piątek, 25 września 2015

Rozdział 49 - "Powtarzanie."

- Potrzebuje pomocy! - krzyknąłem, wbiegając do szpitala i zauważając trzy pielęgniarki za biurkiem, spanikowane i patrzące na mnie. 
Ruszyły się natychmiast, kiedy zobaczyły krew na mojej koszuli. 
Trzymałem na rękach Victorię, która dalej traciła pełno krwi. 
- Co się stało? - jedna z nich chciała trochę uspokoić sytuację, chociaż wiem, że to jej jebana praca, to miałem ochotę jej coś zrobić. 
- Moja żona! - panowałem i próbowałem obudzić Victorię. - Ona... ona straciła dużo krwi... Nawet nie mogłem powiedzieć pierdolonego zdania bez próbowania jej obudzić. 
Zadawały tysiące pytań, a ja starałem się odpowiadać na każde. Kiedy wspomniałem o porodzie, chyba zaczęło im coś świtać w mózgach. 
- Re, otwórz oczy! - mruknąłem, kiedy pielęgniarka biegła do nas z wózkiem. 
Pokręciłem głową i zacząłem się z nią kłócić, nie chce żeby odebrali mi Re. Popatrzyłem na nią była cała blada i próbowała otworzyć oczy. 
- Zayn...
- Proszę Pana, musi Pan posadzić żonę na wózku, przewieziemy ją na ER. 
- Wszystko będzie dobrze, Re. - powiedziałem i posadziłem ją na wózku. 
Kiedy usiadła, pielęgniarki i doktor zaczęli wieść ją na ER. 
Patrzyłem jak pojawiają się krople krwi na podłodze gdzie stał wózek. 
Co się z nią dzieje? Dlaczego traci tyle krwi?!
Nie mogłem trzeźwo myśleć, byłem cały roztrzęsiony. 
- Zayn! - Trisha weszła do poczekalni. 
Po co ona tu przyszła?!
- Mamo! - przytuliłem ją, a ona poklepała mnie pokrzepiająco po plecach. 
Pomijając że byłem cały w krwi, nie przeszkadzało jej to. Dzięki Bogu miała na sobie czarne ubrania. 
- Co się dzieje? 
- Ona... ona straciła dużo krwi. - mruknąłem. 
- Miała krwotok? - zapytała.  
- Co to? - uniosłem brwi. 
Nasza rozmowa się zakończyła, kiedy jakiś koleś wyszedł z sali Re. 
- Wszystko z nią dobrze? - natychmiast zapytałem, a on zmrużył oczy. 
- Czy jest...
- Jestem jej mężem. - powiedziałem stanowczo. - Co się z nią dzieje?
- Myślimy, że jest to krwotok poporodowy. 
- Okey, a co to jest? 
- Krew matek wzrasta o prawie 50 procent w ciągu ciąży. To naturalne, że traci krew która zalegała w organizmie po ciąży. 
- Aha. 
- Jednak pańska żona jest jedną z kilku kobiet, które miały ten krwotok. Normalnie ciało kobiet jest przygotowane na taki ubytek krwi, ale krwotok poporodowy to poważny stan. Każda nadmierna utrata krwi może postawić kobietę w poważnym zagrożeniu. 
Trisha przygryzła wargę i wykonała kilka telefonów. 
Przewróciłem oczami, kiedy wzięła mój telefon i zaczęła dzwonić także z niego. 
Odwróciłem się z powrotem do doktora. 
- Wiec wszystko będzie z nią dobrze? 
- Jest w dobrych rękach. 
- Czyli, tak?! - zapytałem sfrustrowany. 
- Musimy wykonać operacje, żeby przestała krwawić. Straciła dużo krwi, Panie Malik. 
Tak cholernie się o nią boję. 
Czy wszystko pójdzie okej? 
Kilka minut później, dalej czekaliśmy przed drzwiami pomieszczenia. 
Zadzwoniłem do Eve, żeby podziękować jej za opiekę nad Allison. 
- Odsłuchałam twoją wiadomość, co się dzieje? - Amber, wbiegła a ja popatrzyłem się na nią i przeniosłem wzrok z powrotem na drzwi. 
Ja pierdole co ona tu robi?!
Trisha wyjaśniła Amber co się stało. 
Chcę, żeby wszystko było z nią w porządku. Musi być i będzie. 
- Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnąłem się. 
- Zayn...
- Co? - warknąłem, przerywając Amber, a ona przygryzła wargę. 
- Czy Re była blada?
Przewróciłem oczami. 
- Nie wiem, może trochę. Rozmawiała ze mną, więc będzie okej. 
Kiwnęła głową i spojrzała na Trishe. 
- Gdzie Allison? 
- Jest w domu z Eve. - odpowiedziałem. 
Moja matka usiadła obok mnie i starała się zająć mnie rozmową o Ali. 
Nie mogłem powiedzieć jej o wszystkim, bo nie było mnie tam. Albo pracowałem, albo imprezowałem. 
Jestem okropnym ojcem. 
- Nie, nie jesteś. - Trisha, mruknęła. 
Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na nią zdając sobie sprawę, że powiedziałem to na głos. 
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytała. 
Przeczesałem włosy palcami. 
- Ponieważ nigdy nie ma mnie w domu. - powiedziałem cicho. 
- Tata miał racje. Jestem taki jak mój biologiczny ojciec. Troszczę się bardziej o Victorię niż o dziecko. 
- Nie ważne co zrobiłeś Zayn. Allison nigdzie nie pójdzie, więc możesz zacząć od początku. Ona jest twoją córką, z twojej i Victorii krwi. 
Westchnąłem i popatrzyłem na nią. 
Jeśli by tylko wiedziała kim byłem i jak się czułem zanim poznałem Re. 
Żadne z tych ojcowskich gówien nie przyszło do mnie naturalnie, nawet jeśli się bardzo staram, to trudne. 
Kiedy moja mama nie miała już nic do powiedzenia znowu zacząłem myśleć o Victorii. 
Może miała okres?
Nie, przecież nie traci się wtedy tyle krwi. 
- Są tam pięć minut. Myślisz że będzie z nią okey? - zapytała Amber. 
- Pięć minut?! - jęknąłem. 
Czułem jakby minęła wieczność. 
Amber kiwnęła głową. 
Drzwi się otworzyły i wyszedł z nich ten sam doktor co poprzednio. Natychmiast wstałem, żeby do niego podejść. 
- Wszystko z nią dobrze? Proszę, mogę ją zobaczyć? 
- Proszę Pana. - uniósł ręce, a ja przestałem mówić. 
Ściągnął maskę z twarzy. 
- Zanim tu przyjechaliście była już w trzeciej fazie krwotoku. Straciła około 30/40 procent krwi. Kiedy była na stole operacyjnym potrzebowała poważniej pomocy. Straciła 45 procent krwi. - zrobił pauzę, a ja kiwnąłem głową. 
- Czwarta faza krwotoku, w której jest pańska żona jest naprawdę trudna. 
- Wszystko z nią dobrze?! - mruknąłem i poczułem rękę mamy na ramieniu. 
Przygryzł wargę. 
- Tak mi przykro. Straciła za dużo krwi. Było za późno. 
- Nie! - zamrugałem. 
Usłyszałem westchnienie matki. 
Wszystko, mam na myśli wszystko zaczęło się rozpływać. Kawałek po kawałku kiedy patrzyłem na doktora, który miał uratować moją żonę. 
Będzie w dobrych rękach. 
Zaśmiałem się i zmarszczyłem brwi. 
- Nie, to nie jest śmieszne. 
- Proszę Pana. 
- Nie! Nie możesz mówić poważnie! - podszedłem do niego i uniosłem go za koszulkę. - Ona żyje! - wykrzyknąłem przez zęby. - Nie może! Nie!
Wziąłem głęboki wdech i puściłem go. 
- Ona nie jest martwa! Powiedziałeś, że jest w dobrych rekach!
Trisha zakryła usta ręką, z jej oczu zaczęły spływać łzy, kiedy do mnie podeszła. 
- Nie! - przeczesałem palcami włosy i pokręciłem głową. - Ona żyje. 
- Zayn...
- Nie! - krzyknąłem. - Ona nie jest martwa! Kłamiesz! Chcę ją zobaczyć!!
- Proszę Pana...
- Pozwól mi ją zobaczyć! Proszę! - nie czekałem na odpowiedz tylko otworzyłem drzwi i zobaczyłem plamę krwi na łóżku. 
Victoria leżała na nim, cała blada a lekarze chodzili obok niej, podszedłem bliżej. 
Doktor kazał wszystkim wyjść, a ja stałem tam patrząc się na nią. 
Moje usta się otworzyły. A moje serce przestało bić. 
- Re, nie!! Nie możesz mnie zostawić! Re, nie możesz!! 
Pogłaskałem ją po policzku, a moje oczy zaczęły wypełniać się łzami, kiedy zdałem sobie sprawę że ona nie żyje. 
Mój sen stał się prawdziwy. 
Moja żona. Victoria Malik, nie żyje. 
- Nie! Nie! Re, obudź się, proszę! Błagam! - krzyczałem. - Nie rób mi tego! 
- Obiecałaś, że mnie nie opuścisz! - łzy zaczęły kapać na jej koszulkę, a ja ująłem jej zimną rękę. 
- Obudź się. Kocham cię. Nie mogę żyć bez ciebie. Potrzebuję cię. 
- Potrzebuje cię! 
- Powiedziałaś na zawsze. Nie możesz mnie zostawić! 
Łzy zaczęły lecieć niekontrolowanie kiedy upadłem na podłogę. 
Schowałem twarz w kolanach. 
Poczułem ręce. Moja matka uklęknęła koło mnie, też płakała. Przytuliłem się do niej i zacząłem płakać w jej ramie. 
- Nie płacz! - mruknęła. - Tak bardzo mi przykro, synku. 
Pociągnąłem nosem i otarłem łzy. Wstałem i podszedłem do Victorii, żeby pocałować ją ten ostatni raz. 
Moje serce przestało bić, niezdolne do miłości, którą obdarzyła mnie przez ten przeszły rok. 
Nowy Zayn, którego stworzyła umarł, kiedy ona umarła. 
Pokręciłem głową i wyszedłem z pokoju. 
Wszyscy stali w korytarzu płacząc. 
James, Amber, Waliyha, Doniya i Saffa. 
Wszyscy tu byli. 
Kiedy drzwi się za mną zamknęły, popatrzyli na mnie, westchnąłem i wyszedłem ze szpitala. 

Mark's POV

Szef się zmienił. 
Ten wielki dom, który wybudował dla Victorii nie jest już dla niego ważny. 
Przez większość czasu zachowuje się jak robot. Nie ma czasu, żeby rozpaczać nad Victorią. 
Eve i ja byliśmy przybici i uroniliśmy łzy. 
On nic. 
Chodzący robot. 
Trisha zajmuje się Allison do kiedy Zayn się pozbiera. 
Współczuje mu. 
Nigdy przez te pięć lat kiedy dla niego pracuje, nie widziałem go tak załamanego. 
Wszystko co robi to pobudka, przeskoczenie śniadania, pójście prosto do pracy i powrót do domu. 
Jeśli jest dobry dzień zje obiad i wróci do łóżka. 
Minęło półtorej tygodnia i nastał czas w którym Zayn się załamał, szczerze nie chciałem tu być i tego widzieć. 
Cała miłość i ból który ukrywał do Victorii to stanowczo za dużo jak dla faceta. 
Nie jestem chujem, ale mężczyźni są bardziej emocjonalni niż kobiety. My po prostu lepiej to maskujemy. 
Zayn jest perfekcyjnym przykładem. Ludzie w pracy dalej sądzą, że jest szczęśliwie żonaty, z małym dzieckiem w domu. Zachowuje się jakby nic się nie stało. Poza domem żyje dalej. 
Ale w domu, jest inaczej. 
Nikt oprócz mnie i Eve nie wie co dzieje się poza tą wymyśloną bajką. 
Eve martwi się o niego cały czas. 
Zaczyna trochę jeść, ale ostatnio zauważyliśmy, że nie bierze już swoich antydepresantów. 
W każdej chwili może się coś stać. 
Jeśli jego pojebany ojciec teraz go widzi musi być z niego dumny. 
Ale tak już jest, Zayn tylko pracuje nic więcej nie robi. 
Nie spotyka się z nikim, nie odpowiada na telefony. Odciął się od życia społecznego. 
- Je obiad. - powiedziała cicho Eve. 
- Dzwoniła matka Re, Victoria. Pogrzeb będzie w piątek. 
- To za trzy dni. Mam mu powiedzieć? - zapytała. 
Westchnąłem. 
- Zrób to co będzie najlepsze. 
- Myślę, że ty powinieneś to zrobić. - przygryzła wargę. 
Zmarszczyłem brwi. 
- Dlaczego ja? 
- Ponieważ, ja tak mówię. Idź już. - mruknęła, a ja przewróciłem oczami i ruszyłem schodami do jego biura. 
Ten dom jest taki wielki i kompletnie brak w nim życia bez Victorii. 
Jej śmierć wpłynęła na nas wszystkich. 
Tęsknie za nią, tak jak wszyscy. 
- Proszę Pana. - zapukałem i zapukałem do pokoju. 
Popatrzył na mnie. 
- Matka Victorii dzwoniła. Pogrzeb odbędzie się w piątek. - mruknąłem cicho. 
Przygryzł wargę i wrócił do pracy. 
Odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia. 
Wiecie już co mam na myśli? Jak robot. 
Szef którego znałem zacząłby krzyczeć na mnie i powiedziałby żebym się odjebał. 
Zayn którego stworzyła Re podziękował by mi, ale on już nie był ani tym Zayn'em ani tym. 
Nienawidzę tego mówić, ale nie lubię go takiego widzieć. 
Ma dziecko, które ma w dupie. Mam nadzieje, że jego matka przemówi mu do rozumu, bo nawet jeśli nie chce się przyznać to ma rękę do dzieci. 
Eve powiedziała, że jest niesamowity kiedy zajmuje się Ally. 
Jest taki wpatrzony w to żeby zadowolić innych, że nie zauważa swoich dobrych czynów. 
Teraz kiedy Victoria odeszła, musi ruszyć na przód. 
Trisha dzwoniła wcześniej i powiedziała, że przyjedzie później z Allison. Zazwyczaj takie wizyty kończą się rozczarowaniem Trishy i jej wyjściem oraz Zayn'em który wraca do pracy. 
Nie widziałem nikogo kto mógłby tak bardzo siebie zniszczyć jak on. 
Mam nadzieje, że w końcu będzie miał czas żeby to wszystko przemyśleć. 
Martwię się o niego. 

WALIYHA'S POV

Nigdy nie wiedziałam mojego brata w takim stanie. Był taki szczęśliwy z Victorią. 
Wszyscy byliśmy szczęśliwi, ale teraz czuje się jakby ktoś dał mi w policzek. 
Kochałam go odwiedzić, teraz to dziwne. To już nie to samo. 
Niby z nami rozmawia, ale czuje się jakby nie był w pełni z nami. 
Zayn, którego znałam nie jest już z nami. 
Teraz jest zimny i bez uczuciowy. 
Mama i ja odwiedzamy go codziennie. Nie zabieralłyśmy Allison wcześniej, ale minął już tydzień odkąd Zayn jej nie widział. Więc, tym razem jedzie z nami. 
- Mam nadzieje, że ma dziś dobry humor. Zrobiłam jego ulubione danie. 
Westchnęłam. 
- Mamo, jego żona nie żyje, jakbyś się czuła gdyby tata umarł? 
- Uważaj co mówisz, Wal. - powiedziała i wjechała na podjazd. - Mogę sobie tylko wyobrazić przez co przechodzi, chce mu pomóc ale nie potrafię. 
Wyszłam z samochodu i wyciągnęłam ze środka Allison. To dziwne, że wygląda dokładnie jak mix Zayn'a i Re. 
Mama zabrała pudełko z jedzeniem z siedzenia i zamknęła drzwi. Jak zawsze Mark otworzył drzwi i kiwnął do nas, kiedy weszłyśmy do środka. 
Bycie tutaj czyni mnie smutną. 
Strasznie tęsknię za Victorią. Kiedy o niej myślę, mam ochotę się rozpłakać. 
Mama położyła rękę na moim ramieniu kiedy otarłam łzy.  
- Wiem, kochanie. - westchnęła i wzięła głęboki wdech. 
Mogę sobie tylko wyobrazić przez co przechodzi Zayn. Nawet nie był żonaty przez pełny rok i ją stracił. 
Mama zabrała ode mnie Allison kiedy weszłam na piętro poszukać Zayn'a. 
Otworzyłam drzwi do biura i zobaczyłam go. 
Stracił tak dużo na wadze, to okropne. 
- Hej, Zee. - mruknęłam. 
Tęsknie za moim bratem. 
Tęsknie za nim. 
Westchnął i popatrzył na mnie. Cienie pod jego oczami z dnia na dzień były ciemniejsze, a oczy całe czerwone. 
To okropne, kiedy widzisz swojego brata w takim stanie. 
- Hej. - odpowiedział i przytulił mnie, nie tak jak zwykle, to był pusty uścisk. 
- Allison tu jest. - powiedziałam. 
Kiwnął głową i ruszył za mną. 
Kiedy szliśmy przez korytarz mijaliśmy zdjęcia Zayn'a i Re. 
Był z nią taki szczęśliwy. 
Victoria. 
Tęsknie. 
Okropnie. 
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a Zayn zaczął mi się przyglądać. 
Otarłam łzy i zaczęłam iść dalej, ale on przysunął mnie bliżej. 
- Nie płacz Wal. - mruknął cicho. 
Nie powiedziałam nic kiedy zeszliśmy na dół. Zayn jest taki nieobecny. Nie sądzę, żeby w ogóle płakał nad śmiercią Re. Mama mówiła, że płakał w szpitalu, ale to tyle. 
- Dzień dobry, słońce. - powiedziała i przytuliła go. 
- Jak się czujesz?
- Dobrze. - wymamrotał. 
Obie wiemy, że nie jest dobrze. 
- Wzięłyśmy Ally dzisiaj. 
Zayn nie powiedział nic tylko uniósł brew, kiedy odsłoniłam mu widok na Allison. 
Kiedy jej dotknął, a ona objęła jego palec, musiałam mu się przyjrzeć bo chyba zauważyłam uśmiech. 
- Jej włosy urosły. - powiedział. 
Uśmiechnęłam się. 
- Wiem, definitywnie ma to po tobie. 
Popatrzył na mnie i pogłaskał Ally po policzku. Natychmiast przestał i odsunął się trochę. 
- Chcesz ją potrzymać? - zapytałam. 
Uniósł brwi, popatrzył na mamę i lekko kiwnął głową. 
Powoli położyłam ją w jego ramionach, ale on potrząsnął głową. 
- Nie. 
Zmarszczyłam brwi i zabrałam ją z powrotem. 
- Co? 
- Nie mogę. - odsunął się. - Dlaczego ją tutaj... Nie mogę. 
Mama zaczęła go uspokajać, a Allison się rozpłakała. 
- Shhh. - próbowałam ją uspokoić, ale to było na nic. 
- Zayn, skarbie. Jest okej. 
- Nie! - pokręcił głową. 
- Mamo! - powiedziałam, podając jej dziecko. 
Poklepała ją po plecach i Ally zaczęła się uspokajać. 
- Zayn, wiem że jesteś przestraszony, ale to twoja córka. - mama powiedziała cicho. - Wal, zabierz fotelik wychodzimy. 
Zayn popatrzył na mnie zmieszany. 
- Mamo...
- Musisz wsiąść za nią odpowiedzialność. - odpowiedziała stanowczo. 
Nigdy nie widziałam mamy tak reagującej. Zawsze była po jego stronie. 
- Mamo...
- Chodź Wal. - powiedziała. 
Wtedy to zauważyłam, ona robiła to żeby wzbudzić w nim jakieś emocje, musi zająć się swoją córką. Jest dojrzałym mężczyzną. 
Nie może zostawiać swojego dziecka nam, dlatego że nie ma na to humoru. 
Zabrałam Allison od mamy i położyłam w foteliku. 
- Mamo...
- Naprawdę się na tobie zawiodłam synu. 
Ałć. To chyba najgorsza rzecz jaką możesz usłyszeć od matki. Szczególnie od naszej. Ona nigdy się nie złości, więc jeśli słyszysz coś takiego wiesz, że spierdoliłeś po całej lini.
- Wiem, że przechodzisz ciężki czas, ale nie sądzisz, że już czas żeby pokazać wszystkim że się mylą i dajesz sobie radę? 
- Przyjdziesz jutro? - zapytał. 
Mama i ja wymieniłyśmy spojrzenia. 
- Nie. - pokręciła głową, a ja westchnęłam. 
Popatrzył na nią i jedyne co mogłam zobaczyć na jego twarzy to ból, samotność i bezradność. 
- Mamo...
- Wal, zapnij pasy Ally, proszę. 
Westchnęłam i zrobiłam o co mnie prosiła i usiadłam na miejscu pasażera, a ona obok mnie. 
- Mamo...
- Wszystko będzie z nim dobrze. - mruknęła. 
- Ale... Nie widziałaś jego spojrzenia. 
- Widziałam Wal, to smutne. - popatrzyła na mnie. 
- To nie oznacza, że mamy przestać go widywać. 
- Da radę. 
- Matko! 
- Zobaczymy go na pogrzebie. 
- Wiesz, że się nie pojawi. - powiedziałam. 
- Pojawi. 

ZAYN'S POV

Dzień pogrzebu. 

Oddychaj. 
To wszystko co muszę robić. 
Oddychać. 
Nawet przy tym musiałem myśleć i to za dużo. 
Każda nawet najmniejsza rzecz, przyprawiała mnie o ból. Chciałbym wierzyć że to sen, a ja jeszcze się nie obudziłem. Chcę wierzyć że będzie ze mną dobrze, ale na każdym kroku przekonuje się że to nie prawda. 
Urodziłem się bez szczęścia. 
Wszędzie gdzie nie pójdę widzę szczęśliwe małżeństwa. Stare, dopiero co wzięte albo zwyłe pary. 
Nie byłem ze swoją żoną przez całe 2 lata i już ją straciłem. 
Nie czuje nic oprócz bólu. Ostatnio myślę sobie, może wszystko będzie okej, ale pogarsza się z każdym dniem. 
Uśmiecham się i jakoś przechodzę przez dzień. Śmieje się i rozmawiam kiedy potrzeba. Ostatnią rzeczą jaką chcę to litość. 
Może zasługuje na to żeby stracić jedyną osobę o którą troszczyłem się bardziej niż o siebie i wszystko co mam. 
Może nie zasługuje na bycie szczęśliwym. 
Boże, tak bardzo za nią tęsknie. 
Tęsknie za wszystkim co ma związek z nią. Mieszkanie w tym dużym domu który dla niej wybudowałem jest teraz bez sensu. 
Chciałbym go sprzedać, ale też chciałbym go zatrzymać bo to jedyna rzecz na której dalej widnieje jej imię i nazwisko. 
Jak mam ruszyć dalej, kiedy moja żona nie żyje? 
Nie potrafię nawet zająć się naszyć dzieckiem. 
Znowu jestem sam. 
Wpadłem w większe bagno niż sądziłem. 
Potrząsnąłem głową i zacząłem wypełniać papiery, kiedy usłyszałem jak ktoś otwiera frontowe drzwi. 
Westchnąłem i kontynuowałem wkurzony, kiedy Waliyha usiadła obok mnie. 
- Hej, Zee. - mruknęła. 
- Hej, Wal. 
- Przyjdziesz na pogrzeb? 
- Nie. - ryknąłem, a ona cofnęła się o kilka kroków co trochę mnie otrzeźwiło. 
- Przepraszam, ja... Myślę, że powinieneś pójść.
- Nie idę. - pokręciłem głową. 
Waliyha westchnęła i tym razem odezwała się Trisha. 
- Na dalej, musisz przyjść. 
- Powiedziałem, że nie idę. 
- Kim, jesteś żeby tak odzywać się do matki. 
Mój długopis przestał pisać, kiedy usłyszałem głos zza siebie. Moje serce zaczęło przyśpieszać. 
Yaser. 
Dostrzegłem, że Wal i Trisha wyszły, wiec kontynuowałem pisanie. 
- Zayn, no dalej. - próbował, ale go ignorowałem. 
Jest ostatnią osobą z którą chciałbym teraz rozmawiać. 
- Musisz przyjść. 
- Nie. Pracuje.
- To pogrzeb twojej żony. 
Moje oczy wypełniły się łzami na dźwięk słów które użył, ale natychmiast zamrugałem kilka razy, żeby się ich pozbyć. 
- Nie!
Usłyszałem jak wzdycha, a w następnej chwili zabrał mi z ręki długopis i odłożył go na bok. 
- Przestań pracować. - powiedział, a ja wstałem i zabrałem laptopa ze stołu. - Zayn! 
- Zostaw mnie w spokoju! 
Uścisnął moje ramie tak mocno, że prawie syknąłem z bólu. 
- Synu, popatrz na mnie!
Synu??!
Pokręciłem głową, a on puścił moje ramie. 
Łzy zaczęły płynąć z moich oczu. 
- Przestań pracować! Wiem, że straciłeś żonę, ale musisz iść na pogrzeb. Jesteś jej mężem Zayn. 
Zamrugałem i pokręciłem głową. 
- Nie. 
- Przepraszam. 
Pokręciłem głową, a on przyciągnął mnie i przytulił. 
Znowu mam wszystko przed oczami, każdą rzecz każdy moment przez który przeszliśmy z Victorią. 
Wieczorne rozmowy, miesiąc miodowy, dzień ślubu, piknik w lesie, wycieczka na BoraBora, jej miłość do pizzy i jedzenia, te momenty kiedy przygryzała wargę, to uczucie które czułem kiedy patrzyliśmy sobie w oczy. 
Pokazała mi czym jest miłość, dała mi ją, a teraz odebrała. 
Nikt nigdy nie sprawi, że będę czuł się tak jak przy niej. 
Dała mi życie. Dała mi powód dla którego przestałem tracić moje zdrowie psychiczne. 
To dotyka mnie bardziej niż bym chciał. 
Odeszła na zawsze.
- Przepraszam, synu! Nigdy tego nie chciałem! 
Zamrugałem. 
- Ona nie żyje. - wyszeptałem, a łzy dalej płynęły z moim oczu. - Tato, ona nie żyje!
Moja żona nie żyje! 
- Nie żyje. - mruknąłem. 
- Przykro mi. - powiedział. 
Pokręciłem głową. 
- Wiem, że to boli, ale musisz być tam dla niej. To twoja żona, Zayn. 
- Tęsknie za nią. - wyszeptałem. Tęsknie za nią. Ona nie żyje. Dlaczego, nie mogę być szczęśliwy?!! 
- Zayn...
- Tato, ona nie żyje! - powiedziałem i pokręciłem głową. - Potrzebuje jej. 
- Wiem, synu. 
- Ona była moją żoną. Ciebie nigdy nie było!!
- Co masz na myśli? 
- Nie byłeś na naszym weselu, ani kiedy Allison się rodziła!!
- Ale, jestem tutaj teraz. 
- Chcę ją z powrotem. 
- Wiem, jej matka też. - powiedział i wskazał na drzwi, w których stała Victoria ze łzami w oczach.  
- Kocham cię synu i jestem z ciebie dumny. 
Ponownie mnie przytulił. 
- Nigdy nie stracisz wspomnień, które z nią dzieliłeś. 
Kiwnąłem głową i potarłem czerwone od łez oczy. 
Kiedy je otworzyłem zobaczyłem Victorię przede mną i Yaser'a który wychodził. 
- Dobrze cię widzieć synu. 
Nie mogłem się odezwać. Wyglądała jak Re. Kiedy na nią patrzyłem przypominała mi się Victoria i zaczynałem jeszcze bardziej płakać. 
- Przepraszam. - szepnąłem. 
Poklepała mnie po plecach, żeby trochę mnie uspokoić. Ona też płakała, ale bardziej dyskretnie niż ja. 
Przez ostatni tydzień życia, Re przeszła ze mną okropne chwile. Nigdy nie zasługiwałem na nią. 
Jestem takim idiotą. 
- Już dobrze, skarbie. Ona kochała cię bardzo mocno. - powiedziała. 
Próbowałem przestać płakać, ale po prostu nie dawałem już rady. 
- Jesteś bardzo dobrym mężczyzną Panie Malik. - mruknęła. 
- Cały Zayn. - powiedział Yaser. 
Trzymając Allison, Trisha weszła do kuchni razem z Waliyhą, Safą i Doniyą. 
Uśmiechnęła się do mnie i popatrzyła na Ally. 
- Chciałbyś ją potrzymać tym razem? 
Przełknąłem ślinę i kiwnąłem głową. Jeśli nie mogę mieć już dłużej Victorii, to zajmę się naszą córką. 
Allison jest tym czego pragnęła Re. 
Mama położyła ją na moich rekach tak jak kilka dni temu, a ona oplotła swoją ręką mój palec, uśmiechnąłem się. 
Jej policzki, które tak uwielbiałem w Victorii były takie malutki, pogłaskałem je, a moje serce zabiło w mojej piersi. 

---------

To chyba najgorszy rozdział jaki tłumaczyłam. Chciałam odwlekać to do ostatniego dnia, ale w końcu trzeba go dodać. Płakałam jak głupia. Nie wiem nawet co napisać eh. Miłego czytania? może takie być? Martyna xx

27 komentarzy:

  1. Tak, najgorszy rozdzial
    Przeplakalam caly rozdOal, doslownie caly
    Jeszcze nigdy nie plakalam tak nad jakim kolwiek ff ������
    Przepraszam, ale nie dam rady dluzszego komentarzu dodac /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo płaczę :cccccccccc

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwszy raz poryczałam się czytając ff

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje życie straciło sens :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę przestać płakać. Dlaczego? Re, wróć. :'(

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje zycie nie ma juz sensu!!
    Przez cały ten rozdział plakalam i nadal płacze.
    To zbyt emocjonalne!!
    To jeszcze nie czas żeby ją uśmiercić! Ja chce ją spowrotem !
    Nie mam siły czegoś jeszcze napisać!
    Za dużo emocji

    OdpowiedzUsuń
  7. najgorszy rozdział...teraz rycze jak jakaś idiotka

    OdpowiedzUsuń
  8. Płakałam cały rozdział...
    Quwa wiedziałam, że tak będzie XD nienawidzę ten jebaczki pisarki..
    Jak ona mogła mi to zrobić ?
    Cały ten blog stracił dla mnie sens :C Bez Re to nie to samo..
    jestem ZAŁAMANA.
    ta śmierć jest bez sensu..
    Mogło się stać wszystko tylko nie Re :C
    Aż normalnie PRZERPASZAM ale straciłam chęć czytania tego dalej..
    (chociaż i tak z pewnością przeczytam) jednak na razie robię sobie przerwę.
    To za wiele dla mnie.
    Nie radzę sobie z brakiem Re. :ccccccc

    OdpowiedzUsuń
  9. boze tylko nie.. jestem cala zaplakana i nie moge sie uspokoic.. przeciez to moje fav ff to sie nie moze tak konczyc
    dziekuje za tlumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  10. ale mi sie wydaje ze to bedzie sen Zayna i on wróci, jakoś tak skoro jest dalsza częśc, a wiadomo, że bez Re by autorka nie kontynuowała, wiec sie naryczałam ale mam nadzieje, ze to tylko pierdolony sen ZAYNA

    OdpowiedzUsuń
  11. "Obudzilem się z krzykiem zalany potem"
    Tal właśnie ma zacząć się kolejny rozdział, bo jak nie to ja nie przeżyje. Nie dam rady Zayn! Obudz sie!!.

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże!Nie wiem co napisać....
    To takie nie sprawiedliwe:(
    Chce z powrotem Re ..:((
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja pieprze tak bardzo nienawidze tego rozdzialu! Jak mogla ja usmiercic?! Dlaczego?! Osz kur... !!!! Rycze ����
    @yourparadisexx

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogłam przeczytac całego rozdziału po śmierci Re. W ramach rekompensaty chce od autorki inne zakończenie :'( jak mogła zabić najcudowniejsza osobę w tym ff? Serio? Re juz tyle przeszła i AKURAT ONA musiała umrzeć? Nie podoba mi sie to

    OdpowiedzUsuń
  15. Płaczę... najgorszy rozdział! Nie mogę tego zrozumieć... dlaczego ona? :'(

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak bardzo płakałam. Troche głupie, bo to jednak fikcyjna bohaterka ale no jednak tyle czasu z nimi spędziłam. Boje sie epilogu. Świetne tłumaczenie! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja...Wow...Nie wiem co powiedzieć... Czuje się okropnie..
    Nic tylko płakać... Mam nadzieję że to jednak nie prawda
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  18. Jejku płacze �� dlaczego to ja spotkało

    OdpowiedzUsuń
  19. omg najsmutniejszy rozdział jaki czytałam ;c dziękuję za tłumaczenie, jesteście niesamowite! :D
    @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wierzę, że stało się to prawda! To jest takie smutne.....choć trochę wiedziałam jak się zakończy to i tak jest to dla mnie cios ;c

    OdpowiedzUsuń
  21. Boze tak rycze ze szok, szkoda ze to juz ostatni rozdzial, szkoda mi Zayna ��

    OdpowiedzUsuń
  22. Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale wcześniej nie byłam w stanie. Tak bardzo płakała, tak mi szkoda Zayna. Nie mogę uwierzyć, że to koniec trzeciej części. Podziwiam Chanel, że napisała tak wspaniałe ff xx
    /@xxxhlnlzxxx

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja cały czas miałam nadzieję że to jeden z tych jego popieprzonych snów. Rycze jak bobr�� dlaczego?! Dlaczego?! Dlaczego to się tak skończyło? ������

    OdpowiedzUsuń
  24. Dobra, nie. Ona musi żyć, to się nie może tak skończyć...

    OdpowiedzUsuń