czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 26 - "Problem."

Tłumaczyły @shut_upPL oraz @curlyharold
~~~~~~~~~~
Trzy tygodnie minęły, odkąd wróciłem z Nowego Jorku.
Trzy tygodnie, od kiedy ostatni raz widziałem Waliyhę.
Trzy tygodnie, od kiedy miałem ostatni raz do czynienia z moją rodziną.
Trzy tygodnie od kiedy ostatni raz uprawiałem seks, bo nie mogę się na to zdobyć.
Ale tym razem to nie problem.
Boję się, że znów stracę rodzinę.
Już kiedyś przez to przechodziłem. Yaser zostawił mnie bez rodziny. Ale tym razem jest inaczej.
Waliyha jest w szpitalu.
To nowa sytuacja, ale on wciąż nie pozwala mi jej zobaczyć.
Wsiadłem do samochodu i westchnąłem, a Victoria obdarzyła mnie spojrzeniem pełnym nadziei.
- No i? Nie było cię chwilę..
- On wciąż tam jest. - mruknąłem poirytowany.
Wypuściła powietrze z płuc i chwyciła mnie za rękę. 
- Zobaczysz ją niedługo. Wiem, że tak będzie.
- Wątpię.
- A twoja mama się odzywała?
Pokręciłem głową.
Nawet z nią nie rozmawiałem. Nikt z nich nawet nie wie, że zaręczyłem się z Victorią.
- Re. - odchrząknąłem. - Muszę przestać brać te tabletki.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do mojej mamy, ale od razu odezwała się sekretarka.
- Dlaczego? - zmarszczyła czoło, kiedy na nią spojrzałem.
- No bo...
- Zayn! - wskazała palcem za okno, a ja zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem jak Yaser wychodzi ze szpitala.
Moje oczy się rozszerzyły.
- Idę tam. - otworzyłem drzwi i ruszyłem do wejścia, z którego wyszedł Yaser.
Po mojej lewej stronie stał sklep z prezentami i patrząc na niego, zawahałem się.
Wpadła mi do głowy pewna myśl i nie mogłem nic na to poradzić. Kupiłem jej coś, głównie po to, żeby wkurwić Yasera i dać mu znać, że byłem u niej, kiedy wyszedł.
W końcu dotarłem na piętro, na którym znajdowała się intensywna terapia i podszedłem do tej samej kobiety z biurkiem, którą widziałem kilka tygodni temu.
- Proszę pana, przykro mi, ale...
Wyciągnąłem z kieszeni kurtki rulonik pieniędzy i położyłem je na blacie.
- Dwa tysiące funtów. Są twoje, jeśli mnie wpuścisz. Wiem, że go nie ma. Mogłaby pani przynieść mi wazon? - odszedłem od biurka i kiedy znajdowałem się przy pokoju, zorientowałem się, że za nią nie idzie.
Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do sali, gdzie leżała Waliyha. Wyglądała tak samo, ale wokół niej było dużo mniej komputerów i monitorów niż ostatnim razem.
Pip ......... Pip .......
Boże, nienawidzę tych monitorów akcji serca.
Pielęgniarka przyniosła mi wazę.
- Dziękuję. - mruknąłem. - A.. co się z nią działo przez ostatnie kilka tygodni?
Nalałem zimnej wody do wazonu i wsadziłem do niego kwiaty, kładąc go na stoliku obok.
- Bardzo szybko zdrowieje. Lekarz chce ją przenieść z intensywnej terapii na oddział chorych. Aczkolwiek, jest teraz w głębokiej śpiączce. Mógłby pan nacisnąć dzwonek, jeśli się obudzi, więc będziemy mogli skontrolować kilka rzeczy mocujących, które pomagają jej wrócić do zdrowia. Jest znów w stanie samodzielnie oddychać, a to wspaniała wiadomość.
- Co to znaczy? Że nie mogła oddychać?!
- Nie. - pielęgniarka pokręciła głową. - Odpięliśmy ją dwa dni temu, więc będzie bolało ją gardło. Mógłby pan mnie poinformować, jeśli się obudzi podczas pańskiej wizyty? - zapytała znów.
