Victoria była chora jak pies, ale i tak chodziła w kółko i wyglądała dobrze, mimo że czuła się jak gówno.
Minęły trzy dni i jej się polepsza. Powoli.
Jedyną gorszą stroną jest ten czas w miesiącu i skurcze żołądka. To jest trochę z dupy.
- Herbaty? - zapytałem, drapiąc się po głowie, kiedy ona zwijała się w kulkę.
- Nie. - odburknęła, a jej głos zmienił się od zatkanego nosa. - Jest okropnie.
Usiadłem na łóżku za nią, a ona westchnęła z poirytowaniem.
- Jest w porządku, skarbie. - wyszeptałem i owinąłem ręce dokoła jej talii, głaszcząc delikatnie jej brzuch.
Słyszałem, że to pomaga. Ale mogłem się mylić. Laski są nieprzywidywalne w takich sytuacjach.
- Nie tak wyobrażałam sobie nasz miesiąc miodowy. - powiedziała ze zmęczeniem.
- I tak możemy dużo zrobić jak ci się polepszy.
Victoria wydęła wargi, po tym, jak odwróciła się w moją stronę. Była absolutnie w rozsypce. Mogłem stwierdzić, że za chwilę się popłacze, więc uśmiechnąłem się pocieszająco i przyciągnąłem ją do siebie, przytulając mocno.
- Wszystko z tobą okej, kochanie.
- Przepraszam, że jestem chora. - wyszeptała, a ja cicho się zaśmiałem.
- Okej, kochanie, nie przepraszaj.
Pociągneła nosem, a ja odsunąłem się od niej, by pogłaskać jej policzek wierzchem dłoni.
- Kocham Cię. - mruknąłem, ocierając jej łzy. - Przestań płakać kochanie, nie lubię jak jesteś smutna.
Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, mimo, że wyglądała na wycieńczoną.
- Wyzdrowiejesz i wtedy się jeszcze pobawimy, obiecuję.
Myślę, że Victoria potrzebowała całego tygodnia, żeby w pełni odzyskać siły i wyzdrowieć z tego choróbska. Został nam jeszcze tydzień na tej wyspie.
Jej okres też się skończył i czułem, że w końcu ktoś wysłuchał wszystkie moje modlitwy na raz.
Nigdy nie miałem problemu z uprawianiem seksu z dziewczyną, która miała okres, ale ten zmarnowany czas na sprzątaniu bałaganu... Masakra.
- Chcesz śniadanie? - zapytała Victoria, chwytając moją twarz, by mnie pocałować.
Wyszczerzyłem się do niej. Odkąd jest zdrowa nie ma nic lepszego do roboty od całowania mnie.
- Czemu jesteś tak ubrany?
Spojrzałem w dół na mój pół-garnitur. Miałem na sobie garnitur, ale nie miałem na sobie żadnych majtek.
- Mam do zrobienia coś ważnego. - powiedziałem zmęczony.
- Śmiesznie wyglądasz. - zachichotała. - Cóż, właściwie wyglądasz jakbyś właśnie skończył mnie pieprzyć i zdecydowałeś się coś zrobić bez majtek.
Zaśmiałem się.
- Nie żeby tak nie było.
- Daj spokój. Już mi lepiej, przestań pracować. - westchnęła i zdecydowała się usiąść na mnie okrakiem.
- Zaczynam sądzić, że lepiej mi z tobą było, kiedy byłaś chora. - droczyłem się, a Victoria zaśmiała się.
Chwyciłem jej twarz i znów ją pocałowałem.
Tęskniłem za tymi ustami.
- Dlaczego ty nie jesteś chory? - zapytała Victoria
Spojrzałem ponad ramię Victorii, na mojego laptopa i potem uświadomiłem sobie, że coś do mnie mówiła.
- Mam dość dobry system odpornościowy.
Zsunęła się ze mnie leniwie i splotła razem ramiona, a ja skończyłem mojego maila.
Spojrzałem na nią. Jej usta się poruszały, ale nie usłyszałem, co powiedziała.
- Co? - zmarszczyłem czoło.
- Zapytałam, czy chcesz śniadanie. - powiedziała sfrustrowana. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Westchnąłem.
- Mam video konferencję. To na prawdę ważne, kochanie.
- Z kim?
- Z panem Diamondem. Zaraz przyjdę.
Victoria westchnęła i uśmiechnęła się.
- Okej.
