piątek, 18 września 2015

Rozdział 48 - "Jaki ojciec taki syn."

Nie sprawdzany!

Jestem w tym do niczego.
Zawsze miałem nadzieję, że będę dobrym ojcem. Dosłownie krztę nadziei. Ale trzymanie Allison i słuchanie jak ryczy i ryczy doprowadza mnie prawie do szału.
Nie wiem, czemu ona płacze. Jest zmęczona? Ma wzdęcie? Co?!
Może jest głodna.
Ale nie chciałbym obudzić Victorii.
Potrząsnąłem Allison delikatnie i westchnąłem, kiedy jej malutkie, ale widocznie silne płuca wydały okropnie głośny krzyk.
- Shhhh, Ally, już dobrze. - mruknąłem. - Przestań płakać.
Moment później przyszła Victoria. Ziewnęła i wzięła ją ode mnie, siadając na bujanym krześle.
- Napierdzielają mnie cycki. - jęknęła i podciągnęła bluzkę, karmiąc dziecko swoim mlekiem.
Czyli była głodna?
Skąd ona to wiedziała?
Nie znam się na tym. Wiem jedno - dziecko i matka zawsze mają jakąś więź. A co z ojcem? Ma się tylko stresować?
Victoria prawie zasypiała, karmiąc Allison, a ja westchnąłem z ulgą.
Nie dam rady. Muszę odpocząć.
- Jestem do dupy w byciu ojcem. - mruknąłem.
Ku mojemu zaskoczeniu, Victoria to słyszała.
- Nie jesteś.
- Jestem. Jestem do niczego. - zmarszczyłem czoło i wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół do kuchni, żeby nalać sobie bourbonu.
Pozwoliłem przejść mu przez gardło mimo, że picie z nowo narodzonym dzieckiem w domu nie jest dobre.
Westchnąłem z frustracją, a Victoria weszła do kuchni z Allison na rękach.
- Zayn, nie jesteś bezużytecznym ojcem. To tylko duża zmiana. Z czasem przywykniesz. - zapewniła mnie.
Pokręciłem głową.
- Ona wyczuwa twój strach. Kiedy się jej boisz, płacze. Nie skrzywdzisz jej ani nie upuścisz. - uśmiechnęła się, a ja dostrzegłem pod jej oczami olbrzymie worki, aż poczucie winy zaczęło mnie zjadać od środka. - Widzisz?
- Nie. - pokręciłem głową i przeczesałem włosy z frustracją. - Yaser miał rację. Jestem taki sam jak mój biologiczny ojciec. Nie jestem wystarczająco odpowiedzialny. Jestem...
- Nie, przestań! - prychnęła cicho.
Schowałem twarz w dłoniach.
- Strasznie się staram, ale to i tak jest silniejsze ode mnie.
Victoria westchnęła.
- Chodź do salonu.
Poszedłem za Victorią.
Usiadła na kanapie i położyła Allison na swoich kolanach, owiniętą kocem.
- Dotknij jej brzucha. - mruknęła.
Zmarszczyłem czoło.
- No dalej, zrób to.
Położyłem ręce na jej brzuszku i zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo był napięty.
- Jeśli jest dość mocno napięty lub twardy, to znaczy, że ma wzdęcie. Trzeba ją wtedy przewinąć. Kiedy jest głodna, zacznie ruszać buzią.
Uniosłem brwi.
- Skąd wiedziałaś, że jest głodna? Nie było cię nawet w pokoju.
Uśmiechnęła się.
Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jak dobrze wygląda jako matka. Pasuje jej bycie rodzicielką.
- Cycki zaczęły mnie boleć.
Uśmiechnąłem się, a ona podniosła Allison i zaczęła głaskać ją po plecach.
- Dużo śpi, więc to nie trudne. Brakuje ci tylko trochę pewności siebie. Dasz radę, Zayn.
Zmarszczyłem czoło.
- Jest taka delikatna.
- Kiedy ja byłam w kruchym momencie, podniosłeś mnie na duchu. Te kilka ostanich tygodni, zanim się pojawiła, pomagałeś mi przejśc przez wszystko. Masowałeś mi ohydnie spuchnięte stopy. Karmiłeś mnie kiedy byłam głodna ale zbyt zmęczona, by się podnieść. Kąpałeś mnie. I to wszystko z miłością. - powiedziała. - Jesteś zdolny do bycia każdym.
Spojrzałem w dół, akurat w momencie kiedy Allison czknęła.
Zaśmiałem się, patrząc na nią. Wyglądała jakby była pijana i zmęczona.
- Płacze za każdym razem kiedy ją trzymam.
Victoria zacisnęła usta.
- Bo się jej boisz.
- Nie boję.
- Boisz.
Westchnąłem i wstałem.
- Idę pod prysznic.

