czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 42 - "Spóźniony."


- 3 dni później -

- Oh, nareszcie jesteś! Twoja mama tu jest. - Victoria powitała mnie pocałunkiem i zaciągnęła do kuchni.
Westchnąłem zmęczony.
Na stołku barowym siedziała moja mama, a widząc mnie wstała i pocałowała mnie w policzek, zostawiając na nim ślady szminki.
- Cześć mamo. - mruknąłem.
- Witaj synu. Wyglądasz na wyczerpanego. - potarła mój policzek, ścierając ślad, który zostawiła. - Długi dzień w pracy?
Kiwnąłem głową, siadając obok niej. Instynktownie położyłem dłoń na udzie Victorii, a potem jej ręka, tak jak i moja, szukała czegoś do chwycenia.
- Twoja mama właśnie opowiadała mi o ich nowym domu, który budują w Knightsbridge. - powiedziała Victoria.
- Oh. - spojrzałem na mamę. - To blisko nas. - mruknąłem.
- W rzeczy samej.
Zmarszczyłem czoło.
- Myślałem że Yas.. Tato nie lubi Knightsbridge. - poprawiłem się.
Trisha się uśmiechnęła.
- Zmienił zdanie. Postanowił dać Saltanowi drugą szansę.
Prychnąłem.
- Wolałbym wstrzymać oddech.
- Twój ojciec chce z tobą porozmawiać.
Pokręciłem głową.
- Minął miesiąc, od kiedy przestał mnie wspierać. Nie chcę z nim rozmawiać.
- Może powinieneś. - mruknęła Victoria.
Spojrzałem na nią, dając jej do zrozumienia, że to niedorzeczne, a ona się zawstydziła.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Nie wiesz co powiedział na twój temat. - powiedziałem, patrząc z powrotem na moją matkę, która spojrzała w dół. - Dlaczego mam z nim rozmawiać, po tym co powiedział?!
- Bo to twój ojciec.
- Nie.
Victoria wstała gwałtownie i odkaszlnęła.
- Idę do toalety. - mruknęła cicho.
Kiwnąłem głową, na chwilę marszcząc czoło, a potem znów spojrzałem na moją matkę.
- Cóż, lepiej się zachowuj, bo zaraz tu będzie.
Prychnąłem.
- Mamo!
- Zayn. - spojrzała na mnie w ten sposób.
Zacisnąłem usta.
- Mamo, miałem ciężki dzień w pracy. Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym robić, to spotkanie się z facetem, który robi nic innego, jak tylko mnie krytykuje.
- Powiedziałbym, że to konstruktywna krytyka. - usłyszałem głos za sobą i zdałem sobie sprawę, że to Yaser.
Krew zaczęła się we mnie gotować i instynktownie zacisnąłem pięści.
- Zayn. - ostrzegła mnie Trisha.
- Kocham cię, mamo, ale nie mogę tego zrobić. - wstałem i odwróciłem się, stając twarzą w twarz z Yaserem, który patrzył na mnie żałośnie. - Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Zayn, powinieneś pomówić ze swoim ojcem...
- Ojcem? - prychnąłem. - W jakim świecie własny ojciec woli umrzeć, niż widzieć jak własny syn bierze ślub z kobietą, którą kocha? Kiedy będę miał dzieci, ostatnią rzeczą, której bym chciał, to stanie się takim ojcem jak on.
Patrzyłem na Yasera śmiercionośnie, a on mierzył mnie uważnie swoim wzrokiem. Mam kurwa nadzieję, że to go dotknęło.
Trisha przegryzła wargę i spojrzała na Yasera.
- Dlaczego nie możecie się normalnie dogadywać jak ojciec z synem?! Czy to tak wiele?
Yaser chwycił jej ramię i przyciągnął do siebie.
- Wychodzimy.
- Yaser...
- Trisha, powiedziałem, wychodzimy. - mruknął Yaser, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
Mój gniew powoli wymykał mi się z pod kontroli. Jeśli by mnie skrytykował, prawdopodobnie bym wybuchnął.
Trisha westchnęła i owinęła wokół mnie te swoje małe ramiona.
- Kocham cię, synku.
- Pa, mamo. - mruknąłem.
Kiedy widziałem, jak przechodzą przez drzwi wejściowe, moje wykończenie znów dało o siebie znać i jedyne czego chciałem, to odpocząć. W ogóle, gdzie jest Victoria?
Zmarszczyłem czoło, idąc po schodach, a potem do pokoju, widząc jak Victoria wychodzi z łazienki.
- Wszystko okej? - zapytałem.
- Tak, szukałam tego zegarka, tego wiesz, złotego, który mi dałeś. - skrzywiła się.
- A sprawdziłaś w garderobie?
- Tak, tam go nie ma. Nie ważne, jakoś go znajdę. Twoja mama poszła?
Kiwnąłem głową.
- Yaser też tu był.
Victoria przełknęła ślinę.
- Co mówił?
Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
- W ten dzień, kiedy wyszedłem z nim na lunch, żeby przekonać go, żeby przyszedł na ślub, powiedział rzeczy, których nie powinien był mówić.
- Nie żeby zawsze tak nie robił. - Victoria powiedziała niepewnie.
- No tak, ale wtedy po prostu przegiął.
Victoria zmarszczyła czoło.
- Chcę wiedzieć?
Wzruszyłem ramionami.
- Wolałbym ci nie mówić.
