinął głową i położył broń na stole. Zaraz po szefie, poszedłem przez wykrywacz metalu i westchnąłem zirytowany, kiedy to zaczęło brzęczeć.
Schyliłem się i wyciągnąłem nóż z mojego pieprzonego buta. Podrzuciłem go na stół. Ramiona uniosłem w górę, aby ochroniarz mógł je sprawdzić
-No dalej – powiedziałem surowo. Jesteś homo kurwa.
Spiorunował mnie groźnym spojrzeniem, a ja się odwdzięczyłem. – Czysty. – odparł ostatecznie, więc odwróciłem się nagle, kiedy niski chłopak i szef kontynuowali drogę przez drzwi.
Zanim do nich dotarłem, obróciłem się dookoła, szarpiąc je kurwa, a on zachichotał lekko.
Skurwiel.
- Nie
pozwalamy mu widzieć nikogo na ten moment panie Malik
- Jest w izolatce.
Wiem. Zapłacę.
Chwila,
przypuszczam że to był szef tego oddziału, więc przeszedłem przez inny zestaw drzwi
-Ile ty
jesteś skłonny zapłacić? Kim on dla ciebie jest?
-To ma
znaczenie?
Przytaknął – To nie ma znaczenia – mężczyzna przystanął i pokazał w kierunku drzwi –
On jest bardzo trudnym mężczyzną. Zaatakował,
prawie zabił innego więźnia. Chociaż, został zgwałcony tutaj wiele razy.
Uniosłem brew
- Zasłużył
na to.
- Mr.Anderson
jest w środku.
Szef
przytaknął, kiedy rzuciłem mu piorunujące spojrzenie połączone z dezorientacją
Dlaczego on się kurwa widzi z Devonem?
_______________
Hej z tej strony Kasia, rozdział pojawił się wcześniej dzięki Martynie, podziękujcie jej z całego serduszka. Ja jestem chora i od laptopa głowa mi pęka, nie mam siły nawet tego przeczytać. Jest kochana, bo gdy się dowiedziała że jest ze mną kiepsko, wszystkim się zajęła i kazała mi zostać w łóżku. To cudowna dziewczyna. Komentujcie bo to bardzo motywuję. Kocham was :)