wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 30 - "Piękne i śmiercionośne."

Tłumaczyła: @shut_UpPL
~~~~
Wziąłem głęboki oddech, gapiąc się na nożyczki leżące na przeciwko mnie na kafelkach w łazience.
Skrzyżowałem nogi w dość niewygodnej pozycji i dalej gapiłem się na nożyczki, prawie zahipnotyzowany ich oświetlającym transem.
Byłem w tej łazience na tyle długo, by wzbudzić podejrzenia, ale szerze to mnie to chuj obchodzi. Obchodzi mnie tylko ta nieważność i pustka, która zżera mnie od środka.
Chcę, żeby to się zatrzymało.
Chcę, żeby to zniknęło.
Ale to nie odejdzie.
To jedyne wyjście.
Zawsze używałem nożyczek. Były wystarczająco ostre, ale tylko jeśli używało się odpowiedniej ilości siły.
Ostrze noża było zbyt łatwe.
To miało wpływ, ale wszystko noszone na ranie powodowało rozdrażnienie.
Przywykłem do nożyczek, przez ten cały czas kiedy używałem ich, kiedy byłem nastolatkiem. To nie tylko bolało, gdy to robiłem, ale było wystarczające na tyle, żeby powstrzymać tą beznadziejność i pustkę, które aż krzyczały w środku.
Czułem jak tępy nóż wtapia się we mnie, dopóki nie przeciął skóry.
Chwyciłem nożyczki w rękę i przejechałem kciukiem po ostrzu.
Piękne.
I śmiercionośne.
Natychmiast je rzuciłem i schowałem twarz w dłonie. Nie mogę tego zrobić.
Nie mogę.
Nie mogę wpaść znów w tą samą dziurę, z której mogę już nigdy nie wyjść.
Moją jedyną nadzieją jest Victoria.
Seks.
Potrzebuję seksu.
Pożądanie pękło, kiedy desperacja dla seksu zaczęła się we mnie kształtować.
Tak. Pustka motywuje i naciska na mnie.
Seks. To była główna rzecz, która mnie uspakajała. Pomagał powstrzymać te niechciane przemyślenia gdzieś głęboko.
Wstałem nagle i wyrzuciłem parę nożyczek z dala od siebie, przez co został ślad na ścianie. Ubrałem się szybko i wyszedłem z łazienki do pokoju, gdzie siedział Mark i oglądał telewizję.
Wyzbyłem się przeszłości i chwyciłem hotelową kartę. Podszedłem pod drzwi do pokoju Victorii.
Zapukałem.
- Victoria!
Mój gniew przejmował nade mną kontrolę.
Nie odpowiedziała.
- Victoria otwórz drzwi!
Wciąż zero odpowiedzi. Zacisnąłem usta w cienką linię.
- Proszę.
Nie odpowiadała. Warknąłem i zjechałem windą na główne piętro. Podszedłem do kamiennego biurka, a recepcjonistka się uśmiechnęła.
- Mogę poprosić drugi klucz do dwuosobowego pokoju? Dostałem tylko jeden.
- Nazwisko?
Uderzyłem pięścią o blat, a kobieta podskoczyła ze strachu.
- Zayn. Malik. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Byłem tu mniej niż pół godziny temu!
Przełknęła ślinę i szybko znalazła hotelową kartę z jakiejś kurwa dziury.
- Pr-proszę, sir. - jej ręka drżała, więc wyrwałem jej tą kartę i rzuciłem na blat sto funtów.
Znów poszedłem do windy i czekałem cierpliwie.
Winda w końcu się rozsunęła i znów pukałem w drzwi Victorii.
- Ostatnia szansa, Victoria!
Brak odpowiedzi. Przejechałem kartą po zamku i otworzyłem drzwi.
Przeszedłem się po całym pokoju, ale nikogo w nim nie było. Nawet w łazience.
Poszedłem do sypialni, ale tam też jej nie było.
Ale była karteczka na łóżku.
Zayn
Wiem, że mogłeś poprosić o drugi klucz. Idę na spacer, przemyśleć kilka rzeczy.
P.S. : Dalej jestem na Ciebie zła za to, co powiedziałeś.
Re x

Nie ma "Kocham Cię"...
Przewróciłem oczami.
Pogniotłem karteczkę i wyrzuciłem ją do małego śmietnika. Na biurku zostawiłem notatkę od siebie.
Jedyną rzeczą, która powstrzymuje wewnętrzny ból, jest ból fizyczny.
Zayn.
Zostawiłem to na łóżku i wyszedłem z pokoju cały w nerwach.
Ta pustka wciąż we mnie tkwiła.
Kurwa jebana mać.
Wróciłem z powrotem do swojego pokoju i ominąłem Marka, wchodząc do łazienki.
Zamyśliłem się na sekundę.
Nie na nadgarstku.
To zbyt oczywiste.
Zgiąłem kolano i przejechałem palcem po bliznach na piszczelu, gdzie mam tatuaż wilka.