***

- Zayn. - jęknęła Victoria. - Zayn. -powiedziała, tym razem surowym tonem.
A ja trzymałem oczy zamknięte.
- Zayn, wiem, że nie śpisz. Możesz proszę po nią iść?
- Nie.
- Proszę.
Jęknąłem w odpowiedzi.
- Nie no, serio, wiem, ze jesteś w dołku, ale przynajmniej idź i przynieś ją tu! - powiedziała zirytowana.
Nie odpowiedziałem, więc w końcu odrzuciła pościel i nie wyłączyła monitora dziecięcego.
Przez ten właśnie monitor słyszałem, jak na mnie klnie i uśmiechnąłem się, zamykając oczy, kiey usłyszałem jak wróciła do pokoju i usiadła na łóżku.
- Możesz mi podać śliniaczek? Jest na stoliku po twojej stronie. - mruknęła Victoria.
Jęknąłem, siegnąłem po niego i odrzuciłem go w jej stronę. Chwilę po tym, uderzyła mnie nim.
- Mam nadzieję, że dobrze ci się odpoczywa! - prychnęła.
- Ej! - skrzywiłem się. - To ty chciałaś dziecka, co nie? - warknąłem ponad moim ramieniem.
Westchnęła z poirytowaniem i wytrzepała poduszki, kładąc na nich Allison. Odwróciłem się i zobaczyłem, jak Victoria gapi się na Allison.
Zamrugała kilka razy i wstała, po czym wyszła z pokoju.
Westchnąłem i spojrzałem na Allison, głaszcząc kciukiem jej policzki.
- Ktoś tu chyba chce sam z mamusią i tatusiem, co?
Ostrożnie wziąłem ją i otuliłem ramionami, a chwilę potem zasnąłem.
Pobudka następnego ranka była zdecydowanie czymś.
Allison darła się jakby ją ktoś kroił. W moich ramionach.
Jęknąłem i starałem się ją uciszyć, delikatnie dotykając jej ust, przez co zaczęłą jeszcze bardziej szlochać. Zachichotałem cicho, a chwilę potem Victoria wzięła ją ode mnie i też starała się ją uspokoić.
Zmarszczyłem czoło kiedy spojrzałem na jej niedotkniętą część łóżka.
- Gdzie byłaś? - zapytałem.
Nic nie odpowiedziała, więc westchnąłem poirytowany.
- Re..
- Zayn, jestem zmęczona. Nie naciskaj na mnie. - innymi słowy "odpierdol się".
Przegryzłem wargę i powstrzymałem się przd dotknięciem jej. Allison przestała płakać i wcale nie byłem z tego powodu zaskoczony.
Poszedłem wziąć prysznic i przebrałem się w ten sam, biznesowy ubiór.
To samo gówno, tylko dzień inny.
Wracając do pokoju zobaczyłem, jak Victoria prawie zasypia z Allison na rękach. Dziewczynka natomiast, z szeroko otwartymi oczami, oglądała pomieszczenie.
Chciałbym być lepszym ojcem. Może Victoria ma rację.
Boję się, że coś spierdolę, boję się, że stracę kontrolę, kiedy będzie pod moją opieką.
Nie jestem w stanie opiekować się nią kiedy jestem sam. Potrzebuję kogoś ze mną.
Pocałowałem Allison w policzek, a Victoria wzdrygnęła się i odsunęła.
- Jesteś na mnie zła? - zapytałem.
- Trochę tak. - mruknęła zmęczona.
Jeśli nie była by taka zmęczona, nie obierała by tej złej drogi, jednak jest wykończona i ma humorki.
- To przez to, że jesteś zmęczona? - zapytałem podejrzliwie.
- To przez to, że mi nie pomagasz.
Westchnąłem.
- Dzisiaj spróbuję.
- Pewnie spróbujesz. - powiedziała sarkastycznie.
Spojrzałem na nią, ale odpuściłem.
- Kocham cię.
Zamknęła oczy i wyglądała, jakby próbowała zasnąć.
- Kocham cię mocniej. - powiedziałem, naśladując jej głos.
Uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
- Kocham cię, Zayn. - powiedziała cicho. - Miłego dnia w pracy.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Allison.
Pochyliłem się, by pocałować Ally w policzek i palcem przejechałem po jej skórze.
- Cieszę się, że ma twoje policzki. - uśmiechnąłem się.
Victoria spojrzała w dół w uśmiechem na twarzy.
Schodząc po schodach, zdecydowałem, że powiem Eve, że Victoria musi się przespać, a Allison nie śpi.
Victoria potrzebuje przerwy i to moja wina, że jej nie dostaje.
Po siedmiu godzinach pracy, wróciłem do domu wkurzony i zmęczony. Moja mama właśnie wychodziła, kiedy wchodziłem do domu, i pogadaliśmy chwilę, po czym poszła.
Otwierając drzwi do domu, wszedłem na górę i znalazłem Victorię na łóżku.
Pochyliłem się, całując ją w policzek, a ona wypuściła powietrze i przewróciła się na drugą stronę.
Poszedłem do pokoju Allison i zobaczyłem Eve, trzymającą moją córkę.
- Tatuś wrócił. - uśmiechnęła się Eve.
Mi natomiast, jakoś ciężko było się uśmiechnąć.
- Wszystko z nią w porządku? - zapytałem.
- Tak. Właśnie ją przewinęłam, więc teraz pewnie będzie chciała spać. - powiedziała, a ja kiwnąłem głową.
- Dziękuję Eve.
Położyła Allison w jej łóżeczku i wyszła z pokoju, a ja nachyliłem się i poprawiłem jej kołderkę.
- Wróciłeś. - mruknęła Victoria.
Kiwnąłem głową i odwróciłem się w jej stronę. Miała splecione ramiona pod biustem.
- Powinnaś spać. - powiedziałam.
- Próbowałam. Usłyszałam twój głos w monitorze dziecięcym i się obudziłam. - westchnęła i potarła oczy.
Kiedy spojrzałem na Victorię uważnie, zdałem sobie sprawę, jak wykończona jest i jak źle wygląda.
- Jutro jest sobota, to może poopiekowałbyś się nią pół dnia, a ja bym sobie odpoczęła? - zapytała, a ja wytrzeszczyłem oczy.
- Nie wiem.
- Proszę? Jestem wykończona.
- Ale..
Westchnęła poirytowana.
- Nie ważne. Nie martw się o to.
- Re...
- Poradzę sobie sama, w porządku. - wzruszyła ramionami.
- Mogę jutro pracować.
- Jest sobota. Nie pracujesz w soboty. - westchnęła i wyszłą, idąc do naszej sypialni.
- Czasami pracuję w soboty. - wzruszyłem ramionami.
- Jesteś niedorzeczny. - pokręciła głową. - Przez ten cały czas spałeś, a ja opiekowałam się naszym dzieckiem.
- Hej! Nie zapominaj, ze to przez ciebie mamy to dziecko. Ja nigdy go nie chciałem.
Victoria pokręciła głową.
- Serio właśnie to powiedziałeś?! Przecież cię przeprosiłam. Ale myślałam, że mógłbyś zmienić zdanie, kiedy już faktycznie mamy to dziecko. Ledwie co ją dotykasz, Zayn.
- Dotykam. - obroniłem się.
- Oh, serio? Ale się nią nie opiekujesz. Co by się stało, gdyby mnie zabrakło? Nie przetrwałbyś ani chwili.
- Tego dziecka nawet by tu nie było, gdyby nie ty! - prychnąłem.
Twarz Victorii się zapadła, a agresja i złość zniknęły.
Trochę przesadziłem.
- Idę wziać prysznic. - powiedziała zmęczona. - Wkurzyłeś mnie.
Westchnąłem poirytowany i przetarłem twarz dłońmi.
- Przepra...
- Nie, pierdol się. Siebie i te twoje jebane przeprosiny!
Przełknąłem ślinę i wyszedłem z pokoju, zatrzymując się na korytarzu. Wziąłem głęboki oddech i poszedłem do pokoiku Allison, popatrzeć jak śpi.
Przepraszam, że nie jestem dla ciebie dobrym ojcem. Staram się.
Usiadłem na bujanym krześle i gapiłem się to na okno, to na Allison.
Ona i Victoria są teraz moją przyszłością.
- Wygląda na to, ze jutro dzień córci i tatusia. - uśmiechnąłem się, ale to wcale nie dotknęło moich oczu.
Skrzywiłem się.
Nie mam pojęcia, jak ludzie mogą się tak drastycznie zmieniać. Chciałbym mieć kogoś, kto mógłby mi pomóc przejść przez to wszystko. Wiem, że Victoria mi pomaga, ale mam na myśli jakiegoś faceta.
Mark ma córkę, ale szczerze mówiąc, on nawet nie wygląda jak ojciec. Więc byłby chyba ostatnią osobą, do której bym się zwrócił.
Pokręciłem głową i wstałem, pochylając się nad łóżeczkiem i patrząc na Allison. Jej rączki były położone nad jej głową, przez co wyglądała, jakby się rozciągała.
Serce roztapiało mi się na ten widok.
Mimo, że pielęgniarka źle odczytała płeć, to i tak cieszę się, że mamy dziewczynkę. Nawet jeśli przy chłopcu dużo rzeczy byłoby łatwiejszych, kocham moją malutką Allison.