- Tak. A czy ona mnie słyszy?
Pokręciła głową.
- Nie. Czy chciałby pan wiedzieć coś jeszcze?
- Dlaczego jest podłączona do monitora akcji serca? 
Zawahała się.
- Tylko tyle jestem w stanie panu powiedzieć. - Powiedz mi! - Czy coś jeszcze?
Pokręciłem głową, a ona uśmiechnęła się i wyszła.
Teoretycznie nie powiedziała mi nic konkretnego na temat stanu Waliyhi. I tak pewnie miała zakaz od Yasera, ale chyba wolę nie znać jej stanu.
Westchnąłem i usiadłem obok Waliyhi.
Pochyliłem się i chwyciłem jej rękę. Kiedy ją uniosłem, zobaczyłem odleżynę na jej przedramieniu. Pocałowałem wierzch jej dłoni.
- No dawaj, Waliyha, musisz się obudzić. - wyszeptałem. - Tęsknię za tobą.
Przegryzłem wargę i gapiłem się na jej bezwiedne ciało.
- Wal, zrobiłem to. - uśmiechnąłem się. - Zapytałem ją, czy za mnie wyjdzie, i powiedziała, że tak.
Bawiłem się swoimi palcami, a potem jej.
- Pomyślałem o tobie, kiedy się zgodziła. Wiem, że chociaż ty byś się cieszyła, że... Waliyha!
Zmarszczyłem czoło, kiedy jej oczy zaczęły się powoli otwierać. Zerwałem się z łóżka, by widzieć ją całkowicie.
- Waliyha!
Jej usta drgnęły, a ja natychmiast rozglądnąłem się w poszukiwaniu jakiegoś kubka. Chwyciłem plastikowy kubek i nalałem do niego zimnej wody. Wsadziłem do niego słomkę i zbliżyłem się do Waliyhi.
Położyłem go z powrotem na stole i nacisnąłem na dzwonek za jej łóżkiem.
- Z... - zakaszlała, próbując powiedzieć, a łzy natychmiast wypłynęły z jej oczu.
Zacisnęła powieki i wypuściła z płuc mocny oddech.
Rozważałem naciśnięcie przycisku, ale to skróciło by moją wizytę. Przegryzłem wargę.
- Chcesz pić?
Bardzo powoli kiwnęła głową, więc wziąłem kubek i umieściłem słomkę między jej popękanymi, suchymi ustami.
Minęła chwila, zanim przestała. Położyłem kubek z powrotem i ścisnąłem jej dłoń bez zamiaru.
- Obudziłaś się. - mruknąłem w niedowierzaniu, a z jej oczu wypłynęło jeszcze więcej łez. - Nie płacz, bo ja się popłaczę.
Stłumiony jęk wydobył się z jej ust, aż zacisnęła z bólu oczy.
Moje oczy momentalnie zrobiły się szklane, ale mrugnąłem i wszystko wróciło do normy.
- Możesz mówić?
Jej usta otworzyły się, ale nic nie powiedziała.
- Mrugnij, jeśli potrafisz.
Waliyha mrugnęła powoli, a ja westchnąłem.
- Pójdę po pielęgniarki.
Zmarszczyła czoło, kiedy nacisnąłem dzwonek.
Podłożyła swoją dłoń pod moją i chwyciła mojego palca. Bardzo, bardzo słabo.
- Co? - wyszeptałem.
Dotknęła palcem mój serdeczny palec i delikatnie się uśmiechnęła. A przynajmniej miała w zamiarze. Znów chciała coś powiedzieć, ale nie dała rady.
Ale wiem, co miała na myśli.
- Słyszałaś mnie?
Ledwo widocznie kiwnęła głową.
- Waliyha, moja droga. Jak się masz? Cieszę cię, że widzę cię obudzoną, kochana.
Waliyha nie odpowiedziała, ale jej wzrok powoli powędrował na lekarza, który stał przy końcu łóżka. Ja też na niego spojrzałem.