Zmarszczyłem czoło na jej reakcję, ale odpuściłem.
W połowie konferencji moja frustracja wzrosła. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale samo słuchanie tego starego pryka, że jego firma zasługuje na więcej uznania niż moja, było po prostu dobijające.
To samo mówił na ostatnim spotkaniu.
- Jos. Rozważałem coś. - przerwałem mu, a on przewrócił oczami.
- Oh, świetnie. - mruknął a ja prychnąłem, po chwili czując dotyk na moich nogach.
Spojrzałem w dół i zobaczyłem Victorię. Pokręciłem głową, a potem poczułem jak jej dłonie powoli wślizgują się pod moją bieliznę.
- Więc?! - usłyszałem głos po drugiej stronie, czując mokry język Victorii na moich jajkach.
Przegryzłem wargę.
- Ah.. - odchrząknąłem i wyprostowałem się, czując jak mój kutas robi się coraz bardziej twardy. - Ja.. rozważam współdziałalność. - powiedziałem surowo.
- Współdziałalność?
Pamiętam jak Victoria sama to rozważała i myślę, że to mogłoby wypalić.
Wystarczy popatrzeć na nią i na Teda. Ted oddał cały biznes Victorii i tak skończył.
Może Jos może zrobić właśnie to samo i oddać mi swoją firmę. Chciałem tego już od dłuższego czasu i wydaję mi sie, że czas tego starego pryka właśnie minął.
- Współdziałalność? - zapytał.
Przeczesałem ręką miękkie włosy Victorii i wziąłem głęboki oddech, kiedy wsadziła go całego głęboko do gardła.
- Kur.. - urwałem i kiwnąłem głową do Josa.
- Będę musiał to przemyśleć, Zayn. - powiedział.
- Jasne. Może na następnej konferencji przedyskutujemy o naszych różnicach i podobieństwach. - chrząknąłem natychmiastowo, a jego konsternacja była oczywista.
Spojrzałem w dół na Victorię, kiedy wkładała i wyciągała go szybko z ust. Czułem, że byłem już blisko.
- Nigdy nie rozważałem ciebie jako współpracownika.
Chwyciłem dłoń Victorii i zacisnąłem mocno, starając się przekazać jej, że zaraz dojdę, ale nie przestawała, więc ścisnąłem jej dłoń jeszcze mocniej. Widocznie za mocno, bo tylko uderzyła mnie w udo.
Polizała końcówkę i znów wzięła go całego, a moje nogi zaczęły drżeć.
- Zazwy-zazwyczaj mam takie same podejście, ale... pewne rzeczy się zmieniają. Zadzwonię do ciebie później! - szybko przerwałem video, kiedy nie mogłem już normalnie mówić, bo brałem głębokie oddechy i robiło mi się gorąco.
Zacisnąłem mocno powieki, czując, jak się wypróżniam i kiedy spojrzałem w dół na Victorię, uśmiechnęła się. Pocałowała końcówkę, wyczołgała się i poszła.
Ale się kurwa droczy!
Wstałem, naciągnąłem bokserki na tyłek i zamknąłem laptopa.
- Skarbie?! - zawołałem głupkowato, czując znajomy zapach jajek i bekonu.
Kiedy ostatnim razem jadłem bekon, stwierdziłem, że jest strasznie słony.
Nigdy więcej.
- Tak, kochanie? - odpowiedziała, jeszcze bardziej zadziornie.
Owinąłem jej talię i westchnąłem.
- Zrobiłaś mi loda podczas video konferencji.
- Czyli od teraz wytykamy sobie oczywiste?
- Tak? Cóż, nie jadam bekonu. - wytknąłem jej.
- Wiem. - zaśmiała się. - Właściwie bekon jest dla mnie. Dla ciebie są kiełbaski, jajecznica, grzybki i te takie kulki, które lubią Brytyjczycy.
- Fasolka po bretońsku.
- Fu. - skrzywiła się. - Pół pomidora i ...
- Ty? - zapytałem, a ona się uśmiechnęła.
- Niestety, cipki nie mamy w menu.
Zaśmiałem się, a ona podała mi kubek herbaty.
Podała mi też talerz z tostem i się uśmiechnęła.
- Opiekowałeś się mną, teraz moja kolej.
- Dziękuję, skarbie. - pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek, a ona kontynuowała gotowanie czegoś tam.