- Teraz to już muszę wiedzieć co powiedział.
Westchnąłem, kiedy usiadła obok mnie i przeczesałem włosy palcami.
- Chciał, żebym załatwił intercyzę. - mruknąłem cicho.
Victoria położyła się powoli na plecach.
- Co?
- Um, powiedział, że wolałby raczej leżeć w trumnie, niż patrzeć, jak się z tobą żenię. - ominąłem te detale, w których mój ojciec opisał moją żonę jako zachłanną kurwę.
- Oh. Tak o mnie myśli? - mruknęła Victoria, kiedy na nią spojrzałem.
- To tylko z mojego powodu. - zapewniłem ją.
Victoria zmarszczyła czoło.
- Nie jestem z tobą dla pieniędzy. Mam je w dupie.
- Wiem, mówiłaś to wiele razy. - odpowiedziałem.
- To dlaczego twój ojciec jest taki wredny?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, jest uparty. Możemy zjeść kolację?
Victoria się uśmiechnęła.
- Na dole czy na górze?
- Na górze. - mruknąłem, a ona zaczęła się podnosić, ale ją zatrzymałem.
- Nie, poproszę Eve, żeby przyniosła.
Victoria kiwnęła głową, więc pociągnąłem ją z powrotem na łóżko. Wcisnąłem domofon i poprosiłem Eve o kolację. Jestem wykończony, ale dalej chce mi się jeść.
- Więc, jak idzie z tym wszystkim w Java Hut? - zapytałem, kiedy Victoria złączyła nogi i położyła Macbooka na udach.
- Właściwie to bardzo dobrze. Zdecydowałam się na udekorowanie wnętrza. Pokażę ci. - uśmiechnęła się. - Zmieniłam dużo rzeczy, bo wiedziałam, że nie pasowały do stylu życia kawiarni.
Uniosłem brew.
- Jak na kogoś, kto nigdy nie był w branży, wiesz jak się za to zabrać.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Lubię stawiać warunki i mieć wszystko pod kontrolą.
Zrobiłem tą samą minę co ona.
- Oh, zdecydowanie to wiem, Pani Malik. - usiadłem i chwyciłem jej twarz w dłonie, żeby ją pocałować, ale usłyszałem pukanie do drzwi.
Zmarszczyłem czoło, ale zaraz doszło do mnie, że to jedzenie.
Wstałem, całując wcześniej Victorię w policzek i poszedłem do drzwi, żeby otworzyć je dla Eve. Wjechała z kateringowym wózkiem, a ja uniosłem brew.
- To coś nowego. - uśmiechnąłem się.
- Danie główne i deser, sir. - powiedziała, a ja odsunąłem się, żeby zrobić jej miejsce.
Victoria odsunęła laptopa na bok, podziękowaliśmy Eve, a ona wyszła.
Podniosłem pokrywę, żeby zobaczyć co jest pod spodem. Zobaczyłem ziemniaki, jagnięcinę i fasolkę. Natychmiast pociekła mi ślinka, a Victoria jęknęła.
- Ugh, jak to dobrze wygląda. - zamoczyła palec w sosie na swoim talerzu i wzięła go do buzi. - Kocham kuchnię Eve.
- Ja też. - wyszczerzyłem się. - Wina?
- Uh, chyba wolę wodę. - uśmiechnęła się Victoria.
- Wodę. Okej. - chwyciłem butelkę wody, nalałem jej do szklanki, a potem nalałem sobie wina.
Oboje milczeliśmy jedząc. Umieraliśmy z głodu, bo jedyne co było słychać to jęki zadowolenia i stuknięcia sztućców o talerz.
Wziąłem łyka wina, odchrząknąłem a Victoria spojrzała na mnie, przełykając swoje jedzenie.
- Myślisz że ty i Yaser rozwiążecie to wszystko co się stało?
Pokręciłem głową, a ona westchnęła, biorąc kolejny kęs i kontynuowała rozmowę.
- To przecież twój tata. Może rozmowa z nim rozwiąże wszystko. - powiedziała.
Miała tyle jedzenia w tej swojej małej buźce i nie zdziwiłbym się, gdyby miał problem z przełknięciem.
Chwyciłem serwetkę i powycierałem sos z jej policzka, a ona zachichotała.
- Może innym razem, w innym roku, albo w innym życiu. - mruknąłem.
- Jeśli chodzi o to, to popieram twoją mamę. Martwi się, jak źle ta wasza relacja będzie wyglądać. Nie chce cię stracić. - wyjaśniła Victoria, po tym jak skończyła jeść.
- Cóż, mógł o tym pomyśleć zanim otworzył tą swoją jebaną jadaczkę. - prychnąłem, a Victoria spojrzała na mnie, po czym się rozluźniła.
- Jestem pewna, że już wyciągnął wnioski.
Pokręciłem głową i zabrałem jej talerz, kładąc go na moim.
- Chcesz deser? - zapytałem, starając się zmienić temat.
- Tak, poproszę.
Uniosłem pokrywę i zobaczyłem mój ulubiony sernik.
- Co to? - zapytała Victoria. - Dobrze wygląda.
- Sernik z białą czekoladą i sosem z brandy. To gówno o tutaj. - uciąłem kawałek dla siebie i spojrzałem na Victorię. - Chcesz?
- Tak, ale mało. - uśmiechnęła się.
- Proszę. - położyłem wielką bryłę na jej talerzu i podałem jej.
Spojrzała na mnie z niesmakiem.
- Co? Powiedziałaś mało. - zaśmiałem się, a ona uderzyła mnie w ramię, uśmiechając się.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiała się, krojąc kawałek dla siebie.

***

Jak na kogoś kto zawsze śpi, kiedy ja jestem na nogach, obudziłem się sam, co było trochę dziwne. ( to zdanie jest w pizdu bez sensu, ale tak jest właśnie napisane po engliszu). Usiadłem, rozciągnąłem się, odkryłem pościel i ruszyłem w stronę toalety, z której wyszła Victoria.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do mnie.
- Dlaczego wstałaś tak wcześnie? - zapytałem, pochylając się i dając jej buziaka. Jej oddech był miętowy i zmarszczyłem czoło. - Ile już nie śpisz?
- Ile tych pytań? Mam pracę. - wydęła usta. - I zdecydowałam, że pójdę pobiegać po raz pierwszy.
- Oh, serio. - uśmiechnąłem się. - Gdzie?
- Dobiegłam jak na razie tylko na dół.
Zaśmiałem się.
- Na dół w sensie do kuchni, czy na dół w sensie na zewnątrz.
- Na dół w sensie do ostatniego schodka i z powrotem. Nie wyszłam nawet przez drzwi. - westchnęła.
- Muszę zacząć znowu ćwiczyć. - powiedziałem. - Ale teraz to muszę się wysikać.
- O, fajnie. - zachichotała i wróciła do pokoju. - Przygotuję ci ciuchy na łóżku. - powiedziała, kiedy usłyszałem jak drzwi od garderoby się zamykają.
Wysikałem się i wziąłem prysznic. Wytarłem włosy ręcznikiem i patrząc w lustro, zorientowałem się, jakie są długie. Ruszyłem w stronę garderoby i zobaczyłem, że Victoria wybrała garnitur od Toma Forda.
- Oh, a tu mam twój krawat. - Victoria pojawiła się za mną i przewiesiła mi go przez ramię.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią przez ramię.
- Masz strasznie dużo garniturów. Nosiłeś chociaż je więcej niż raz?
Wzruszyłem ramionami.
- Prawdopodobnie.
- Diva. - powiedziała zadziornie.
- Przepraszam. - wydąłem usta , a ona zaczęła śmiać się histerycznie.
- Przebierz się. Zrobiłam ci śniadanie.
- Kochanie. Jak powinienem ułożyć włosy?
Victoria parsknęła i uświadomiłem sobie jak kurwa dziewczęco to brzmiało.
- Nie wiem. Uwielbiam twoje włosy tak czy siak. - zachichotała. - Zaczesz do tyłu, rozpuść albo zepnij. - wzruszyła ramionami.
Instynktownie przeczesałem je palcami, a Victoria przegryzła wargę. Uśmiechnąłem się do niej.
- Kochanie, obśliniłaś się.
Oblała się dorodnym rumieńcem, a ja chwyciłem jej policzki i przycisnąłem.
- Jesteś taka słodka. - uśmiechnąłem się.
- Puść moje policzki. - spróbowała powiedzieć, a ja zaśmiałem się, pocałowałem jej wydęte usta i puściłem jej twarz.
- Kocham cię.
- A ja cię bardziej. - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.
Strzeliłem w jej tyłek krawatem, a ona pisnęła.
- Hej! - pokazała na mnie palcem i wyszła z pokoju z uśmiechem na twarzy.
Przebrałem się i zjadłem szybkie śniadanie z Victorią. Pół godziny później byłem gotowy do pracy.
Znalazłem się w takim punkcie, że już kurwa nie chciało mi się tam chodzić. Wszystko czego chciałem to zostać w domu z Victorią.
Oczywiście, miesiąc miodowy skończył się jakiś czas temu, ale nigdy nie będę w stanie go zapomnieć.
Smak przerwy wakacyjnej nagle mnie dobił i byłem strasznie leniwy w pracy.
- Mamy kilka komplikacji, sir. - Leven, drugi menager, wprowadził mnie w pomiary, które zostały źle przekalkulowane.
Westchnąłem poirytowany, próbując oczyścić myśli.
- Jeśli nie wykonamy kilka poprawek, żeby zmniejszyć to pomieszczenie, rury będą za duże jak na tę dziurę i nie będą w stanie pomieścić instalacji wodociągowej w tym obszarze domu, w następnym pokoju, za tą ścianą.
- Więc trzeba zwiększyć łazienkę i zmniejszyć moje biuro?
- Tak.
Chwyciłem się za nos.
- Okej, okej. Ile chcecie obciąć, żeby zwiększyć łazienkę? - zapytałem poruszony, a elektronarzędzia zaczęły piszczeć na górze.
- Zamierzamy obciąć dwadzieścia metrów ...
- Dwadzieścia metrów! Mówiłeś "mało"!
Skrzywił się.
Pokręciłem głową.
- Zapomnij o biurze. - podszedłem do ściany i oparłem się o nią. - Możesz zrobić większy hol.
- Jest pan pewien?
- Tak. Problem rozwiązany.
Leven kiwnął głową i zaczął wchodzić po schodach, na których ja bałem się położyć stopę.
- Tak jak pan chciał, mamy pięć pokoi, nie wliczając głównej sypialni, którą chciałbym teraz panu pokazać. Tu jest korytarz, którym pójdziemy w tamtą stronę. A kilka sypialni jest za tymi framugami.
Wszystko jest jakby trudne do użycia. Jedyne co widzę to pomieszczenia zrobione z drewna, a nie normalne ściany z betonu, tak jak schody. Na górze było niebezpiecznie, ale Leven zapewnił mnie, że nie ma się czego bać. 
- A tutaj mamy główną sypialnię. 14 na 18 to powierzchnia. - rozejrzałem się na widok, London City. - Tutaj jest przejście do dwóch garderob. Obydwie wykonane 10 na 12 metrów.
Zatrzymał się w korytarzu i wskazał palcem najpierw na framugę po prawej a potem po lewej, oczywiście wskazując na drzwi od garderob.
- A na wprost mamy łazienkę.
Mój telefon zaczął dzwonić w mojej kieszeni i westchnąłem poirytowany, bo w tym samym momencie uruchomiły się te wszystkie maszyny budowlane.
- Malik! - zakryłem jedno ucho i prosiłem Boga, żeby cokolwiek usłyszeć.
- Co to za hałas?! - oh, to Victoria.
- Cześć, skarbie. Jestem w naszym nowo budowanym domu.
- Jesteś w środku?!
- No. Pokochasz go Victoria. - powiedziałem i spojrzałem na panoramę miasta. - Widok z okna jest piękny.
- Nie mogę się doczekać aż go zobaczę. - usłyszałem jak się uśmiecha. - Ja, um, właśnie rozmawiałam z twoim ojcem.
Przełknąłem ślinę.
- Oh.
- Możemy się zobaczyć?
Westchnąłem.
- Okej. Zobaczymy się w 646? Już prawie skończyłem.
- Okej, kocham cię.
- A ja cię bardziej. Do zobaczenia za niedługo. - rozłączyłem się i wsadziłem telefon do kieszeni, przepraszając Leven.
- Um, a SpaWanna zmieści się w łazience? - zapytałem.
- Tak, jeśli by pan chciał, to zmieścimy nawet dwie. Jest bardzo przestronna, tak jak pan prosił.
- Myślisz, że wyrobicie się w pięć miesięcy? - zapytałem. - Wygląda na to, ze macie dużo roboty.
- Sir, myślę, że w mniej niż cztery.
- W takim razie powierzam to tobie. - wyciągnąłem rękę w jego stronę a on ją uścisnął. - Może za miesiąc jak postawicie ściany i będzie można zobaczyć, jak to wszystko jest zaplanowane, przywiozę tu moją żonę.
Moją żonę. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Oczywiście. - kiwnął głową.
- Dziękuję Leven.
Schodząc klatką schodową zauważyłem Marka, dyskutującego z budowlańcem. Oboje się śmiali.
Spojrzałem uważnie na Marka.
Jasna cholera, on się śmieje.
Jego twarz spoważniała, kiedy mnie zobaczył, a ja uniosłem brew. Może się znają.
- Dobrze cię znowu widzieć stary. - mruknął budowlaniec i wrócił do pracy.
Dojechanie do 646 zajęło nam dobre dziesięć minut. Biorąc pod uwagę to, że próbowałem oczyścić wszystkie plotki ze ślubu, paparazzi znowu zaczęli mnie śledzić i to mnie wkurwiało.
Kiedy wszedłem do środka, ściągnąłem kurtkę i zabrałem włosy z oczu. Zauważyłem Victorię, siedzącą przy bariście, który flirtował z nią na kurwa każde możliwe rodzaje. Oczywiście ona tego nie zauważyła, bo była zbyt skupiona na swojej gazecie.
Rzuciłem moją kurtkę na krzesło, a ona podskoczyła i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko i wstała.
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją. Specjalnie przedłużyłem pocałunek dłużej niż to konieczne, ale wystarczająco żeby ten kutas zza baru się odpierdolił i przestał patrzeć na moją żonę.
- Łoł. - szerzej otworzyła oczy, kiedy chwyciłem jej tyłek. - Zayn!
- Tylko pokazuję, co jest moje. - puściłem jej oczko.
Zarumieniła się i usiadła, poprawiając się. Pochyliła się w moją stronę, próbując oczyścić mój garnitur z pyłu, a ja się uśmiechnąłem.
- Dom jest ogromny. - powiedziałem i otworzyłem szeroko oczy, żeby przekazać jak najwięcej emocji.
- Lubisz ogromne rzeczy. - zaśmiała się Victoria. - W każdym razie, nie mam zbyt wiele czasu, bo umówiłam się najpierw z Tedem, a potem z Amber.
- Więc, co szatan powiedział?
- Zayn!
- Będziesz krzyczała to imię całą noc, oszczędź sobie teraz kochanie. - powiedziałem głośniej, kiedy barista przechodził obok nas.
Victoria zamknęła oczy, żeby się uspokoić. Jej policzki były bardzo czerwone, na co się wyszczerzyłem.
- Wydaje mi się, że twój ojciec chce zjeść z nami kolację. Tylko jedną, od czasu do czasu, zanim gdzieś tam wyjedzie w podróż biznesową.
Pokręciłem głową.
- Nie mogę.
- Czemu nie?
- Bo nie ufam samemu sobie, kiedy jestem w jego pobliżu. To co powiedział nie było w porządku i jeśli kiedykolwiek zamierza mnie znów skrytykować, to niech powie tylko jedno słowo i nie wytrzymam. - wyjaśniłem. - Jeśli mam z nim rozmawiać, to muszę być albo najebany, albo naćpany, żeby go chociażby tolerować.
- A może tak na trzeźwo, to też dobry wybór. - wzruszyła ramionami.
Westchnąłem i urwałem kawałek jej muffinki.
- Co to?
- Jagody.
Wsadziłem do buzi i uśmiechnąłem się do niej leniwie.
- Dobre.
- A no. - zaśmiała się. - A jak w pracy?
Przewróciłem oczami.
- To co zwykle. Zdecydowałem się, że zetnę włosy.
- Nie. Nie obcinaj. Lubię je takie jakie są.
Westchnąłem.
- Ale to nie profesjonalne. Nikt nie weźmie mnie na poważnie.
Victoria spojrzała na moje włosy uważnie i pochyliła głowę na bok.
- Nażeluj je do tyłu. Ale nie za dużo żelu. Albo woskiem.
Wzruszyłem ramionami.
- Po prostu je obetnę.
- Nie. - wydęła usta. - Proszę, nie. Uwielbiam je takie. - wstała i pochyliła się w moją stronę, by mnie pocałować. - Muszę iść, ale proszę, nie obcinaj ich.
Uśmiechnąłem się i wstałem, by ją odprowadzić, chwytając po drodze moją kurtkę. Odprowadziłem ją do jej samochodu, zasłaniając ją całym ciałem, żeby paparazzi nie zdenerwowali jej tak, jak denerwują mnie.
- Do zobaczenia wieczorem.
Kiwnęła głową i jęknęła, kiedy otworzyłem dla niej drzwi.
- Wszystko okej?
- Tak, tylko boli mnie brzuch. Mam jakieś skurcze.
- Wrócę do domu wcześniej i się tobą zaopiekuję. Żebyś wyzdrowiała na imprezę Jamesa.
- Oh, to jutro wieczorem, tak? - Victoria jęknęła, a ja pocałowałem ją w policzek.
- Tak. Muszę iść. Kocham cię.
- Ja cię mocniej.
Zamknąłem jej drzwi, pomachałem i ruszyłem w stronę swojego auta, żeby Mark zawiózł mnie do firmy.
Leigh powitała mnie na najwyższym piętrze i podała mi przefaksowane kopie kontraktu od Josa.
- Panie Malik, pan Diamond chce się z panem jutro widzieć i przyszła wiadomość od pańskiego ojca...
- Co?! Jaka wiadomość?! - zatrzymałem się gwałtownie a ona zawahała się, patrząc w dół nieśmiało i przewracając papiery w dłoniach.
Była cała roztrzęsiona i drżały jej dłonie, kiedy próbowała znaleźć właściwą kartkę. Przewróciłem oczami i ruszyłem w stronę biura, a ona szła za mną.
- Proszę. - podała mi kartkę i zmarszczyłem czoło, patrząc na nią.
Mujhiai Ma'af Kar dain
- Nie jestem pewna, czy dobrze to przepisałam, sir. Przepraszam. - skrzywiła się. - Mam nadzieję, że da się to zrozumieć.
- Jest w porządku.
Ten napis to swego rodzaju przeprosiny.
- Dziękuję Leigh. Coś jeszcze?
Kiwnęła głową i położyła na moim biurku stertę papierów.
Westchnąłem.
Zajebiście.

***

Od pewnego czasu codziennie wracam do domu wykończony. Domyślam się dlaczego. To te antydepresanty, przez które zaburzyłem swój zegar biologiczny. Ale nie chce mi się zmieniać znowu na inne. Westchnąłem, wrzuciłem tabletkę do buzi i popiłem ją wodą, słysząc kroki Victorii.
- Wróciłeś. - uśmiechnęła się, ale ten uśmiech był jakiś dziwnie nieśmiały.
Minęło pięć tygodni od naszego miesiąca miodowego, a ona wciąż promienieje. Miała mokre włosy po prysznicu. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
- Jak tam spotkanie z Tedem? - zapytałem i wypiłem resztę wody.
- Okej. - kiwnęła głową i okrążyła bar, biorąc po drodze karton soku. - A jak reszta twojego dnia?
Przejechałem ręką po karku i westchnąłem.
- Yaser przysłał przeprosiny.
- Naprawdę?
Kiwnąłem głową.
- Tchórz. 
- Będziesz tak samo zły jak on, jeśli mu nie wybaczysz.
- Wybaczę. Tylko jeszcze nie teraz. - mruknąłem zmęczony.
Victoria zmarszczyła czoło.
- Wyglądasz blado. Ciężki dzień?
- Dał się odczuć.
- Kolacja w łóżku? - uniosła brew.
- Jak dla mnie świetnie. - mruknąłem.

***

- Więc teraz jesteś żonaty i budujesz nowy dom.
Kiwnąłem głową.
- Tak.
- Jesteś szczęśliwy.
- Oczywiście że tak. Byłem w siódmym niebie. Przeskoczyłem z samotnika do faceta zakochanego po uszy. Budzę się obok niej. Ona troszczy się o mnie, a ja o nią. To idealne życie.
- Kłóciliście się kiedyś?
- Ledwie. Jeśli się kłóciliśmy to z dobrego powodu. - przełknąłem ślinę i spojrzałem w dół.
- Było ci ciężko, kiedy czasami zatrzymywałeś się i patrzyłeś, w którym miejscu jesteś?
Westchnąłem.
- Tak, cały czas. Chcę dla niej jak najlepiej. Oczywiście nie zawsze mam szczęście po swojej stronie. Ale mam ją. I to wszystko, co się na razie liczy.

***

- Victoria. - położyłem dłoń na jej plecach, kiedy rozłożyła się przed toaletą, zwracając całe śniadanie, które właśnie zjadła. - Wiedziałem, że źle się czujesz.
Jęknęła i wytarła twarz papierem toaletowym. Wstała, by umyć zęby, a ja nacisnąłem na spłuczkę.
- Nie jesteś w ciąży, co? - zmarszczyłem czoło.
Spojrzała na mnie w lustrze i była poirytowana.
Przegryzłem wargę.
- Nie! - prychnęła.
- Okej. - kiwnąłem głową i w ciszy objąłem ją ramionami, całując ją w szyję. - Dasz radę pójść do pracy?
Wyglądała jakby była w jakimś transie. Spojrzałem na nią uważnie, kiedy powoli kiwnęła głową. Zmarszczyłem czoło, kiedy wolnym krokiem poszła w stronę garderoby.

-

Całą resztę dnia myślałem co się stało Victorii. Jeśli znowu jest w ciąży to nie wiem, co zrobię.
Byłem na maksa ostrożny za każdym razem, kiedy uprawialiśmy seks. Zawsze miałem kondoma, więc nie jestem pewien dlaczego miałaby być w ciąży. Mam nadzieję, że nie jest.
Może któregoś dnia będę gotowy na dziecko, ale teraz zdecydowanie nie jestem.
Nie jestem przygotowany na dziecko, kiedy nie mam pod kontrolą mojej choroby. Mieć dziecko i nie być stabilnym psychicznie ojcem to złe rozwiązanie.
Westchnąłem poirytowany, kiedy telefon zadzwonił. Nacisnąłem guzik.
- Pan Diamon przybył, sir.
- Wprowadź go. - zaczesałem włosy do tyłu i zapiąłem marynarkę.
Jos wszedł ze swoim PA. Przywitałem się z nim uściskiem dłoni.
- Panie Malik, dobrze znów pana widzieć. - uroczy skurwiel uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłem jednak uśmiech nie dotarł do moich oczu.
- Cudowny dzień na podpisywanie kontraktów, nie uważasz Zayn?
- Widzę, że rozważyłeś moją umowę.
- Współdziałalność i tak jest dla mnie szokująca Zayn. Pomyślałem, że lubię, jak zarządzasz pewnymi rzeczami i zdecydowałem się przyjąć ofertę.
Moje wnętrzności wzburzył się, to było coś jak orgazm, ale nie aż tak przyjemny, bo w końcu dzieliłem go ze starym prykiem. Kolejna działalność, którą wkrótce przejmę, kiedy ten tutaj przejdzie na emeryturę. Przynajmniej nauczy się co robi się z takimi jak on moimi sposobami.
- Nie pożałujesz Jos, zaufaj mi. Podpisałeś umowy z firmami które upadły. Z pewnością mogę powiedzieć, że ta tego nie zrobi.
- Trzymam się twojego słowa Zayn. Twój ojciec trzymał firmę twardą ręką.
- A ja trzymam ją rozsądnie. Jak myślisz, jak zacząłem prowadzić tą firmę? - uśmiechnąłem się, a on kiwnął głową.
- Um, tak. Lekkomyślny multimilioner. Gratuluję żony panie Malik. Córka pana Greene jest z pewnością wspaniałą partnerką.
- Nie jestem zainteresowany współdziałaniem z panem Greene, kiedy świetnie daje sobie radę sam.
- Zgadzam się. Powiedziałbym jednak, że jego dziedzina jest zbyt mała jak na moje upodobania.
Kiwnąłem głową.
- Dobrze powiedziane.
Przesunąłem w jego stronę kontrakt, który już podpisałem i podałem mu długopis od Malik Incoporates, a on uśmiechnął się do mnie.
- Za zdrową współdziałaność panie Malik. Może któregoś dnia moja firma będzie należeć do pana.
Uśmiechnąłem się.
Właśnie dokładnie to planuję, stary pryku.

***

- Pracuj mądrze. - uśmiechnął się a ja przewróciłem oczami.
- Mój ulubiony temat. - skomentowałem.
- Więc, właściwie wkręciłeś się w firmę transportową pana Diamonda, tak?
Kiwnąłem głową, a zwycięski uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Tak i sporo czasu zajęło, zanim przekonałem go, że chcę mu pomóc, aż w końcu pozwolił mi przejąć kontrolę. Zdecydowałem, że nie będę zmieniał nazwy, bo to rodzinna firma, więc chociaż tyle mogłem zrobić. Dostaje 35 procent. Więc coś za coś.
- Ile firm przejąłeś w tym roku?
- Dwie. Jak dotąd.
- Jak dotąd? - zaśmiał się.
Stary, to nie jest śmieszne.
- Czy to dużo do ogarnięcia, biorąc pod uwagę firmy, które sam zbudowałeś?
Skrzywiłem się.
- Jest to finansowa impreza dla mojego konta bankowego, ale wymaga ode mnie bardzo dużo. 
- Masz jakiś czas wolny?
- Czasami, nie raz jest tak, że zdaję sobie sprawę, że siedzę w biurze zbyt długo, a czasami jest tak, że w ogóle się w nim nie pojawiam. Nie mam sztywnego grafiku, bo jestem zbyt zajęty, po prostu idę z prądem. 
- Więc to musi być dla ciebie trudne. - przerwał i spojrzał na mnie. - To wszystko?
Przełknąłem ślinę.
- Tak. Jest trudno.

***

Po raz pierwszy od miesiąca miodowego nie wróciłem do domu ani humorzasty ani wyczerpany. Buzuję, jestem zadowolony i mam entuzjazm, przez to, że Jos podpisał kontrakt.
Odkąd jesteśmy parterami biznesowymi - on, jako CEA swojej firmy, ja, jako prezes, wszystko między nami i starym prykiem będzie teraz szło jak z płatka.
Poszedłem na górę i znalazłem Victorię. Przebierała się w opinającą białą sukienkę.
Zagwizdałem, a ona uśmiechnęła się, kiedy spojrzała na mnie.
- Siema seksiaku. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek i usta, a ona spojrzała w dół.
- Przyjdziesz dziś? - zapytała.
Zmarszczyłem czoło i przypomniałem sobie imprezę Jamesa o tematyce Glow.
- Tak, jasne. Może założę beanie dzisiaj, kochanie. Moje włosy są strasznie pojebane od tego wiatru.
- Wieje? - zapytała.
- Tak, jest zimno. Więc jeśli zamierzasz w tym iść, przynajmniej załóż coś, żeby było ci ciepło. Nie chcę, żebyś zachorowała.
Victoria kiwnęła głową i spojrzała najpierw na swoją sukienkę, a potem na lustro. Stała tak przed dłuższą chwilę. Zmarszczyłem czoło, rzucając ciuchy na łóżko.
- Przestań! - skrzywiłem się, kiedy obróciła się, żeby popatrzeć na swój tyłek.
- Cały czas tyję...
- Victoria. - prychnąłem.
Westchnęła i spojrzała w dół.
- Co jest, skarbie? - mruknąłem.
Wzruszyła ramionami w ciszy i założyła czarny kardigan.
- Możesz założyć rurki, od kiedy nie lubisz ciasnych rzeczy? - mruknęła i rzuciła w moją stronę czerwoną koszulkę z długim rękawem. 
- Są za ciasne...
- Nie obchodzi mnie to. - skrzywiła się.
Złapałem go, kiedy ześlizgiwał się po moim ciele i zmarszczyłem brwi.
- Chcesz, żebym zrobił sobie makeup? - droczyłem się, ale nie zareagowała.
Co dzisiaj z nią jest?
- Wszystko w porządku?
- Ta, miałam długi dzień, przepraszam. - mruknęła zmęczona.
Zrzuciłem z siebie rozpiętą wcześniej koszulę i założyłem to czerwone coś.
Spojrzałem na to i zmarszczyłem czoło.
- Kochanie, to pokazuje za dużo mięśni.
Victoria skrzywiła się, i w końcu się uśmiechnęła, luzując trochę moją koszulę.
- Dobrze ci w czerwonym. - mruknęła i cmoknęła mnie w usta.
Odeszła jednak zaraz, nim nawet zdążyłem poprosić o więcej.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytałem.
Kiwnęła głową, a ja westchnąłem i założyłem te ohydne jeansy.
- No i? - założyłem moją czarną beanie, a ona kiwnęła z aprobatą.
Podeszła i ściągnęła ją, rozczochrując włosy na moje oczy.
Poprawiłem je, zabierając z twarzy, a ona walnęła mnie w rękę.
- Nie.
Westchnąłem, a ona przełożyła je na jedną stronę, kiedy obserwowałem skupienie na jej twarzy.
- Re...
- Już. - przerwała mi.
Przełknęła ślinę i ruszyła w stronę toalety.
Zmarszczyłem czoło i obserwowałem ją, jak chodzi w kółko. W sumie to za nią łaziłem, aż doszliśmy do zlewu, gdzie obmyła buzię.
Sięgnęła po ręcznik, wciąż z zamkniętymi oczyma. Powycierała twarz, westchnęła i spojrzała na mnie w lustrze.
- Serio, Re. Powiesz mi co się dzieje?
Victoria spojrzała w dół, a ja przyjrzałem jej się uważnie.
Moje serce nabrało tempa.
Kiedy odwróciła się w moją stronę, trzymając w ręce to coś, moje podejrzenia z rana wróciły i, o boże, rozwaliło mnie to.
Uniosła to, tą rzecz której chciałem uniknąć dopóki nie przyjdzie właściwy czas.
Nie, proszę, tylko nie teraz!
- Spóźnia mi się. - wyszeptała.
- N-nie...
- Zayn, jestem w ciąży. - powiedziała poważnie, a wszystko wokół mnie powoli zaczęło się rozpadać, kiedy patrzyłem na moją ciężarną żonę.

_______

RES PREGNAT PIPS!
Ja pitole, ale bedzie hehe
Ciekawe jak Zejn zareaguje
Zapraszam was serdecznie na mojego twittera @shut_upPL gdzie od kilku dni trwa parada radości na cześć singla Zayna Malika, wolnego od nacisku Modestu :D
I weźcie piszcie wszystko co myślicie, albo tu albo na tłajterze, ogólnie przyznam się wam, że ostatnie rozdziały tłumaczy się jak za karę, bo są ... no cóż. Nudne. Nawet bardzo.
Ale hej! Re iz pregnat, teraz to już musi być ciekawie :D
Lowsy bejbsy!

14 komentarzy:

  1. WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM ŻE RE BĘDZIE W CIĄŻY! JUŻ WIDZE ZAYNA W NASTĘPNYM ROZDZIALE HUHUU, BĘDZIE SIE DZIAŁO !

    co za emocje hahaha ���� dziękuje za tłumaczenie, uwielbiam was ❤❤
    @yourparadisexx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow Re w ciąży, wiedziałam ze tak będzie. Najlepszy rozdział, do następnego x

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Albo tylko mi sie wydawało albo ten rozdział był rzeczywiście cholernie długi.
    Jak Re poszła do toalety jeszcze w obecności mamy Zayn'a od razu wiedziałam co się święci, heh!
    Yaser, chyba w końcu zmądrzał, ale Malik, dobrze myślisz, nie wybaczaj mu tak łatwo :)))))
    JA POTRZEBUJE WRĘCZ WIĘCEJ AKCJI Z RADOSNYM MARK'IEM
    Ja cie krece, nie moge doczekać się kolejnego rozdziału i reakcji Zayn'a ... ale ciekawi mnie też jak to się stało, skoro jak twierdzi Zayn uważał gdy się kochali, idk
    Czekam z cholerną niecierpliwością na kolejny rozdział
    Do następnego, pozdrawiam xx /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa Re znowu w ciąży :( xD

    OdpowiedzUsuń
  5. tylko niech sie nie wkurwi bo znowu wszystko zepsuje ugh..
    dawaj szybko nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  6. kurde Victoria w ciazy cholercia xD Wydaje mi si eze bedzie wszystko ok i nie straci go znow , kurde aby Zayn sie nie wnerwil :'D do nastepnego xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce następny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Yeah !!!! Bedzie dzidzia Malik♥♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawi mnie reakcja Zayna ;) Zajebisty jak zawsze do następnego ;*
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  10. Re w ciąży!!!! Reakcja Zayna będzie zabójcza w następnym rozdziale ;) Dzięki za tłumaczenie :D Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  11. BOSKI! *-* Re w ciąży <3 Mam nadzieję, że Zayn zareaguje łagodniej niż wcześniej. Czekam na następny i dziękuję za tłumaczenie :*

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG Re w ciąży ;ooo / @xxxhlzlnxxx

    OdpowiedzUsuń