Amerykanin.
- Bardzo boli ją gardło, nie może mówić. - mruknąłem.
Spojrzał na mnie.
- Nie poznaliśmy się jeszcze, czyż nie?
- Jestem jej bratem.
Zawahał się.
- Cóż, obawiam się, że nie może pan tu przebywać.
- Mam prawo tutaj być.
- Przykro mi, ale muszę poprosić pana o opuszczenie tej sali, albo wezwę ochronę. - wzruszył ramionami, prawie się do siebie uśmiechając.
Chuj ci w dupę.
Spojrzałem na Waliyhę i westchnąłem, a ten jebany monitor zaczął szybciej pikać.
- Przepraszam, Wal.
Zmarszczyła czoło.
- Musisz wyzdrowieć do mojego ślubu, dobrze? - zostawiłem buziaka na jej policzku, a jej usta zaczęły drżeć.
- Zo-zostań ze mną. - powiedziała Waliyha, szorstko i cicho, delikatnie i miękko.
Moje serce zaczęło się kruszyć. Przełknąłem olbrzymią gulę w gardle.
- Proszę pana. - zawołał doktor, a ja go olałem, starając się skupić na Waliyhi.
- Nie mogę. - jęknąłem cicho.
- Proszę pana.
- Kocham Ci...
- Proszę pana.
- Odpierdolisz się?! Żegnam się ze swoją siostrą, dobra? - warknąłem.
Wybałuszył na mnie oczy, a ja zrobiłem to samo.
- Przepraszam. - mruknął.
Odwróciłem się do Waliyhi, która wyglądała, jakby się uśmiechała.
- Kocham Cię Wal. Postaram się znowu cię zobaczyć.

_______

- No i jak było?! Proszę powiedz, że ma się dobrze. - zapytała Victoria, kiedy zamknąłem drzwi od samochodu.
Uśmiechnąłem się, kiedy jej obraz nawiedził moje myśli.
- Trzyma się. Mają ją przenieść z intensywnej terapii. - chwyciłem dłoń Victorii i ją ścisnąłem. - Jest z nas zadowolona.
Victoria wstrzymała oddech.
- Obudziła się?
Kiwnąłem głową.
- I rozmawiała ze mną.
- To był pierwszy raz, kiedy się odezwała? - zapytała.
- Tak myślę.
Victoria uśmiechnęła się i walnęła mnie w ramię.
- Musiałeś przyjść i się z nią zobaczyć, żeby się obudziła. Cieszę się z tego. I cieszę się, że ma się dobrze.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
- Ale wiem, że wydobrzeje. - powiedziała Victoria. - Chcesz się założyć?
- Co? 
- No, że wyzdrowieje. 
- Przecież wiem, że wyzdrowieje. - odpowiedziałem.
Uniosła brew.
- Ale wciąż wątpisz.
- Bo ty jej nie widziałaś. - zmarszczyłem czoło.
Ochłonęła trochę.
- Dobra, przepraszam. Po prostu myślę pozytywnie.
- Ja też próbuję. - warknąłem.
Momentalnie spochmurniała.
- Co z tobą?
- Nic. - przewróciłem oczami i westchnąłem, patrząc na widok za oknem.
Zabrałem moją dłoń i wyciągnąłem telefon kieszeni.
Jeszcze chwila i się połapie, co się na prawdę dzieje.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytała Victoria, kiedy wyjeżdżaliśmy z podziemnego parkingu.
- Tak. - zapewniłem ją po chwili.
- Powiedziałeś, że chcesz przestać brać tabletki.
Spojrzałem w dół.
- Cóż, już przestałem.
Westchnąłem, a ona się na mnie gapiła.
- Dlaczego? - wyszeptała.
Zawahałem się. Zamiast odpowiedzieć, wysiadłem z auta, kiedy Mark się zatrzymał. Otworzyłem drzwi od strony Victorii i chwyciłem jej dłoń, kiedy wysiadła.
- Zayn, powiedz dlaczego.