Usiadłem przy stole i czekałem, aż przyjdzie. Nie zacznę, dopóki ona nie usiądzie. To zawsze było dla mnie nieuprzejme, nawet jeśli krzyczała na mnie, żebym się pospieszył, bo wystygnie.
Kiedy w końcu usiadła, miała tylko musli i jogurt.
Obrzydliwe.
- Gdzie masz bekon?
- Zjadłam, kiedy gotowałam twoje śniadanie. - zaśmiała się.
- Cieszę się, że już ci lepiej. - powiedziałem szczerze.
- Ja też. Ale i tak czuję się źle po wczorajszej nocy. Nie musiałeś być taki ostry. - jęknęła, a ja się zaśmiałem.
- Ale przez chwilę było okej? Nie możesz mnie winić. - uśmiechnąłem się, a ona wypiła swój sok pomarańczowy.
- Więc? - odchrząknęła i zebrała włosy z twarzy. - Co dziś będziemy robić?
***
Trochę się cieszyłem, że Victoria myślała, że nasze wakacje i miesiąc miodowy dobiegły końca. Narzekała i narzekała, że Eve napakowała jej dużo rzeczy, ale to tylko dlatego, że lecieliśmy gdzieś jeszcze.
Pamiętam, jak wspomniała, że nigdy nie była pod równikiem, więc zdecydowałem, że zabiorę ją gdzieś niedaleko Australii.
Właśnie teraz lądowaliśmy i celowo zasłoniłem wszystkie okna, żeby nie widziała, gdzie jesteśmy.
Uchyliłem delikatnie jedną roletę i zorientowałem się, że jest dzień. Nie byłbym zaskoczony, jeśli będę miał jetlag*.
Cmoknąłem Victorię w usta, a ona wzięła głęboki wdech. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Victoria.
- Nie. - jęknęła.
Zaśmiałem się.
Typowe.
- No dawaj, skarbie. Mam dla ciebie niespodziankę.
Westchnęła cicho.
- Jestem taka zmęczona.
- Wiem, ale wylądowaliśmy już.
Rozciągnęła się i otworzyła oczy, spoglądając na mnie.
Jezus, ależ ona piękna.
- Hej.
- Cześć. - zarumieniła się. - Jesteś taki...
- Jaki?
- Ładny. - uśmiechnęła się, a ja przewróciłem oczami, całując ją znowu.
- No dawaj. Wstawaj śpiochu. - mruknąłem.
Wstała mozolnie i ziewnęła. Kiedy szła między siedzeniami, zmarszczyła czoło.
- Czemu tu jest tak gorąco? - westchnęła. - Słońce w Londynie? To dziwne..
Uśmiechnąłem się. Czasami jest taka niedomyślna.
Kiedy wysiedliśmy z odrzutowca, stanęła jak wryta na szczycie schodów i spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Gdzie my jesteśmy?!
- Wyspa Hamiltona. - uśmiechnąłem się.
Coś zwyczajnego, od kiedy nie szczególnie lubi ekstrawaganckie życie.
- O mój Boże! Ale...
- Żadnych ale. - przerwałem jej, a ona zacisnęła usta, chwyciła moją twarz i zaczęła mnie całować.
- Za bardzo mnie rozpieszczasz!
- Jesteś moją kobietą. Zasługujesz na bycie rozpieszczaną. - przegryzłem wargę.
- Kocham cię. Bardzo cię kocham. - mruknęła pomiędzy pocałunkami. - Boże, jak ja cię kocham. - zaczęła całować całą moją twarz, aż w końcu się odsunąłem.
- Jezu, Victoria, przestań. - zaśmiałem się i objąłem ją. - Za panią, pani Malik.
- Cóż, dziękuję, Panie Malik. - uśmiechnęła się, co odwzajemniłem, a kiedy się odwróciła, złapałem za jej tyłek.
- Dzisiaj wieczorem to będzie moje.
- Całe twoje. - droczyła się.
Kiedy dojechaliśmy do naszego domku na plaży, który zarezerwowałem, zatrzymałem Victorię i gestem przywołałem ją do siebie.
Spojrzała na mnie uważnie podejrzliwie, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
- Chodź tu. - powiedziałem delikatnym tonem.
Powoli zrobiła jeden krok do przodu, by zaraz cofnąć się o ten krok, drocząc się ze mną.
Znów przywołałem ją do siebie gestem, a ona się wyszczerzyła.
- No chodź kochanie. Nie drażnij się ze mną.