Następnego dnia.

Przez większość dnia Ally spała.
Zachowywała się wręcz perfekcyjnie, kiedy Victoria odpoczywała.
Miałem jedynie kłopot ze zmianą pieluchy. Nie pomyślałbym, że taka mała dzidzia może srać tak często.
Aż się skyrzwiłem, myśląc o tym.
Spojrzałem na śpiącą Allison, włączyłem monitor dziecięcy i poszedłem do sypialni, gdzie Victoria wciąż spała.
Sięgnąłem ręką, by dotknąć jej ramienia, ale mój telefon zaczął dzwonić.
Westchnąłem.
- Malik!
- Sir, ma pan możliwość pojawienia się na dzisiejszej prezentacji?
Zmarszczyłem czoło.
- Jakiej prezentacji?
- Prezentacji baru i restuaracji Nero, którą rozbudował pan z panem Mckenzie Bowden.
Zapomniałem o tym. Nasze życia zmieniły się, odkąd mamy Allison.
Spojrzałem w dół na Victorię, która powoli wybudzała się ze swojego niedźwiedziego snu.
- Oddzwonię.
Victoria rozciągnęła się i ziewnęła, a ja usiadłem obok jej nóg.
- Dobrze się spało?
Kiwnęła głową.
- A ty miło spędziłeś dzień z naszą córką?
Kiwnąłem głową i zmarszczyłem czoło. Byłem zdziwiony, że wytrzymałem tak długo.
- Przez większość czasu spała.
Victoria uśmiechnęła się i przewróciła oczami.
- A to ci szkrab. Już jest dla ciebie miła.
Zmarszczyłem czoło.
- Co?
- Zazwyczaj płacze, albo za jedzeniem, albo żeby ją potrzymać, albo za czymkolwiek. - westchnęła. - W ogóle płakała chociaż raz?
- Nie, spała. - pokręciłem głową. - Ahh, mam dzisiaj jakieś spotkanie.
Victoria zmarszczyła brwi.
- I idziesz?
Odchrząknąłem.
- Cóż, najpierw chciałem się ciebie zapytać.
Spojrzała w dół, odrzuciła koc na bok i wstała.
- Chyba możesz. Tylko nie wróć do domu późno. I po pijaku.
- To prezentacja, nie impreza.

***

- Sir? - to trochę dziwne widzieć dwie Eve w szlafroku i z rozczochranymi włosami.
Przez większość czasu mój przebiegły umysł układał scenariusze i faktycznie pomyślałem o tym, że ona i Mark się pieprzyli, co jest dość niepokojące.
- Shhh. - zakryłem jej usta dłonią, a jej oczy rozszerzyły się.
Zamknąłem oczy, żeby pokój przestał wirować.
- Victoria cię usłyszy. - wyszeptałem.
Zabrałem rękę i poczłapałem do barku.
- Sir? - Eve brzmiała na skonsternowaną. - Chciałby pan trochę wody?
Spojrzałem na Eve, która obeszła dookoła bar i kuchnię.
- Woda jest dla pedałów. - prychnąłem i położyłem ramiona na blacie, kładąc na nich głowę. - Nie mów Victorii, że piłem. - mruknąłem.
ALe tak szczerze to brzmiało raczej jak : Ne mouf Wikouri że piłaeeem.
- Zayn?
Zdusiłem krzyk i wstałem szybko, chowając się za plecami Eve, kiedy Victoria zeszła ze schodów i weszła do kuchni.
- Shhh.
- Zayn. - powiedziała zmęczona.
- Nie, Zayna tu nie ma! - zawołałem.
- Serio, Zayn. Nie mam ochoty na gierki. - odpowiedziała surowo.
Trzeźwy. Udawaj trzeźwego.
Odsunąłem się od Eve, która powoli odeszła, a Victoria stała z ramionami splecionymi pod biustem.
- Zdajesz sobie sprawę, że jest trzecia w nocy?
- Nie. - pokręciłem głową. - Właściwie jest druga po południu.
- Nie, nie jest? - zmarszczyła czoło.
- W Nowej Zelandii tak.
Przewróciła oczami.
- Tak trudno jest być na ciebie złym!
- Dlaczego jesteś na mnie zła? - zmarszczyłem brwi w konsternacji.
Spojrzała na mnie jakbym był tępy.
- Bo powiedziałam ci, żebyś nie wrócił późno. Albo, żebyś nie wrócił pijany. I oh, zobacz, jesteś i późno i pijany.
- Wczesnie. Jestem w domu wcześnie, ponieważ jest trzecia nad ranem. - uśmiechnąłem się.
- Przestań!
Usiadłem na stołku barowym.
- Nic nie robię. - wzruszyłem ramionami.
Victoria westchnęła i spojrzała na górę, kiedy Allison zaczęła płakać.
- Nie spała całą noc.
Dlaczego narzeka na coś, czego tak bardzo chciała?
- To ty chciałaś dziecka. - wzruszyłem ramionami.
Zmarszczyła brwi.
- Chciałam. Ale nie myślałam, że tylko ja będę się nią opiekować.
Mój dobry humor gdzieś uleciał i zacząłem trzeźwieć. Rzeczy, o których rozmowy starałem się uniknąć, nagle się pojawiły i tym razem, nie mogę ich powstrzymać.
Wciąż jestem o to wkurzony, nawet jeśli próbowałem przebaczyć i zapomnieć.
- Może jeśli nie zrobiłabyś za moimi plecami tego, czego zrobiłaś, nie bylibyśmy w tej sytuacji. Jeśli byłabyś cierpliwa, mielibyśmy dziecko kiedy wszystko by się poukładało. Ale nie, ty musiałaś zrobić to za moimi jebanymi plecami.
Victoria mrugnęła.
Nic? Nie ma nic do powiedzenia?
- Ja ci kurwa ufałem! - krzyknąłem, ale nagle się zamknąłem, kiedy zdałem sobie sprawę, jak głośno mój głos poniósł się po domu.
Kiedy odezwałem się znowu, mój głos był niski, ledwo co go kontrolowałem.
- Nie denerwuj się po prostu na mnie. Ona jest tu z twojego powodu. Wiem, ze to moja córka, ale jak mam coś zaakceptować, kiedy nie jestem mentalnie na to przygotowany. Znałaś prawdę od samego początku, ale i tak mnie okłamywałaś. - powiedziałem z zacisniętymi zębami.
Łzy zaczęły błyszczeć w jej oczach.
- Kłamałaś, kłamałaś i kłamałaś, Victoria.
Pokręciłem głową.
- Miałaś zamiat mi kiedykolwiek powiedzieć?!
Przełknęła ślinę i starła łzy.
- Myślałam, że... że ci przeszło.
- Odpowiedz na pytanie. - powiedziałęm wciąż z zaciśniętymi zębami.
Jeśli nie byłbym taki pijany, to bym wstał.
- N-nie. - jej głos był ledwie szeptem.
Pokręciłem głową.
- I co, było warto? - mruknąłem. - To wszystko czego ode mnie chciałaś? Dziecka?
- Nie! Zayn, nie! - kręciła głową i ścierała łzy. - Wiedziałam, że będziesz zły, gdy się dowiesz i przepraszam, Naprawdę przepraszam, ale posiadanie jej sprawia, że czuję się znowu całością.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Ja ci nie wystarczam?!
Pokręciła głową. Wyglądała na sfrustrowaną i rozdartą pomiędzy rzeczami, które jej wypomniałem.
- Nie byliśmy małżeństwem nawet dwa miesiące, a ty zrobiłaś takie gówno? - wybłełkotałem. - Wiedziałem, jak abrdzo pragniesz dziecka Victoria, ale nigdy bym nie pomyślał, że stać cię na coś takiego.
Wstałem i w ciszy patrzyłem jak łzy spływają po jej policzkach.
- Mógłbyś nigdy nie zechcieć mieć dziecka, Zayn. - skrzywiła się, a jej głos był cichy. - Zapytałeś mnie ile dzieci będziemy mieć kiedyś, powiedziałeś, że chcesz chłopca, ale nie wydawałeś się być tym tak zaaferowany jak ja.
Powoli traciłem kontrolę.
- Bo mnie do tego przymusiłaś! Zamiast pogadać jak normalna para to samolubnie zrobiłaś coś takiego za moimi plecami.
Victoria cicho podciągnęła nosem, a łzy spadające z jej oczu przestał ją obchodzić.
- Przestań. - wybełkotała. - Proszę, przestań. Przepraszam! Okej?! Przepraszam!
- Kłamałaś jeszcze w jakiejś sytuacji?!
- Co? - pokręciła głową energicznie i szybko ścierała łzy z policzków. - Nie. Nie. Nie okłamałam cię!
- Naprawdę?! - przyjrzałem się jej uważnie. - Bo to było dość spore kłamstwo. A co gorsze, przez cały czas miałem przeczucie, że to ty. - skrzywiłem się. - Zrobiłaś dobre show, Re.
- Przepraszam. - wzięła głeboki oddech, cały czas ścierając łzy.
Zacisnęła usta, pokręciła głową, obróciła się i poszła schodami na górę.

Tydzień później

Powiedziałeś, że będziesz w domu przed dziesiątą. Jest prawie druga. Gdzie jesteś?!
parzyłem na ekran, ale on nagle wygasł, kiedy James klepnął mnie w plecy.
- Jeszcze jedna rundka, dawaj.
- Muszę iść do domu. - wybełkotałem. - Żona się złości. - zrobiłem znaczącą minę, a James się zaśmiał.
- Oh, kurdee. - pokręcił głową. - Dobra stary, w takim razie dzięki, że wpadłeś. Przyjdź też jutro. - zaoferował.
Przewróciłem oczami, kiwając głową i wyszedłem z klubu, wsiadając do Audi.
Kiedy w końcu dotarłem do domu, rzuciłem klucze na blat komody przy wejściu i obróciłem się. Przede mną stała Victoria.
Odskoczyłem ze strachu.
- Łoł. - powiedziałem.
- Prowadziłeś auto? - zmarszczyła brwi.
Nie odpowiedziałem, po prostu przeszedłem obok niej.
Nic nie powiedziała, po prostu nie spuszczała ze mnie wzroku. Jej dłoń spoczywała na jej biodrze i patrzyła na mnie tym spojrzeniem. Mimo tego, że byłem schalny i tak wiedziałem, że mam przesrane.
Ale jestem zbyt naćpany i pijany, żeby się przejmować.
Westchnąłem i powoli ściągnąłem z siebie skórę, a wtedy ona zaczęła nawijać mi makaron na uszy.
- Powiedziałeś mi, że nie zamierzasz wychodzić gdzieś dzisiaj i nagle dostaje wiadomość, że nie wrócisz do domu przed dziesiątą, mimo, że miałeś zająć się dzisiaj Allison.
Nie dopowiedziałem.
- Zayn. Proszę, porozmawiaj ze mną. Jak długo ma się to ciągnąć? - skrzywiła się. - Wychodzisz gdzieś co noc.
- Byłem tylko dwa razy. - mruknąłem.
- Byłeś tylko sześć razy. Sześć razy! - powtórzyła. - Prawie w ogóle nie ma cię w domu, Zayn!
Westchnąłem.
- Przepraszam. Jutro jest sobota, zajmę się nią.
- Mówiłeś tak wczoraj. - pokręciła głową z rozczrowaniem i odeszła.
Szedłem za nią, kiedy odwróciła się nagle i położyła swoje dłonie na moim torsie.
- Śpisz na kanapie. - zmarszczyła brwi. - Allison ze mną śpi.
- Mogę ją zobaczyć? - prychnąłem.
- Nie! - odpowiedziała. - Cuchniesz alkoholem i trawką. Nie zbliżaj się do niej dopóki nie wytzreźwiejesz.
- No i dobra. - przewróciłem oczami i odwróciłem się od niej.
- Dobranoc, Zayn.
Mruknąłem coś w odpowiedzi.
Spojrzałem na zegarek. Było w pół do trzeciej. Westchnąłem i ruszyłem wzdłuż korytarza, żeby wziąć jakieś koce.
Zanim poszedłem spać, wypiłem kika szklanek wody. Westchnąłem cicho i pochyliłem się nad blatem w kuchni, chowając twarz w dłoniach.
Oddychaj. Wdech i wydech.
Móje myśli powoli zaczęły trzeźwieć, kiedy spojrzałem w dół na swoją obrączkę. Momentalnie się skyrzwiłem i wziąłem kolejnego łyka.
Od kiedy oficjalnie otowrzyłem się przed Victorią w sobotę, i wyrzuciłem wszystko, co we mnie siedziało, między nami zrobiło się trochę... niepewnie.
Jestem osobą, która lubi być niezależna i myśleć za siebie, dlatego nie mogę już tak dłużej. Chyba jedynym czasem, kiedy temu podołam, są późne godzinne nocne. A teraz, kiedy wyrzuciła mnie z sypialni i wylądowałem na kanapie, więcej myślę niż śpię.
Tęsknię za tym, co mieliśmy. Tęsknię za nocnymi rozmowami i droczeniem się, ale tak jak już mówiłem - wszystko się zmieniło.
Chyba obydwoje jesteśmy trochę samolubni w ten swój, pokręcony sposób.
Wiem, że posiadanie dziecka powinno zbliżać parę do siebie i chciałbym myśleć, ze to prawda, ale to przeze mnie jest źle, bo ją ignoruję.
Chyba czas się z tym pogodzić. Mleko zostało rozlane.
Allison się urodziła, przecież nie mogę zabrać z poworotem mojej spermy.
Chwyciłem szklankę i wypiłem resztę wody, po czym zgasiłem światła i ruszyłem w stronę mojego tymczasowego łóżka.
Następnego ranka, kiedy się obudziłem, byłem, kompletnie zmęczony.
Nawet kiedy zmuszałem się, by zasnąć z poworotem, wstałem i rozciągnąłem się, czująć, jak chce mi się żygać.
Kurwa. Miałem pełne usta.
Skrzywiłem się i znów się zamyśliłem.
Zamieniam się w mojego ojca.
Pokręciłem głową. Nie, nie mogę.
Ulżyłem sobie i wszedłem do kuchni, widząc Victorię i Eve, ktore patrzyły na Allison i gadały o jakichś babskich rzeczach.
Westchnąłem cicho i spojrzałem na swoje stopy, a potem na Victorię.
No to jedziem.
Wszedłem do kuchni, a one przestały gadać. Odchrząknąłem.
- Dobry. - mruknąłem.
Eve, jak zawsze, uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Dzień dobry, sir.
Victoria nie odpowiedziała, zamiast tego powiedziała coś do Eve.
Eve wzięła Allison od Victorii, a ja westchnąłem.
Oh nie.
Allison idzie z Eve, a to znaczy, że nadchodzi kłótnia.
Albo może powinienem się zamknąć i pozowlić jej się na mnie wydrzeć.
- Jadłaś śniadanie? - spróbowałem nawiązać z nią jakąś konwersację, ale Victoria była na mnie po prostu zła za to, że sobie poszedłem w nocy.
Z resztą nie pierwszy raz.
Czyli coś, co robił twój ojciec, idioto.
Westchnąłem i włożyłem kubek do zlewu.
- To był szósty raz, kiedy przeszedłeś późno do domu. - powiedziała. - I nawet prowadziłeś po pijaku. - spauzowała. - I do tego naćpany.
- Dobrze się czułeś.
- Nie prawda. Ledwo co wypowiadałeś słowa! Zayn, prawie w ogóle nie ma cię w domu. Osttanim razem, kiedy w ogóle rozmawialiśmy, to była zeszła niedziela!
- Byłem zajęty.
- Czym, piciem z Jamesem?! Poprosiłam, żebyś raz zajął się Ally, a ty się nawet nie pojawiłeś. Masz szczęście, że odłożyłam swoje wczorajsze spotkanie. Nawet nie było Eve!
- Pracowałem.
- Mówiłeś, że weźmiesz wolne, żeby się nią zająć. Rzygam już twoimi kłamstwami. Jest coraz gorzej!
Westchnąłem i spojrzałem w dół.
- Nie, zebyś ty tego nigdy nie robiła.
Zacisnęła usta.
Tak, znowu do tego wróciłem. TO nie jest bzyt miłe, kiedy ktoś wyciąga jakieś gówna, które zrobiłeś w przeszłości, co?
- Wiem, że ci ciężko, Zayn! Ale daj mi trochę luzu. Prawie w ogóle nie śpię. I tak jest do dupy, że sama muszę się opiekować Allison, ale opiekowanie się Allison i do tego jeszcze tobą jest już denerwujące.
- Re...
- Mam już dość tego co robisz. Mówisz, że będziesz o jakiejś porze w domu, a wracasz sobie o pierwszej czy drugiej w nocy, pijany. Ale naćpany?! Zayn, byłeś wczoraj naćpany!
Oh, tak jak twój ojciec.
Przegryzłem wargę, kiedy moja świadomość mnie dopadła.
- Zajmę się nią dzisiaj.
- Dasz w ogóle radę? Osttani raz trzymałeś ją tydzień temu!
- A może zobaczymy co?! - prychnąłem, wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia z kuchni. Zatrzymałem się jednak i odwróciłem w jej stronę. - skończyłaś?
Kiwnęła głową.
No i tak jak zamierzałem, trzymałem usta zamknięte. Kurwa.
- Eve! - zawołałem i zobaczyłem jak wychodzi z pomieszczenia socjalnego.
Powoli do niej podszedłem i spojrzałem w dół, na Allison, która była w jej ramionach, a potem spojrzałem na nią.
- W porządku z nią?
- Tak. Chciałby pan ją potrzymać?
Kiwnąłem głową i wziąłem ją na ręce. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, ile przytyła.
Jej oczka zaczęł mrugać, kiedy na nią spojrzałem.
Wytrzeszczyła na mnie oczy, przez co zmarszczyłem czoło, ale potem się uśmiechnąłem.
Dmuchnąłem w jej twarz, a ona zamknęła oczy, jej ciało przeszedł dreszcz i znów je otworzyła.
Tak dużo urosła, a minął tylko tydzień.
Przegryzłem wargę i poszedłem do salonu. Poprawiłem jej czapeczkę i bawiłem się jej policzkami.
Kocham je.
Porównując zeszły tydzień i dzisiaj, dużo lepiej mi się ją trzyma.
Prawie inaczej.
Może to całe sześciodniowe chlanie jakoś psychicznie mi pomogło.

***

Przez większość czasu pomagała mi Eve. To znaczy, że robiła prawie wszystko przy Allison.
Starałem się.
Dobrze sobie radziłem, ale kiedy zaczęła płakać to mnie zamurowało. Nie lubię jej płaczu.
Po prostu nie lubię.
Kiedy spojrzałem na nią, kiedy spała smacznie w swoim kocyku, wziąłem głęboki oddech i podziękowałem Eve.
Nie dał bym rady bez niej, a mam nadzieję, że Victoria trochę odpoczęła.
Wszedłem do salonu i parzyłem na śpiącą na kanapie Victorię.
Usiadłem na krańcu.
Ta kanapa jest bardzo wygodna.
Wiem, bo teraz to moje łóżko.
Spojrzałem na Victorię i zdałem sobie sprawę jak spokojnie wygląda. Nie chciałem jej budzić, bo zasługiwała na odpoczynek, ale musiałem z nią pogadać.
Położyłem dłoń na jej ramieniu i delikatnie nią potrząsnąłęm.
- Re.
Jej oczy natychmiast się otworzyły, zamrugała i gwałtownie wstała.
- Co jest?! - zmarszczyła czoło. - Coś się stało z Allison?!
Uśmiechnąłem się i przełknąłem ślinę.
- Wszystko w porządku. Śpi.
Westchnęła z ulgą i położyła stopy na podłodze.
- Zrobię ci herbatę. - mruknąłem.
Uśmiechnęła się i podziękowała mi cicho, po czym poprawiła włosy.
Ten dystans, który był między nami, uświadomił mi, jak odseparowani się staliśmy, kiedy płakała przeze mnie w sobotę.
Starałem się o tym nie myśleć, bo musiałem z nią pogadać.
- Nie chciałem cię budzić, ale muszę cię konkretnie przeprosić.
Victoria spojrzała w dół i westchnęła.
- Re, przepraszam. - pokręciłem głową i spojrzałem w dół na swoje dłonie. - Za wszystko. Dawałem sobie dzisiaj radę, ale i tak zdałem sobie sprawę ile robisz beze mnie.
Spojrzała na mnie.
- Wiem. Rozumiem. Jest okej.
Spojrzałem na nią uważnie, ale ona gapiła się na swój kubek.
- Nauczyłem ją wystawiać język. - uśmiechnąłem się, a Victoria uniosła brwi. - Cóź, kopie mnie czasami. - mruknąłem.
Kiwnęła głową, uśmiechnęła się i wzięła łyka.
- Re. - chwyciłem jej dłoń.
Wyglądała na skonsternowaną, patrząc na nasze dłonie, po czym spojrzała na mnie
Zmarszczyłem brwi.
- Co jest?
- Nic. - westchnęła cicho, kręcąc głową.
Ścisnąłem jej dłoń, a ona ją zabrała.
Przegryzła wargę, położyła kubek na stoliku kawowym i spojrzała na mnie, a jej warga drżała, a oczy zalały się łzami.
Wstała, podeszła do mnie i usiadła, chowając się w moich ramionach.
Owinąłem ją szczelnie w konsternacji. Zamknęła oczy i podciągnęła nosem.
- Już okej, shhh. - wyszeptałem.
Zadrżała, wstała i uwolniła się z moich ramion. Świeże łzy spływały po jej policzkach.
- Nigdy nie ma cię w domu! - wybełkotała. - Nigdy!
- Wiem.
- Nawet mnie już nie dotykasz!
- Wiem. Ale to się zmieni. Już będę w domu. Skończyłem z tym. Nigdy więcej. Jestem dla ciebie i dla naszego dziecka, Re.
Starła łzy i wstała, a ja ją przytuliłem. Pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek, a jej słone łzy został na moich ustach.
Pocałowałem ją w usta.
- Jestem tutaj. - wyszeptałem. - Okej?
Kiwnęła głową i podciągnęła nosem, owijając mój tors ramionami. Zamknąłem oczy, pocałowałem ją w głowę i oparłem na niej policzek.
- Tęsknię za tobą.
Zacisnąłem powieki.
Jesteś prawdziwym kutasem Zayn. Nawet własną żonę doprowadzasz do płaczu.
Zacisnąłem swój uścisk.
- Strasznie cię kocham. Przepraszam.
Odsunęła się i otarła łzy.
Powstrzymałem ją i sam starłem łzy kciukiem. Podciągała nosem, a ja chwyciłem jej twarz w dłonie.
- Oddychaj.
Znów podciągnęła nosem, a ja ją pocałowałem.
- Wynagrodzę ci to dzisiaj. Obiecuję.
Victoria zmarszczyła czoło i kiwnęła głową.
- Idę pod prysznic. - wyszeptała.
Znów ją pocałowałem a ona się uśmiechnęła. Jednak to nie był ten uśmiech, który kocham.
Poszedłem do pokoju socjalnego, zapukałem, a Eve wyszła. Uśmiechała się uprzejmie.
- Sir?
- Może o zbyt dużo proszę, ale czy mogłabyś zająć się dziś Allison? Godzinę lub dwie. Chcę zabrać gdzieś Victorię.
Jej twarz się rozświetliła.
- Oczywiście, nie musiał pan prosić. - uśmiechnęła się, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Dziękuję Eve. - kiwnąłem głową. - Allison śpi. - powiedziałem i ruszyłem w stronę schodów.
Victoria była w garderobie i kiedy schylała się po stanik, który jej upadł, klepnąłem ją w tyłek. Pisnęła, podskoczyła i odwróciła się w moją stronę z czerwoną twarzą.
Uśmiechnąłem się.
- Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam. Zabieram cię na kolację. - powiedziałem.
- A co z Allis...
- Gadałem z Eve, zajmie się nią. Tylko kilka godzin. Jeśli nie chcesz, to możemy ją wziąć.
- Chyba możemy iść sami. - wzruszyła ramionami. - I tak będzie ciężko.
- Wiem, że będzie. - przegryzłem wargę. - Przynajmniej mogę cię dzisiaj porozpieszczać.
Uśmiechnęła się, pokręciła głową i mnie odepchnęła.
- Idę pod prysznic.
Kiwnąłem głową i wyszedłem z sypialni, idąc do Allison.
Wyglądała tak spokojnie.
Chciałem ją wziąć z nami, ale nie chciałem jej budzić.
Nagle usłyszałem krzyk Victorii.
- Zayn! - jej głos brzmiał na zmartwiony, więc szybko ruszyłem w zdłóż korytarza do naszej łazienki.
- Zayn! - zawołała znowu.
Westchnąłem poirytowany i wszedłem do łazienki. Victoria stała pod prysznicem, trzęsąc się.
- Co?
- Zayn, coś jest nie tak!
Zmarszczyłem czoło i przeskanowałem jej nagie ciało.Nagle mój wzrok zatrzymał się na kałuży krwi pod jej stopami.
Jasna cholera.


Ja pitole sory, za jakieś pół godziny jadę do Hiszpanii na miesiąc, zabijcie mnie.
Dlatego nie sprawdzany i przepraszam jeszcze za to, że tak późno dodaje, szkoła rucha, serio.
I to nawet w dupę czasami.
I przepraszam jeszcze, ale nie miałam czasu poinformować wszystkich, z resztą jest was tak dużo, to chore! :o
Proszę jeszcze o nie spojlerowanie jak się skończy frosbite, a osoby które nie wiedzą to dobrze wam radzę - nie chcecie się dowiadywać w ten sposób :)

15 komentarzy:

  1. Kurwa nie strasz błagam XD
    Musi się skończyć dobrze, bo pierdolne jak Zayn zostanie sam z małą, a Re umrze.
    Tylko nie to xD
    błagam nooo
    Już lepiej, żeby dziecko umarło, a Re nie mogła ich mieć i niech adoptują xd
    Ale nic innego błagam xd

    OdpowiedzUsuń
  2. To już został ostatni rozdział?! Nieee!! Nie moje ukochane ff! ������
    Nie chce następnego rozdziału jak ma być ostatni. Nieee :((
    @yourparadisexx

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie chce przyjąć do informacji tego, że te ff ma się skończyć:( nie wiem czy wgl chce znać zakończenie...mam złe przeczucia:) Dziękuję,że to tłumaczysz:) @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  4. Co, KONIEC??? Nie, to nie może być prawda jeszcze kilka rozdziałów. To się nie może nigdy skończyć :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chce końca i takiego zakończenia ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ona umrze???
    Prosze nieeeeee
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego to się skończy w taki sposób :(

    OdpowiedzUsuń
  8. ja wiem jak sie zakończy i dowiedziałam sie spoilerem, i uwierzcie, wy nie chcece dowiedzieć si w ten sposób, eh.
    Co do rozdziału to świetny, czekam z niecierpliwości na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurwa, Zayn! Ogarnij się!

    OdpowiedzUsuń
  10. omg dziękuję za rozdział laski! xx
    zawsze lepiej się czyta rozdziały niż spojlery więc czekam :D
    @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG Tylko Niech To Nie Skończy Się Źle

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy tylko dla mnie ten rozdział był taki długi?
    Czytałam go chyba cos koło 30 minut
    Smutno było jak Zayn wypominał Re to co zrobiła, każdy popełnia błedy, ale cóż :/
    Szkoda i Victorii i Zayna
    Naćpany Zen to chyba coś nowego
    Końcówka rozdziału drastyczna, cri
    Ta czerwona plama to równie dobrze okres mógł być, idk czy można go dostać pod prysznicem, ale nevermind
    Nie wiadomo czy zdążą jeszcze na tą kolacje pójść
    Następny rozdział będzie chyba ostatnim :(
    Zazdroszcze wyjazdu do Hiszpanii, dziękuje za tłumaczenie i do następnego xx @luuvmyzaynxxx

    PS Ciekawił mnie tytuł rozdzialu, bo se myślę jaki syn, wtf? ale podczas rozdziału skojarzyłam, ze tym synem jest Zayn, a ojcem biologiczny ojciec Zayna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja pierdole, kurwa mac. Martwie sie.
    Nie chce konca. Eh. Szkoda mi Re, ale w sumie sama jest sobie winna. Ale z drugiej strony Zayn tez przesadza. Mam nadzieje ze sie opamieta i wszystko sie skonczy dobrze. Oby te jego wczesniejsze sny nic nie wykrakaly.
    Nadrobilam rozdzialy, a mialam ich troche do nadrobienia, ale ciesze się ze sie udalo.
    Sorki za nie komentowanie, ale wpadlam w taki trans kiedy czytalam, ze po prostu chcialam od razu przejść do nastepnego rozdzialu :)
    Czekam na nastepny!
    Pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaki ten rozdział długi ;o.
    Końcówka okropna ;/
    /@xxxhlnlzxxx

    OdpowiedzUsuń