środa, 1 lipca 2015

Rozdział 35 - "Tak,sir" Część 2.

UWAGA BEJBSY
Nastąpiła żenująca i śmieszna sytuacja, albowiem!
W ten dzień, a to była środa, nie miałam internetu, no i jak wpadłam do Maka, żeby wam go szybko dodać, to skopiowałam nie w tym miejscu co trzeba, i ucięłam trochę drugą część tego rozdziału, dziękuję osobie anonimowej, która zwróciła na to uwagę, pozdrówki.
Tak więc, dodaję go poniżej, stara część jest oddzielona kreską, żebyście nie musiały czytać dwa razy tego samego.
Jako zadośćuczynienie, już dzisiaj, pojawi się rozdział 36!
Najmocniej przepraszam
Z poważaniem
Wasza nieogarnięta
Marta

Dotarliśmy do pasu startowego, wysiadłem z auta i wsiadłem do odrzutowca. Wcześniej paliłem szluga na tylnych siedzeniach samochodu i w myślach słyszałem głos Victorii, jak neguje to, że palę w aucie.
Tak jak myślałem, moja mama i siostry były już na pokładzie i uśmiechnąłem się, kiedy mnie przywitały.
Doniya malowała paznokcie tą rzeczą, co wydaje się, jakby to był piasek, Safaa robiła coś na telefonie, a Waliyha wyglądała jakby chciała zasnąć, ale byłoby to niemożliwe w tak małej przestrzeni.
- Wal, tam z tyłu jest łóżko, jeśli chcesz odpocząć. - mruknąłem.
Pokręciła głową.
- Jest okej, dzięki.
- Powiedz mi, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Chcę, żebyś się dobrze czuła na ślubie.
Mały uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy zmęczona zamykała oczy.
Usiadłem w miarę z dala od wszystkich, zamknąłem oczy i schowałem twarz w dłoniach, a rozmowa z wcześniej zaczęła odtwarzać się w mojej głowie.
Mam dość zadowalania go.
- Coś nie tak, kochanie? - moja mama jest jak zwykle pierwszą osobą od pytań. Pokręciłem głową zirytowany i westchnąłem. - Myślałam, że rzuciłeś palenie. - powiedziała rozczarowana.
- Przepraszam. - nie chciało mi się szukać wymówek.
Nie mogę okłamać własnej matki i na pewno nie mogę powiedzieć, że nie paliłem trzech fajek w drodze na lotnisko, bo zapach jest oczywisty. Cuchnę papierosami.
- W porządku słoneczko, co się stało?
- Jak poznałaś Ya.. tatę? - poprawiłem się natychmiast.
Ktoś o ciepłym sercu po prostu nie może zakochać się w takim dupku.
- Twój ojciec i ja poznaliśmy się na uniwersytecie. - uniosła brew.
- Był dupkiem? - mruknąłem, biorąc oddech.
Trisha uniosła brew wyżej w ten matczyny sposób, a ja spojrzałem w dół.
- Był, jeśli chcesz, żebym była szczera. Twój ojciec pod wieloma aspektami jest do ciebie podobny, Zayn.
Zmarszczyłem czoło.
- Jestem adoptowany. - powiedziałem buntowniczo, a ona skrzywiła się, dając mi to spojrzenie.
- Mężczyzna, który rządzi, ma największy wpływ. - powiedziała.
Spojrzałem na nią, wyglądając na zranionego.
- Mamo, nazywasz mnie dupkiem? - nie mogłem ukryć uśmiechu, a ona uszczypnęła mnie w policzki.
- Oczywiście, że nie synu. I uważaj na swój język.
Uśmiechnąłem się i splotłem swoje dłonie.
- Co ty w nim widzisz?
Westchnęła z żalem.
- Dużo miłości, która jest błędnie odczytana.
Zmarszczyłem czoło.
- Chce dla wszystkich najlepiej, Zayn...
Zmierzyłem ją, a mój gniew wzrósł.
- Powiedział, że wolałby raczej położyć się we własnej trumnie, niż patrzeć na to, jak żenię się z zachłanną kurwą.
Doniyha, która widocznie nie podsłuchiwała wcześniej, teraz spojrzała na mnie z pełną uwagą.
- Ojciec tak powiedział?!
Kiwnąłem głową i spojrzałem na mamę.
Masz coś do powiedzenia, żeby uratować tyłek swojego męża?
Stała w ciszy, prawie tonąc w rozczarowaniu.
Tak myślałem.
- Dlaczego on to w ogóle powiedział? Nigdy nie mówi do nas takich rzeczy. - Doniya zmarszczyła czoło
- Tak, ale do mnie to powiedział Doniya! - prychnąłem.
- Taa, uspokój się frajerze.
Westchnąłem zirytowany i wstałem, idąc do sypialni, żeby się trochę przespać.
_______________________________________________________________

Kiedy wylądowaliśmy, moja cierpliwość prawie nie istniała, kiedy zbliżyliśmy się do hotelu spojrzałem w dół na mój telefon, żeby zobaczyć SMS'a od Victorii.
"Napisz do mnie, jak wylądujesz xx"
Odpisałem jej, że już jestem.
Auto zatrzymało się, wyszedłem i otworzyłem drzwi dla Waliyhi, pomagając jej wyjść. Westchnęła, kiedy podałem jej dłoń.
- Wszystko w porzo, nie musisz mnie już niańczyć. - uśmiechnęła się, ale gdzieś w jej oczach zauważyłem, że ją to irytuje.
- Dobra, młoda damo. - zakryłem jej usta dłonią, kiedy wchodziliśmy do hotelu, a ona ją odepchnęła.
- Ale z ciebie frajer. Weź spadaj.
Poczochrałem jej włosy, a moment później mentalnie zanotowałem, żeby więcej tego nie robić.
Podeszliśmy do recepcji i wzięliśmy nasze karty hotelowe. Podałem Waliyhi jej i Safy, a ona westchnęła.
- Co jest?
- Czy Re mnie nie lubi?
Zmarszczyłem czoło.
- Czemu pytasz?
- Bo nie chce mnie widzieć.
- Wal, przestań zamartwiać się takimi rzeczami. Victoria była zestresowana tym całym planowaniem wesela. Wszystko okej. - zapewniałem ją, kiedy weszliśmy do windy. - Chcesz ją zobaczyć?
- No trochę.
Westchnąłem i nacisnąłem guzik z moim piętrem. Bawiłem się kartą, kiedy drzwi od windy się otworzyły i mogliśmy wyjść. Znalazłem mój pokój i otworzyłem zamek.
Kiedy je otwierałem, zdałem sobie sprawę, że moje ręce drżą przez adrenalinę. Trochę jednak nie widziałem Victorii.
W chuj za nią tęsknię.
Pozwoliłem Waliyhi wejść pierwszej i zauważyłem, że jest strasznie cicho.
Moje podejrzenia wzrosły.
- Wal, poczekaj tutaj.
- Ale..
- Po prostu poczekaj. - powiedziałem cicho.
Rozglądnąłem się po nowoczesnym i bardzo uroczym pokoju głównym, kuchni i później po sypialni, żeby znaleźć moją kochaną narzeczoną leżącą na łóżku, w bardzo, ale to bardzo skąpej bieliźnie.
Jasna kurwa, ale ona seksowna.
Miała ten wzrok. Ten, który oznaczał, że ma ochotę się pieprzyć.
Kurwa, minęły trzy jebane dni, wcale się nie dziwię.
Przygryzłem wargę, czując tą potrzebę.
Moje oczy wędrowały po jej ciele, a w myślach zdzierałem z niej tą bieliznę zębami.
Nie mogłem nic na to poradzić, chwyciłem jej nadgarstek i przyciągnąłem do siebie.
Moje usta idealnie scaliły się z jej ustami, a przez rosnące uczucie pożądania zapomniałem o wszystkim.
Minęły trzy dni, a moja tęsknota za nią powinna być aż nielegalna.
Trzymałem ją mocno, jakby za chwilę miała zniknąć. Moje ręce jeździły po jej plecach, ramionach i policzkach, gdzie się zacisnęły.
- Moja. - wyszeptałem zachłannie.
Victoria pachniała słodką wanilią.
- Strasznie za tobą tęskniłem kochanie.
Uśmiechnęła się i zjechała powoli dłonią przez mój tors, do mojego krocza.
- No coś ty. - jej głos był nasiąknięty czystą desperacją.
Uśmiechnąłem się i wtedy moje myśli powróciły do rzeczywistości.
Cholera, Waliyha tu jest.
Odsunąłem się, a Victoria spojrzała na mnie z konsternacją, kiedy chodziłem po sypialni szukając szlafroka.
- Co ty robisz? - zapytała skonsternowana.
- Zayn?!
- Kto to? - Victoria znów zapytała.
Wszedłem do łazienki, w końcu znajdując miękki szlafrok.
Wróciłem do pokoju w tym samym czasie co Waliyha. Szybko rzuciłem w Victorię szlafrokiem, a Waliyha wydała zduszony okrzyk, zwracając na siebie uwagę Re.
- Waliyha?! - powiedziała Victoria na wydechu, szybko okrywając się tą rzeczą, którą w nią rzuciłem. Policzki miała czerwone.
- O mój Boże! Przepraszam, ja.. - Wal zakryła swoje usta dłonią i wyszła.
- Czekaj, Wal!- przewróciłem oczami, a teraz to Victoria zasłoniła usta dłonią. - Zaraz wrócę kochanie. - pocałowałem ją dłużej niż to było potrzebne i wyszedłem do pokoju głównego, po którym Waliyha chodziła w kółko.
- Waliyha...
- Chciałam wyjść, ale masz mój klucz. - zaczerwieniła się, a ja się uśmiechnąłem.
- Wal, uspokój się. Victoria już się przebiera.
- Nie wydaje mi się, że chcę patrzeć, jak wy zaraz... no wiesz. To jest takie niezręczne...
Odchrząknąłem i powstrzymałem uśmiech.
- Nie widzieliśmy się kilka dni, czego oczekiwałaś? - wzruszyłem ramionami.
- To tylko trzy dni. - powiedziała buntowniczo.
- Za chwilę się z nią hajtam, dajże spokój. Dżizas.
Waliyha się uśmiechnęła.
- Frajer.
- Dziwadło. - wyszczerzyłem się i obróciłem, by zobaczyć jak Victoria nieśmiało wychodzi z sypialni.
- O mój Boże Waliyha, przepraszam, że musiałaś to oglądać. - wydusiła, a ja objąłem ją w talii.
Pocałowałem ją, a Waliyha zaczęła niezręcznie chichotać.
- Spoko. - powiedziała wymijająco.

***

Po tej niezręcznej sytuacji pomiędzy Waliyhą i Victorią, mój czas z Re został zajęty.
Moja siostra zabrała ją z dala ode mnie, więc teraz byłem w zamku, ogarniając wszystkie sprawy.
Grecka hala była już udekorowana w całości, z ogromnymi żyrandolami i światełkami. Fioletowa poświata i te cienie, pokrywające sale, no cóż, muszę przyznać, wyglądało to pięknie.
Stoły były pokryte bielą i widocznie wszystko co wybrała Victoria, było podobne do bukietów.
Ella zaprowadziła mnie, bym zobaczył stół, przy którym będę siedział.
Tutaj obrus był czarny. Bukiecik był bardzo podobny do tego, który sam zrobiłem. Z tego co widziałem w kartach, nasze czarne menu było umieszczone w centrum. Zmarszczyłem czoło.
- Jest za ciemno.
James, stojący obok mnie, kiwnął głową.
- Zgadzam się.
- I nie ma fioletowego. - pokręciłem głową. - To Victoria to wybrała? - zapytałem Elli.
- Nie sir. Chciała drugą opcję.
- Chcę, żeby to było białe, z białym łańcuchem. Tam gdzie siedzi panna młoda, ma być czarne i fioletowe, oraz równe i matowe.
Kiedy wydawałem polecenia, pracownicy automatycznie je wypełniali.
- Czekaj, nie. Chciałem fioletowe. Równe i matowe.
- No i już lepiej. - mruknął James.
- Tą wazę zamień na długą i czarną.
- Nie mamy czarnej. - powiedziała Ella.
- No to owiń ją papierem.
Zrobili wszystko natychmiast, a ja się uśmiechnąłem.
- Czekaj. Tego już nie chcę. - zabrałem bukiet i położyłem wazę w centrum stołu. - Macie talerze do przystawek?
- Tak, sir.
- Czarne?
- Tak, sir. Chciałby pan...
- Nie. Nie chcę widzieć żadnego czarnego talerza na tym stole. Ma być biało, albo transparentnie. I właśnie tak mają wyglądać stoły.
- Tak, sir.
- Teraz musicie przerobić 200 tak? - uniosłem brew.
- 250. - Elle mnie poprawiła.
Kuźwa mać, to dużo ludzi.
Podrapałem się po głowie.
Przyjęcie zaręczynowe miało być za pół godziny w hotelu, muszę wracać.
***
James przyszedł z toalety i wsiadł do auta.
- Stary, będziesz miał wodospad z czekolady?!
- Dwa. Z białej czekolady też. - uśmiechnąłem się. - To był pomysł Victorii.
- O żesz kurwa mać. Nie mogę się doczekać, żeby włożyć to do buzi.
Skrzywiłem się.
- Mam nadzieję, że tego nie zrobisz.
Uśmiechnął się i mnie szturchnął.
- Pa na to.
Pochylił się i pokazał mi zdjęcie Amber, śpiącej na ziemi, z rysunkami na twarzy. Uśmiechnąłem się.
- Była wczoraj tak zachlana, że położyła się od razu spać, i wszystkie laski ją udekorowały. - powiedział James, śmiejąc się.
- Picie jej służy.
James pokręcił głową i starł sztuczną łzę.
- Jesteś adoptowany, nie?
- No, a co?
- Nie wyglądasz. Jesteś strasznie podobny.
Wzruszyłem ramionami.
- Przypadek raczej. Dzięki za wczoraj, zajebiście się bawiłem.
- Wszystko spoko, stary, imprezowanie to moja rzecz.
Uśmiechnąłem się.
- Chcesz, żebym organizował ci imprezy?
- Ta, myśle, że byłoby spoko. Przynajmniej to coś, co umiem robić. Znaczy się, bo nie jestem mózgowcem. Mam smykałkę do alkoholu i do lasek. A nie do słów czy książek, stary.
- Okej, rozumiem. A znasz kogoś takiego, do kogo mógłbyś o to zagadać czy zwrócić się o pracę? - zapytałem.
James zmarszczył czoło i spojrzał na mnie z konsternacją.
- Nie, nie wiem do kogo zagadać.
Pomachałem teatralnie dłonią przed jego twarzą.
- Co, że ty?
- Znam sporo ludzi.
- No wiem, że znasz. Ale ty raczej siedzisz w biurze, czy coś.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
- Nie. Mam kilka klubów, James. Mogę zadzwonić do paru osób, powiedzieć twoje nazwisko kilka razy..
- Kurwa, serio?
Kiwnąłem powoli głową, a samochód się zatrzymał.
- Stary, błagam, zrobię wszystko.
- Nie, nie trzeba, nie musisz się o nic martwić. - pokręciłem głową.
Szofer otworzył nam drzwi, a my wysiedliśmy z auta.
- Dzięki w chuj, stary.
Machnąłem ręką, dając mu znać, żeby przestał się przejmować. Weszliśmy do budynku.
- Mój kolega z pracy, który pomógł mi przebudować Bijoux jest serio dobrym ziomkiem, zaczniemy od niego. Ma na imię Gary, prawdopodobnie go znasz.
- Czekaj, Gaz?! Z Geordie Shore?!
Zaśmiałem się, wsiadając do windy.
- Tak.
- Stary, to legenda.
Skrzywiłem się.
- Ta jasne, tak czy inaczej, zadzwonię do niego i zobaczy się, co można zrobić.
Drzwi otworzyły się na piętrze Jamesa. Chwycił mnie za ramię.
- Dzięki ci strasznie, stary, wiszę ci przysługę!
Nie odpowiedziałem, machnąłem tylko ręką, dając mu znać, że drzwi się zamykają.
Przyjechałem na moje piętro, otworzyłem drzwi i wszedłem do pustego pokoju.
Kiedy wróci Victoria?!
Napisałem jej SMS'a, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w coś wygodnego, po czym zdałem sobie sprawę, że zaraz mam przyjęcie zaręczynowe z całą rodziną.
Trochę denerwowałem się tym, że zobaczę rodziców Victorii.
Widziałem już sporo rodziny z jej strony, ale jej rodziców starałem się unikać.
Zerknąłem na zegarek i westchnąłem.
Przyjęcie prawdopodobnie już się zaczęło, a Victorii jeszcze nie było.
Założyłem marynarkę, poprawiłem ją i zawiązałem krawat. Usłyszałem trzask drzwi i zmarszczyłem czoło.
- Re?
- Kurwa kurwa kurwa! Jestem taka spóźniona! - Victoria weszła do pokoju z butami w jednej ręce i z wielką torbą zakupów w drugiej.
Rzuciła wszystko na podłogę i wspięła się na palcach, by mnie pocałować.
- Cześć kochanie!
Uśmiechnąłem się, a ona pognała do garderoby.
- Śpieszy się gdzieś pani, panno Greene? - uniosłem brew i położyłem się na łóżku.
Nie zaśnij, proszę, nie zaśnij.
- Przepraszam! Zeszło mi trochę czasu z Waliyhą. - głowa Victorii zawisła nad progiem. - Słyszałeś co się stało?!
Zmarszczyłem czoło.
- Nie.
- Ona i James się widują. - teatralnie wstrzymała oddech, a ja aż usiadłem.
- Co?!
Victoria przewróciła oczami i wyszła z garderoby, podchodząc do mnie.
Odwróciła się do mnie plecami i wskazała na zamek.
Dlaczego kurwa mać dziewczęce zamki muszą być z tyłu, a nie z boku?!
- James umówił się z nią kilka dni temu.
Zacisnąłem z nerwów zęby i zapiąłem jej zamek.
- Ała!
- Sorki. - mruknąłem.
Victoria uderzyła mnie w kolano.
- Waliyha lubi Jamesa, a James chciałby z nią spróbować.
Spojrzałem na nią uważnie, kiedy szła do garderoby po te wysokie, dziwaczne buty, na których chodzi się jak na szczudłach. Szpilki czy coś.
- Niech kurwa spierdala. - prychnąłem.
- Hej! - uderzyła mnie w pierś. - Nie możesz kontrolować tego, czy Waliyha kogoś lubi czy nie. Nie bądź fiutem.
- Dlaczego on mi sam nie powiedział?!
- Nie wiem, może dlatego, że wiedział, że byś go zabił.
- Nie jestem taki zły. Czy jestem? - skrzywiłem się. - Nie odpowiadaj. Nie chcę, żeby on był w jej pobliżu.
- Czemu nie? Myślę, że razem wyglądają uroczo. No i James w końcu znalazłby stały związek!
- On ma 22 lata Victoria!
- A ona 18. Wszystko się perfekcyjnie zgadza, jeśli chodzi o moje zdanie.
Prychnąłem.
- Ja tego nie popieram.
- Oczywiście, że nie. Ale ona nie pyta o twoją zgodę, Zayn.
Pokręciłem głową.
- Mógł mi powiedzieć!
- Po co?
- No nie wiem, może dlatego, że to moja młodsza siostra! - przewróciłem oczami. - Ciota.
- Oł, nie bądź takim mięczakiem. - uśmiechnęła się.
Wstałem gwałtownie, a ona odsunęła się z brwiami uniesionymi do góry.
- Jak mnie właśnie nazwałaś?
- Mięczak. - droczyła się.
Przygryzłem wargę, a ona zaczęła się cofać.
- Zayn, proszę, nie umiem biegać w tych szpilach, a zaraz mamy to przyjęcie... aaah!
Złapałem ją za rękę, kiedy próbowała uciec. Przerzuciłem ją przez ramię, uniosłem sukienkę i dałem jej klapsa w tyłek.
Uderzyła mnie w plecy, a ja położyłem ją na łóżku i zacząłem łaskotać. Jej śmiech wypełnił pokój, a łzy spływały z jej oczu i nic nie mogłem poradzić, ale uśmiechnąłem się.
- Przestań! - wydusiła, kopiąc nogami na wszystkie strony. - Zayn! Nie mogę oddychać! Przestań! - pisnęła.
- Nie. - powiedziałem tym samym tonem co ona.
- Proszę, zaraz się posikam!
- Cóż, to byłoby eleganckie. - powiedziałem, drocząc się.
Po chwili pochyliłem się i ją pocałowałem, a ona otarła łzy.
- Jeszcze raz nazwij mnie mięczakiem, skarbie. - ostrzegłem na żarty. - No dawaj.
- I tak jesteś moim mięczakiem. - uśmiechnęła się.
- Nigdy. - prychnąłem.
- Zawsze. - uszczypnęła mnie w policzek.
Ucałowałem jej dłoń.
Pokręciłem głową i znów pocałowałem ją w usta.
- Kocham cię w chuj, ale serio jesteśmy spóźnieni. Wszystko przez ciebie.
Victoria usiadła, poprawiając włosy, a ja wstałem.
- Hej. Już bylibyśmy na dole, gdyby nie te twoje łaskotki.
- Sama się prosiłaś.
- Mięczak. - droczyła się, i ruszyła w stronę drzwi, poprawiając sukienkę.
- Ciota.
- Nie jestem ciotą. - Victoria wstrzymała oddech.
Pokręciłem głową.
- O nie, kochanie. Jesteś moją ciotą, kotuń. - pocałowałem ją znowu.
- Dwa dni i będziesz cała moja.
- Już jestem cała twoja. - odpowiedziała.
Zjechałem dłonią do jej talii, głaszcząc jej plecy.
- Cała moja.

___________

Przepraszam bejbsy, zrobiliśmy sobie wczoraj z bojfrendem dzień bez auta i wróciłam w nocy, nie znienawidźcie mnie :(
KOCHAM WASZE KOMENATRZE!
Na serio, kocham każde wasze słowo, i tutaj i na tłajterze, jesteście po prostu niesamowite i dajecie takiego kopa, że czasami nie mogę przestać o was myśleć!
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi co do mojego pytania o Kraków!
i jeszcze raz przepraszam.
Marta :D

15 komentarzy:

  1. Nic sie nie stalo!Nie przejmuj sie,co tam 1dzien "spoznienia" ;**
    A co do rozdzialu to bajkaa♥♥
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  2. ZA DWA DNI SIĘ POBIORĄ, YAAAAAAAY!
    Boże, jaram się jakby to był mój własny ślub... Albo może i bardziej, lol.
    Brakowało mi tylko w tym rozdziale sceny 18+ ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Cóż... Jako, że wszystkiego mieć nie można, muszę się jarać tym co jest, hahah.
    Nie znienawidze Cię za to na miliard procent.
    Nie wiem w sumie, c jeszcze napisać, więc skończę klasycznie.
    Kocham Cię miś za tłumaczenie i do następnego!
    Asia xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przejmuj się tym jednodniowym spóźnieniem, nie szkodzi .. tbh ja sama zapomniałam, że wczoraj miał być rozdział :)
    Jak nie Trisha to Waliyha muszą przerwać Victorii i Zaynowi, eh XD
    Od razu mówię, że shippuje Waliyhe i James ... ale szkoda, że nie powiedział Zayn'owi, bo na weselu może być jakaś sprzeczka
    Pomyśleć, że jeszcze 2 dni i będą małżeństwem...coś pięknego xx
    Teraz już na 100% w następnym rozdziale będzie ślub
    Czekam z niecierpliwością i do następnego xx
    Pozdrawiam / @luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  4. OMFG OMFG NIEDŁUGO ICH ŚLUB!
    @niallervxs

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę... to było cudne. Dzięki za tłumaczenie:*
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny:) czekam na nowy i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam. Nie mogę doczekać się och ślubu. Czekam z niecierpliwością na następny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział taki uroczy <3
    Kotuś musisz sobie gi sprawdzić, bo zdarzają Ci się literówki :*
    Widać, że w pośpiechu to robiłaś co i tak wyszło Ci wspaniale <3
    Kocham !

    OdpowiedzUsuń
  9. Oo <33 Nie mogę doczekać się kolejnego ;3. Pozdrawiam ^^ /@Mrs_Styles_437

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku proszę już o next *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlaczego usunelyscie 36 rozdzial ? Byłam w trakcie czytania ;c

    OdpowiedzUsuń