- Bo już dłużej nie mogłem. - zmarszczyłem czoło.
Przełknęła ślinę, kiedy weszliśmy do windy.
- Ale przecież dobrze sobie radzisz. Co jest nie tak? - zapytała.
Pokręciłem głową i nastąpiła kompletna cisza.
Patrząc w dół, chwyciłem jej dłoń i pocałowałem jej kostki. Westchnąłem i przejechałem palcem po pierścionku zaręczynowym.
- Może przełożymy to jeszcze o kilka tygodni. W innym wypadku Waliyha nie będzie mogła przyjść. - zmieniłem temat, a Victoria kiwnęła głową.
- Bardzo bym chciała, żeby przyszła, Zayn, ale nie wysłałeś już czasem zaproszeń?
Pokręciłem głową.
- Jeszcze nie.
Drzwi się otworzyły, i tym razem wyszedłem pierwszy.
- Dlaczego ich jeszcze nie wysłałeś? - zmarszczyła czoło, kiedy otworzyłem dla niej mahoniowe drzwi.
- Bo najpierw chciałem zobaczyć co z Waliyhą. - mruknąłem, patrząc na nią.
Victoria zatrzymała się w miejscu i zmarszczyła brwi. Powoli podążyłem za jej wzrokiem.
Mój humor natychmiast opadł, gdy zobaczyłem Yasera.
- Mogę ci w czymś pomóc?! - warknąłem.
- Czy wasza dwójka nie chce mi czasem czegoś powiedzieć, Zayn?! - wywiercał swój wzrok prosto we mnie.
Przełknąłem ślinę.
- O czym ty gadasz?
Kiedy mówił, jego głos był głośny, robiąc echo w dużym pokoju. Jakby samym głosem chciał pokazać, że należy się z nim liczyć.
- Musiałem dowiedzieć się od Trishy, że wy dwoje bierzecie ślub?!
Skąd Trisha o tym wie?
Spojrzałem na Victorię, która wyglądała na zszokowaną. 
- Idź na górę.
- Nie. - wyszeptała, kręcąc głową.
- Victoria, idź na górę. - zmarszczyłem czoło.
- Nie!
- Re. Idź.
- Zostaję. - powiedziała twardo i zrobiła krok w przód. - Panie Malik, ja..
- Chciałbym to usłyszeć od Zayna. Nie od Ciebie. - powiedział z zniesmaczeniem, a ja rzuciłem mu piorunujące spojrzenie.
- To twoja synowa. Przynajmniej odnoś się do niej z szacunkiem.
- Z szacunkiem?! - syknął. - Nie jest moją synową.
- To po co tu jesteś? Po co się ze mną kłócisz? Po co?! Powiedziałeś, że będziesz się trzymał od tego z daleka! To ty mi powiedziałeś, że nie chcesz niczego bardziej, niż spełnić moje życzenie, to po co tu jesteś?!
I po raz pierwszy w życiu, nie miał nic do powiedzenia.
- Mujhae akela chore do. - mruknąłem, łapiąc za ramiona Victorii i obracając ją w stronę schodów. - Tamte drzwi. - powiedziałem przez ramię.
Kiedy weszliśmy na górę, spojrzałem w dół i zobaczyłem, jak wychodzi. Westchnąłem z ulgą i puściłem Victorię.
- Co mu powiedziałeś? - zapytała Victoria, kiedy weszliśmy do naszej sypialni.
- Powiedziałem, żeby dał mi spokój. - mruknąłem i położyłem się na łóżku.
Westchnąłem głośno, a Victoria usiadła na łóżku.
- Zayn. - mruknęła. - Sorry, ale twój ojciec to kawał kutasa. - powiedziała.
Uśmiechnąłem się i położyłem ręce za głową.
- Wiem.
- Skąd on się dowiedział? - zapytała po chwili.- Czekaj. Skąd twoja mama to wie?
Uniosłem się i zmarszczyłem czoło.
- Nie wiem. Twoja mama coś powiedziała?
Pokręciła głową.