Przełknąłem niechciane wspomnienia i znów rozprostowałem nogę.
To będzie zbyt oczywiste, jeśli zrobię to nożyczkami.
Przeszukałem łazienkę i znalazłem przynajmniej trzy jednorazowe golarki w opakowaniu. Otworzyłem je i wyciągnąłem jedną, łamiąc na pół. Główka połamała się, a ja próbowałem delikatnie przełamać się przez ostrza.
Kiedy połamałem boki, wyciągnąłem jedno ostrze i wyrzuciłem resztę do śmietnika, z dala ode mnie.
Spojrzałem w dół, na mój wytatuowany nadgarstek i przegryzłem wargę.
Znów jestem załamany.
Ostrze do mnie śpiewało.
Słabo, tak delikatnie o moją skórę... ten głos uspokajał moje nerwy i mówił mi, że jeden dotyk odbierze wszystko.
Przełknąłem tą pustkę, a ostrze spoczęło na mojej skórze.
Mówiło mi, że muszę zrobić długie, horyzontalne cięcie. Mówiło mi słowa, o które błagałem, by usłyszeć - że wszystko będzie w porządku. To sprawi, że zapomnę, dopóki nie będę chciał tego pamiętać.
Zamknąłem oczy i powoli przycisnąłem ostrze do skóry. Skrzywiłem się w frustracji, kiedy sunąłem nim po skórze.
Nie czułem nic, ale widziałem swoją krew, jednak to nie wystarczało.
Jeszcze raz.
Nie, nie mogę zrobić tego znowu.
Ale zrobiłem. Dodałem jeszcze więcej siły, na tyle, by poleciała krew, ale nie aż tak, by rozerwać swoje żyły.
Zasyczałem przy trzecim cięciu i przestałem. 
Patrzyłem jak moje czarne od tuszu ramię zakrywa się czerwoną krwią, przypominając mi, że wciąż żyję i jestem jedynie człowiekiem.
Te blizny przypominają mi o co walczyłem.
Zamknąłem oczy, by chłonąć ból, a krew kapała z mojego ramienia na białe kafelki.
Pustka stała się ciszą i znów się uspokoiłem.
- Zayn! - usłyszałem pukanie do drzwi i przewróciłem oczami.
Wstałem i boleśnie zmyłem całą krew z ramienia.
- Zayn, proszę! Nie rób nic głupiego! Zayn!
Odwróciłem się do drzwi i patrzyłem, jak klamka się wykręca, ale drzwi pozostawały zamknięte.
Chwyciłem papier toaletowy i wytarłem nim moją krew, po czym wrzuciłem wszystko do toalety i spuściłem.
Zanim otworzyłem drzwi, chwyciłem ostrze i schowałem je do kieszeni.
Victoria oddychała ciężko i spojrzała na mnie ze zmartwieniem w oczach.
- Co robisz?!
Przełknąłem ślinę.
- Nic, brałem prysznic.
Zmarszczyła czoło i podeszła do mnie od tyłu, podnosząc moją koszulkę, na co się odsunąłem.
- Przestań.
- Myślałam, że z tym przestałeś. - skrzywiła się. - Przepraszam. Powinnam...
Prychnąłem.
- Nie. Nie przepraszaj. Za co przepraszasz?
- Kochanie, uspokój się. - mruknęła.
- Byłaś na mnie zła.
- Hej. - Victoria powiedziała delikatnie.
Chwyciła moją twarz w dłonie, zmuszając mnie, bym na nią spojrzał, ale musiałem usunąć poczucie winy z oczu.
- Jestem, ale to się zdarza. Myślę, że twoje mentalne zdrowie jest dużo ważniejsze niż to co powiedziałam na dole.
Spojrzałem w dół i zorientowałem się, że moje ramię wciąż krwawi. Schowałem je za plecami.
- Musisz przestać się tak okaleczać.
- Wiem. - mruknąłem z ogromną gulą w gardle.
- Chodź. Chcę ci coś pokazać. - pociągnęła mnie w dół, by mnie pocałować, a ja owinąłem ją rękami, ale powstrzymałem się przez robieniem tego. ( co ten Zen, nie wiadomo o co mu chodzi xd)
- Jesteś pewien, że wszystko w porządku? - zapytała podejrzliwie.
Kiwnąłem głową i pogłaskałem jej policzek.
- Mam się dobrze.
Chwyciłem jej dłoń moją zdrową ręką i szedłem za nią do jej pokoju.
- Dalej chcesz iść gdzieś na kolację? - zapytała.
- Jeśli ty chcesz. - mruknąłem cicho.
Zmarszczyła czoło, kiedy odwróciła się w moją stronę. Wyglądało na to, jakby próbowała odczytać moje uczucia, ale jakoś nie szło jej za dobrze.
- Bardzo bym chciała. Rozmawiałam z Doktor Calvert o innych antydepresantach.
- ŁoŁooo. - powstrzymałem ją przed mówieniem, a ona mrugnęła. - Nie wracam do żadnych leków.
- Ale to może ci pomóc. Trazodon to antydepresant z małymi skutkami ubocznymi, wyłączając mały popęd seksualny i problem z erekcją, który miałeś po tamtych tabletkach.
- Nic nie będę brał! Mam się dobrze!
- Zayn. Po prostu spróbuj czegoś nowego.
- Victoria. - chwyciłem ją za rękę, a ona mrugnęła z konsternacją.
Onieśmielenie powoli wkradło się na jej twarz, ale zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
- Nie będę nic brał.
Victoria ciężko przełknęła ślinę.
- Próbuję ci pomóc. - wyszeptała.
- Nie potrzebuję twojej pomocy! - prychnąłem.
Skrzywiła się.
- Jestem twoją dziewczyną. Chcę ci pomóc!
- Przestań! Przestań próbować zrobić coś, czego zrobić nie możesz! - potrząsnąłem nią, a ona uniosła ręce w górę.
- Martwię się o ciebie! - krzyknęła.
- Martwisz o co? Martwisz się, że zobaczysz prawdziwego mnie?! Boisz się, tego, czym na prawdę jestem?!
Pokręciła głową.
- Nie. Zayn, spójrz na mnie.
- Jestem aż taki zły?! Na prawdę tak bardzo chcesz, żebym zaczął brać tabletki, żeby mnie zmienić?!
Odsunąłem się od niej zanim zrobiłbym coś głupiego. Trzymałem się za głowę, chodząc dookoła pokoju, a moja myśli przejęły kierownicę.
- Zayn, proszę, uspokój się.
- Ciiii, przestań mówić! - zakryłem jej usta dłonią. - Po prostu przestań mówić.
Jej oczy rozszerzył się w szoku, strachu i zmartwieniu.
- Mam się dobrze. Mam się idealnie! - zabrałem dłoń, a ona sama zakryła swoje usta. - Mam się dobrze. Nie potrzebuję tych jebanych tabletek.
- Zayn...
Pociągnąłem się za włosy w irytacji.
- Powiedziałem przestań gadać!
Podskoczyła na mój uniesiony ton, a ja spojrzałem w dół.
Zjebałeś.
Jesteś kompletnym i zupełnym zjebusem.
- Nie. - pokręciłem głową, a Victoria chwyciła moją twarz w dłonie. - Nie jestem zjebem. - mruknąłem do siebie.
- Spójrz na mnie. Oddychaj Zayn.
- Odejdź ode mnie! - prychnąłem.
- Zayn! Proszę! - powiedziała Victoria. - Przerażasz mnie.
- Proszę co?! Dlaczego prosisz?! O co prosisz?! Czego ode mnie chcesz?!
Victoria stała zszokowana w ciszy, patrząc na mnie.
Będziesz jej psychicznym mężem.
Ale zrobiła coś, czego nie koniecznie się spodziewałem.
Uderzyła mnie tak mocno, że musiałem mrugnąć dwa razy, żeby ogarnąć, czy dobrze widzę, a wtedy ona mnie pocałowała. Poczułem jej łzy i zamknąłem oczy, by ich zasmakować.
Odsunęła się i znów mnie uderzyła. Zakryła moją buzię.
- Zayn. - powiedziała.
Nic nie mówiłem, więc wykorzystała okazję i pociągnęła mnie w dół, by mnie pocałować. Moje ręce nie dotykały jej, tak jak zwykle to robiły.
Nie ufam sobie.
Victoria odsunęła się i naraziła się na niebezpieczeństwo, owijając mnie swoimi ramionami.
- Twoje serce tak szybko bije. - wyszeptała, prawie wystraszona.
Moje ciało było napięte. Odsunąłem się od niej, a ona zmarszczyła czoło, powstrzymując się od dotknięcia mnie.
- Nie potrzebuję pomocy. - powiedziałem niskim głosem.
Przełknęła ślinę.
- Potrzebujesz. Zayn. Spójrz na siebie.
- Spójrz na mnie. Co jest ze mną nie tak?! Co?! Nie jestem normalny. Kurwa, wiem o tym. Ale sam sobie z tym poradzę. Robiłem to całe życie i wciąż tu jestem. Mam się dobrze.
Odszedłem z dala od tej konwersacji, ale Victoria powstrzymała mnie przed odejściem, chwytając za moje ramię. Zabrałem je szybko, bo dotknęła moje świeże rany.
Skrzywiła się i uświadomiła sobie wszystko.
- Zayn. - spojrzała na swoją dłoń i zauważyła małe kropelki krwi na swoich palcach. 
- O mój Boże. Zayn! - krzyknęła zrozpaczona. - Ty się tniesz?!
Spojrzałem w dół, a ta pustka znów zaczęła mnie wypełniać.
Nie. Nie, tylko nie znowu.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - chwyciła moją rękę, a łzy zaczęły lecieć jej z oczu.
Przełknąłem poczucie winy, kiedy delikatnie dotknęła swoją dłonią moich cięć.
Zasyczałem cicho, a ona podniosła na mnie wzrok. Chciałem zetrzeć te łzy, żeby to poczucie winy przestało zżerać mnie od środka, ale one leciały jak oszalałe po jej czerwonych policzkach.
- Nie płacz. - mruknąłem.
- Dlaczego nie? - wymamrotała. - Byłeś zamknięty w łazience, ciąłeś się, kiedy ja egoistycznie myślałam w swoim pokoju o najgorszym przypadku, w jakim potoczyłaby się nasza rozmowa. Byłam bardziej skupiona na tym, co ma się stać, niż na tym, przez co przechodzisz! - schowała swoją głowę w moją klatkę piersiową i oblała moją koszulkę swoimi łzami. - Przepraszam. Proszę, nie rób tego!
Podciągnęła nosem i odsunęła się, a jej włosy przykleiły się do jej twarzy.
- Dlaczego to robisz?! Dlaczego?!
Poczułem się tak emocjonalnie, samo okaleczanie było jak fizyczny odpływ.
- Ból fizyczny jest jedynym sposobem na to, żeby psychiczny ból odszedł. To jedyny sposób, w którym mogę to kontrolować. - mruknąłem.
Pokręciła głową, a jej wargi zaczęły drżeć. 
- Masz tego więcej nie robić! Słyszysz mnie?! - uderzyła mnie w pierś, a ja złapałem mocno za jej nadgarstki.
- Przestań mnie bić. Bo znowu się zatracę. - ostrzegłem, a ona przełknęła ślinę, kiedy mocno ją przytuliłem. - Przepraszam.
- Nie..
- Przestań. Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. Przepraszam. Nie znienawidź mnie.
Zamknąłem oczy.
- Proszę, nie bój się mnie.
Zacisnęła uścisk swoich ramion na moim ciele i znów zaczęła się trząść, kiedy więcej łez spadało z jej oczu. Odsunąłem się, starłem jej łzy, pochyliłem się i pocałowałem ją tak, jakby od tego zależało moje życie.
Tak! Zaśpiewała pustka. Tego właśnie potrzebujesz!
Jej usta były miękkie, po tym jak płakała. Delektowałem się tym momentem, zanim znów się zatraciłem. Chwyciłem jej twarz w dłonie i pocałowałem ją mocniej.
Jęknęła na moje ostre zachowanie, a ja zdobyłem przewagę nad jej ustami i wśliznąłem do środka swój język.

***

Byłem innym człowiekiem, kiedy wyszedłem z hotelu i wsiadałem do auta. Jedyna rzecz, która przypominała mi o wszystkim, co stało się wcześniej, były te wkurwiające cięcia, o które ocierała się moja kurtka.
Pustka siedziała cicho i chciałbym, żeby tak zostało, dopóki Victoria nie jest przy mnie.
Victoria.
Spojrzałem na nią, kiedy przyglądała się miastu.
Przestraszyłem ją.
Widziała mnie już w podobnym stanie, do tego, kiedy pobiłem Devona.
Tylko że teraz nie używałem przemocy.
Znienawidziłbym się, gdyby zobaczyła do czego jestem na prawdę zdolny, kiedy mam swoje najgorsze momenty.
Chwyciłem ją za rękę, a ona uśmiechnęła się do mnie i znów popatrzyła w miasto.
- Wszystko w porządku? - zapytałem.
Kiwnęła głową.
Po tym seksie, który jej narzuciłem, byłem zaskoczony, że wciąż chodzi. Pocałowałem jej dłoń, a ona westchnęła.
Powróciła do swoich starych, cichych sposobów.
Nie lubię tego.
Powodem, dla którego jest tak cicho i ma zaciśnięte usta, jest to, że boi się, co mogę zrobić, albo co mogę powiedzieć. Była taka zanim zapytałem ją, czy będzie moją dziewczyną.
Znów ją onieśmielam.
To normalne?
Bierzemy ślub, a moja własna dziewczyna się mnie boi.
Pokręciłem głową.
Jestem aż taki zły?
Podjechaliśmy pod restaurację, a ja otworzyłem dla niej drzwi. Chwyciłem jej dłoń i pomogłem wysiąść, po czym pocałowałem ją w policzek, a ona się uśmiechnęła.
- Dziękuję.
Poprowadziłem ją do środka restauracji, a kelner zaprowadził nas do naszego prywatnego stolika.
Natychmiast otworzyłem butelkę szampana i nalałem Victorii i sobie, zanim chociaż usiadłem.
Odchrząknąłem, kiedy nastąpiła cisza. Westchnąłem i rozejrzałem się po restauracji.
- Więc.. Gdzie poszłaś? - podjąłem się konwersacji.
- Kiedy?
- No kiedy cię nie było.
- Oh. - uśmiechnęła się delikatnie. - Chodziłam dookoła hotelu. - ucięła rozmowę, a ja zmarszczyłam brwi.
Znów nastała cisza, a ja poluzowałem krawat, kiedy czułem jakby mnie dusił, tak jak ta cisza.
- Czy mogę państwu w czymś pomóc? - zapytał kelner.
- Poproszę szota tequili. - mruknąłem.
Victoria popatrzyła na mnie skonsternowana, a ja wzruszyłem ramionami.
- Um, dla mnie tylko woda, dziękuję.
- Oczywiście, tu są pańskie menu. Szef kuchni poleca na dziś...
- Nie obchodzi nas to. Poprosimy po prostu trzydaniowy posiłek. Bez wieprzowiny. - zamówiłem, a ona kiwnęła głową.
- Oczywiście. Przyniosę pańską tequilę przed daniem głównym.
- Dobrze. - spojrzałem na splecione dłonie Victorii i zmarszczyłem czoło.
- Dlaczego jesteś taka cicha? - zapytałem.
- Ja.. mam dużo na głowie. - wzruszyła ramionami.
Westchnąłem i chwyciłem jej dłoń, całując jej zewnętrzną stronę.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - wyszeptała.
Też?
- Miałam na myśli bardziej. - poprawiła się, po tym jak pokręciła głową. - Przepraszam.
- Ok. - spojrzałem na resztę mojego szampana, kiedy kelnerka przyniosła szklankę, cytrynę i solniczkę.
- Nie potrzebuję tego. - chwyciłem szklankę, wypijając całość. Skrzywiłem nos i zamknąłem oczy, czując tępy smak, po czym odłożyłem szklankę na tacę kelnerki i ją odwołałem.
- Mam rachunek od Elen.
Victoria wbiła wzrok w swoją wodę.
- Mogę chociaż zapytać o cenę? - spojrzała na mnie przez swoje grube rzęsy, wyglądając na zawstydzoną.
- Biorąc pod uwagę to, że mamy ponad 120 gości, cena za Grecką salę jest większa. - mruknąłem.
Kiwnęła głową.
- Nie przejmuj się tym.
Zacisnąłem usta.
- Co masz na myśli?
- Możemy znaleźć inne miejsce.
Rozmawiałem z Ellen przez dwie jebane godziny, próbując skrytykować każdy defekt w tych jebanych miejscach, a ona mi teraz mówi, żebym się nie przejmował.
Przeczesałem agresywnie włosy ręką, a ona przegryzła wargę. Moje myśli zaczęły wirować przez te jej usta.
- Nie przegryzaj wargi.
Westchnęła.
- Jeśli to dla ciebie problem, możemy po prostu iść po coś...
- Nie. Re. Już wszystko zaaranżowałem. Jutro mamy degustację menu w zamku. Nie każ mi zmieniać zdania! - prychnąłem.
Victoria przełknęła ślinę.
- Proszę, nie tak głośno.
Obniżyłem ton głosu.
- Chcesz to miejsce czy nie?!
Westchnęła rozdrażniona.
- Tak. A ty chcesz?
- Tak. Chcę. Koniec dyskusji.
Spojrzałem w dół na jej wiercące się dłonie.
- A teraz co jest nie tak?! - prychnąłem.
Zmierzyła mnie spojrzeniem.
- Nic. Idę do łazienki.
Kiedy odeszła, przyszła kelnerka z naszymi daniami, i skrzywiłem się, kiedy spojrzałem na talerz.
- Co to jest?
- Smak Salmona. Składa się z suszonych buraków, ryby wędzonej na gorąco, rillettes (polecam sprawdzić w gugle grafika), agrestu i nasion cebuli.
Spojrzałem na danie Victorii i zmarszczyłem czoło.
- Wybór szefa. - uśmiechnęła się i odeszła, a ja spojrzałem na swoje jedzenie.
Pachniało dobrze, ale wyglądało obrzydliwie.
Poczekałem, dopóki nie wróciła Victoria, by zacząć jeść.
Nigdy nie rozważałem tego, czy jestem gentelmenem, ale Trisha zawsze mi mówiła, że maniery przy stole są jedyną rzeczą, która imponuje dziewczynie.
Nigdy nie rozumiałem co to znaczy. To chyba jakaś damska zagrywka.
Może powinienem zapytać Jamesa.
Czułem, jakbym czekał na nią pół godziny. Kiedy w końcu przyszła, skrzywiłem się, bo usiadła na przeciwko mnie.
Jej policzki były czerwone.
- Re.
Podciągnęła nosem i spróbowała się uśmiechnąć, biorąc do ręki widelec.
- No?
- Co jest?
- Nic, Zayn. Wszystko ok. - uśmiechnęła się i wypiła łyka ze swojej szklanki.
- Mów do mnie.
Pokręciła głową, pijąc dalej, aż w końcu położyła szklankę na stole.
- Nie tutaj. 
Zmartwienie zaczęło się we mnie budować, kiedy patrzyłam jak miesza widelcem w swoim talerzu. Mogłem śmiało powiedzieć, że jej się nie podoba, a ja nie mogłem nawet tknąć swojego jedzenia, ponieważ poczucie winy ciągnęło mnie za żołądek.
Victoria skończyła jeść i odsunęła swój talerz, biorąc głęboki oddech. Nie spojrzała na mnie ani razu, a ja nie jestem głupi.
Wstałem gwałtownie i rzuciłem na stół kilka banknotów stu funtowych. Podałem jej dłoń, a ona popatrzyła na mnie skonsternowana.
- Wychodzimy.
- Ale..
- Nie podoba ci się to ekstrawaganckie gówno. Zamówię ci jakąś pizzę i porozmawiamy w hotelu. Chodź.
Victoria westchnęła i chwyciła moją dłoń, wstając. Wyprowadziłem ją z restauracji i poinformowałem Marka o zmianie planów.
Przez całą drogę panowała cisza i czułem się trochę odosobniony, kiedy powiedziałem Victorii, żeby poczekała w samochodzie, kiedy ja poszedłem kupić kilka rzeczy w supermarkecie.
Po pół godzinie w końcu dotarliśmy do hotelu i już prawie nie mogłem wytrzymać, żeby nie zapytać się jej co tym razem jest nie tak. Ale nie zapytałem. Nie, kiedy Mark jest w windzie.
Drzwi w końcu się otworzyły, a Victoria przesunęła karto-kluczem po slocie i otworzyła drzwi na tyle, żebyśmy z Markiem się zmieścili. Położyłem rzeczy na blacie w kuchni.
Mark kiwnął głową i odprawił się, a ja chwyciłem pudełko pizzy i położyłem je na łóżku. Victoria wyszła z łazienki i miała na sobie tylko moją koszulę, która wyglądała jak oversize. Usiadła i skrzyżowała nogi.
- Co jest? - zapytałem cicho, kiedy usiadłem na przeciw niej.
Pokręciła głową i westchnęła ciężko, po czym poczłapała w moją stronę, usiadła na moim kolanie i wtuliła się w moją pierś.
- Nie chcę być powodem twojego okaleczania. Chcę być powodem, dzięki któremu przestaniesz to robić. Przepraszam.
Przytrzymałem ją mocniej i zamknąłem oczy.
Szczerze mówiąc, nie żałuję tego.
Zasługuję na każdy ból, który spowodowałem komuś innemu.
Victoria nigdy nie była powodem dlaczego zrobiłem to co zrobiłem i nienawidziłem siebie za to, że się obwinia.
- To nie twoja wina. - zmarszczyłem czoło.
Delikatnie podwinęła mój rękaw, a ja przełknąłem ślinę, kiedy jeździła palcem po ranie.
- Zawsze widziałam, jak dziewczyny się cięły. Ale to jest inne, kiedy widzisz kogoś takiego jak ty, żeby się ranił...
- Kogoś jak ja? - uniosłem brew.
- Jesteś przepięknym człowiekiem, Zayn. Czemu tego nie widzisz?!
Prychnąłem, a ona chwyciła moją twarz w dłonie, kiedy łzy zaczęły wypływać z jej oczu.
- Przestań. Przestań w siebie wątpić!
Westchnąłem i w końcu zdecydowałem się na to całe boskie, obrzydliwe gówno, które właśnie zamierzała we mnie rzucić.
- Spójrz na mnie. Dajesz więcej niż bierzesz? Zdajesz sobie z tego sprawę?! Czujesz więcej poczucia winy niż jakakolwiek inna osoba, tylko dlatego, że wszystko obchodzi cię bardziej, niż zamierzasz.
Przewróciłem oczami.
- Spójrz na mnie! Posłuchaj.
- No słucham! - powiedziałem poirytowany.
- Kochasz tak mocno, jakbyś był przez całe swoje życie kochany jeszcze mocniej, gdzie w rzeczywistości twoje dzieciństwo było bardzo trudne. Kiedy masz wszystko na głowie, odpychasz to od siebie, żeby sprawić, by ktoś inny był szczęśliwy, rozmawiając z nim o jego problemie, zamiast o swoim własnym.
- Przestań Victoria. To nie prawda.
- Prawda. Udowadniasz coś Yaserowi, co powinno być udowodnione dawno temu, jednak on wciąż nie akceptuje tego, że jesteś lepszym synem niż kiedykolwiek mógł sobie wymarzyć. Po za tym wszystkim co myślisz, że zrobiłeś źle, wciąż jesteś dobrym człowiekiem o ciepłym sercu.
- Nie jestem.
- Jesteś. Jesteś moim mięczakiem i kocham w tobie wszystko.
Położyłem palec wskazujący na jej ustach, żeby była cicho, a ona przewróciła oczami.
- Przestraszyłem cię.
Zabrała moją rękę.
- W dupie to mam. Zostałam, bo wiedziałam, że mnie potrzebujesz.
Pokręciłem głową.
- Victoria, nie rozumiesz. Co jeśli..
- Powiedziałeś mi, że nie ma czegoś takiego jak "Co jeśli". - uniosła brew.
Westchnąłem.
- Wiem, że się zatracę. Nie chcę, żeby doszło do tego, że cię skrzywdzę. Fizycznie, Victoria.
- Nigdy nie powiedziałam, ze chcę końca tych perwersyjnych rzeczy. - mruknęła cicho, prawie nieśmiałe. - Wiem, że to jedna z tych rzeczy, która trzyma twój umysł na wodzy.
Spojrzałem na nią z góry, jak przegryzała wargę.
- Możemy to przedyskutować nad pizzą. 
Pokazałem gestem za plecy, ale Victoria już ze mnie schodziła. Zeszła z łóżka, otworzyła pudełko i już jadła kawałek.
Też chwyciłem jeden i położyłem się na poduszkach, włączając telewizor.
- O której jest ta degustacja menu? - zapytała Victoria.
- O 7:30.
- Rano?! - prychnęła.
Kiwnąłem głową, uśmiechając się.
- Chodź tu.
Przesunęła się powoli, kładąc głowę na mojej piersi, kontynuując jedzenie swojego kawałka pizzy.
Moje oczy wlepione były w telewizor, jedna moja uwaga była skupiona na niej, kiedy oglądała program w ciszy i znów nie widziałem o co chodzi.
Mój telefon zaczął dzwonić, a ja westchnąłem, sięgając po niego na boczny stolik.
- Późno coś dzwoni. - mruknęła Victoria.
- No wiem. - przycisnąłem telefon do ucha.- Malik.
- Zayn. Możesz powiedzieć Re, żeby odebrała ten swój telefon?
Podałem Victorii komórkę. 
- Amber. - mruknąłem zirytowany, a Victoria westchnęła i chwyciła telefon w jedną rękę a w drugą kawałek pizzy.
Pokazałem jej gestem, że idę do łazienki, a ona, po zawahaniu, machnęła, żebym poszedł.
Nie powinienem był być zaskoczony. To jak oglądanie samobójstwa.
Po ulżeniu sobie, rozebrałem się i zostałem w samych bokserkach. Wyszedłem z łazienki i ruszyłem prosto do kuchni, po lody dla Victorii, które jej kupiłem. 
Wyboista droga.
Chwyciłem dwie łyżeczki i wyszedłem z kuchni z lodami i czekoladą, rzucając je na łóżko i siadając obok niej.
- No, powiedziałam Jamesowi bo myślałam, że byłaś zajęta z Mattem. - przewróciła oczami i wzięła kolejny już kawałek.
- Nie. - zaśmiała się nagle, a ja zmieniłem kanał na coś lepszego.
Tylko "Nic dobrego" leciało.
- Chciałam tylko z kimś pogadać. Przepraszam, że skończyłaś jako ktoś z drugiej półki. - Victoria zażartowała i wzięła łyżkę lodów.
Położyłem się na poduszce i położyłem głowę na jej ramieniu.
- Rozłącz się. - mruknąłem jej w szyję.
- Noo, dobra, wszystko ok. - Victoria przewróciła oczami i uśmiechnęła się, kiedy schowałem twarz w jej szyję.
- Jemy pizzę.
- I przeszkadzasz nam, Amber. - powiedziałem wystarczająco głośno, żeby usłyszała.
Victoria zakryła mi buzię.
- Okej. Muszę kończyć. Tiaa, tak zrobię, też cię kocham. Pa. - Victoria w końcu się rozłączyła, a ja uśmiechnąłem się, patrząc na nią z dołu.
- Mam dla ciebie film, który tak bardzo chciałaś obejrzeć.
Jej oczy się rozszerzyły.
- Który?!
- Oczu naszych wina? - zmarszczyłem czoło w konsternacji.
Uśmiechnęła się.
- Gwiazd. Gwiazd naszych wina.
Przewróciłam oczami.
- Prawie to samo.
- O mój Boże, musimy to obejrzeć.
- Ja nie...
- Proszę! - krzyknęła. - Znaczy się, kupiłeś idealne jedzenie na ten film. Lody, czekolada, pizza! To jak piżama party.
Popatrzyłem na nią jak na wariatkę.
- Piżama party?
- Próbuję trzymać twój umysł z dala od pewnych rzeczy. Gdzie on jest? Włączę go. - Victoria usiadła, a ja zrobiłem to samo po sekundzie.
- Ja to zrobię.

_

Podczas jednej z mojej pół-drzemki, Victoria schowała twarz w moją pierś, a ja zmarszczyłem czoło w konsternacji.
- Co jest? - mruknąłem cicho, próbując się obudzić.
- Umarł! - podciągnęła nosem i wytarła łzy, kontynuując oglądanie. - Dlaczego on?! - wymamrotała do siebie, a ja westchnąłem cicho.
Tak szczerze, to w dupie miałem ten film. Moim jedynym widokiem była ona, perfekcyjna, jaką tylko mężczyzna mógł wyobrazić sobie kobietę. I ten widok był tylko dla mnie.
Tylko mogę zobaczyć ją taką w najbardziej surowych momentach. Tak wiele rzeczy ją trawiło, ale tylko ja mogłem ją pocałować na dobranoc czy utulić do snu, kiedy jest jej zimno.
Ja jestem tym facetem, który stoi za nią, kiedy jest najsilniejsza i jestem facetem, który stoi przed nią, kiedy potrzebuje ochrony.
- Książka była smutna, ale film był po prostu zły! - wyszeptała.
- Nie mogę uwierzyć, że płaczesz nad jakąś fikcyjną postacią. - uśmiechnąłem się, kiedy zaczęła wżerać swoje do połowy rozpuszczone lody.
- Fikcyjna czy nie! Umarł! A był taki... - zatrzymała się i wytarła swoje łzy.- Zabiłabym, żeby mieć Augustusa Watersa.
- Nie jestem romantykiem Victoria. Ale on już nie żyje według tego co mi właśnie powiedziałaś.
Spojrzała na mnie i uderzyła mnie w pierś. - Właśnie zniszczyłeś moment. Musisz to obejrzeć Zayn.
- Nie oglądam filmów. Albo czegokolwiek co nie jest dla mnie ważne.
- Dla mnie to jest ważne.
- To babski film. - prychnąłem.
Zaśmiała się.
- To romans.
- Ale on umiera, co w tym romantycznego? - pokręciłem głową. - Nie oglądnę tego.
I kurwa, jaki byłem głupi.
Skończyłem, oglądając to i jedyne o czym mogłem myśleć, to ten sen, w którym Victoria zginęła. Nie wiem, czy miałbym jaja, żeby przemawiać na jej pogrzebie. Albo na czymkolwiek, co wpycha ją do grobu.
Mam nadzieję, że to się nie zdarzy dopóki będę bardzo, ale to bardzo stary.
Spojrzałem na śpiącą Victorię i wyłączając telewizor, westchnąłem do siebie.
Po tym wszystkim, co stało się dzisiaj, martwię się, co przyniesie jutro.

12 komentarzy:

  1. Jezu,płacze normalnie placze.
    Fantastyczny i oby nie było już nigdy kłótni miedzy nimi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to piękne *,* mam nadzieje ze juz się nie będa tak kłócić, bo są taką idealną parą :D ❤❤❤❤

    Dziękuję, że tłumaczycie ❤
    @liammyhusband

    OdpowiedzUsuń
  3. omfg!
    Połowa rozdziału totalnie w łzach :( Tak cholernie szkoda mi Zayna, nikt nigdy nie chciałby, zeby Zayn się ciął ...
    Zadowolona jestem z końcówki rozdziału, to happy end, ale Zayn błagam nie myśl o śmierci Re! BŁAGAM <3
    Fajnie, że tak szybko nowy rozdział dodałyście
    Do następnego i pozdrawiam xx /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje dziekuje i jeszcze raz dziekuje,ze rozdzial tak szybko!!!A co do rozdziału-
    cudownie i wzruszająco♥♥♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny, czekam na nowy:)
    Dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jak chyba większość z czytających przepłakałam pół rozdziału. Nie mogę czytać o tym jak Zayn cierpi i obwinia się o wszystko - serce mi pęka ☹ Fajnie, że Re i Malik się pogodzili, mam nadzieję, że tych ich kłótni będzie mniej... Jak on zaczyna o tym pogrzebie, o tym, że nie wyobraża sobie śmierci Re, a później, ugh... 😢
    Bardzo dziękuję osobie, która przetłumaczyła rozdział i za to, że go dodałyście 😘
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, w ogóle to bardzo fajnie, że rozdziały pojawiają się tak szybko. Super, że dalej prowadzicie tego bloga i, że znalazły się osoby, które pomagają w tłumaczeniu, naprawdę wszystkim Wam bardzo dziękuję, bo dajecie szansę ludziom, którzy nie do końca radzą sobie z angielskim na przeczytanie tego ff do końca - jesteście wszystkie mega kochane xx
    Buziaki i do następnego 😘
    P.S. "Co ten Zen, nie wiadomo o co mu chodzi xd" po prostu mnie rozwaliło 😂

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG myślałam że Re jest znów w ciąży uch!
    Biedny Zen :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne tłumaczenie. Dziękuję że jesteście xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział super. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. To je Zen, tego nie ogarniesz hahahaha.
    Super rozdział!
    Dzięki dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Juz nadrabiam zaległości :)
    Zayn sie tnie, koniec swiata. Jestem w szoku, ale dobrze, ze ma Victorie. Mam zle przeczucie co do tego snu, jeszcze ten film.. Oby nic złego sie nie wydarzylo.
    Pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń