wtorek, 1 września 2015

Rozdział 46 - "Prawda."


25 tydzień


Od początku roku dużo podróżowałem do Irlandii i Nowego Jorku.
Ten budynek w Irlandii jest gotowy, a ten w Nowym Jorku jest prawie skończony.
Ale nie podoba mi się to całe podróżowanie.
Wolałbym siedzieć w domu z Victorią, ale biorąc to tak ogólnie pod uwagę, to przecież robię coś dla nas i dla dziecka.
Za każdym razem kiedy wracam do domu ciąża Victorii jest większa.
Jej włosy są bardzo gęste.
Zauważyłem w niej zmiany.
Ma w sobie bardzo dużo gracji, nie jest taka niezdarna jak wcześniej. Jej huśtawka nastrojów wciąż kołysze się na różne strony. No i poza tym, że ma brzuszek i spore cycki, jej nogi pozostały zgrabne i smukłe.
Nie mówiąc już o seksie.
Jej libido to na prawdę coś. Wydaje mi się nawet, że doszliśmy do momentu, gdzie to ja nie wyrabiam.
Wszedłem do apartamentu i zobaczyłem Victorię przy lodówce.
Z tyłu w ogóle nie wygląda na ciężarną.
Owinąłem swoje ramiona wokół niej, a ona odetchnęła i odwróciła się w moją stronę.
- Cześć. - uśmiechnąłem się.
- Cześć. - zaczerwieniła się.
- Jak tam spotkanie z położną? - zapytałem, zostawiając na jej ustach pocałunek chwilę wcześniej.
- Dobrze. Anne powiedziała, że wszystko jest w porządku. Nie muszę już brać więcej żelaza! - odetchnęła z ulgą a ja się uśmiechnąłem.
To, że nie musi brać już żelaza oznacza, że nie będzie miała już zatwardzenia i nie będę musiał wchodzić do toalety i patrzeć na jej krzywą minę, kiedy siedzi na kiblu.
- To dobrze, kochanie. Rozmawiałem z kontrahentem w naszym domu.
Jej oczy się rozszerzyły.
- I?
- Dom powinien być gotowy w następnym miesiącu. - uśmiechnąłem się.
- Jezu! To super!
- Heloł?!
Zmarszczyłem momentalnie czoło, słysząc jak drzwi się zamykają.
- Kto tam? - zapytałem.
Na twarzy Victorii pojawił się grymas.
- Zaprosiłam Jamesa i Waliyhę na kolację...
- Ej! Zayn! Co tam tatuśku? - przywitał mnie James i uderzył mnie w ramię.
- James. Trochę zleciało. - uśmiechnąłem się, ale ten uśmiech gdzieś zniknął, kiedy James owinął swoje łapy wokół Waliyhi.
- Wal. - przyciągnąłem ją do uścisku, strzepując tym samym rękę Jamesa, a on zaśmiał się i podszedł do Victorii.
- Hej Zee.
- Jasna cholercia, spójrzcie tylko na ten brzuszek! - zawołał James i położył rękę na brzuchu Victorii.
Victoria się uśmiechnęła a ja drgnąłem.
- Będziesz ojcem. To takie dziwne.
Uśmiechnąłem się czule do Victorii, a potem spojrzałem w dół na Waliyhę.
- Zamknij się Wal.
Zachichotała.
- Jestem w ciąży. - położyła rękę na swoim brzuchu.
- Haha, strasznie śmieszne.
Uśmiechnęła się, kiedy trąciłem ją łokciem, a James podszedł do nas z Victorią u swojego boku.
- Więc to chłopiec! Mówiłem ci Liyha, że to będzie chłopak. - uśmiechnął się James.
Zmarszczyłem brwi.
- Kto to Liyha?
- Ja. To moja ksywa. Skrócona wersja Wa-Liyhi. - wytłumaczyła mi moja siostra, a ja spojrzałem na Jamesa.
- Zaraz zwymiotuję. - skrzywiłem się.
Victoria pacnęła mnie w tors, a ja spojrzałem na nią znacząco.
- Żartowałem.
- Nie, nie żartowałeś. - pokręciła głową. - Możecie usiąść przy stole.
- Pomóc ci? - zapytałem, a ona znów pokręciła głową.
- Dam radę.
- Nie no, serio. Pomogę ci. - uśmiechnąłem się i pochyliłem, całując ją w policzek.
Zjechałem dłonią do jej brzucha i poczułem kopnięcie. Uniosłem brew, kiedy oboje spojrzeliśmy w dół.
Victoria się zaśmiała.
- Przysięgam, że kopie tylko dla ciebie.
Uśmiechnąłem się.
- To mój chłopak.
Znów zachichotała i odtrąciła moją dłoń.
- Okej, możesz pokroić mi cebulę.
Przegryzłem wargę.
- Ahh, okej, spróbuję. - wzruszyłem ramionami i obrałem cebulę. - W kostkę czy plasterki?
- W kostkę, poproszę. Robię tacos.
- Bo zachciało ci się kwaśnego sosu?
- No. - uśmiechnęła się. - Potrzebuje pan z tym pomocy, panie Malik?
- Nie, pani Malik. Daję radę. - mrugnąłem do niej i kontynuowałem krojenie cebuli.
- A może ja to zrobię, a ty zetrzesz ser? - zaśmiała się i zabrała mi nóż, a podała ser.
- Czy ja zostałem właśnie zdegradowany?
- Oczywiście, że nie, jesteś po prostu do dupy. - rzuciła zaczepnie, a ja przewróciłem oczami i pocałowałem ją w policzek.

30 tydzień.

Jeszcze dziesięć tygodni.
Przez ten cały czas byłem niespokojny.
Ten czas leci za szybko i zaczynam myśleć, że nie dam rady temu podołać. Nie jestem zdolny do bycia ojcem. Ale jak widzę moją żonę taką szczęśliwą, to mi lepiej.
Jej ciążowy brzuszek jest dużo większy i wygląda na strasznie ciężarną. Cały czas jest zmęczona, ale i tak próbuje uprawiać ze mną seks, co jest dla mnie strasznie dziwne.
Posiadanie takie brzucha to nie najłatwiejsza rzecz, z którą można coś działać, ale obydwoje jesteśmy szczęśliwi.
- Jeśli mogę spytać, za ile pańska żona ma termin, sir? - zapytała Leigh, podając mi dokumenty od Josa.
- Za trzy miesiące. - kiwnąłem głową, a ona się uśmiechnęła.
- Cieszę się, sir. - zawahała się i wyszła, kiedy spojrzałem na nią w dość niekomfortowy sposób.
Gdzie ten czas zleciał?
Za każdym razem, kiedy jestem sam, łapię się na tym, ze myślę, jak ja do tego doszedłem.
Jak ona zaszła w tą ciążę? Jak to się stało?
Za tak krótki czas będzie mieć dziecko, nie jestem pewien, czy będę gotowy.
Kiedy przyjechałem do domu, byłem trochę zamyślony.
Kilka tygodni temu przeprowadziliśmy się do naszego domu i oboje go pokochaliśmy.
Ma pięć sypialni, trzy łazienki na górze, dwa baseny, jeden wewnątrz, a drugi na zewnątrz. Trzy salony, dużą kuchnię, którą zaprojektowała Victoria i dwa biura.
Ten dom ma wiele do zaoferowania.
Jest bardzo duży. Chyba obydwoje zamierzamy mieć sporą rodzinkę.
Położyłem teczkę na ławce w kuchni i rozglądnąłem się dookoła w poszukiwaniu żony.
Na 99 procent była na górze i kiedy tam poszedłem, znalazłem ją w moim biurze.
- Jesteś już. - uśmiechnęła się.
- Co tu robisz?
- Oglądałam krajobraz. - spojrzała z powrotem na widok nocnego Londynu, a ja owinąłem swoje ramiona wokół jej brzucha.
- Jak tam mój mały facet? - pocałowałem ją w szyję.
- Jest dzisiaj dość ruchliwy.
Westchnąłem i cmoknąłem ją w policzek.
Nie jestem gotowy.
Nie wiem dlaczego właśnie teraz obleciał mnie strach, ale jestem w szoku, kiedy myślę, że ma urodzić za trzy miesiące.
- Wyglądasz na zmęczoną, kochanie. - mruknąłem i stanąłem przed nią. - I sprzątałaś. Mówiłem ci, żebyś nie sprzątała.
- Chciałam, żeby Eve odpoczęła. - powiedziała niewinnie i przytuliła się do mnie.
- Rozumiem. A teraz chodź, położysz się do łóżka, zanim będę miał konferencję.
Jedną ręką owinąłem jej talię a drugą splotłem z jej palcami, odwracając się i prowadząc ją korytarzem do naszej sypialni.
Przesunąłem wszystkie koce i poduszki, a Victoria usiadła.
- Musisz przestać nosić jeansy, skarbie. - mruknąłem i próbowałem się ich pozbyć.
- Są ciążowe! - prychnęła.
Wyrzuciłem ręce w powietrze.
- No i co. Będzie ci wygodniej w dresie. Spójrz na swoje stopy, Re! Uspokój się. Jadłaś kolację?
Pokręciła głową.
- Poproszę Eve, żeby coś przyniosła. A teraz musisz odpocząć. I przestań łazić w kółko, masz strasznie spuchnięte stopy.
Chwyciłem jakieś poduszki z ziemi i położyłem je na łóżku. Złapałem kostki Victorii i położyłem je na poduszkach, żeby jej nogi odpoczywały.
- Wygodnie?
Kiwnęła głową z uśmiechem.
- Dziękuję.
Poprosiłem Eve, żeby dała nam coś do żarcia. Przyniosła to po dwóch minutach.
Podziękowałem jej i zrobiłem oparcie z poduszek dla Victorii, żeby mogła odpoczywać i jeść.
Związała swoje włosy i westchnęła poirytowana.
- Chciałabym obciąć włosy, ale nie mogę. - wydęła wargi.
- Są dość bujne. - skomentowałem.
- No wiem. To denerwuje. - westchnęła znów i chwyciła ekstra kwaśny sos, który dała jej Eve i zaczęła go nalewać.
- Jak ty to w ogóle jesz? - zapytałem.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. To jest po prostu dobre. To tak, jakby kubki smakowe ci się zmieniły. Nie wiem. Lubię nabiał, ale ten krem kwaśny jest taki dobry.
Pokręciłem głową.
- To jest dziwne. - zaśmiałem się, a ona skończyła jeść.
Skończyłem swoje kilka minut później i położyłem nasze talerze na stoliku.
Sprawdziłem telefon i zorientowałem się, że zostało mi pięć minut, ale zdecydowałem, że wyślę wiadomość i przełożę ją na jutro.
Usiadłem obok niej na łóżku, a ona leżała na boku i patrzyła na mnie ospałym wzrokiem. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
- Kocham cię. - wyszeptała, kiedy jeździłem palcem wskazującym po jej szczęce.
- A ja cię bardziej. Nigdy mnie nie zostawiaj.
Zmarszczyła czoło, ale o nic nie pytała.
- Nigdy. Obiecuję.
Pocałowałem ją w czoło, a ona powoli zaczęła odlatywać.

38 tydzień

Wydaje mi się, że wszystko powoli zaczyna uderzać w nasz dom, a mianowicie to, że będziemy mieli dziecko.
Jego pokój jest gotowy, wszystko jest przygotowane, a ja wciąż jestem niespokojny. Stopy Victorii dalej były spuchnięte, więc je masowałem.
Doszła już do punktu, gdzie w każdej pozycji jest jej niewygodnie.
Ponieważ dzidziuś jest dużo niżej niż nasza położna przewidywała, cały czas musi chodzić siusiu.
Ostatnio prawie się posikała, kiedy wysiadała z auta i szła do domu.
Victoria zamknęła drzwi i przyczłapała do mnie. Nie ważne co bym jej powiedział - i tak łazi w kółko. Narobiła ostatnio tyle muffinek i ciasta, że nie zjem tego przez najbliższy rok.
Zdecydowałem, że zabiorę sporą część i dam pracownikom, żebym nie musiał jeść tego w domu.
- Usiądź i odpocznij. - mruknąłem, kiedy ona chodziła dookoła.
- Amber przychodzi. - powiedziała.
Przewróciłem oczami.
- To chyba sobie pójdę.
Victoria zachichotała i westchnęła, widocznie czując swój brzuch.
- W porządku?
- Ta, tylko przewraca mi się w brzuchu.
Spojrzałem na nią sceptycznie.
- Na pewno?
- Tak tak, wszystko okej.
Zmarszczyłem czoło i wziąłem swój portfel.
- Dalej chcesz, żebym kupił ci wszystkie składniki?
Kiwnęła głową.
- Tak, proszę.
Pochyliłem się i cmoknąłem ją w usta, a potem chwyciłem jej twarz i znów pocałowałem. Uśmiechnęła się ale coś było nie tak.
- Na pewno wszystko okej?
- Tak, Zayn, idź sobie.
Kiwnąłem głową, pocałowałem ją ostatni raz, wziąłem klucze od czarnego Audi i wyszedłem.
W zwykłej sytuacji poprosiłbym Eve, żeby załatwiła te wszystkie składniki, ale po prostu nie mam ochoty widzieć się z Amber.
Stwierdziłem, że ciężko będzie mi samemu to wszystko znaleźć, więc wciągnąłem w to Waliyhę, żeby mi pomogła.
- Nie wierzę, że wyciągnąłeś mnie z domu tylko po to, żebym pomogła ci w zakupach. - mruknęła, biorąc do ręki cukier puder.
- Nie wiem co jest co. - wzruszyłem ramionami.
- Kiedy ona rodzi? - zapytała.
- Za jakieś dwa tygodnie, tak myślę? - przegryzłem wargę i wrzuciłem cukier.
- Potrzebujemy tą mąkę. - wskazała palcem, a ja wziąłem paczkę, wrzuciłem ją i odhaczyłem na liście.
- Dwa tygodnie to niedługo. Denerwujesz się?
- No. Cały czas martwię się, że coś zjebię. Wydaje mi się, że nie jestem gotowy.
Waliyha kiwnęła głową.
- Taa, to będzie dziwne. - zmarszczyła czoło i wzięła proszek i kakao do pieczenia. - Myślę, że dasz radę, Zee.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem. To strasznie dużo odpowiedzialności.
- Potrzebujemy masła i... oh czekoladowych ciasteczek.
- Po co nam czekoladowe ciasteczka? - zmarszczyłem brwi.
Uśmiechnęła się.
- Bo głodna jestem.

***

Po tym jak podrzuciłem Waliyhę do domu z jej czekoladowymi ciasteczkami, wróciłem do domu z tymi wszystkimi zakupami.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do kuchni, kładąc wszystko na blacie.
Usłyszałem głosy z salonu i otworzyłem butelkę coli, którą sobie kupiłem.
Westchnąłem i wypiłem kolejnego łyka, ruszając w stronę salonu. Zatrzymałem się jednak, kiedy zdałem sobie sprawę, że Amber wciąż tu była.
Przewróciłem oczami i chciałem zawrócić, kiedy usłyszałem ich rozmowę. Najpierw usłyszałem marudny głos Amber.
- Serio, po prostu mi powiedz.
Pauza.
- Nie wiem. Nie oceniaj mnie, proszę. - odpowiedziała Victoria.
Oceniać... Co ona zrobiła?
- Re, serio, jestem twoją najlepszą przyjaciółką, możesz powiedzieć mi wszystko.
Odwróciłem głowę tak, by mieć skierowane ucho w stronę salonu.
- Zrobiłam coś naprawdę złego. - mruknęła Victoria. - Czuję się okropnie!
- Okej, więc co to takiego? - zapytała Amber.
Victoria jęknęła.
- Nie mogę tego powiedzieć. Ja po prostu... - urwała i czekałem, aż coś powie. - Pamiętasz, kiedy powiedziałam ci o tej sytuacji z Waliyhą i kondomami?
Zmarszczyłem czoło. Co?
- No? I Zayn zaczął wariować i cię obwiniać. Kawał kutasa. - dokończyła Amber.
Szmata.
- Um, cóż.. Był dość podejrzliwy kiedy zaszłam w ciążę. Był taki jak zwykle, wiesz? Zawsze mógłby mnie i nawet samego siebie przepytywać jak to się stało, a ja powiedziałam mu, ze to był wypadek.
Zerknąłem zza rogu i zobaczyłem jak Amber składa to wszystko powoli do kupy.
- I miał rację, tak?
Victoria schowała twarz w dłoniach, a ja rozszerzyłem oczy, kiedy wszystko nagle do mnie dotarło.
- Strasznie się czuję. Nie jest gotowy, wiem to, ale tak strasznie próbuje, a ja zrobiłam coś takiego za jego plecami!
- Re! - Amber zabrakło powietrza. - Dlaczego?! Dlaczego to zrobiłaś?!
- Nie wiem! - jęknęła Victoria. - Musiałam komuś powiedzieć.
- Kiedy to się stało? - zapytała Amber ze zmarszczonym czołem. - Kiedy to zrobiłaś? - dodała, i właśnie wtedy spojrzała na mnie.
Jej oczy się rozszerzyły, a Victoria mówiła dalej.
- Kiedy wróciliśmy z wyspy Hamiltona. Od tak dawna tego chciałam. Ale nie chciałam tego w ten sposób.
- Re...
- Powiedz, że nie jestem złą osobą, przez to co zrobiłam?
- Re, przestań. - oczy Amber utkwione były we mnie, kiedy próbowała uciszyć Victorię.
- Za każdym razem kiedy jest w pokoju, czuję jakby tu był gruby słoń. Czuję się taka winna...
- Winna?! - w końcu się odezwałem, a Victoria natychmiast się odwróciła.
Amber spojrzała w dół.
- Winna. - powtórzyłem pod nosem i prychnąłem. - Okłamywałaś mnie przez ten cały czas?! - mój ton głosu wzrósł, mimo, że próbowałem trzymać to wszystko pod kontrolą.
- Zayn...
- Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?! Nigdy, co?!
Victoria wstała.
- Przepraszam, byłam..
- Re, wiedziałaś, jakie mam zdanie na ten temat! - krzyknąłem, a Amber prychnęła.
- Daj jej spokój.
- Amber. - Vitoria dała jej znak gestem. - Nie.
- Amber. - powiedziałem delikatnie, i zdałem sobie sprawę, ze ten cały gniew, który w sobie trzymałem, powodował, że zacząłem się trząść. - Czy mogłabyś łaskawie wyjść, bo moja żona i ja chcemy porozmawiać? Na osobności. - zmierzyłem ją śmiertelnym spojrzeniem, a ona przełknęła ślinę.
- Jasne. - mruknęła, podchodząc do mnie. - Nie krzywdź jej. Jest hormonalna.(?) - powiedziała Amber i odwróciła się do Victorii. - Będę na zewnątrz.
Ciśnienie było strasznie wysokie i nie chciałem podnosić jej stresu jeszcze bardziej.
- Zayn, przepraszam.
- Przepraszam? Przepraszasz mnie?! - prychnąłem. - Jezu święty, Victoria, od jak dawna mnie okłamywałaś? Od kiedy zrzuciłaś winę na Waliyhę?! Wciągnęłaś nawet moją siostrę w to kłamstwo!
Łzy zaczęły spływać po jej policzkach a ja zmarszczyłem czoło.
- Przepraszam.
- To wszystko co masz do powiedzenia?! Za każdym razem kiedy wyciągałem to na wierzch czułem się przez ciebie winny, że nawet przyszło mi do głowy coś takiego, żeby obwiniać moją żonę o przebijanie jebanych kondomów!
Spojrzała w dół, a jej łzy zaczęły kapać.
- Wiedziałaś, jak się z tym czuję?! Powtarzałem ci kurwa tyle razy, że nie jestem gotowy, a ty zrobiłaś mi coś takiego?! - wyrzuciłem ręce w powietrze i odsunąłem się o krok, kiedy gniew zaczął się we mnie gotować.
- Zayn...
- Jebać to. - pokręciłem głową. - Muszę wyjść.
- Nie, nie idź. - pogłaskała się po brzuchu.
- Jesteś w ciąży. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujesz jest mój krzyk. - prychnąłem i wyszedłem.
Chwyciłem kluczyki z blatu i moją butelkę coli i wyszedłem, widząc jak Amber wraca do środka.
Zatrzymała się, dając mi soczystego liścia w policzek, a ja ją odepchnąłem.
- Co jest kurwa?!
- Na kobietę w ciąży się nigdy nie krzyczy, tym bardziej jeśli zaraz ma rodzić! - pouczyła mnie i weszła do domu. - Dupek. - zatrzasnęła drzwi, a ja ruszyłem do auta i odjechałem.
Pojechałem do prywatnego wzgórza. Tego, gdzie ja i Victoria uprawialiśmy seks na moim Lamborghini.
Kopnąłem żwir, oparłem się o bok auta i przeczesałem włosy z frustracją.
To ona przebijała te kondomy. Nawet moja siostra mnie okłamała. To przez cały czas była Victoria. Wiedziałem.
Znów kopnąłem żwir. Schyliłem się, podniosłem kamień i wyrzuciłem go gdzieś daleko, po czym westchnąłem.
- Kurwa! - wrzasnąłem na cały głos.
Mój telefon zaczął dzwonić, a kiedy zobaczyłem, że to Victoria, natychmiast odrzuciłem połączenie.
Znów zaczęła dzwonić.
Tym razem wyłączyłem telefon i wrzuciłem do do auta.
Wtedy zaczął dzwonić mój drugi telefon, ten od nagłych wypadków i zmarszczyłem czoło w irytacji, kiedy zobaczyłem imię "Victoria" na wyświetlaczu.
Zawahałem się, ale pozwoliłem mu dzwonić dalej.
Kilka sekund później dostałem smsa, że mam nagranie na poczcie głosowej od Victorii. Westchnąłem i kliknąłem, by odsłuchać wiadomość.
Usłyszałem jej drżący głos, bała się czegoś. Jej głos był bardzo podobny do tego, kiedy Devon ją porwał i zmusił ją do rozmowy przez telefon.
Moja ręka zaczęła się trząść.
- Zayn, wiem, że jesteś na mnie zły i przepraszam za wszystko, ale właśnie wody mi odeszły. - podciągnęła nosem. - Ze mną wszystko okej, ale Anne powiedziała, że za kilka godzin to się zacznie.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Nie dam rady zrobić tego bez ciebie. Przepraszam. Tylko proszę, wróć do domu.
Usłyszałem sygnał kończący wiadomość, a moje serce zaczęło walić jak oszalałe.
Do jasnej kurwa nędzy.
Ona dzisiaj urodzi.

______________________________

Ale szmata z tej Re, nie moge... #TeamZayn
Macie na pocieszenie, bo koniec wakacji i w ogóle...
Ja pitole, ja nie wiem jak ten czas tak leci, ja trzecią klase technikum teraz zaczynam omg...
W OGÓLE BEJBSY
ja bym was chciała serdecznie zaprosić na moje autorskie opowiadanko, rozdziały dodaje codziennie, w miarę możliwości, ale potrzebuję jakiejś opinii, bo nie wiem, czy jest sens to w ogóle tam skrobać, jak to się gówno jakieś okaże :>
Mogłabym na was liczyć?
http://dead-end-fanfic.blogspot.com/
https://www.wattpad.com/story/47232661-dead-end-z-m-fanfic

13 komentarzy:

  1. Jeju *.* cudny rozdział ;-) czekam na next i dziękuję za tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG. No wiedziałam, że już będzie rodzić, Jeszcze jak się na nią wydarł. No, ale miał rację.
    czekam . :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupia dziwka zepsuła mi opowiadanie, bo jej się bachora zachciało XD
    Ja pitolę XD
    pierdole xd masakra xd hahahhaha xd
    Biedny Zayn ♥
    Powinien ją w pizdu zostawić xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo niektórych rzeczy się nie spodziewałam jestem w szoku

    OdpowiedzUsuń
  5. oo tego to się nie spodziewałam :D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie dzidziuś! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Dziękuję za tłumaczenie (kolejny raz :'D)

    Do następnego! @yourparadisexx

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak wreszcie urodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. o ja pierdole..
    nie spodziewalam sie tego.. co ona najlepszego zrobila..
    swietny rozdzial, czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurwa, ale porobilo ����
    Re we wczesniejszych rozdzialach nie denerwowala mnie, ale teraz to mnie na maxa zdenerwowala
    #TeamZayn zdecydowanie ����
    Amber tez szmata za spoliczkowanie Zayna, Wal tez kiepsko sie zachowala ...wgl kurwa baby w tym rozdziale jakies fisiu fisiu mają ����
    "Uprawialismy seks na moim lamborgini" (idk czu dobrze napisalam) ale ten tekst >>>>
    Chyba jeszcze tylko jeden rozdzial nam zostal czyli najgorszy, cri ����������
    Czekam z niewyobrazalna niecierpliwoscia na nastepny
    O boziu, bedzie tyle lez, ze szok ������

    PS Przepraszam, ze dopiero teraz komentuje, ale wczesniej naprawde czasu nie mialam
    A, no i jestem za z tym blogiem, zaraz obczaje co sie tam dzieje ���� bo wczesniej na to tez nie mialam czasu
    Pozdrawiam i do nastepnego xx /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem tak bardzo wkurzona na Re , jak Zayn...
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem co myśleć... Re zawiodłaś mnie :/
    Dzięki za tłumaczenie do następnego :)
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie spodziewałam się że Re to zrobiła. Jestem oczywiście w #TeamZayn. Matko, Amber też kurde głupia ;_; jak mogła uderzyć Zayna... I do tego zaraz urodzin. Co za emocjonalny rozdział @_@ / @xxxhlnlzxxx

    OdpowiedzUsuń