Nacisnąłem na telefon i odezwała się Eve.
- Tak, sir?
- Wysłałaś zaproszenia? - zapytałem ostro.
Przez chwilę była cisza. Kiedy w końcu zdecydowała się odezwać, usłyszałem wahanie w jej głosie.
- Tak, s-sir. Wysłałam. Czy to problem?
Spojrzałem na Victorię, a ona westchnęła.
- Był tu chuj.
Victoria na mnie syknęła.
- Daj mi z nią porozmawiać.
Odsunąłem się od telefonu i przeszedłem przez pokój, wybierając numer do Trishy.
Tym razem odebrała.
- Zayn...
- Przepraszam, mamo, miałem ci powiedzieć, ale..
- Zayn, skarbie. Wszystko w porządku. Twój ojciec jest tym momencie nieprzewidywalny. Jestem z was bardzo zadowolona, ale czy to nie trochę za wcześnie?
Westchnąłem.
- Nigdy nie byłem czegoś tak pewny w całym moim życiu.
- Masz moje pełne wsparcie, słoneczko. Porozmawiam z twoim ojcem.
- Już się z nim widziałem.
Westchnęła z rozczarowaniem.
- Oh, przykro mi synku.
- Nic się nie stało. Myślisz, że Waliyha zdąży wyzdrowieć?
Przez chwilę jest cisza.
- Być może. Widziałeś ją?
- Tak, obudziła się. Powiedzieli mi, że dzisiaj ją przenoszą.
- Specjaliści powiedzieli, że są zaskoczeni jej zdrowieniem. Bo jest bardzo młoda, oczekiwali szybkiego powrotu do zdrowia, ale nie aż tak gwałtownego.
- To dobrze?
Zawahała się.
- I tak i nie. Lekarze nie rozumieją, dlaczego zdrowieje tak szybko po czymś tak traumatycznym.
- Czyli nie wiedzą, co jej jest? To mi chcesz powiedzieć?!
- Zayn.
- Powinni już dawno to rozgryźć. I to mają być profesjonaliści?!
- Uspokój się, kochanie.
Westchnąłem z rozdrażnieniem, a Victoria w końcu odwróciła się w moją stronę. Zmartwienie zagościło na jej twarzy, więc spojrzałem gdzie indziej.
- Muszę iść. Ale spróbuję i przekażę ci tyle, ile będę mogła. Kocham cię, synku.
Zacisnąłem wargi.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłem się, usiadłem na łóżku i rzuciłem telefon na pościel. Oparłem łokcie o kolana i chwyciłem twarz w dłonie.
- Zayn?
- Co? - warknąłem.
Zawahała się, kiedy na nią spojrzałem. Przegryzła wargę.
- Przepraszam.
Wziąłem głęboki oddech, a wina zaczęła stukać mnie w żołądek.
- Przepraszam, kochanie. - wyszeptałem i chwyciłem jej twarz w dłonie.
- Jak długo nie bierzesz tych tabletek? - zapytała cicho.
Spojrzałem w dół, zabierając ręce.
- Dwa tygodnie.
Wstrzymała oddech.
- Czemu mi nie powiedziałeś, zanim tabletki przestały działać?
- Nie pomyślałem, że chcesz wiedzieć. - wyszeptała.
- Zayn, zauważyłam. - powiedziała cicho. - Nie chcę, żebyś czuł się jak w dziurze, z której nie ma wyjścia.
Znów spojrzałem w dół.
- Re, te piguły mnie zmieniają.
- Ale chociaż na dobre. - powiedziała zdezorientowana.
- Jestem miły. - nachmurzyłem się. - Ja nie bawię się w bycie miłym. Ludzie w pracy zaczynają mnie wykorzystywać, a nie chcę, żeby tak się działo. Nie mam w ogóle ochoty na seks. Cały czas jest mi kurwa nie dobrze, czuję, jakby za chwilę głowa miała mi eksplodować i wszystko mnie drażni!
Victoria zaczęła szybko mrugać i uśmiechnęła się.
- Więc jednak jesteś człowiekiem.
- To nie jest śmieszne, Victoria! - warknąłem.
Westchnęła i spochmurniała.
- Przepraszam. Ale jeśli masz problemy z antydepresantami to czemu ich po prostu nie zmienisz?
- Nie chcę ich już brać. - pokręciłem głową.
Victoria zmarszczyła brwi, a w jej głosie dało się wyczuć zmartwienie.
- Ale ja lubię tego nowego Zayna.
Westchnąłem.
To nie powinno być dla mnie zaskoczeniem, ale niestety jest. Nikt nie lubi mnie tym, kim jestem pod tą maską antydepresantów.
Zawsze byłem skurwysynem. Te tabletki to po prostu przysłoniły.
Nie wiem, kiedy te antydepresanty zaczęły słabnąć. Ale z drugiej strony, Victoria widzi we mnie zmianę.
- Cóż, ale ja nie. - mruknąłem zirytowany.
Westchnęła i kiwnęła głową.
- No dobrze. Jeśli tego na prawdę chcesz. Ale i tak cię kocham. - uśmiechnęła się i wydęła wargi.
Chwyciłem jej twarz w dłonie, pocałowałem ją i odsunąłem się.
- Ja też cię kocham.
Uderzyła mnie w ramię.
- Bardziej. Miałem na myśli bardziej. - poprawiłem się, a ona znów się uśmiechnęła.
- Mogę zmienić twoje zdanie? - zapytała.
Pokręciłem głową.
- Nie wydaje mi się.
- Okej. - przełknęła ślinę, westchnęła i położyła się na łóżku.
Zmarszczyłem czoło i oparłem się na łokciach, obok niej. Zacząłem bawić się kosmykiem jej włosów, który zwisał z poduszki.
- Co jest? - zapytałem cicho.
- Nie chcę się z tobą kłócić, kiedy nie jesteś na tabletkach. - powiedziała, skupiając swój wzrok na suficie.
Zamknęła oczy, a mój wzrok podążył do jej klatki piersiowej. Przysięgam, że jej cycki rosną z dnia na dzień.
Uśmiechnąłem się.
- Zayn!
Mrugnąłem i spojrzałem na jej twarz.
- Słuchasz mnie? - zapytała
- Nie. - mruknąłem, biorąc głębszy oddech.
Spojrzała na mnie.
- Co?
- Nic nie mówiłem. - uśmiechnąłem się, a ona uważniej mi się przypatrzyła. - Nic mi nie będzie, Re. - powiedziałem szczerze tym razem.
Uniosła się i przerzuciła swoje nogi przez moją talię, siadając na mnie okrakiem.
- Bezczelny. - uniosła brew.
Położyłem ręce na jej biodrach, a ona się uśmiechnęła. Przekręciłem się tak, że to ona teraz była na dole.
Pochyliłem się i położyłem głowę na jej klatce piersiowej, zamykając oczy i owijając ręce wokół jej ciała.
- W porządku? - wyczułem zdezorientowanie w jej tonie i westchnąłem. 
- Ta. - mruknąłem cicho, a ona próbowała usiąść. - Nie wygodnie ci? - zapytałem jej, a jej ręką zaczęła jeździć w dół i w górę moich pleców.
- Tak, jest okej.
Usiadłem, zdjąłem koszulkę i wróciłem do swojej wcześniejszej pozycji.
- Zawsze jesteś taka ciepła. - wyszeptałem i znów zamknąłem oczy.
Jej palce cały czas jeździły po moich plecach i wyczułem jak jej dotyk powoduje u mnie ciarki.
Kocham to uczucie.
Uwielbiam seks, i wiem że ona tęskni za nim tak samo jak ja, ale kocham takie słodkie momenty.
Przytulając się i ciesząc się swoją intymnością. To jest nawet lepsze.
Victoria przeczesała moje włosy palcami i cicho westchnęła.
- Re? - przerwałem ciszę, kiedy moje myśli popłynęły ku przeszłości.
- No?
- Przepraszam. - wyszeptałem.
Znów nastąpiła cisza, a jej ręka przestała mierzwić moje włosy.
- Za co? - zapytała.
Przytuliłem ją mocniej, jak gdyby zaraz miała zniknąć. Na prawdę traktowałem ją źle, a ona wciąż tu jest.
- Za wszystko co ci zrobiłam.
Victoria poruszyła się, chcąc się z pode mnie wydostać, więc oparłem się na łokciu.
- Myślałam, że wyjaśniliśmy...
- Wiem, ale nie mogę żyć z takim poczuciem winy. - powiedziałem szczerze. - Krzywdzę cię. Krzywdzę cię tak strasznie mocno i przepraszam za to.
- Co cię wzięło? - zmarszczyła czoło.
- Nie wiem, ale przepraszam.
Mrugnęła, a jej twarz pogodniała.
- Zayn, wszystko w porządku, po prostu masz ten swój epizod.
- Nie, nie mam. - powiedziałem. - Traktowałem cię jak gówno. Manipulowałem tobą, żebyś uprawiała ze mną seks, dla mojej własnej potrzeby, kiedy powiedziałaś mi, że byłaś zgwałcona.
- Przestań. - powiedziała rozdrażniona.
- I miałaś rację. Kiedykolwiek Emma była w pobliżu, taktowałem cię źle. Nie wiem dlaczego. Byłem głupi, a kiedy zaszłaś w ciążę ... - pokręciłem głową i położyłem się na łóżku, kiedy zorientowałem się, że jest jej nie wygodnie. - Boże, byłem dupkiem. Nigdy tego sobie nie wybaczę. Tego co ci robiłem i tego, że ośmieliłem się testować twoje zaufanie, z tymi kondomami, które przebiła Waliyha.
- Zayn. Przestań.
- Zmieszałem cię z gównem, a ty wciąż ze mną jesteś?!
- Przestań! - krzyknęła Victoria. - Popatrz na mnie. Dogadaliśmy się, ze nie wracamy do przeszłości.
Owinąłem ramię wokół swojej szyi, zasłaniając twarz, a Victoria chwyciła je i je odciągnęła.
- Zayn. Otwórz oczy i spójrz na mnie.
Zmarszczyłem brwi i skupiłem na niej swoją uwagę.
- Ile to w sobie trzymałeś?
Przełknąłem ślinę, chwyciłem ją za ramiona i położyłem na łóżku. Wzdychając, znów położyłem głowę na jej cyckach.
- Zayn..
- No trochę.
- Musisz przestać zatajać przede mną takie rzeczy. - mruknęła Victoria, a je chwyciłem jej jednego cycka w dłoń.
- Dobrze w takim razie. Kolejny powód dlaczego chcę rzucić tabletki. Nie staje mi.
Victoria próbowała powstrzymać się od śmiechu, więc jej ciało zaczęło drżeć.
Oparłem się na łokciu i spojrzałem na nią.
- To nie jest śmieszne.
- Jest. - uśmiechnęła się.
- Mam problem z erekcją.
- Może nadszedł czas, żeby brać viagre. - Victoria zaczęła się śmiać, a ja sapnąłem. - No daj spokój. Musisz przyznać, że to jest śmieszne.
- No, straszna szkoda, że nie możemy uprawiać seksu. - stwierdziłem z poirytowaniem.
- Mam specjalne zabawki, którymi mogę cię zastąpić.- uniosła brew.
- Próbujesz urazić moje ego?
- Nie. - zaśmiała się. - Nie bierz tego tak serio. Może powinieneś wziąć viagrę.
- Nie będę brał kurwa viagry.
Uśmiechnęła się i przewróciła oczami.
- Mówiłeś, że przestałeś brać dwa tygodnie temu. Wciąż masz ten problem? - zapytała.
I pomyśleć, że kilka miesięcy temu, wstydziła się wypowiedzieć przy mnie słowo "seks".
- Ta. - mruknąłem. - Mam.
- No to weź viagrę.
Pokręciłem głową.
- Nie mogę brać viagry. To by mnie obraziło.
Victoria tryskała humorem, łapiąc mnie za kroczę.
- Będziesz musiał ją wziąć, jeśli masz problemy z erekcją.
Przewróciłem oczami.
- Mam problemy z kutasem, a twoje cycki rosną. - usiadłem, a ona zaczęła się na mnie gapić.
- Na prawdę? Znaczy się, zauważyłam, że staniki zrobiły mi się jakieś ciaśniejsze.
- To pewnie przez tabletki. - uśmiechnąłem się.
Natychmiast zmarszczyła brwi.
- Zrobiłam się grubsza?!
- Nie! - pokręciłem głową. - Dlaczego laski mają takie kompleksy na punkcie swojej wagi? - westchnąłem. - Idę pod prysznic.
Ruszyłem w stronę łazienki. Ściągnąłem spodnie i bieliznę, odkręcając kran.
Para wypełniła łazienkę, więc wszedłem  pod prysznic, pozwalając gorącym strumieniom spływać po moim ciele.
Zanim nawet zacząłem, drzwi się otworzyły i weszła przez nie Victoria.
Zabrakło jej powietrza w płucach, kiedy poczuła temperaturę wody. Chwyciła mnie za twarz i mocno pocałowała. Zareagowałem natychmiast, obracając ją i przystawiając do zimnej ściany.
Jej dłoń wędrowała w dół mojego torsu, kiedy zmarszczyłem brwi i pogłębiłem pocałunek.
- Re, on nie zareaguje. - mruknąłem.
Chwyciłem za kurek, żeby przekręcić go na zimną wodę, kiedy Victoria chwyciła mojego kutasa, ale jak wcześniej mówiłem - nic nie poczułem.
Chwyciłem jej twarz i pocałowałem.
- Przestań. - złapałem oddech.
- Na prawdę masz niski popęd seksualny.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem i nie znoszę tego.
- Ale musisz rozważyć viagrę, jeśli chcesz trochę tego.. - zaczęła się droczyć, a ja przegryzłem wargę.
Upuściła mydło i pochyliła się w dół, żeby je podnieść. Zanim się uniosła, zerknęła na mnie przez ramię i się uśmiechnęła.
Klepnąłem ją w tyłek, a ona zachichotała. Poczułem jak mój kutas budzi się ze swojego snu.
Złapałem za jej biodra i owinąłem jej włosy wokół mojego nadgarstka. Podciągnąłem ją, by wstała, więc dotykała plecami mojego torsu.
- Na kolana. - mruknąłem ochryple, przegryzając płatek jej ucha.
Bez krzty zawahania, odwróciła się, uklękła, a ja uśmiechnąłem się, widząc jak bierze go do ust.

18 komentarzy:

  1. wowowowowowowow King Dick In Da House Ladies ❤ czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże! Ten rozdział jest po prostu cudowny! Gęba do tej pory cieszy mi się jak głupia :) Nawet nie wiecie jak poprawiłyście mi humor dodając rozdział. Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. yaaaas Waliyha się w końcu obudziła :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ojaaa dziękuję za rozdział <3 no no na szczęście siostra zayna ma się coraz lepiej :D gorzej z ojcem no i te problemy xDD @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział >>>>>>>>>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ��

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze koncówka najlepsza xd
    Next *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. ekstra, ekstra, ekstra.
    Bardzo sie ciesze, że Wal się obudziła, tylko ten kutas Yaser, strasznie mnie irytuje ugh ;;
    Szkoda troche Zayna, ale widać, że się wszystko poprawia :)
    Czekam na następny i pozdrawiam xx /@luuvmyzaynxx

    PS Ja też myślę, że Wal wyzdrowieje i zdąży na ślub ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby Victoria była w ciąży? (sprawa ze stanikami)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na następny rozdział*.*

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam ten rozdział! Bardzo fajne tlumaczenie. Dobre!

    OdpowiedzUsuń
  13. Superrr!! Nie moge sie doczekac ich slubu♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń