niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 28 - "Zdzirowata aura."

Tłumaczyła: @shut_UpPL
~~
Przed Victorią nie miałem żadnych problemów z moim kontraktem. Nie miał szans wyjść na wierzch. Zawsze był po prostu czarnym sekretem.
Ale teraz jest inaczej.
Straciłem już rachubę ilu ludzi dowiedziało się o moim i Victorii seks związku, i to wcale nie jest dobre.
Jednak ojciec Victorii to inna sytuacja. Nie mogę kłamać. Bycie w biznesie to wyczuwanie i tworzenie kłamstw. To są główne cechy, które są potrzebne w tej branży.
Więc prawdopodobnie przejrzy to gówno, które chce mu sprzedać. Nawet Re tu nie ma, żeby uratowała mój tyłek.
Gówno spadnie dzisiaj z nieba.
- Powiedz prawdę, Zayn. - zaczął.
- Panie Greene, jestem pewien, że doszło w pewien sposób do nieporozumienia. - powiedziałem.
Zawsze myślałem, że Victoria i jej mama mają kilka wspólnych cech, ale patrząc teraz na jej ojca, zdecydowanie zauważyłem podobieństwo pomiędzy ojcem a córką.
- Nieporozumienie?! - uniósł brew. - Nie pierdziel głupot.
- Z całym szacunkiem, ale nasze życie seksualne to nasze życie seksualne. - zmarszczyłem czoło.
- Biczowanie mojej córki nazywasz życiem seksualnym? - oburzył się
Przewróciłem oczami.
- Tato?!
Oh do kurwy, dzięki Ci, Victoria.
Obróciłem się i zobaczyłem, jak idzie w naszą stronę. Konsternacja na jej twarzy byłą oczywista.
- Re. A może wrócisz do środka, co, cukiereczku? - przymilał się jej ojciec, ale Victoria stanęła, chwyciła moją dłoń i spojrzała na mnie.
- Kochanie, idź do środka. - mruknąłem.
- Nie, myślę, że zostanę. W czym problem tato? - zmarszczyła czoło.
- Victoria. Idź do środka. To sprawa między mną a Zaynem. - jego głos tym razem był poważny, a Victoria westchnęła i spojrzała na mnie.
- No idź. - mruknąłem.
Jej brwi znów się zmarszczyły w zmartwieniu, więc chwyciłem jej policzek.
- Wszystko w porządku. Spotkamy się w środku.
Powoli kiwnęła głową. Obydwoje spojrzeliśmy na jej ojca.
Odeszła pełna zawahania i znów zostałem z nim sam na sam.
Moje strapienie urosło. Nie wiem, czy się z nią spotkam,kiedy skończę tą rozmowę.
- Powiedz prawdę. - burknął
Westchnąłem.
- To nie tak jak pan myśli.
- Nie zaprzeczyłeś. - spojrzał na mnie uważnie.
Bez ostrzeżenia chwycił moją koszulę, a ja powoli podniosłem ręce w górę.
- Jeśli kiedykolwiek zostawiłeś na niej jakiś ślad...
- Nigdy.
- Niewolnictwo seksualne. Tym właśnie jest to gówno. Niech cię Bóg oszczędzi, jeśli narzuciłeś albo nawet zmusiłeś ją, żeby cię poślubiła.
Zmarszczyłem czoło.
Niewolnictwo seksualne.
Kurwa, nienawidzę tych słów.
- Nidy nie zrobił bym czegoś takiego...
- Odpuść tą szaradę, Zayn. Żaden zakochany mężczyzna nie uderzyłby, albo chociaż fizycznie zranił swojej przyszłej żony. Na prawdę oczekujesz, że moja niewinna Re da się wepchnąć do jakiejś niewoli?
Nie jest taka niewinna.
- To nie jest niewola. - oburzyłem się.
- Więc uległość? - uniósł brwi, a jego gniew wzrósł jeszcze bardziej. - Zmusiłeś ją do uległości?! BDSM nie jest rzeczywistością. To wymysł. Co do cholery jest z tobą nie tak, chłopcze?!
Zabrzmiał jak Yaser.
Zaczynałem tracić cierpliwość. Chciałem się wycofać, zanim wdepnął w to, co już znam.
- To taki styl życia, który niektórzy ludzie lubią. I tak się przytrafiło, że pańska córka jest w takim perwersyjnym gównie. - skłamałem delikatnie. - Jeśli mi pan wybaczy...
- Nie, nie, nie. - pokręcił głową. - Nie idziesz do środka.
- To przyjęcie zaręczynowe dla mnie i Victorii.
- Nie chcę cię blisko mojej córki. - zagroził.
Wypuściłem powietrze i ugryzłem się w język, żeby powstrzymać się przed wydarciem się na niego.
Czy wszyscy ojcowie są takimi dupkami?!
- Za trzy tygodnie bierzemy ślub. - stwierdziłem.
- Nie byłbym tego taki pewien. - spojrzał na mnie uważnie, a ja mocno zacisnąłem usta.
Nerwowo przeczesałem włosy palcami.
- Kocham ją nad życie. Nigdy nie zmuszałem jej do uległości. - powiedziałem.
- Nikt w mojej rodzinie nikogo nie krzywdzi.
- Nie krzywdzę jej. - powiedziałem pewnie.
- Muszę to zobaczyć, zanim w to uwierzę.
- Chyba sobie żartujesz... - mruknąłem, wypuszczając powietrze z płuc.
Na przekór tego co powiedział, ruszyłem do wejścia. Szedł zaraz za mną, ale byłem szybszy.
Przeskanowałem pomieszczenie w poszukiwaniu Victorii i zobaczyłem, jak rozmawia z Amber. Spojrzałem przez ramię, by zobaczyć jej ojca, który szedł w moją stronę. Szybko podszedłem do Victorii, zanim by mnie wykopał.
- Re. - mruknąłem z niepokojem
Jej brwi uniosły się w zaskoczeniu, kiedy wypuściłem ze złością powietrze z ust.
- Co jest?! - zapytała z konsternacją.
Amber zmarszczyła czoło.
- Muszę iść. 
Przerażenie namalowało się na twarzy Victorii.
- Co powiedział?!
- On wie. - zmarszczyłem czoło zdenerwowany.
- Co wie?
- O twoich perwersyjnych scenkach, Re. - Amber przewróciła oczami, kiedy wyjaśniła to co oczywiste. - Pogadam z nim.
- Nie. - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Victorię, kiedy jej ojciec do nas podszedł. - Zadzwonię do ciebie. - pocałowałem ją w policzek i chciałem odejść, ale złapała moją dłoń.
- Nie. Nigdzie nie idziesz.
Zabrałem rękę i spojrzałem na nią.
- Kocham cię. - poruszyłem wargami, a ona zmarszczyła czoło z zawiedzeniem, zanim spochmurniała, kiedy jej ojciec oparł się o jej ramię, by porozmawiać.
Zadzwoniłem do Marka by przygotował samochód i westchnąłem do siebie, patrząc na pomieszczenie z którego dopiero co wyszedłem.
Czekałem na zewnątrz, ponieważ wiedziałem, że Victoria wyjdzie stamtąd za sekundę.
I tak jak przewidywałem, wyszła z determinacją w mały tłum ludzi, którzy wchodzili do restauracji. Popatrzyła w prawo i w lewo, pełna frustracji. Zaczęła szukać telefonu, więc podszedłem do niej i objąłem ją w talii.
Zachłysnęła się powietrzem i obróciła się w moją stronę, owijając swoje ramiona wokół mnie w ciasnym uścisku pełnym ulgi.
- Myślałam, ze poszedłeś. Przepraszam! - mruczała w moją pierś.
Uśmiechnąłem się.
- Nie szkodzi.
- Nie, on po prostu...
- Jest ojcem. - dokończyłem za nią, a ona na mnie spojrzała.
- No... - uśmiechnęła się leniwie, więc zmarszczyłem czoło.
- Piłaś?
- Może. Przepraszam.
Chwyciłem jej twarz w dłonie, więc patrzyła na mnie, kiedy oparłem swoje czoło o jej.
- W porządku. Nie pozwolę nikomu wejść między nas.
Westchnęła cicho, zanim wspięła się na palcach, by mnie pocałować, a robiliśmy to dłużej, niż zamierzałem. Moja ręka powędrowała do jej talii, by przyciągnąć ją bliżej do mojego ciała.
- Musisz wrócić do środka, zanim twój ojciec po ciebie wyjdzie.
- Idziesz ze mną. - mruknęła poirytowana.
- Nie chcę go prowokować.
- Kogo to obchodzi.
- Zjebałem moją relację z Yaserem. Nie chcę zjebać jej też z nim.
- To pójdę z tobą.
- Nie, Amber się wkurzy. To przyjecie było dla nas. I tak źle, że mnie nie będzie. - Nie szczególnie. - Będzie gorzej, jeśli ciebie też nie będzie.
Westchnęła i znów mnie pocałowała.
- Dobra. Ale masz zadzwonić jak będziesz w domu.
- Zadzwonię, kochanie. Pozdrów ode mnie wszystkich w środku, dobra?
- Pozdrowię. - uśmiechnęła się. - Kocham Cię.
- Kocham cię bardziej. - pocałowałem ją znów i ruszyłem do samochodu, od którego drzwi otworzył mi Mark.
Spojrzałem z powrotem na Victorię, która wyglądała na rozczarowaną.
- Nara, maleńka. - mrugnąłem do niej, wsiadając do auta.
Zamknąłem drzwi, westchnąłem cicho i spojrzałem na telefon.
Nacisnąłem kciukiem słuchawkę.

***

Zanim odwiedziłem bar, zdecydowałem się na odwiedzenie Waliyhi, ale Yaser wciąż tam był, więc zmieniłem plany.
Nie miałbym nic przeciwko porozmawiania z ojcem Victorii w lepszej atmosferze. Gdzieś w prywatnym miejscu, a nie na zewnątrz restauracji, gdzie nie mogę się wyjaśnić.
Z resztą co ja mam wyjaśniać?
Biczowałem jego córkę i ponoszę teraz cenę.
Nie ma nic do wyjaśnienia.
Potrzebowałem się czegoś napić i tak zrobiłem.
Udałem się do jednego z podziemnych barów, o których wiedzą tylko niektórzy zamożni ludzie.
Atmosfera w takim małym barze zawsze miała charakterystyczny zapach, który przywracał niechciane w mojej głowie wspomnienia.
Nie było mnie tu trochę czasu. Właściwie unikałem to miejsce odkąd związałem się z Victoria. Nie wydaje mi się, żeby była zadowolona z tego, że przebywam w punkcie uległych.
Barbara, barmanka, która wiedziała co chcę, od momentu kiedy mnie zobaczyła, postawiła przede mną whiskey, a ja usiadłem.
- Witamy z powrotem, Zayn. Nie było cię tu trochę.
Wziąłem łyka i uniosłem szklankę delikatnie do góry na znak zgody.
- Widzę, że wszystko jest takie samo. - mruknąłem zniechęcająco, patrząc dookoła na dziewczyny, które wydzielały zdzirowatą aurę tym swoim lubieżnym wyglądem.
Żaden zaręczony mężczyzna nie powinien być w tej części miasta.
- Wszystko po staremu. - wzruszyła ramionami od niechcenia, zanim poszła obsłużyć jakiegoś starszego faceta na przeciwko mnie, który wyglądał na zalanego od kilku dni.
Wypiłem całą szklankę whiskey, zanim zacząłem jej szukać.
Wpadłem na kogoś przez jakiegoś typa, który powinien zostać stąd już dawno wyrzucony za swoją nietrzeźwość.
Usiadł obok mnie, po tym jak przeprosił, a ja na niego prychnąłem.
- Przepraszam, wpił o jednego za... - jego głos spauzował, a ja poprawiłem się na swoim miejscu, by być pewnym, że się nie mylę.
- Za dużo. - kontynuowała bełkotem, dokańczając za niego.
- Kayla. - zmarszczyłem czoło.
- Co ty tu robisz? - jej oczy się rozszerzyły.
- Co TY tu robisz? - zapytałem o to samo, a jej usta się otworzyły, chociaż nic z nich nie wyszło.
- Jestem z kimś. - powiedziała cicho.
Ponownie zmarszczyłem czoło.
- Jesteś z kimś?
Pokazała gestem na kolesia, który siedział obok mnie, a ja uniosłem brew.
- Kayla. - sapnął koleś, a ona aż podskoczyła ze strachu.
- Przepraszam, nie mogę...
- Kayla! - powtórzył z tym samym tonem, i zauważyłem, że się na niego gapię.
Popędziła do miejsca obok niego i została przy jego boku.
Chwilę analizowałem sytuację w której jest i odpuściłem.
Przeszukałem pomieszczenie pełne od tłumu i w końcu zobaczyłem jej przy stole do bilarda z jej partnerem.
Prychnąłem.
Oczywiście, że przyniosła swoją nową zabawkę.
Po tym, jak zamówiłem kolejnego drinka, przepchałem się przez tłum i położyłem szklankę na stole do bilarda, gdzie blondi właśnie zbijała ósemkę.
Uśmiechnęła się.
- Zayn.
- Zamierzasz dać mu szansę, czy trafisz tą ósemkę, żeby zobaczyć jak jego duma się roztrzaskuje? - spojrzałem na jej nową zabawkę.
Nie powinienem był być zaskoczony, że wygląda trochę jak ja, ale przyznaję, byłem. Jedyna rzecz jaka nas różniła to oczy - jego były niebieskie.
Zmieniła swój nastrój i bez ostrzeżenia zbiła kulę. Biała kula sunęła po przekątnej, odbijając się od ściany, obok mojej szklanki whiskey, zbijając ósemkę idealnie w prawy górny róg.
Podniosła się i uśmiechnęła do siebie.
- Wygrałam.
Chwyciła moją szklankę i podeszła do mnie, zanim mi ją oddała
- Miło cię znowu widzieć Zayn.
- Poczułem, że musimy pogadać, Emma.
Spojrzała na swoją zabawkę.
- Idź sobie po coś do picia.
Bez słowa kiwnął głową i odszedł.
- Jak ma na imię?
- Jesteś tutaj, żeby pytać o mój...
Pokręciłem głową.
- Nie, nie. - przewróciłem oczami i usiadłem na krześle.
- Więc, jesteś zaręczony.
- Już ci to wyjaśniałem. - mruknąłem, wypuszczając powietrze z płuc.
- Dlaczego tak szybko, co?
- Bo ją kocham. Chcę spędzić z nią resztę swojego życia...
Uniosła rękę, żebym przestał mówić i na sekundę tak zrobiłem.
- Trzy tygodnie Emma i będziemy małżeństwem. Jestem szczęśliwy.
- Jesteś? - uniosła brew.
- Tak. - wziąłem łyka ze szklanki i westchnąłem.
- Przychodzisz do mnie tylko wtedy, kiedy coś cię dręczy. Co jest?
Poluzowałem swój krawat i wypiłem co końca swoją whiskey.
- Amber powiedziała pewne rzeczy i tak się stało, że usłyszała to mama Victorii.
Zmarszczyła czoło, skupiając swój wzrok na mnie.
- Jakiego typu rzeczy, Zayn?!
- A takie tam o mnie, że jestem okropnym chłopakiem i że zdarzyło mi się biczować Victorię podczas kary.
Emma prychnęła, ale nic nie powiedziała.
- Kontynuuj.
- Victoria powiedziała swojej mamie, że to było coś, w czym była. Wzięła winę na siebie i jej mama jakoś to przełknęła.
Wciąż nie rozumiem, jak to spłynęło po niej tak łatwo. Oczywiście nie widziała jak zareagował na to ojciec Victorii.
- Więc wszystko w porządku?
Kontynuowałem z tą sytuacją.
- Właśnie wróciłem z przyjęcia-niespodzianki z okazji zaręczyn, które Amber tak super poskładała do kupy i był tam ojciec Victorii. Jej mama powiedziała jej ojcu i mieliśmy małą konfrontację na ten temat.
Emma pokręciła głową w rozczarowaniu.
- On wie, co nie?
- Tak, wie. Nie chce, żebym przebywał blisko Victorii.
- I nagle zamierzasz dać sobą pomiatać? Zayn, jesteś silniejszy niż to.
- On nie jest moim ojcem. Jest ojcem Victorii. Tu jest ta różnica w tym wszystkim.
Uśmiechnęła się i wzięła łyka ze swojej szklanki.
- Jesteś o krok od bycia słabeuszem.
- Brałem antydepresanty.
Zmarszczyła brwi, choć jej twarz otrzeźwiała.
- I co, zadziałały?
- Przestałem ze względu na efekty uboczne.
- Zmieniłeś się. - kiwnęła głową.
Chwyciłem podkładkę ze stołu.
- Czasami zmiany są trudne.
- Mogę.. - jakiś mężczyzna przy barze przerwał Emmie, krzycząc nagle.
Zmarszczyłem czoło skanując pomieszczenie, a mój wzrok zatrzymał się na tym kutasie, z którym była Kayla.
- Nie bądź taką małą dziwką! - krzyknął, a Kayla próbowała go uspokoić.
Wstałem ze swojego miejsca z konsternacją, patrząc jak Barbara też zamierza ich uspokoić.
Koleś chwycił Kaylę dość brutalnie, ale Emma zwróciła moją uwagę.
- Czy to nie jest Kayla?!
Kiwnąłem głową, patrząc dalej na ich kłótnię.
Po prostu to olej. Wszystko z nią okej.
Ale wtedy to się zmieniło, kiedy ją uderzył.
Przepchnąłem się przez wszystkich i odepchnąłem go od Kayli, by zaraz uderzyć go pięścią prosto w ryj, przez co upadł na ziemię.
Usłyszałem małe przyśpiewki.
Bójka bójka bójka.
Ale wtedy zmarszczyłem czoło, kiedy zobaczyłem kto to jest.
Dylan Diamond. Syn pana Diamonda, którego zlałem na tej pieprzonej kolacji, na którą kazał mi iść Yaser kiedy miałem 18 lat. Chłopak wylądował przeze mnie w szpitalu.
- No proszę, i kto tu przywrócił hańbę. - uśmiechnąłem się i podniosłem Dylana za jego kołnierz. - Chce ci się bić dziewczyny? A może dam ci jakąś kurwa lekcje, co?
- Zayn! Zostaw go. - zabełkotała Kayla, próbując mnie od niego odepchnąć, ale nic sobie z tego nie zrobiłem.
Dylan się zaśmiał.
- Zayn Malik. Tak myślałem, że skądś cię znam.
Kayla kontynuowała się do mnie dobrać, kiedy podeszła do mnie Barbara.
- Zayn, dziecko, kocham cię. Ale musisz stąd iść.
- Nie martw się, tylko go wywalałem. - prychnąłem na niego.
- Dziękuję, mój drogi. - klepnęłam mnie w ramię i podała kurtkę i portfel Kayli. - Tobie również, panienko.
W zasadzie ciągnąłem Dylana po klatce schodowej, a Kayla szła za nami powoli z głową spuszczoną w dół.
Mogłem pojechać windą, ale gdzie tu zabawa?
Kiedy weszliśmy na górę, postawiłem Dylana i zorientowałem się, że śpi. Uderzyłem go w policzek, żeby się obudził i posadziłem go na ławce przy ścianie.
- Hej! - jego oczy mrugały półsennie, a ja zamierzałem obudzić go z jego transu. - Obudź się.
- Zayn, po prostu go zostaw. - mruknęła Kayla za moimi plecami. Spojrzałem na nią a ona przełknęła ślinę.
- Uderzył cię. - protestowałem.
- A ty jakoś nigdy tego nie robiłeś. - rzuciła.
- Miałem swoje powody. On jest pijany.
- On jest moim panem. - powiedziała zirytowana.
Gapiłem się na nią przez chwilę i spojrzałem na tego skurwysyna.
- Oh, twój tatuś nie chciał by chyba słyszeć, że jego mały niewinny synek siedzi w BDSM. Wychodzi na to, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż przewidywałeś.
- Zayn. Proszę, po prostu od niego odejdź.
- Dlaczego z nim jesteś? To dupek.
Wzruszyła ramionami.
- Wzięłam twoją radę do serca.
Zmarszczyłem czoło.
- Co masz na myśli?
- Staram się ruszyć na przód. A teraz spierdalaj. - powiedziała rozdrażniona.
- Mówiłem o tym, żebyś znalazła kogoś, kto będzie traktował cię lepiej niż ja kiedykolwiek mogłem. - prychnąłem. - A nie kogoś kto jest gorszy ode mnie.
- Cóż, widocznie nie potrafię. - wzruszyła ramionami nerwowo, patrząc na swój telefon i przykładając go do ucha.
- Co robisz? - zmarszczyłem czoło.
- Dzwonię po taksówkę.
- Mogę.. - zatrzymałem się.
Nie, nie możesz. Pamiętasz co stało się ostatnim razem?!
- Kayla. Muszę powiedzieć ci coś o mnie i o Victorii.
Przewróciła oczami.
- Super. Co, pobraliście się w Vegas?
Blisko była.
- Nie, jesteśmy zaręczeni.
Pokręciła głową z obrzydzeniem.
- I po co mi to mówisz? Wiesz co?! Pierdole to. Gratulacje! A teraz możesz się odpierdolić i mnie zostawić? - powiedziała przez zaciśnięte zęby. - Wolałabym umrzeć, niż widzieć was razem. Miło było cię znać.
Uniosłem brew.
- Powiedziałam: wypierdalaj! - krzyknęła.
Kiedy wróciłem do domu, czułem większą ulgę niż to możliwe. Jedyną rzeczą, której mi brakowało, była Victoria i chciałem jednak przyjąć jej ofertę.
Chciałbym, żeby była tu ze mną.
Winda otworzyła się, a ja otworzyłem mahoniowe drzwi.
Eve powitała mnie z uśmiechem pełnym szczęścia, a ja zmarszczyłem czoło na jej radość.
- Panie Malik, miło znów pana widzieć.
- Dzięki?
- Mogę? - pokazała gestem na salon i znów zmarszczyłem czoło, ale zdecydowałem się pójść za nią, kiedy zaczęła iść.
Kiedy się zbliżyliśmy, zauważyłem dwie postacie na kanapie i skrzywiłem się. Eve zatrzymała się przy schodach. Ostatnią osobą, której oczekiwałem, kiedy zejdę na dół, była Waliyha.
- Waliyha?! - powiedziałem, zduszając oddech.
Trisha uśmiechnęła się i wstała, pomagając wstać Waliyhi, ale podszedłem i sam jej pomogłem, owijając swoje ramiona wokół jej drobnej figury.
- Trzymasz się! - mruknąłem z niedowierzaniem.
Trzęsła się pod moim uściskiem, nie mogąc nic powiedzieć albo nie płakać, kiedy na nią spojrzałem.
- Obcięli mi włosy... - wydęła wargi a ja się uśmiechnąłem.
- Co ty nie powiesz, Wal. Obcięli tylko małą część. Co ty tu robisz?!
- Chciałam zobaczyć ciebie i Amber!
Zmarszczyłem brwi.
- Amber?
Kiwnęła głową, a ja spojrzałem na uśmiechającą się Trishę.
- Myślałem, że Amber była na tym przyjęciu zaręczynowym.
- Nie. Już wróciła. - powiedziała Trisha, jakbym był idiotą.
- Mam dla ciebie aspirynę, Wal. - Amber w końcu do nas podeszła, a ja zmarszczyłem czoło, kiedy podała Waliyhi szklankę wody.
Byłem w szoku, kiedy owinęła mnie swoimi ramionami. Zmarszczyłem się i spojrzałem w dół, na jej twarz.
Uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na Waliyhę.
- Jesteś razem tacy słodcy.
CO?
Obudziłem się dysząc i wypadłem z łózka, kiedy dosięgnęły mnie czyjeś ręce.
- Zayn? - jej głos zderza się z moimi instynktami.
Mrugnąłem.
- Re? - mój głos był niepewny.
- Co jest?
Wypuściłem głośno powietrze z płuc z ulgą i przyzwyczaiłem wzrok do ciemności w pokoju. Położyłem się z powrotem i szukałem je ciała.
Kiedy poczułem jej skórę, przejechałem dłonią po całym ciele i zbliżyłem ją do mnie, całując ją.
Chciałem usunąć ten sen z mojej głowy, ale Victoria się odsunęła.
- No co jest?
Pokręciłem głową, chociaż mnie nie widziała.
- Kochanie? - mruknęła cicho.
Poruszyła się i nagle uderzyło we mnie światło.
Victoria spojrzała na mnie, a ja szybko zakryłem oczy ręką.
- Mów do mnie... - mruknęła, kładąc swoją dłoń na mojej piersi. - Jeśli to coś na temat Kayli, to mi nie mów, bo mnie to nie obchodzi.
- Nie. To nie ma nic wspólnego z tym, co stało się w barze.
- Mój ojciec?
Pokręciłem głową.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Westchnąłem.
- No to mi powiedz.
- Miewam jakieś dziwne sny na temat Amber.
Odsunąłem kawałek rękę od swoich oczu, by zobaczyć jej reakcję. Zmarszczyła czoło.
- Co to znaczy dziwne?
- Teraz był drugi raz. Za pierwszym razem byłem w Nowym Jorku. Była w moim pokoju w hotelu i chciała się do mnie dobrać i się obudziłem.
Upewniłem się, ze ominąłem mały fakt, że w moim śnie cieszyłem się, że ją całuję. Ale w rzeczywistości myślę, że uderzyłbym ją, gdyby coś takiego zrobiła.
Nie, żebym uważał się za Dylana.
- Więc co się stało w twoim śnie wcześniej? - Victoria splotła razem ramiona, a ja w końcu zabrałem swoją rękę z twarzy.
Usiadłem, by być z nią twarzą w twarz.
- Wracałem do domu z przyjęcia zaręczynowego i nie było cię ze mną. Wszedłem do domu i Waliyha tu była. Była zdrowa. Na prawdę dobrze się trzymała i wtedy powiedziała coś tam, że chciała zobaczyć Amber, to się zdziwiłem i...
- Zwolnij. Ledwo rozumiem co mówisz. Mówisz za szybko.
Spróbowałem znowu i wyjaśniłem całą sytuacją Victorii, która krzywiła się przez cały czas.
- Nie rozumiem. Uważam, że to trochę dziwne, że śnisz o mojej najlepszej przyjaciółce.
- Przecież nie wybieram sobie snów! - nachmurzyłem się. - Gdybym mógł wybierać, to budziłbym się z nagrzanym bolcem, bo śniłem o tobie.
Przewróciła oczami a ja owinąłem ją rękami, kładąc się.
- Wiem, że to dziwne, ale nie wiem co się dzieje. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
Ziewnęła cicho i przysunęła się do mojej piersi.
- Nie podoba mi się to.
- Mi też nie. - zmarszczyłem brwi.
- Wolałabym, żebyś śnił o mnie. - wyszeptała ze zmęczeniem.
Uśmiechnąłem się.
- Egoistka.
- Zawsze. - zaśmiała się.
Mój uśmiech zbladł i westchnąłem. Czułem się, jakbym wracał do swoich starych nawyków.
Zamartwianie się, poczucie winy.
Wszystko jest na wyższym poziomie.
Kiedy zasnęła Victoria, obudziła się moja depresja.
Powoli zszedłem z łóżka i wciągnąłem na siebie parę dresów, żeby odwrócić uwagę od niepotrzebnych myśli.
Szedłem korytarzem, zmierzając do biura. Wbiłem wzrok w miejskie oświetlenie przede mną. Pięknie tu na górze...
Odizolowanie od rzeczywistości na dole.
Mój własny świat na górze.
Wziąłem głęboki oddech i zabrałem się za robotę, którą robiłem wczoraj.
Marnie wysłała mi trochę zdjęć nowego budynku w Nowym Jorku, nad którym ostatnio pracowali i już mogę stwierdzić, ile czasu zajmie jego budowa.
Oprócz tego, że kocham spędzać czas z Victorią, kocham też pracować.
Całe to planowanie ślubu zdecydowanie odbiło się na mojej pracy. Dużo przegapiłem.
Jutro po pracy, lecimy do Jorku na kolację, żeby sprawdzić weselne miejsce.
Spędziłem całą noc na pracy, żebym mógł jutro wcześniej wyjść. Ale moje myśli zdają się powracać do wczorajszych wydarzeń.
Zobaczenie Emmy było okej. Nie jestem pewien, czy akceptuje fakt, że jestem zaręczony, ale już mnie to jakoś nie obchodzi.
Ale zobaczenie Kayli z tym lujem mnie rozjebało.
W ogóle, co mnie to obchodzi? W swoim pokoju mam przepięknego ptaszka.
Nie mogę się doczekać, aż ją poślubię.

_

Kiedy zobaczyłem promienie słońca w moim biurze spojrzałem na zegarek i wyszedłem szybko, by wziąć prysznic, zanim Victoria się obudzi.
Zmieniłem ubrania i zostawiłem marynarkę na krześle, kiedy moją uwagę zwróciła koperta w śmietniku. Podniosłem ją i spojrzałem na Victorię, która wyglądała, jakby spała.
Wróciłem do biura i rozdarłem kopertę.
Muszę to przeczytać.
Najdroższa Victorio.
Zaśmiałem się w duchu.
Wiem, że to dla ciebie dużo, by to przeczytać, ale kiedy jesteś w jednym pomieszczeniu z czterema ludźmi, zaczynasz myśleć trochę więcej niż zamierzałeś. Chcę zacząć z przeprosinami. Namieszałem. Bardzo. Zrobiłem wiele popierdolonego gówna i wiem, że nigdy nie będziesz dla mnie przyjaciółką albo dasz mi ze sobą spędzić trochę czasu, ale może chociaż mi przebaczysz.
Nie proszę cię o nic więcej. Uczęszczam na kompulsywną terapię i wiele moich zachowań jest niewybaczalnych, kiedy mówię o nich na każdej sesji. Ale wiem, ze masz duże serce i mam nadzieję, że pewnego dnia zauważysz u mnie odkupienie. Zmieniam się każdego tygodnia. Pomimo tego wszystkiego co się tutaj wydarzyło, zobaczyłem rzeczy z innej perspektywy. Ale przepraszam.
Za wszystko
Devon.
Podarłem papier i wyrzuciłem go do kosza. Jebany dupek.
- Dlaczego to przeczytałeś?! - obróciłem się, by zobaczyć Victorię gapiącą się na mnie z konsternacją i zdenerwowaniem na twarzy. - Mówiłam, żebyś tego nie czytał.
- Wiem, ale...
- Ale co?! - prychnęła nerwowo.
- Przepraszam skarbie, byłem po prostu ciekawy.
Przewróciła oczami.
- Nie chciałam, żebyś to czytał. - jęknęła.
Skupiłem na niej swój wzrok, a ona zrobiła dokładnie tą samą minę co ja, żeby się podroczyć.
- I co z tym zrobisz? - mruknąłem, wychodząc z sypialni.
- Wracaj tu, mówię do ciebie!
Odszedłem i ruszyłem w stronę kuchni. Eve już nie spała, więc szybko zabrałem ściereczkę z jej blatu i schowałem za sobą, kiedy Victoria zeszła na dół.
- Eve. Dałabyś nam trochę prywatności, proszę?
Mrugnęła skonsternowana, dopóki nie zobaczyła figlarnego uśmieszku na twarzy Victorii.
- Tak, sir. - odeszła szybko, a victoria podeszła do mnie, a ja szybko ją złapałem i przygwoździłem do lodówki.
- Jesteś taki ostry. - oddychała ciężko.
- Kochanie, mogę ci pokazać co to znaczy ostry, jeśli chcesz.
Uśmiechnęła się.
- Nie, lubię cię jako mięczaka.
- A ja wolę na ostro. - powiedziałem ochryple.
Moja ręka jechała powoli po jej nodze. Całowałem ją czule w policzek.
- Wyruchaj mnie na kuchennym blacie.
Otworzyłem szerzej oczy.
- Oh, ktoś tu jest napalony.

13 komentarzy:

  1. nvjsknjvskjvb
    Rozdział troche wesoły, bo tak pięknie jest widzieć Zayna i Re takich szczęśliwych
    Ale też taki smutny, bo ten ojciec Victorii, znowu Emma ;d, Kayla -.-, list Devona, aż się troche popłakałam... Ciekawe czy naprawde żałuje tego co zrobił hmm :)
    Oby dalej było tak miło w rozdziałach :D
    Do następnego i pozdrawiam xx /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow troche duzo jak na jeden rozdzial
    Ojciec Re namieszal jak cholera. Emma zimna jak zawsze. Sen Zayna o jprdl chlopie co sie dzieje. List od devona moze jest czescia terapii albo czescia jakiegos podstepu. Kayla wow nie podejrzewalam ze ja jeszcze kiedys zobacze w tym ff, dodatkowo znowu jest ulegla, nigdy nie myslalabym ze tak "ostro" bd zachowywac sie do Zayna, no a co do jej reakcji na zareczyny, jakos sie nie zdziwilam xd no i koncowka genialna, ktos tu sie napalil pozdrawiam @Daria_Officiall

    OdpowiedzUsuń
  3. no dzieje się dzieje ;d miła niespodzianka ;d dziekujemy ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki że jesteście

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham tą bezpośredniość Re xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoł dzieje sie!!! Dzieki za tlumaczenie!!♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny rodzial, czekam na nastepny.
    Dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  8. dziękuję za rozdział :D jesteście super <3 jestem ciekawa co będzie z ojcem Re xd @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale byłam mega zabiegana... :(
    Rozdział jest super i bardzo dziękuję, że go dodałyście :*
    @shut_UpPL bardzo dziękuję Ci za tłumaczenie xx
    Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, następnym razem postaram się napisać dłuższy komentarz ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, ściskam mocno i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział, dzięki że jesteście ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Super <3 wchodzę codziennie i czekam na nowy hihi mimo że nie dawno był dodany <3 czekamy na next

    OdpowiedzUsuń
  12. ooooooooooooooooo luju jak tu tego nie kochać <3

    A ojciec Viczi niech spieprza xd

    OdpowiedzUsuń