środa, 29 lipca 2015

Rozdział 41 - "Miłość i inne rzeczy."

Dni i dni niewyobrażalnego upału i sexu do świtu czyli jak wyglądał mój miesiąc miodowy. 
Nie sądziłem, że jest możliwe to że będę jeszcze bardziej zakochiwał się w Victorii, ale tak było z dnia na dzień kochałem ją jeszcze bardziej. 
Nie chce żeby to się skończyło i myślę że Victoria też tego nie chce. 
Każdy kolejny dzień uświadamia mi jakim jestem szczęściarzem. Victoria otworzyła mi oczy na nowy świat. 
Przed tym, pracowałem jak jakiś pojeb żeby tylko nie myśleć o moim popieprzonym życiu. Żyłem wtedy w świecie bez prawdy tylko w samym kłamstwie. 
Wraz z pracą były pieniądze a wraz z nimi kolejne zera na moim koncie na które nawet nie zwracałem uwagi. 
Zarobiłem więcej w tydzień niż inni ludzie mogą zarobić w dwadzieścia lat i miałem czelność narzekać że to mało. 
Kupiłem rodzicom dom, płaciłem za każde ich rachunki ale to dalej nie było dużo dla mojego ojca. 
Popatrzyłem na Victorię która leżała na ławce w kuchni, odsłaniając swoje opalone ciało. 
Zawsze zastanawiałem się jak dwoje ludzi potrafi być ze sobą do końca życia, aż śmierć nie pokona jednego z nich. Nie mogłem tego zrozumieć. 
Ale patrząc teraz na moją żonę, która patrzy się na mnie w zmieszaniu z małym uśmieszkiem na ustach, jest to dla mnie jasne. 
Nie mogę wyobrazić sobie siebie z kimś innym. 
- Na co się tak gapisz? – Victoria się zarumieniła, a ja oprzytomniałem i popatrzyłem z powrotem na mój laptop a następnie znowu na nią. 
- Chodź tutaj. – mruknąłem. 
Westchnęła i podeszła bliżej. 
- Zayn, nie wiem czy mogę...
- Shhh – położyłem swoje usta na jej i lekko ją pocałowałem. 
- Gotowa na druga rundę. – dokończyła. 
- Jestem szczęściarzem. – wyszeptałem. 
Każda zła rzecz którą jej zrobiłem. Nienawidzę siebie za to. 
Uśmiechnęła się. 
- Przez ciebie potrafię zjeść pół banana za jednym razem!
Zaśmiałem się lekko, a później wybuchnąłem śmiechem. 
- Czasami chciałbym wiedzieć o czym myślisz. 
Victoria przewróciła oczami. 
- Nie chciał byś wiedzieć. 
- Mogę powiedzieć to samo. 
Akurat w tej chwili kiedy moje ręce są na jej tyłku, mam tyle myśli że nie chciała by ich znać. 
- Cudownie było pływać z delfinami. – powiedziała. 
Jej policzki były różowe od słońca, przejechałem palcem po jej ustach.  
- Wiem, było świetnie. - zacząłem lekko ściągać jej stanik. 
Westchnęła, odsunęła moją rękę i pocałowała mnie w usta. 
- Powiedziałam, że nie chce. – mruknęła. 
- Wiem. Możemy nadrobić stracony czas. 
- Nie kłam, musimy jutro wracać do domu, tak bardzo nie chce. 
- Ja też, skarbie. Możemy oglądnąć wschód słońca. 
Victoria kiwnęła głową zszokowana. 
- Brzmi romantycznie. 
- Jestem tu by ci dogadzać Pani Malik. 
- A ja tobie, Zayn. – zaczerwieniła się. 
- Hmm? – mruknąłem i zabrałem laptopa. 
Popatrzyła na mnie, a ja na nią.  
- Kocham cię. 
Uśmiechnąłem się. Coraz częściej to robi. Czasami tak niespodziewanie, nie mogę być bardziej szczęśliwy.  
- Kocham cię bardziej skarbie. – pocałowałem ją w szyje, a ona położyła głowę na moim ramieniu. 
Położyłem swoje usta na jej a ona zaśmiała się próbując ich dosięgnąć. 
Kiedy wreszcie usiadła jej kościsty tyłek dotknął mojej nogi, zanim mogłem coś powiedzieć wyszła z pokoju. 
Skończyłem wniosek dla Jos’a Diamonds’a, zamknąłem komputer i zaniosłem go Victorii która leżała na brzuchu. 
- Re, muszę ci coś pokazać. 
Nie ruszyła się, a ja przewróciłem oczami. 
Dałem jej klapsa w tyłek który tak eksponowała i obróciłem w moja stronę. 
Rozmawiała przez telefon. Ups. 
- Przepraszam! To tylko mój mąż! – podniosła głos, a ja zaśmiałem się kiedy złączyła swoje nogi, pokazała mi język i wróciła do rozmowy. 
- Powinnam kończyć ponieważ Zayn się na mnie gapi. – powiedziała. – Jasne, okej, tęsknie za tobą!
- Kto to był?- uniosłem brew kiedy Victoria się rozłączyła. 
- Amber. 
Westchnąłem. 
- Dlaczego z nią rozmawiasz? 
- To ona zadzwoniła. – mruknęła. 
Pokręciłem głową, a ona położyła telefon na łóżku. 
- Co chciałeś mi pokazać? 
- Oh, więc dostałem e-mail od Eve wczoraj w nocy. – powiedziałem. 
Dobrałem moje następne słowa ostrożnie. 
- I? – uniosła brew. 
- Chciała nas poinformować, że dostaliśmy kolejny list z więzienia w Kolorado. Od Devon'a. –mruknąłem  
- Oh. 
- Chciałem poczekać i dać ci go dopiero po naszym miesiącu miodowym, ale coś mówi mi że nie chciałabyś żebym cię okłamał. 
Kiwnęła głowa. 
- Ciesze się, że mi powiedziałeś. 
- Jednakże kazałem jej go otworzyć i przepisać jego treść. 
- Okej, co napisał? 
Otworzyłem laptop i wszedłem na maila.
- Mógłbyś go przeczytać? Kocham słuchać twojego głosu. – uśmiechnęła się, a ja westchnąłem. 
„Droga Tori.”- popatrzyłem na nią, a ona zaczęła się śmiać, ale to szybko się skończyło gdy przeszedłem do reszty listu. 
„Minęły dni, może miesiące od tego incydentu. Dlaczego ja w ogóle do ciebie piszę skoro połowa rzeczy które napisze nie zostanie wysłana. Nie wiem, ale z tych wszystkich osób myślę że ty jesteś jedyną która zasługuje i to jest również ważne dla mnie by cię przeprosić. Wiem, że to wymaga więcej niż słowa, ale to jest jak system rehabilitacji tutaj. Im więcej złego zrobisz tym więcej jesteś bity i torturowany. To co robię na zewnątrz więzienia jest moim biletem do piekła w jego wnętrzu. Ciągle mam przejebane. Nie wiem jak słowa się tutaj roznoszą ale niedługo tego nie zniosę.”

Przerwałem i popatrzyłem na Victorię. 
- Kontynuuj. – wyszeptała. 
- Robi się trochę dużo wspomnień. – nie tak dużo ale może to wrócić do jej wspomnień, które zafundował jej ten chory pojeb. 
Czuje lekki dyskomfort, że Eve musiała to czytać. 
- Nie obchodzi mnie to.  
Westchnąłem i kontynuowałem. 
„Każdego dnia jestem poniżany, bity i zastraszany. Poważnie, przestałem już liczyć ale to karma. Przeszłaś przez niezłe gówno Tori, i patrz co teraz dotyka mnie. Dobrze spędzam mój czas w więzieniu. Czuję, że ty jesteś jedyną osobą z którą mogę się tym podzielić i może nawet z tym twoim kutasem chłopakiem. Słyszałem że wzięliście ślub? To trochę popieprzone nie sądzisz?”

Dupek. 

„W każdym razie gratuluje Tori i jak zawsze przepraszam. Nie wiem czy kiedykolwiek dostanę od ciebie odpowiedź. Jeśli Malik przyjedzie mnie odwiedzić, może cię zobaczę i pokaże ci w jakiego kruchego chłopczyka się zmieniłem. Będę wdzięczny.”

Popatrzyłem na Victorię. 
„Kocham Devon.” – powiedziałem drwiąco. 
- On to napisał? – zmarszczyła brwi. 
- Nie. – zaśmiałem się i przejechałem ręką po włosach. – Nie rozumiem czemu ten idiota dalej stara się wysyłać do ciebie listy. 
- Ja też nie, jednakże jestem głodna. Możemy zadzwonić po obsługę hotelową? 
Kiwnąłem głową i zaśmiałem się kiedy zobaczyłem jak ponownie kładzie się na brzuchu i szuka telefonu który wcześniej położyła na łożku. 
- Co zamawiamy? 
- Cokolwiek. Zaskocz mnie. – wzruszyłem ramionami. 
- Okay, Um. – Victoria zaczęła czytać menu, a ja wyszedłem na balkon. 
Plaża mnie relaksuje i spędzenie tutaj mojego miesiąca miodowego razem z Victorią, czyni mnie jeszcze bardziej szczęśliwym. 
- Obsługa będzie za dziesięć minut. – powiedziała z sypialni. 
Obróciłem się żeby na nią spojrzeć. 
- Wyglądasz na bardziej opalonego Malik. Czy opalisz się w sekrecie przede mną? – zażartowała, a ja przewróciłem oczami. 
- Oczywiście, że nie. – zaśmiałem się i wszedłem z powrotem do środka. – Pakuj się skarbie, jutro wracamy. 

****

21 godzin lotu i sądzę że oboje jesteśmy już chorzy od tego samolotu. Poczuliśmy ulgę po wyjściu na dwór, ale zimna pogoda przyprawiła nas o dreszcze. 
- Kurwa, jest cholernie zimno. – Victoria mruknęła, a ja objąłem ją ramieniem. 
Minął miesiąc. Nie sądziłem, że tak bardzo przyzwyczaję się do ciepłej pogody na wyspie Hamiltona. 
- Możemy wrócić do domu i się poprzytulać. – powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. 
- Jasne. – uśmiechnęła się kiedy otwierałem jej drzwi. 
Zajęło nam to chwile żeby zdać sobie sprawę że naprawdę jesteśmy w tym budynku w Hyde Parku. Po tak długich wakacjach dziwnie jest wracać. 
Już słyszę ojca i jego gadanie że nie było mnie tak długo. 
Szybko wszystko nadrobię. Praca jest dla mnie drugą naturą. 
- Proszę, postaw mnie na dół! – Victoria zaśmiała się kiedy wniosłem ją na rękach do naszego apartamentu. Uderzyła mnie w tyłek, obróciłem się i lekko położyłem ją na nogach.  
- To był jeden z typów ‘romantycznego wejścia’, który próbowałem. – uśmiechnąłem się. 
- Nosiłeś mnie tak już dwa razy, myślę że wystarczy. 
- Victoria, Panie Malik. – Eve przywitała nas z uśmiechem na ustach, po czym zdałem sobie sprawę że musiała być tam przez cały czas. 
- Cieszę się że już jesteście, wszystko dobrze? 
Victoria przytuliła Eve, a ona lekko się uśmiechnęła. 
- Cudownie jest cię znowu widzieć Eve. 
Przynajmniej jest tu ciepło. 
- Upewniłam się że wszystko jest przygotowane na wasz powrót. – powiedziała Eve. 
- Dziękuję. Mam nadzieje że dobrze spędziłaś swoją przerwę. 
- Dziękuję, proszę Pana. - uśmiechnęła się. – Chcielibyście teraz obiad? 
- Nie. Pójdziemy trochę odpocząć jesteśmy wykończeni po podróży. 
- Oczywiście. Mark przyniósł wasze walizki, są już w pokoju. – kiwnąłem głową i rozejrzałem się gdzie on jest. 
Ujrzałem go stojącego w niewielkiej odległości od Eve. 
Victoria zaczęła go przytulać, a on zamrugał w niedowierzaniu i odwzajemnił gest kiedy ją od niego dociągnąłem. 
Moja zazdrość to lepsza strona mnie. 
- Mark. – przywitałem go. 
- Dobry wieczór. Witamy ponownie. 
- Dziękuję. 
Victoria popatrzyła na mnie, a później z powrotem na Mark’a. 
- Słyszałam że poleciałeś do Grecji. 
Przewróciłem oczami. 
Nie ważne jak bardzo będzie próbować, nie sądzę że kiedyś odbędzie normalną konwersację z Mark’iem. 
Minęły cztery lata i nigdy nie rozmawiałem z nim dłużej niż kilka minut. 
- Tak. 
Victoria kiwnęła głowa i uśmiechnęła się. 
- Dobrze się bawiłeś? 
- Skarbie. – dotknąłem jej dłoni, kiedy zauważyłem że Mark zaczyna czuć się niekomfortowo. – Chodź na górę, mówiłaś że jesteś zmęczona. 
- Okej, porozmawiamy później Mark. – uśmiechnęła się, a ja zabrałem ją stamtąd. 
- Do widzenia Pani Malik. 
O tak. Pani Malik. 
Kiwnąłem do Mark’a i lekko się uśmiechnąłem. 
- Moja Pani Malik. – powiedziałem, a ona uderzyła mnie łokciem. 
- Na zawsze. – powiedziała, wziąłem ją na ręce i ruszyliśmy w stronę sypialni. 
Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia kiedy Victoria włączyła światło. 
Pokój był bardziej zmysłowy niż gdy byliśmy tu ostatnio. Płatki róż były porozrzucane wszędzie, a na łóżku zrobione było z nich serce. Butelka naszego ulubionego szampana leżała na stoliku, na którym było pełno świeczek. 
Postawiłem Victorię na nogach i zabrałem kartkę leżącą na łóżku. 
- Dla pokręconych porno ludzi, mamy nadzieję że spodoba się wam nasza niespodzianka jako zakończenie waszego miesiąca miodowego. Kochamy was. James i Amber. – uniosłem brew i wyciągnąłem gigantyczne dildo z kubełka napełnionego lodem. 
- Zgaduje, że to dla ciebie. – powiedziała zabierając dildo i szturchając mnie nim. 
Odsunąłem się od niej, a ona się zaśmiała i położyła go na łóżku. 
- Tylko Amber i James mogli to zrobić. – powiedziała czytając jeszcze raz kartkę. 
- Jesteś dalej obolała? – zapytałem. 
- Trochę. 
Westchnąłem. 
- Jestem wykończony i ty pewnie też. 
Kiwnęła głową, rozebrała się i weszła do łóżka. 
Ściągnąłem wszystko oprócz bokserek, a ona mnie obserwowała oczywiście udawałem że tego nie widzę, a w duchu się zaśmiałem. 
- Więc, masz listę? – uniosłem brew i położyłem się obok niej. (wtf jaka lista?)
Zarumieniła się. 
- Tak, to znaczy tak sądzę. 
- Podziel się nią. – uśmiechnąłem się, a ona zaczęła nieświadomie bawić się dildem. 
Moja niewinna Re dalej gdzieś tam jest. 
Westchnęła. 
- Nie wiem. 
- Lubisz elektryczne zabawki. Więc to napewno jest na twojej liście. 
- To nasza lista. 
- Teraz to nasza lista? – powiedziałem kpiąco, a Victoria zakryła twarz rękami. 
- Zayn! – mruknęła. 
Zaśmiałem się. 
- Wiem że to lubisz i wibratory też. 
- Jestem pewna że każda dziewczyna lubi wibratory. 
- Każdy.  – poprawiłem ją. 
- Ty też lubisz wibratory? – zmarszczyła brwi. – Faceci ich używają? 
- Niektóre flesh lights (nie mam pojęcia jak to przetłumaczyć) są jak wibratory. 
- Dalej nie wiem co to jest flesh light. – powiedziała cicho. 
Uniosłem brew. 
- Masz jeden? – zapytała. 
- Jasne, że tak. 
- Mogę zobaczyć? 
- Może kiedy indziej, jestem zbyt zmęczony żeby iść na dół. Nie mogę też poprosić żeby Mark albo Eve mi to przynieśli, to byłoby niestosowne. – powiedziałem. 
- Ja przyniosę. – zażartowała. 
- To coś jak galaretowata prześwitująca pochodnia. – wyjaśniłem najlepszej jak umiałem. – Ale zamiast światła które ma pochodnia to ma dziurę. – zawahałem się i popatrzyłem na nią. 
Victoria położyła głowę na moim ramieniu. 
- Sex zabawki są przerażające. 
Zaśmiałem się. 
- To dildo mnie przeraża. Kiedy byłam mała moja mama miała jedno. Nie wiedziałam co to jest, miałam jakoś dziesięć albo dziewięć lat. – westchnęła i zaczęła się śmiać. – Zabrałam go i pamiętam jak pomyślałam, że wygląda jak ogórek, ponieważ był zielony. Poszłam do salonu gdzie była moja mama i jej znajomi. Nigdy nie zapomnę jej miny kiedy mnie zobaczyła, jak wchodzę do środka z wielkim uśmiechem i dildem w ręce. 
- Twoja mama miała dildo i ty o tym wiedziałaś? – uniosłem brew. 
Kiwnęła głową. 
- Nudziło mi się i czegoś wtedy szukałam. – powiedziała. 
- Nie wiem jakie jesz ogórki Victoria, ale wydają się ciekawe. – uderzyła mnie w udo, a ja się zaśmiałem. 
- Miałam dziesięć lat! – powiedziała. 
Jej śmiech powoli przerodził się w ciszę po której głośno przełknęła ślinę. 
- Jak wyglądało twoje pierwsze doznanie? – zapytała chicho ale poważnie. 
- Co? – powiedziałem i popatrzyłem się w ścianę. 
- Pierwszy raz z Emmą. 
To brzmi jakby to było tak dawno. Dlaczego ona chce o tym rozmawiać?
- Nie musisz mi mówić, jestem po prostu ciekawa.
Westchnąłem i kiwnąłem głową próbując sobie przypomnieć. 
Nie musiałem się nawet starać, to wydaje się jakby było tydzień temu. 
- Byłem młody. – mruknąłem. 
- Byłeś przestraszony? 
Uśmiechnąłem się. 
- Nie nie byłem. 
- Ja byłam. – wyszeptała cicho. – Pokój kar zawsze mnie przerażał. – dokończyła. 
- Nie ma czego się bać. 
- Nie rozumiem tej całej sprawy z zaufaniem, nie ma go od tak, masz go dla pewnych osób i jest z nami do śmierci. 
- Tak? – uniosłem brew. 
- Um, nie wiem. – powiedziała. 
- Nie ma jakiegoś wyznacznika zaufania. Na przykład ufasz swoim rodzicom albo nie. 
Victoria się zaśmiała, nie wiem dlaczego ale mnie to przestraszyło. 
- Dużo zaufania. 
- Zaufanie jest dobre. – przybliżyłem się do niej, kiedy zaczęła ziewać. 

4 tygodnie później. 

Victoria kontynuowała ssanie mojego penisa aż moja sperma zaczęła tryskać. Uśmiechnęła się do mnie zadowolona kiedy jęknąłem. 
- To jeden ze sposobów jak obniżyć stres. – powiedziałem odzyskując głos. 
- Przyszłam tu żeby powiedzieć ci o obiedzie nie sądziłam, że będzie nam potrzebny kondom. – zaśmiała się. 
Ściągnąłem prezerwatywę i włożyłem ją do plastikowego pudełka a następnie do kosza, zapinając spodnie. 
Włosy Victorii były w kompletnym nieładzie a większość mojego dobytku stojącego na biurku jest teraz na ziemi. Zacząłem go zbierać i ustawiać z powrotem, w czym Re mi pomogła. 
Przerwało nam pukanie do drzwi. 
- Kto to?!
Mówiłem jej żeby używała pieprzonego telefonu! 
- Panie Malik, jest tutaj James Blackwood i chce się z panem widzieć. – Leigh powiedziała zza drzwi. 
Victoria zmarszczyła brwi. 
- Pomagam mu w czymś. – szepnąłem. 
- Przyprowadź go! – powiedziałem głośno. 
James wszedł przez drzwi w momencie w którym ja i Victoria skończyliśmy zbierać wszystkie rzeczy z podłogi. 
- Oh, Re jesteś tu. – uniósł brew. 
- Czuje tu feromony dodałeś coś nowego do zapachu Panie Malik? – zapytał. 
- Zamknij się James! – Victoria się zaczerwieniła. 
- Oh, daj spokój. Sex w pracy nie skarżył bym się. Szczęściarz! – zaśmiał się. – Jednakże nie jestem tu by coś wam przerywać, tylko podziękować Zayn’owi za polecenie mnie jako organizatora wydarzeń i imprez. 
- Nie wspominaj o tym. – machnąłem ręką, a on się uśmiechnął. 
- Dziękuję ci. Organizuje wydarzenie w tym tygodniu i chce żebyście przyszli. Będzie w bijoux. Chyba słyszeliście o tym miejscu od Gaz’a. To przyjęcie neonowe. 
- Interesujące. – mruknąłem. 
- O tak! Wchodzimy w to! – powiedziała Victoria. 
- To jest w sobotni wieczór? – zapytałem. 
- Tak. Masz plany? 
- Nie. Będziemy tam. – uspokoiłem go i popatrzyłem na Victorię która poprawiała włosy w ekranie mojego laptopa. 
- Co?! – krzyknęła i popatrzyła na nas. 
- Uspokój się. – powiedział James. – Zadziorna. – mruknął, a ja uniosłem brew. 
- Nauczyłem ją tego. – powiedziałem, a on przewrócił oczami. 
- Nie jestem zaskoczony. – skomentował. – Lepiej już pójdę bo jeszcze wam w czymś przeszkodzę. 
- Oh, serio? Pójdę z tobą na dół. – Victoria ruszyła w moją stronę, stanęła na palcach i pocałowała mnie w usta.  
- Zobaczymy się po pracy. – szepnęła. 
Kiwnąłem głową. 
- Kocham cię.


-----


Hej kochani mam nadzieje, że rozdział się spodobał? Chciałabym serdecznie was zaprosić na fanfiction które właśnie zaczynam tłumaczyć. Jest ono o Dylan'ie O'Brien i serialu Teen Wolf. Byłabym wdzięczna gdybyście wpadli i ocenili moją pracę. Z góry dziękuje i do następnego! Martyna xx 
Link: Wattpad

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 40 - "Problemy."

Nigdy za bardzo nie ufałem dziewczynom.
Victoria była chora jak pies, ale i tak chodziła w kółko i wyglądała dobrze, mimo że czuła się jak gówno.
Minęły trzy dni i jej się polepsza. Powoli.
Jedyną gorszą stroną jest ten czas w miesiącu i skurcze żołądka. To jest trochę z dupy.
- Herbaty? - zapytałem, drapiąc się po głowie, kiedy ona zwijała się w kulkę.
- Nie. - odburknęła, a jej głos zmienił się od zatkanego nosa. - Jest okropnie.
Usiadłem na łóżku za nią, a ona westchnęła z poirytowaniem.
- Jest w porządku, skarbie. - wyszeptałem i owinąłem ręce dokoła jej talii, głaszcząc delikatnie jej brzuch.
Słyszałem, że to pomaga. Ale mogłem się mylić. Laski są nieprzywidywalne w takich sytuacjach.
- Nie tak wyobrażałam sobie nasz miesiąc miodowy. - powiedziała ze zmęczeniem.
- I tak możemy dużo zrobić jak ci się polepszy.
Victoria wydęła wargi, po tym, jak odwróciła się w moją stronę. Była absolutnie w rozsypce. Mogłem stwierdzić, że za chwilę się popłacze, więc uśmiechnąłem się pocieszająco i przyciągnąłem ją do siebie, przytulając mocno.
- Wszystko z tobą okej, kochanie.
- Przepraszam, że jestem chora. - wyszeptała, a ja cicho się zaśmiałem.
- Okej, kochanie, nie przepraszaj.
Pociągneła nosem, a ja odsunąłem się od niej, by pogłaskać jej policzek wierzchem dłoni.
- Kocham Cię. - mruknąłem, ocierając jej łzy. - Przestań płakać kochanie, nie lubię jak jesteś smutna.
Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, mimo, że wyglądała na wycieńczoną.
- Wyzdrowiejesz i wtedy się jeszcze pobawimy, obiecuję.
Myślę, że Victoria potrzebowała całego tygodnia, żeby w pełni odzyskać siły i wyzdrowieć z tego choróbska. Został nam jeszcze tydzień na tej wyspie.
Jej okres też się skończył i czułem, że w końcu ktoś wysłuchał wszystkie moje modlitwy na raz.
Nigdy nie miałem problemu z uprawianiem seksu z dziewczyną, która miała okres, ale ten zmarnowany czas na sprzątaniu bałaganu... Masakra.
- Chcesz śniadanie? - zapytała Victoria, chwytając moją twarz, by mnie pocałować.
Wyszczerzyłem się do niej. Odkąd jest zdrowa nie ma nic lepszego do roboty od całowania mnie.
- Czemu jesteś tak ubrany?
Spojrzałem w dół na mój pół-garnitur. Miałem na sobie garnitur, ale nie miałem na sobie żadnych majtek.
- Mam do zrobienia coś ważnego. - powiedziałem zmęczony.
- Śmiesznie wyglądasz. - zachichotała. - Cóż, właściwie wyglądasz jakbyś właśnie skończył mnie pieprzyć i zdecydowałeś się coś zrobić bez majtek.
Zaśmiałem się.
- Nie żeby tak nie było.
- Daj spokój. Już mi lepiej, przestań pracować. - westchnęła i zdecydowała się usiąść na mnie okrakiem.
- Zaczynam sądzić, że lepiej mi z tobą było, kiedy byłaś chora. - droczyłem się, a Victoria zaśmiała się.
Chwyciłem jej twarz i znów ją pocałowałem.
Tęskniłem za tymi ustami.
- Dlaczego ty nie jesteś chory? - zapytała Victoria
Spojrzałem ponad ramię Victorii, na mojego laptopa i potem uświadomiłem sobie, że coś do mnie mówiła.
- Mam dość dobry system odpornościowy.
Zsunęła się ze mnie leniwie i splotła razem ramiona, a ja skończyłem mojego maila.
Spojrzałem na nią. Jej usta się poruszały, ale nie usłyszałem, co powiedziała.
- Co? - zmarszczyłem czoło.
- Zapytałam, czy chcesz śniadanie. - powiedziała sfrustrowana. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Westchnąłem.
- Mam video konferencję. To na prawdę ważne, kochanie.
- Z kim?
- Z panem Diamondem. Zaraz przyjdę.
Victoria westchnęła i uśmiechnęła się.
- Okej.
Zmarszczyłem czoło na jej reakcję, ale odpuściłem.
W połowie konferencji moja frustracja wzrosła. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale samo słuchanie tego starego pryka, że jego firma zasługuje na więcej uznania niż moja, było po prostu dobijające.
To samo mówił na ostatnim spotkaniu.
- Jos. Rozważałem coś. - przerwałem mu, a on przewrócił oczami.
- Oh, świetnie. - mruknął a ja prychnąłem, po chwili czując dotyk na moich nogach.
Spojrzałem w dół i zobaczyłem Victorię. Pokręciłem głową, a potem poczułem jak jej dłonie powoli wślizgują się pod moją bieliznę.
- Więc?! - usłyszałem głos po drugiej stronie, czując mokry język Victorii na moich jajkach.
Przegryzłem wargę.
- Ah.. - odchrząknąłem i wyprostowałem się, czując jak mój kutas robi się coraz bardziej twardy. - Ja.. rozważam współdziałalność. - powiedziałem surowo.
- Współdziałalność?
Pamiętam jak Victoria sama to rozważała i myślę, że to mogłoby wypalić.
Wystarczy popatrzeć na nią i na Teda. Ted oddał cały biznes Victorii i tak skończył.
Może Jos może zrobić właśnie to samo i oddać mi swoją firmę. Chciałem tego już od dłuższego czasu i wydaję mi sie, że czas tego starego pryka właśnie minął.
- Współdziałalność? - zapytał.
Przeczesałem ręką miękkie włosy Victorii i wziąłem głęboki oddech, kiedy wsadziła go całego głęboko do gardła.
- Kur.. - urwałem i kiwnąłem głową do Josa.
- Będę musiał to przemyśleć, Zayn. - powiedział.
- Jasne. Może na następnej konferencji przedyskutujemy o naszych różnicach i podobieństwach. - chrząknąłem natychmiastowo, a jego konsternacja była oczywista.
Spojrzałem w dół na Victorię, kiedy wkładała i wyciągała go szybko z ust. Czułem, że byłem już blisko.
- Nigdy nie rozważałem ciebie jako współpracownika.
Chwyciłem dłoń Victorii i zacisnąłem mocno, starając się przekazać jej, że zaraz dojdę, ale nie przestawała, więc ścisnąłem jej dłoń jeszcze mocniej. Widocznie za mocno, bo tylko uderzyła mnie w udo.
Polizała końcówkę i znów wzięła go całego, a moje nogi zaczęły drżeć.
- Zazwy-zazwyczaj mam takie same podejście, ale... pewne rzeczy się zmieniają. Zadzwonię do ciebie później! - szybko przerwałem video, kiedy nie mogłem już normalnie mówić, bo brałem głębokie oddechy i robiło mi się gorąco.
Zacisnąłem mocno powieki, czując, jak się wypróżniam i kiedy spojrzałem w dół na Victorię, uśmiechnęła się. Pocałowała końcówkę, wyczołgała się i poszła.
Ale się kurwa droczy!
Wstałem, naciągnąłem bokserki na tyłek i zamknąłem laptopa.
- Skarbie?! - zawołałem głupkowato, czując znajomy zapach jajek i bekonu.
Kiedy ostatnim razem jadłem bekon, stwierdziłem, że jest strasznie słony.
Nigdy więcej.
- Tak, kochanie? - odpowiedziała, jeszcze bardziej zadziornie.
Owinąłem jej talię i westchnąłem.
- Zrobiłaś mi loda podczas video konferencji.
- Czyli od teraz wytykamy sobie oczywiste?
- Tak? Cóż, nie jadam bekonu. - wytknąłem jej.
- Wiem. - zaśmiała się. - Właściwie bekon jest dla mnie. Dla ciebie są kiełbaski, jajecznica, grzybki i te takie kulki, które lubią Brytyjczycy.
- Fasolka po bretońsku.
- Fu. - skrzywiła się. - Pół pomidora i ...
- Ty? - zapytałem, a ona się uśmiechnęła.
- Niestety, cipki nie mamy w menu.
Zaśmiałem się, a ona podała mi kubek herbaty.
Podała mi też talerz z tostem i się uśmiechnęła.
- Opiekowałeś się mną, teraz moja kolej.
- Dziękuję, skarbie. - pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek, a ona kontynuowała gotowanie czegoś tam.
Usiadłem przy stole i czekałem, aż przyjdzie. Nie zacznę, dopóki ona nie usiądzie. To zawsze było dla mnie nieuprzejme, nawet jeśli krzyczała na mnie, żebym się pospieszył, bo wystygnie.
Kiedy w końcu usiadła, miała tylko musli i jogurt.
Obrzydliwe.
- Gdzie masz bekon?
- Zjadłam, kiedy gotowałam twoje śniadanie. - zaśmiała się.
- Cieszę się, że już ci lepiej. - powiedziałem szczerze.
- Ja też. Ale i tak czuję się źle po wczorajszej nocy. Nie musiałeś być taki ostry. - jęknęła, a ja się zaśmiałem.
- Ale przez chwilę było okej? Nie możesz mnie winić. - uśmiechnąłem się, a ona wypiła swój sok pomarańczowy.
- Więc? - odchrząknęła i zebrała włosy z twarzy. - Co dziś będziemy robić?

***

Trochę się cieszyłem, że Victoria myślała, że nasze wakacje i miesiąc miodowy dobiegły końca. Narzekała i narzekała, że Eve napakowała jej dużo rzeczy, ale to tylko dlatego, że lecieliśmy gdzieś jeszcze.
Pamiętam, jak wspomniała, że nigdy nie była pod równikiem, więc zdecydowałem, że zabiorę ją gdzieś niedaleko Australii.
Właśnie teraz lądowaliśmy i celowo zasłoniłem wszystkie okna, żeby nie widziała, gdzie jesteśmy.
Uchyliłem delikatnie jedną roletę i zorientowałem się, że jest dzień. Nie byłbym zaskoczony, jeśli będę miał jetlag*.
Cmoknąłem Victorię w usta, a ona wzięła głęboki wdech. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Victoria.
- Nie. - jęknęła.
Zaśmiałem się.
Typowe.
- No dawaj, skarbie. Mam dla ciebie niespodziankę.
Westchnęła cicho.
- Jestem taka zmęczona.
- Wiem, ale wylądowaliśmy już.
Rozciągnęła się i otworzyła oczy, spoglądając na mnie.
Jezus, ależ ona piękna.
- Hej.
- Cześć. - zarumieniła się. - Jesteś taki...
- Jaki?
- Ładny. - uśmiechnęła się, a ja przewróciłem oczami, całując ją znowu.
- No dawaj. Wstawaj śpiochu. - mruknąłem.
Wstała mozolnie i ziewnęła. Kiedy szła między siedzeniami, zmarszczyła czoło.
- Czemu tu jest tak gorąco? - westchnęła. - Słońce w Londynie? To dziwne..
Uśmiechnąłem się. Czasami jest taka niedomyślna.
Kiedy wysiedliśmy z odrzutowca, stanęła jak wryta na szczycie schodów i spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Gdzie my jesteśmy?!
- Wyspa Hamiltona. - uśmiechnąłem się.
Coś zwyczajnego, od kiedy nie szczególnie lubi ekstrawaganckie życie.
- O mój Boże! Ale...
- Żadnych ale. - przerwałem jej, a ona zacisnęła usta, chwyciła moją twarz i zaczęła mnie całować.
- Za bardzo mnie rozpieszczasz!
- Jesteś moją kobietą. Zasługujesz na bycie rozpieszczaną. - przegryzłem wargę.
- Kocham cię. Bardzo cię kocham. - mruknęła pomiędzy pocałunkami. - Boże, jak ja cię kocham. - zaczęła całować całą moją twarz, aż w końcu się odsunąłem.
- Jezu, Victoria, przestań. - zaśmiałem się i objąłem ją. - Za panią, pani Malik.
- Cóż, dziękuję, Panie Malik. - uśmiechnęła się, co odwzajemniłem, a kiedy się odwróciła, złapałem za jej tyłek.
- Dzisiaj wieczorem to będzie moje.
- Całe twoje. - droczyła się.
Kiedy dojechaliśmy do naszego domku na plaży, który zarezerwowałem, zatrzymałem Victorię i gestem przywołałem ją do siebie.
Spojrzała na mnie uważnie podejrzliwie, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
- Chodź tu. - powiedziałem delikatnym tonem.
Powoli zrobiła jeden krok do przodu, by zaraz cofnąć się o ten krok, drocząc się ze mną.
Znów przywołałem ją do siebie gestem, a ona się wyszczerzyła.
- No chodź kochanie. Nie drażnij się ze mną. 
Zaśmiała się i w końcu udało mi się ją złapać. Przyciągnąłem ją do siebie i podniosłem do góry.
- Za drugą część naszego miesiąca miodowego. - uśmiechnąłem się.
Otworzyłem drzwi i rozglądnąłem się po wnętrzu, po czym wszedłem do środka.
Tym razem poszło gładko, bo upewniłem się, żeby nie zarypała głową o framugę, tak jak to się stało za pierwszym razem. Kiedy mi się udało przejść przez drzwi bez niespodzianek, natychmiast ją pocałowałem.
- Jasna cholera, tylko spójrz na to miejsce. - zaparło jej dech w piersiach, kiedy wskazała na okno, z którego rozpościerał się widok na plażę i niebieski ocean.
Postawiłem ją na nogi, a ona zaczęła spacerować dookoła.
- Jezu święty, Zayn, mamy nieskończony basen! Oo, i mają też darmowe wi-fi. - powiedziała, po czym zatrzymała się na środku pokoju, trzy metry ode mnie.
Schowałem ręce do kieszeni i uśmiechnąłem się do niej.
Za każdą sekundę jej uśmiechu, mógłbym zabić. Żadnych łez, żadnych żalów.
Szczęście.
To wszystko czego chciałem. Nic więcej.
Była moją żoną i nie mogłem się doczekać, żeby spędzić z nią resztę życia.
Staliśmy tak przez chwilę, gapiąc się tylko na siebie, jak para idiotów. Ale to ona pierwsza to przerwała.
- Tu jest pięknie. - powiedziała Victoria. - Z tego co widzę Kopicuszek został źle napisany, bo to jest jak cholerna bajka.
Prychnąłem i ukryłem uśmiech.
- Nie nazwał bym nas bajkowymi. Zdecydowanie nazwałbym nas perfekcyjnym bałaganem.
- Perfekcyjnym bałaganem? - wsadziła dłoń do wody i widziałem, że się ze mną nie zgadza, więc podszedłem do niej.
- Perfekcyjny... - wskazałem na nią. - Bałagan. - wskazałem na siebie.
- Nie jesteś bałaganem. Jesteś gorącym bałaganem. - droczyła się, a ja uśmiechnąłem się głupkowato, jeżdząc palcami po jej przedramieniu.
- Victoria. Zrobiłem dużo rzeczy, które cię zraniły.
- Zayn..
- Daj mi skończyć, kochanie. Dużo ci zrobiłem. I cały czas myślę o tym wszystkim. - wyznałem, a Victoria spojrzała na mnie ze zmartwieniem. - Codziennie coś mi o tym przypomina i czuję się źle. Ale takie chwile jak te, sprawiają, że czuję się lepiej. Wiem, że nie podobają ci się te wszystkie rzeczy, które ci daję, ale przez to czuję, że jesteś szczęśliwa. Nawet jeśli prosisz mnie tylko o miłość. Mógłbym dać ci wszystko wraz z moją miłością. Zasługujesz na więcej, niż jestem w stanie ci dać.
Victoria uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- I ty cały czas myślisz, że nie potrafisz okazywać emocji, uczuć i miłości?
Kiwnąłem głową.
- To co myślisz i to co mówisz, to dwie różne rzeczy. Przez to co myślisz, wydaje się jakbyś robił coś złego, albo nie wystarczającego, kiedy w rzeczywistości tak nie jest. Kupiłeś dla mnie wyspę? Wyspę, Zayn?! Jeśli to nie wyraża twojej miłości, to chyba nie znam żadnego mężczyzny, który może to przebić.
Wzięła głęboki oddech.
- Kocham cię, dobrze? I zjedzmy coś, bo umieram z głodu.
Po południu Victoria i ja odpoczywaliśmy trochę na jachcie, ona leżała, a ja gadałem przez telefon prawie cały czas.
Próbowałem odrzucać wszystkie rozmowy, ale po telefonie Leigh, kiedy powiedziała mi, że wyszły komplikacje, wolałem to wziąć w swoje ręce.
- Nie nie. Powiedziałem, żebyś zadzwoniła do mnie, kiedy umowa się skończy.
- Tak, sir. - odpowiedziała z zawahaniem.
Rozłączyłem się i obróciłem, patrząc jak Victoria siada na krześle.
- Mówiłeś, że ten był ostatni. - powiedziała poirytowana, kiedy mój telefon znów zaczął dzwonić.
Kiwnąłem głową.
- Bo był. - wyłączyłem telefon. - Wyglądasz na bardzo wypoczętą. - szukałem odpowiednich słów, a ona uśmiechnęła się, patrząc na swoje dłonie.
- Kocham to. Minęło sporo czasu, od kiedy odpowiednio wypoczęłam. Ostatni raz w...
- Ameryce? - uniosłem brew, a ona westchnęła i kiwnęła głową.
- Ty też wyglądasz gorąco. - wstałem, uśmiechając się, a ona szerzej otworzyła oczy.
- Zayn, nie.
- Może czas na małą kąpiel w basenie?
- Proszę, nie!
Przerzuciłem ją przez ramię, a ona pisnęła, kiedy wrzuciłem ją do basenu. Zaśmiałem się głośno, kiedy się wynurzyła, biorąc głęboki oddech.
- Jak ja cię dorwę!
- Oł, no daj spokój skarbie, nie bądź zła. - wydąłem wargi, a ona wyszła z wody i owinęła ręcznik wokół bioder.
W sumie myślałem, że wepchnie mnie do basenu. I przez to, że tego nie zrobiła, poczułem małe poczucie winy.
- Re, to był żart. - chwyciłem jej dłoń, a drugą ręką objąłem, kiedy ona próbowała ukryć uśmiech.
- No dawaj, kochanie, uśmiechnij się.
Ukryła twarz, więc delikatnie ukucnąłem, żeby na nią spojrzeć, a ona pchnęła mnie delikatnie w stronę basenu.
Rozszerzyłem oczy, i chwyciłem ją, słysząc jej krzyk. Starała się odsunąć, ale za mocno się zaczepiłem.
Obydwoje wpadliśmy do basenu i w tym samym momencie się wynurzyliśmy. Natychmiast doskoczyłem do ściany, a Victoria zaczęła się śmiać.
Te bonusy dla takich ciapków jak ja, którzy nie umieją pływać.
- Przez ciebie mam mokry ręcznik. - wydęła wargi i uniosła ręcznik do góry.
Zaczesałem włosy do góry i wstrząsnąłem głową, a Victoria podpłynęła bliżej.
Wyszedłem z basenu, siedząc na krawędzi, mocząc nogi.
Victoria rozszerzyła moje nogi i uśmiechnęła się do mnie.
- Jak jesteś mokry to widzę kształty twojego ptaszka. - zaśmiała się nieśmiało.
Spojrzałem w dół, odczepiając moje kąpielówki od skóry.
- To właśnie robią dziewczyny? My wam patrzymy na cycki, a wy nam na...
- Może. - zaczerwieniła się.
Uśmiechnąłem się i zaśmiałem pod nosem.
- A ja myślałem, że dziewczyny takie nie są.
Zachichotała, a moje serce drgnęło na ten dźwięk.
- My chyba nigdy nie przeżyjemy dnia bez wspominania o jakichś seksistowskich rzeczach.
- To prawda, moja kochana. Ale od kiedy jesteś moją żoną, to tylko zmysłowe myśli. - uśmiechnąłem się, kiedy położyła głowę na moim udzie.
Biorąc pod uwagę to, że nie miała w tym żadnego celu, albo tylko szybkie pieprzenie nie mogłem oderwać od niej wzroku, kiedy cicho westchnęła. 
- To jakiś raj.
Uśmiechnąłem się.
- No. Chciałem cię zabrać do Dubaju. Ale może innym razem?
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Utknęłaś ze mną na wieczność, musisz się przyzwyczaić. - droczyłem się.
Położyłem się na kafelkach, ciesząc się gorącym słońcem. Porównując z temperaturą w Londynie, czułem, jakbyśmy byli pośrodku jakiejś pustyni. Było piekielnie gorąco i czułem, jak moje mokre spodenki już wyschły.
Zimno uderzyło w moje nogi, kiedy Victoria się odsunęła. Wyszła z basenu i chwyciła mój ręcznik.
- Idę ugotować coś na kolac...
- Nie. - chwyciłem ją za kostkę, a ona próbowała utrzymać równowagę.
Zaśmiałem się.
- Sorki. Zadzwonię po obsługę hotelową. Po prostu odpocznij. Proszę. Możemy nawet iść w stronę długiego pawilonu, żebym pokazał coś mojej żonie.
Usiadła obok mnie i ja też się podniosłem. Czułem jak czyści moje plecy z piasku i kamieni, które przykleiły się od kafelek.
- Czyli idziemy na dwór.
Kiwnąłem głową.
- No to idę pod prysznic i się ogarnę. Jest... - urwała i spojrzała na swój telefon, który leżał na krześle. - W pół do piątej.
Wstałem, chwyciłem ją za dłoń, a ona zmarszczyła brwi.
- No to obydwoje idziemy pod prysznic.
Uśmiechnęła się od mnie i poprowadziła mnie przez przestronny salon, urządzony niebieskimi i białymi meblami, potem przez sypialnię, aż doszliśmy do łazienki.
- Chcesz zimny prysznic? - zapytała, kiedy dostrzegła małe kropelki potu na moim czole. - Wytrzyma pan taką temperaturę, Panie Malik? - droczyła się głupkowato.
- Nie przywykłem do takiej pogody. - mruknąłem, włączając wodę. - I tak, zimny prysznic byłby miły.
Włożyłem rękę pod pryskający strumień wody i zmieniłem na letnią wodę. Wszedłem pod prysznic, a Victoria rozebrała się i dołączyła do mnie.
Uśmiechnęła się i pociągnęła za gumkę od moich spodenek.
- Zrób mi striptiz.
- Ej ej! To ja noszę spodnie w tym związku!
Przewróciła oczami i pochyliła się, by ściągnąć moje kąpielówki.
- Nie masz w sobie ani krzty zabawy. - wydęła wargi, a ja kopnąłem spodenki tak, że wyleciały poza prysznic.
- Ja robię zabawę. - uśmiechnąłem się, a ona prychnęła.
- Pewnie tak, Malik. - uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę po szampon, ale była za niska, więc ja go wziąłem.
- Odwróć się. - wylałem płyn na moją rękę i wtarłem jej we włosy.
Jęknęła z przyjemności, a ja masowałem jej głowę, uśmiechając się.
- Możemy zjeść dzisiaj owoce morza? - zapytała.
- Dlaczego?
Wzruszyła ramionami, a ja umyłem jej włosy i spłukałem pianę.
- Dawno nie jadłam owoców morza.
Skrzywiłem się.
- Nie mam dobrych wspomnień z owocami morza. - powiedziałem cicho.
- Zatrułeś się? - spojrzała na mnie.
Kiwnąłem głową, a ona się zaśmiała.
- Oł, kotku. Nie pochorujesz się. Jestem pewna, że ugotują to w ekskluzywny sposób.
- Ta, wszyscy tak mówią. - mruknąłem.
- Dziki łosoś brzmi bardzo dobrze. - stwierdziła i odwróciła się do mnie.
Obmyła twarz, a moje oczy skanowały jej ciało.
Kurwa, szczęściarz ze mnie.
- Idź się przyszykuj. Za chwilę wyjdę.
Kiwnęła głową i otworzyła drzwi od prysznica, wychodząc.
Moje oczy powędrowały za jej tyłkiem.
Uśmiechnąłem się.
Wykąpałem się i przebrałem szybko, po czym otworzyłem pudełko z moimi lekami i zdałem sobie sprawę, że mi się kończą.
- Victoria! - zawołałem.
Nie odpowiedziała, więc zamknąłem pudełko, wyszedłem i zobaczyłem, że stoi pod lustrem, próbując naprawić pasek. Zabrałem go jej i zapiąłem.
- Dzięki. Co chciałeś?
Powoli przeskanowałem jej strój wzrokiem.
- Musiałaś ubrać się na czerwono.
Różowy odcien wstąpił na jej policzki, i się uśmiechnęła.
- Większość moich sukienek nie jest do końca stosowna. Po za tym, to maksi sukienka.
- To znaczy? - zmarszczyłem czoło i pokręciłem głową. - Z resztą nieważne, ja... konczą mi się antydepresanty. - pokazałem jej pudełko, a ona zrobiła minę, która nie byłem pewny co oznaczała.
- Na pewno wszystko będzie z tobą w porządku. I tak zajmuje im to chwilę, zanim zaczną działać. - zapewniła mnie Victoria i pocałowała w usta.
- Może będę brał jedną co trzy dni.
- Jeśli ci to pasuje... - ścisnęła moją dłoń, a ja się uśmiechnąłem.
Kiedy w końcu dotarliśmy do długiego pawilonu, dostaliśmy stolik zaraz pod oknami sufitowymi, więc Victoria nie mogła oderwać od nich wzroku.
Restauracja była piękna, nowoczesna i miała domowy klimat, co było zadziwiające jak na restuarację o wysokim standardzie. Dzieci poniżej 16 roku życia nie mogły wejść i strasznie się z tego powodu cieszyłem, bo nie było tłoczno, głośno, nikt nie płakał ani nie ufajdał wszystkiego wokół.
- Twój łosoś. - wskazałem palcem na menu, a Victoria spojrzała najpierw w moją kartę, a potem w swoją.
- Łosoś sashimi. - mruknęła. - Nori, sushi rice, sakerice, dashi, jelly, radish, avocado and shiso. - spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Musisz zamówić coś jeszcze, bo to małe danie.
- No to wezmę podwójną porcję. - wzruszyła ramionami a ja się skrzywiłem. - A ty co bierzesz?
- Puree i jagnięcinę. - uśmiechnąłem się, a ona spojrzała na swoją kartę.
Machnąłem ręką do kelnera, a on przyszedł przyjąć nasze zamówienie.
Kiedy odszedł, chwyciłem jej dłoń i pocałowałem jej zewnętrzną stronę.
- Jeśli miałbym możliwość poślubienia cię drugi raz, zrobiłbym to.
Zaśmiała się.
- Nie sądzę, że dwa razy można poślubić tą samą kobietę.
- Ja bym poślubił. - wzruszyłem ramionami.
- Ja bym nie chciała znowu przechodzić przez ten stres. - mruknęła.
- Jeśli zrobilibyśmy to po mojemu, nie było by tyle stresu. - wytknąłem jej, a ona przewróciła oczami i wzięła łyka swojego wina.
Westchnęła cicho i zaczęła bawić się serwetką, a ja pogłaskałem kciukiem jej kostki palców.
- O czym myślisz? - zapytałem cicho.
- O Amber. - mruknęła.
Westchnąłem poirytowany, a Victoria ścisnęła moją dłoń.
- Wiem, nie chciałam o niej rozmawiać, ale po prostu siedzi mi w głowie. Jej zachowania są dziwne.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłem czoło.
- Nie wiem, tak szybko mogła stwierdzić co robisz źle, a na ślubie nagle zmieniła podejście. Rozmawiałam z nią sam na sam i przeprosiła mnie za bycie natrętną. - pokręciła głową z konsternacją.
Spojrzałem na nią uważnie.
- Dałeś jej Pierścień Przysięgi? - zapytała.
Kiwnąłem głową.
- Nie chciałem jej go dawać, jeśli mam być szczery.
Kiwnęła głową.
- Myślę, że Trevor miał rację. (ten gostek od znaczenia snów jak ktoś nie pamięta)
Zmarszczyłem czoło.
- Myślę, że ona cię lubi. - powiedziała. - Nie ufam jej.
- Czekaj. - próbowałem powstrzymać uśmiech. Nareszcie zaczyna dostrzegać to światło! - Ty nie ufasz Amber?
Kiwnęła głową.
- Ale z drugiej strony ufam, bo to moja najlepsza przyjaciółka. Nie ufam jej, jeśli chodzi o ciebie.
Westchnąłem z poirytowaniem, a mój humor się zmienił.
- Oh. Ja jej nigdy nie ufałem.
- No wiem. - zaśmiała się. - Pamiętam, jak prosiłeś mnie, żebym nigdy nie zostawiała cię z nią sam na sam, kiedy zaczęliśmy się spotykać.
Uśmiechnąłem się.
- Oh, więc pamiętasz.
- Tak. - kiwnęła głową.
- A pamiętasz te swoje niesławne pokazy, które zwykłaś mi dawać? - spojrzałem na nią uważnie, a ona się zaczerwieniła.
- Oczywiście. Nigdy nie pukałeś. - przyznała Victoria.
Zaśmiałem się cicho.
- To było wieki temu.

*jetlag - zmęczenie spowodowane różnicą stref czasowych. 

Od autora:
Sory za takie nudne rozdziały, w końcu się rozkręci! Obiecuję.

Od tłumacza:
Przepraszałam na tłajterze, przeproszę też tu : aktualnie pracuję za granicą i przepraszam, jeśli rozczarowałam kogoś tym, że tak długo nie było nic dodawane. Na prawdę trudno mi znaleźć czas wolny na rozmowę z bliskimi, a co dopiero na Frostbajta. Jestem w Rimini, chlanie ćpanie i dziwki, zrozumcie mnie xd
Jakby ktoś był w Rimini w te wakacje to prosze się odzywać, bo bym poleciała na balety, a niestety nie mam z kim, moja koleżanka to antyimprezowicz .... :(
9 rozdziałów plus epilog i jesteśmy w domu :)

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 39 - "Miesiąc miodowy."

Pierwszy raz od dawna Victoria obudziła się wcześniej niż ja. Otworzyłem oczy i podniosłem lewą rękę do góry, żeby zobaczyć obrączkę.
Jestem żonaty.
Nie wiem czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję.
Zacząłem uśmiechać się sam do siebie jak jakaś głupia laska, ściągnąłem ciężką kołdrę i rozciągnąłem się. Wstałem i zaczęły się moje poszukiwania telefonu.
A jebać to, znajdę go później.
Zabrałem bokserki z walizki, założyłem je szybkim ruchem i wyszedłem z pokoju do kuchni, żeby znaleźć Victorię ubraną tylko w swoją jedwabną sukienkę. Uśmiechnąłem się, bo nawet nie zauważyła, że wszedłem do pomieszczenia, tylko mieszała coś na patelni.
Podszedłem do niej od tyłu, położyłem ręce na jej biodrach i zacząłem całować w szyję.
- Dzień dobry, pani Malik.
Zaśmiała się i pocałowała mnie w usta.
- Lubię, kiedy jesteś taka rozpromieniona.
- Jestem szczęśliwa. Perfekcyjny poranek, perfekcyjny mąż i perfekcyjne śniadanie. Jajecznica i naleśniki.
- Stare dobre naleśniki? – uniosłem brew.
- To nasze pierwsze śniadanie jako małżeństwo. – mruknęła.
- Nie mógłbym prosić o lepsze.
Przewróciła oczami.
- Po wczorajszej nocy wszystko co chce robić to odpoczywać. Jestem obolała.
Uśmiechnąłem się.
- To dobrze.
Popatrzyła się na mnie.
- Musiałam wziąć tabletkę dziś rano. – pokazała mi małą kapsułkę. – Nie używałeś wczoraj prezerwatyw.
- A no tak. – odpowiedziałem i ruszyłem w stronę schodów na których zobaczyłem w chuj kwiatów.
- Od kogo one są?
- Kwiaty? Od Ted’a i jeszcze od paru osób które nie mogły zrobić tego wczoraj. Oh i... – urwała i podeszła do pudełka w kształcie serca. – Czekoladki!
Przyniosła mi je, a ja pocałowałem ją przed zaglądnięciem do środka. 
- Karmelowe!
Victoria popatrzyła na mnie.
- Lubisz karmel?
Kiwnąłem głową.
- Kocham!
Uśmiechnęła się i podniosła rękę nad pudełko zastanawiając się którą ma wziąć, w końcu zdecydowała się na jakąś kwadratową.
- Jaki smak? – zapytałem.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, to czekolada. Chcesz teraz śniadanie?
Kiwnąłem głową i pomasowałem brzuch.
- Umieram z głodu. Sex dodaje mi apetytu.
- Zgadzam się. – odpowiedziała.
Zabrałem z lodówki syrop, bitą śmietanę oraz masło i położyłem je na stole.
- Mark był tu wcześniej i pytał czy będziesz go dziś potrzebował.
Westchnąłem.
- Zadzwonię do niego, tylko znajdę telefon.
Po 10 minut poszukiwań znalazłem go pod materacem.
Moja specjalistka od reklamy była pierwszą osobą która do mnie dzwoniła.
Oddzwoniłem do niej niemal natychmiast.
- Cześć, Zayn. Gratulacje z okazji ślubu!
- Nostalgia. – powiedziałem.
Zapadła krótka cisza, po której Nostalgia mnie przeprosiła.
- Mam kilka artykułów które muszą być zatwierdzone twoim nazwiskiem. Wszystkie są o wczorajszym weselu, a i Forbes dalej czeka na odpowiedź. 
- Możesz wysłać te artykuły do mnie? Nie chce, żeby coś zostało upublicznione. Powinnaś to wiedzieć.
- Wiem, ale...
- Nic. – powtórzyłem, a ona westchnęła.
- Ale...
- Nostalgia.
- To ważne, oni mają już zdjęcia. Wiesz jak ciężko jest zdobyć twoje zdjęcie. A na weselu nie byłeś tylko ty więc wyjdzie jeszcze więcej. To mogłaby być dobra reklama dla twojej firmy w Nowym Jorku.
- Nie chce być na żadnym portalu publicznym! - krzyknąłem.
- Wiem, ale to naprawdę dobrze wpłynie na firmę.
- Po prostu wyślij mi te artykuły na maila i zobaczę co to za bzdury.
- Już to zrobiłam, proszę pana.
- Forbes’a też. – przerwałem. – Dalej o tym myślę.
- Okay.
- Coś, jeszcze?
- Nie, sir.
- Dobrze. – przerwałem połączenie i westchnąłem.
Ten miesiąc miodowy to będzie cudowna przerwa od tego gówna.
- Śniadanie jest gotowe, Zayn. – Victoria powiedziała z kuchni.
Napisałem szybko do Mark’a, że dziś wyjeżdżamy.
Wszedłem z powrotem do kuchni, a następnie do jadalni i zobaczyłem Victorię która siedziała już przy stole.
- Przepraszam, musiałem napisać do Mark’a. – powiedziałem kiedy Re położyła naleśnika na moim talerzu.
- Wiec, powiesz mi gdzie jedziemy?
Pokręciłem głową i zaśmiałem się.
- Ale, nie wiem co mam spakować. – Victoria zmarszczyła brwi i polała swojego naleśnika syropem klonowym.
- Eve się tym zajęła. Wszystkie walizki są już w samolocie.
- Czyli gdzieś lecimy? – uniosła brew.
Kiwnąłem głową. 
- Gdzie?
- Gdzieś niedaleko Phucket. (wyspa)
- Tajlandia?!!
- Może. – uśmiechnąłem się, a ona otwarła buzię w zaskoczeniu.
- Zayn proszę powiedz mi! – prosiła.
- Nie, skarbie. To niespodzianka. – pocałowałem ją w dłoń i wziąłem do buzi kawałek naleśnika. – Zaufaj mi, pokochasz to miejsce.
- Jeśli, będę z tobą to napewno tak będzie. – powiedziała z uśmiechem.
Puściłem jej oczko, a ona się zarumieniła.
- Idziesz dziś do pracy? – zapytała cicho. – Wczoraj nie byłeś bo wesele.
- Nie wiem, muszę zadzwonić do mojej specjalistki od reklamy.
Victoria wypuściła głośno powietrze.
- Zapomniałam, ze jesteś tak jakby sławny.
- Nie jestem.
- Ale...
- Sshh. – ucieszyłem ją, a ona przewróciła oczami. – Forbes dalej stara się mnie dorwać.
- Jak powiedziałam przed chwilą, sława. – mruknęła. – Myślę, że powinieneś to zrobić.
- Dlaczego? – zmarszczyłem brwi. – Niby co dobrego mi to da?
- Uznanie, honor. – powiedziała. – Mogę wymieniać dalej jeśli chcesz, ale to są główne powody. Jeśli Forbes chce z tobą wywiadu nie sądzisz, że to dobra rzecz?
- Robią to dla pieniędzy. – powiedziałem znudzony.
- A ty byś nie przeprowadził z kimś wywiadu dla pieniędzy? Zrobiłbyś to. – powiedziała.
- Mówienie o mnie da mi jeszcze większe uznanie i sprawi że będę bardziej honorowy w oczach innych, tak sądzisz? Nie, tak nie będzie. To będzie po prostu kolejna okazja, żeby ludzie kupowali gazety w których takie osoby jak ja mówią że są  od nich ważniejsze i inne gówna. – pokręciłem głową. – Oni przerobią cały wywiad, nienawidzę społeczeństwa.
Victoria zamrugała na mój komentarz.
- Co to ma wspólnego ze społeczeństwem?
- Ma oni  chcą żebym był zamieszany w jakąś sprawę.
- My też jesteśmy społeczeństwem. – uniosła brew. – Dobrze się czujesz Zayn? – zaśmiała się.
- Jest okey. – zmarszczyłem brwi.
- Więc, jaki jest morał twojej historii?
Westchnąłem.
- Morał z mojej historii jest taki, nie lubię być na oku społeczeństwa. Dlaczego ktoś ma zwracać na mnie uwagę i na moją firmę która pomaga ludziom w ich interesach skoro na świecie są osoby, które ratują ludzkie życie cały czas? Czy to nie oni powinni być znani?
Kiwnęła głową. 
- Dziwna rozmowa jak na śniadanie. – mruknęła. – Ale, już rozumiem o co ci chodzi.
Wcale nie, ale trudno.
- Jesteś pewny że wszystko okey? – zapytała, a ja się uśmiechnąłem.
- Te antydepresanty powiększają mój niepokój i lęki. Widocznie to normalne.
Wzięła kolejnego gryza naleśnika.
- Nie wiedziałam, że masz lęki.
- Nie mam.
- Oh, okey. – zmarszczyła brwi.
- Wczoraj przed weselem wariowałem. – powiedziałem.
Victoria uniosła brew w zaskoczeniu.
- Dlaczego?
Wzruszyłem ramionami.
- Nerwy. – skłamałem, ale tylko po części.
- Ja byłam podekscytowana. – powiedziała.
Popatrzyłem na mój pusty talerz i dotknąłem brzucha. 
- To było pyszne, jestem pełny.
Uśmiechnęła się.
- To dobrze. Nie chce żeby mój mąż był głodny.
- Mmm, mąż. – powtórzyłem jej słowa. – Mam teraz żonę.
- Masz.
- I Boże jest taka piękna.
Victoria zarumieniła się i zaczęła śmiać kiedy wstałem od stołu.
Podszedłem do niej i posadziłem ją na stole, a ona pisnęła.
- Zayn! – próbowała powiedzieć zakrywając usta, żeby naleśniki nie zaczęły latać po całej jadalni.
- To atrakcyjne. – zaśmiałem się. - Jesteś dalej głodna?
Kiwnęła głową i przełknęła jedzenie.
- Nie skończyłam.
- Napełnię cię.. – powiedziałem, a ona popatrzyła się na mnie jak na debila.
Zacząłem ją łaskotać i pocałowałem w szyję. – Dosłownie.

Victoria’s POV

Nie wiem czy byłam zmęczona przeskokiem stref czasowych w tym nieznanym miejscu do którego lecieliśmy, czy seksem który uprawialiśmy przez większość czasu. 
Zdecydowanie to będzie wyspa, ale nie znam żadnej niedaleko Phuket.
Poczułam ręce na mojej talii i po chwili pocałunki na szyi.
Przygryzłam wargę.
- Prawie jesteśmy. – Zayn mruknął chicho do mojego ucha.
Moje podekscytowanie było nie do opisania.
Cały dzień myślę o tym miesiącu miodowym i o wyspie na której już niedługo postawie nogi. Popatrzyłam na Zayn’a, żeby pokazać jak bardzo się cieszę.
- Nie mogę się doczekać. – powiedziałam.
Uśmiechnął się i popatrzył na mnie.
- To definitywnie wyspa, która odciśnie duże piętno na moim koncie bankowym.
- Co masz na myśli? – zmarszczyłam brwi.
Kaszlnął.
- Kupiłem ją.
Odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć, a on zaczął się głupkowato uśmiechać.
- Kupiłeś wyspę?
- Wyspa Rangyai.
Zamrugałam kilka razy.
- Co?!
- To prywatna wyspa, nikogo tu nie będzie. Tylko my. – uśmiechnął się.
- A Mark?
Pokręcił głową. 
- Kupiłem mu lot do Grecji na kilka tygodni, kiedy my będziemy tutaj. Potrzebuje przerwy.
Nie wierze, tak strasznie kocham tego mężczyznę.
- To takie miłe. Ale dlaczego kupiłeś wyspę skoro mogłeś zabukować hotel?
- Dlaczego nie kupić? Można wybudować tu hotel i będzie to piękne miejsce na wakacje. – zasugerował. – Ośrodek.
Przygryzłam wargę. 
- Jesteś taki... – przerwałam. – Zły w utrzymaniu przy sobie pieniędzy.
- Ale jestem dobry w zarabianiu ich. Muszę coś z nimi robić, oprócz tej wyspy dla ciebie.
- Przepraszam, ale co?
- Jeśli ty dalesz mi cały świat ja mogę dać ci wyspę. – mruknął.
- Zayn, to...
- Nie mów ‘za dużo’, bo dam ci więcej niż ‘za dużo’.
Przewróciłam oczami, przyciągnęłam go za podbródek i pocałowałam.
Boże kocham go, ale nie lubię tych wszystkich prezentów.
Czuje się okropnie że nie mogę mu nic dać, a tylko przyjmować. 
- Nie. Bardzo podobają mi się twoje prezenty, ale tak jak powiedziałam ci już kiedyś chce tylko twojej miłości.
Przesunął palcami po moich włosach.
- Zaufaj mi przez te trzy tygodnie nie dam ci nic oprócz miłości, luksusu i pożądania.
- Urodzony romantyk. – skomentowałam i przytuliłam się do niego.
- Wątpię, moje słońce. – zaśmiał się.
Popatrzyłam na mojego pięknego męża. Kurwa, jesteśmy popieprzoną parą, ale w jakimś znaczeniu to działa.
Kończąc ten piękny moment jego telefon zaczął dzwonić, ale Zayn go zignorował trzymając mnie dalej. Niestety on dalej dzwonił i po dwóch kolejnych razach odebrał.
- Malik. – zmarszczył brwi. – Nie, dlaczego? – westchnął, a ja popatrzyłam się na niego. – Tak, zostawił to na biurku kiedy wychodziłem. Nie jestem pewien kiedy, ona to będzie chcieć.
Jestem szczęściarą. Zayn jest taki przystojny.
Nie zaczęliśmy naszej znajomości jak normalna para, ale była to definitywnie lepsza opcja niż niektóre pary które były już po ślubie.
Jeśli tak o tym myśleć to nie było to nawet takie złe, ale jedno mnie intryguje jak bardzo on mną wtedy manipulował?
To przykre.
Kiedy teraz na niego patrzę jest całkiem innym facetem. Widziałam go od jego najgorszych i najlepszych stron, ale dalej tu jestem i kocham go ponad wszystko.
Nie tak powinnam się czuć? Być szczęśliwie zakochana w swoim partnerze. Czy to uczucie kiedyś się zmieni, a może jeszcze bardziej pogłębi?
Zayn uśmiechnął się kiedy na niego popatrzyłam.
- Dziękuje, właśnie tam zmierzamy...okey...zobaczę. – zaśmiał się, ale było to wymuszone. - Nie chce niczego zniszczyć...okey...cześć. – westchnął i schował telefon do swoich jeansów.
- Mam nadzieje, że założysz szorty, kiedy będziemy na wyspie. – powiedziałam pociągając za jego pasek.
Kocham go w jeansach.
- Tak, zabrałem kąpielówki. – przewrócił oczami.
- Widziałam cię w nich tylko raz kiedy byliśmy w Kalifornii
- I na BoraBora. – powiedział definitywnie.
- O, tak i wtedy. – uśmiechnęłam się. – Z kim rozwiewałeś?
- Ze starą dobrą. Dr. Caldvert. – powiedział Zayn. – Pytała jak czuje się z tymi nowymi antydepresantami i czy nie za bardzo mnie ‘kopią’.
- A kopią? – zapytałam.
- Mogę dalej to czuć i umiem to kontrolować, wiesz? Pewnie, że nie wiesz, ponieważ jesteś moją perfekcyjną żoną.
Przewróciłam oczami i popatrzyłam na niego pytająco.
- Lubisz brać te antydepresanty?
Nigdy go o to nie pytałam, ale widząc go pociętego zmusiłam się do tego.
Był to dla mnie ważny moment.
Pamiętam kiedy powiedział mi jak po pierwszych tabletkach miał nudności i zwiększony niepokój.
Zastanawiam się czy z tymi jest tak samo.
- To nie jest moja pierwsza opcja. – powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Wiec jaka będzie twoja pierwsza opinia?
- Sex, zawsze sex. – Zaśmiał się tym swoim zmysłowym głosem.
Podniecony piesek.
- Oprócz tego? – przewróciłam oczami.
- Picie. Nie wiem czy to pozwala odlecieć tym wszystkim uczuciom, ale chyba tak jest i wtedy przestaje.
- Nigdy nie byłeś za dużym fanem alkoholu.
Westchnął.
- Wiem, ale to tylko alternatywa.
- Alternatywa do czego? – uniosłam brew.
- Palenia.
- Ale ty już palisz. – powiedziałam zmieszana. 
- Nie papierosy.
- Oh. – skrzywiłam się. – Racja.
- Nie patrz tak na mnie. Robię to już od jakiejś chwili. – wyznał.
- Szczerze nie wiedziałam. 
Uśmiechnął się.
- Jako 'chwilę' mam na myśli od kiedy skończyłem 21 lat. – powiedział. – To relaksujące, prawdopodobnie jestem wtedy wyżej niż pieprzony samolot.
Zaczęłam się śmiać i kichać na zmianę. 
Zmarszczył brwi.
- Nie waż się!
- Nie waż się czego? - - powiedziałam.
Pokręcił głową.
- Nie powiem tego. – pocałował mnie, a ja się zaśmiałam.
- Następne tygodnie będą najlepszym czasem w naszym życiu.

2 dni później.

Te dwa dni były najgorsze w moim życiu.
Pierwsza noc była cudowna. 
Zayn zaaranżował piękny domek dla naszej dwójki.
Był absolutnie perfekcyjny.
Podłoga była krystalicznie prześwitująca więc można zobaczyć niebieskie łóżko pod swoimi nogami.
Kiedy dojechaliśmy Zayn zrobił typowe wejście przez próg trzymając mnie na rękach.
Nie mogłam nic poradzić na to że zakochiwałam, się w nim coraz bardziej każdego dnia.
Zaczął kręcić mnie w kółko po pokoju.
Była to raczej dziwna sytuacja, ale sprowadziła nas do seksu.
Typowo ale nie narzekam.
Sypialnia to zdecydowanie najpiękniejszy pokój w całym domku.
Łóżko. Boże to łóżko jest jak gigantyczna chmura. Kalifornijski król łóżek.
Na nim były czerwone płatki róż, szampan w kuble lodu na stoliku i mała karta gratulująca nam małżeństwa.
Było perfekcyjnie.
Ale nie sądziłam, że będę nienawidzić tego pokoju.
Pierwsza noc na wyspie Rangyai, a ja rano czułam się okropnie. 
I nie mówię tu o kaszlu czy zatkanym nosie.
Było źle.
Mówię o cieknącym nosie, strasznym bólu głowy, palącym kaszlu i wymiotach.
Moje ciało się dosłownie paliło, ale było mi strasznie zimno.
Mogłam być chora w każdym czasie ale oczywiście musiało to nastąpić teraz.
Westchnęłam kiedy Zayn wyciągnął termometr z mojej buzi.
- Nie mów mi że czujesz się dobrze, bo wiem że tak nie jest. Doktor będzie tu za dziesięć minut. – mruknął. – Jesteś cała rozpalona, skarbie. – zmarszczył brwi i położył rękę na moim czole.
Pociągnęłam nosem.
- Czuje się dobrze.
Nie czuje się dobrze, kurwa czyje się jak gówno.
- Przestań kłamać Re. – powiedział.
- Przepraszam, czuje się źle.
- Przestań przepraszać. Niedługo poczujesz się lepiej i nadrobimy stracony czas, ale teraz chce żeby moja żona poczuła się lepiej. – uśmiechnął się.
Żona!
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ale moje oczy były tak ciężkie i ledwo otarte, że pewnie wyglądałam, jak niedoryp.
- Mówiłam ci już jak bardzo cię kocham? – powiedziałam i kichnęłam.
Pocałował mnie we włosy.
- Kocham cię, skarbie. – szepnął.
- Kocham cię bardziej. – mruknęłam.
- Chcesz żebym przewrócił elektryczny koc? – zapytał cicho.
Kiwnęłam głową.
- Tak, proszę.

Zayn’s POV

Nie wiem co jest bardziej denerwujące. Mieć żonę która jest chora w pierwszych dniach waszego miesiąca miodowego czy nie móc tego w żaden sposób kontrolować.
Wiem, że nie jest to kłamstwo czy śmiertelna sytuacja ale nie chce jej takiej widzieć.
Wygląda jakby strasznie ją to bolało, ja pierdole nienawidzę tego.
Jej policzki zapłonęły jeszcze bardziej czerwonym kolorem.
- Jesteś pewna, że nie chcesz wody? – zmarszczyłem brwi w zmartwieniu.
Kiwnęła głową.
- Victoria. Nie chce żebyś się odwodziła.
- Jest dobrze. – powiedziała kiedy położyłem na jej czole zimny ręcznik.
- Temperatura rośnie. – mruknąłem cicho.
- Od kiedy tak dobrze się na tym znasz?
- Zawsze zajmowałem się Waliyhą. – powiedziałem i włożyłem jej do buzi termometr. – Była chora bardzo często kiedy byliśmy młodsi. Nie ma dobrego systemu odpornościowego.
Victoria lekko się uśmiechnęła, a ja zobaczyłem że termometr zmierza za linie 98.6 F.
Zmarszczyłem brwi.
- Otwórz.
Wziąłem termometr i uniosłem brew.
- 104.8 F.
To 40.4 Celsjusza.
- Jezus, Victoria musimy zbić tą gorączkę.
- Jest mi zimno.
- Wiem, skarbie ale musisz dać radę to poczujesz się lepiej. – usłyszałem pukanie do drzwi i westchnąłem. – Zaraz wrócę, doktor już jest.
Otworzyłem drzwi i szybko przywitałem doktora i tłumacza, a następnie zaprowadziłem ich do Victorii.
Antybiotyk, tabletki dajcie jej coś kurwa!
- Oh, pani Malik. – tajski doktor powiedział raźnie, kiedy tłumacz wykonywał swoją prace.
Powiedziałem o wszystkim co zrobiłem żeby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się choroby.
- Możesz pomóc? – mruknąłem, kiedy doktor wreszcie wyszedł z pokoju. – Ona jest strasznie chora. 
No co ty kurwa Zayn.
Doktor zaczął coś mowić, a ja popatrzyłem na tłumacza.
- Dr. Chatchi powiedział że Victoria potrzebuje dużo odpoczynku. Dał jej antybiotyki które pomogą.
Zamrugałem. 
- To tyle?!
Tłumacz popatrzył na doktora. Co on kurwa mówi?!
- Odpoczynek i picie dużej ilości wody powinno pomóc. Antybiotyk jest na jej stoliku nocnym. Musi brać dwie tabletki dziennie i będzie lepiej.
Kiwąłem głową. 
- Okay, dziękuje.
Oboje uśmiechnęli sie do mnie co niestety musiałem odwzajemnić. 
Po pożegnaniu ich wróciłem do sypialni i usiadłem obok Victorii.
- Jak sie czujesz? – zapytałem cicho.
- Dobrze.
Przewróciłem oczami.
- Leżysz chora na łożku i to jedne co chcesz powiedzieć?
- Możemy wziąść kąpiel? – zapytała. – Wiesz tą co zawsze ty bierzesz z gorącą wodą?
- Jasne. – uśmiechnąłem się. – Dla ciebie wszystko.
Podszedłem do wielkiej wanny i odkręciłem korek z wodą. Przeszliśmy przez wiele płynów do kąpieli zanim Victoria zdecydowała sie na jeden.
Wiadomo że nie mogła żadnego z nich poczuć, ale dało mi to jakiś znak że czuje sie trochę lepiej.
Zostawiłem wannę żeby się wypełniła. Zabrałem z szafy kilka wygodnych ubrań dla Victorii oraz bokserki i jeansy dla mnie.
- Kochanie. – położyłem rękę na jej ramieniu, a ona popatrzyła na mnie. – Kąpiel jest gotowa.
Usiadła wolno, ale nie zamierzałem pozwolić jej iść samej więc wziąłem ją na rece. Przytuliła sie do mojego torsu i mogłem dokładnie wyczuć jak jej skóra się praktycznie pali od gorączki.
Przyciągnąłem ją bliżej kiedy szliśmy do łazienki.
- Bąbelki. – zaśmiała się.
Postawiłem ją na nogach i zaczęła się powoli rozbierać. Szybko ściągnąłem moje ubrania i postawiłem jedną nogę w wannie. Syknąłem.
Woda była wrząca za gorąca nawet dla mnie, a to coś oznacza.
- Jest ciepła? – zapytała, a ja wziąłem jej rękę i weszła do środka.
Kiwnąłem głową i próbowałem wziąść prawidłowy oddech bo woda paliła moją skórę.
Usiadła po drugiej stornie i zamknęła oczy.
- Jest dobra.
Przygryzłem wargę i przyciągnąłem ją do siebie.
- Połż się i zrelaksuj.
Położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a ja spróbowałem nie myśleć teraz o seksistowskich rzeczach.
Wylałem troche płynu na ręce i zacząłem myć Victorię.
- Moja. – mruknąłem cicho.
- Mmm, tak. Twoja. – powiedziała z uśmiechem.
Wziąłem mały ręcznik wsadziłem go pod zimną wodę i położyłem sobie na twarzy.
- Jeśli jest za gorąco...
- Shh, nie martw się o mnie. – powiedziałem z ulgą przez ręcznik.
Jest jak w saunie.
Victoria zaczęła się śmiać kiedy jej nogi się poruszyły. 
- Mam penisa. – powiedziała.
Zciągnąłem ręcznik, żeby zobaczyć o czym ona do cholery mówi i ujrzałem mojego penisa pomiedzy jej nogami.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
- Jeśli zamierzasz go tak zatrzymać to może się z nim pobaw. – powiedziałem i położyłem ręcznik z powrotem na twarzy.
Zaśmiała się, a ja objąłem ją od tyłu. 
Położyłem ręcznik na czole, żeby lepiej ją widzieć.
- Jak się czujesz? – zapytałem.
- Trochę lepiej, ale dalej zmęczona.
Pocałowałem ją w szyję.
- Nie lubię widzieć cię chorą, skarbie.
- Ja też tego nie lubię. Wyglądam okropnie.
- Dla mnie jesteś piękna. – powiedziałem szczerze.
- Nie kłam. – westchnęła.
- Mówię prawdę. – powiedziałem z uśmiechem. – Właśnie miałem ci coś powiedzieć, pamiętasz tą ziemie którą ci pokazywałem? – popatrzyłem na nią.
- Na wzgórzu?
- Mmm.
- Co z nią?
Przełknąłem ślinę.
- Jak myślisz ile dzieci będziemy mieć? – zapytałem.
Widać było podekscytowanie na jej zmęczonej twarzy.
- Dlaczego pytasz?
- Ponieważ buduje tam dom. Chcą wiedzieć ile pokoi będzie potrzebne i jak wielki musi być.
Victoria zamrugała.
- Nie wiem, dwójka?
Uniosłem brew.
- Tylko dwoje?
- Może.
- Oh. 
- Oh. – Victoria zmarszczyła brwi.
- Oczekiwałem czwórki.
- Czwórki? – nie mogła przestać się uśmiechać. – Czwórka dzieci?
- Nie wiem. – wzruszyłem ramionami.
- Czwórka byłaby fajna, albo piątka.
- Zobaczymy, ale żadnych dzieci w najbliższych dwóch latach. Teraz chcę tylko pieprzyć moją żonę.

---

Hej miśki. Przepraszam, że tak długo czekaliście ale kompletnie nie miałam czasu. Jak podobał się rozdział? Mam nadzieje że jest okey. Do następnego! Martyna xx