Zaśmiała się i w końcu udało mi się ją złapać. Przyciągnąłem ją do siebie i podniosłem do góry.
- Za drugą część naszego miesiąca miodowego. - uśmiechnąłem się.
Otworzyłem drzwi i rozglądnąłem się po wnętrzu, po czym wszedłem do środka.
Tym razem poszło gładko, bo upewniłem się, żeby nie zarypała głową o framugę, tak jak to się stało za pierwszym razem. Kiedy mi się udało przejść przez drzwi bez niespodzianek, natychmiast ją pocałowałem.
- Jasna cholera, tylko spójrz na to miejsce. - zaparło jej dech w piersiach, kiedy wskazała na okno, z którego rozpościerał się widok na plażę i niebieski ocean.
Postawiłem ją na nogi, a ona zaczęła spacerować dookoła.
- Jezu święty, Zayn, mamy nieskończony basen! Oo, i mają też darmowe wi-fi. - powiedziała, po czym zatrzymała się na środku pokoju, trzy metry ode mnie.
Schowałem ręce do kieszeni i uśmiechnąłem się do niej.
Za każdą sekundę jej uśmiechu, mógłbym zabić. Żadnych łez, żadnych żalów.
Szczęście.
To wszystko czego chciałem. Nic więcej.
Była moją żoną i nie mogłem się doczekać, żeby spędzić z nią resztę życia.
Staliśmy tak przez chwilę, gapiąc się tylko na siebie, jak para idiotów. Ale to ona pierwsza to przerwała.
- Tu jest pięknie. - powiedziała Victoria. - Z tego co widzę Kopicuszek został źle napisany, bo to jest jak cholerna bajka.
Prychnąłem i ukryłem uśmiech.
- Nie nazwał bym nas bajkowymi. Zdecydowanie nazwałbym nas perfekcyjnym bałaganem.
- Perfekcyjnym bałaganem? - wsadziła dłoń do wody i widziałem, że się ze mną nie zgadza, więc podszedłem do niej.
- Perfekcyjny... - wskazałem na nią. - Bałagan. - wskazałem na siebie.
- Nie jesteś bałaganem. Jesteś gorącym bałaganem. - droczyła się, a ja uśmiechnąłem się głupkowato, jeżdząc palcami po jej przedramieniu.
- Victoria. Zrobiłem dużo rzeczy, które cię zraniły.
- Zayn..
- Daj mi skończyć, kochanie. Dużo ci zrobiłem. I cały czas myślę o tym wszystkim. - wyznałem, a Victoria spojrzała na mnie ze zmartwieniem. - Codziennie coś mi o tym przypomina i czuję się źle. Ale takie chwile jak te, sprawiają, że czuję się lepiej. Wiem, że nie podobają ci się te wszystkie rzeczy, które ci daję, ale przez to czuję, że jesteś szczęśliwa. Nawet jeśli prosisz mnie tylko o miłość. Mógłbym dać ci wszystko wraz z moją miłością. Zasługujesz na więcej, niż jestem w stanie ci dać.
Victoria uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- I ty cały czas myślisz, że nie potrafisz okazywać emocji, uczuć i miłości?
Kiwnąłem głową.
- To co myślisz i to co mówisz, to dwie różne rzeczy. Przez to co myślisz, wydaje się jakbyś robił coś złego, albo nie wystarczającego, kiedy w rzeczywistości tak nie jest. Kupiłeś dla mnie wyspę? Wyspę, Zayn?! Jeśli to nie wyraża twojej miłości, to chyba nie znam żadnego mężczyzny, który może to przebić.
Wzięła głęboki oddech.
- Kocham cię, dobrze? I zjedzmy coś, bo umieram z głodu.
Po południu Victoria i ja odpoczywaliśmy trochę na jachcie, ona leżała, a ja gadałem przez telefon prawie cały czas.
Próbowałem odrzucać wszystkie rozmowy, ale po telefonie Leigh, kiedy powiedziała mi, że wyszły komplikacje, wolałem to wziąć w swoje ręce.
- Nie nie. Powiedziałem, żebyś zadzwoniła do mnie, kiedy umowa się skończy.
- Tak, sir. - odpowiedziała z zawahaniem.
Rozłączyłem się i obróciłem, patrząc jak Victoria siada na krześle.
- Mówiłeś, że ten był ostatni. - powiedziała poirytowana, kiedy mój telefon znów zaczął dzwonić.
Kiwnąłem głową.
- Bo był. - wyłączyłem telefon. - Wyglądasz na bardzo wypoczętą. - szukałem odpowiednich słów, a ona uśmiechnęła się, patrząc na swoje dłonie.
- Kocham to. Minęło sporo czasu, od kiedy odpowiednio wypoczęłam. Ostatni raz w...
- Ameryce? - uniosłem brew, a ona westchnęła i kiwnęła głową.
- Ty też wyglądasz gorąco. - wstałem, uśmiechając się, a ona szerzej otworzyła oczy.
- Zayn, nie.
- Może czas na małą kąpiel w basenie?
- Proszę, nie!
Przerzuciłem ją przez ramię, a ona pisnęła, kiedy wrzuciłem ją do basenu. Zaśmiałem się głośno, kiedy się wynurzyła, biorąc głęboki oddech.
- Jak ja cię dorwę!
- Oł, no daj spokój skarbie, nie bądź zła. - wydąłem wargi, a ona wyszła z wody i owinęła ręcznik wokół bioder.
W sumie myślałem, że wepchnie mnie do basenu. I przez to, że tego nie zrobiła, poczułem małe poczucie winy.
- Re, to był żart. - chwyciłem jej dłoń, a drugą ręką objąłem, kiedy ona próbowała ukryć uśmiech.
- No dawaj, kochanie, uśmiechnij się.
Ukryła twarz, więc delikatnie ukucnąłem, żeby na nią spojrzeć, a ona pchnęła mnie delikatnie w stronę basenu.
Rozszerzyłem oczy, i chwyciłem ją, słysząc jej krzyk. Starała się odsunąć, ale za mocno się zaczepiłem.
Obydwoje wpadliśmy do basenu i w tym samym momencie się wynurzyliśmy. Natychmiast doskoczyłem do ściany, a Victoria zaczęła się śmiać.
Te bonusy dla takich ciapków jak ja, którzy nie umieją pływać.
- Przez ciebie mam mokry ręcznik. - wydęła wargi i uniosła ręcznik do góry.
Zaczesałem włosy do góry i wstrząsnąłem głową, a Victoria podpłynęła bliżej.
Wyszedłem z basenu, siedząc na krawędzi, mocząc nogi.
Victoria rozszerzyła moje nogi i uśmiechnęła się do mnie.
- Jak jesteś mokry to widzę kształty twojego ptaszka. - zaśmiała się nieśmiało.
Spojrzałem w dół, odczepiając moje kąpielówki od skóry.
- To właśnie robią dziewczyny? My wam patrzymy na cycki, a wy nam na...
- Może. - zaczerwieniła się.
Uśmiechnąłem się i zaśmiałem pod nosem.
- A ja myślałem, że dziewczyny takie nie są.
Zachichotała, a moje serce drgnęło na ten dźwięk.
- My chyba nigdy nie przeżyjemy dnia bez wspominania o jakichś seksistowskich rzeczach.
- To prawda, moja kochana. Ale od kiedy jesteś moją żoną, to tylko zmysłowe myśli. - uśmiechnąłem się, kiedy położyła głowę na moim udzie.
Biorąc pod uwagę to, że nie miała w tym żadnego celu, albo tylko szybkie pieprzenie nie mogłem oderwać od niej wzroku, kiedy cicho westchnęła.
- To jakiś raj.
Uśmiechnąłem się.
- No. Chciałem cię zabrać do Dubaju. Ale może innym razem?
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Utknęłaś ze mną na wieczność, musisz się przyzwyczaić. - droczyłem się.
Położyłem się na kafelkach, ciesząc się gorącym słońcem. Porównując z temperaturą w Londynie, czułem, jakbyśmy byli pośrodku jakiejś pustyni. Było piekielnie gorąco i czułem, jak moje mokre spodenki już wyschły.
Zimno uderzyło w moje nogi, kiedy Victoria się odsunęła. Wyszła z basenu i chwyciła mój ręcznik.
- Idę ugotować coś na kolac...
- Nie. - chwyciłem ją za kostkę, a ona próbowała utrzymać równowagę.
Zaśmiałem się.
- Sorki. Zadzwonię po obsługę hotelową. Po prostu odpocznij. Proszę. Możemy nawet iść w stronę długiego pawilonu, żebym pokazał coś mojej żonie.
Usiadła obok mnie i ja też się podniosłem. Czułem jak czyści moje plecy z piasku i kamieni, które przykleiły się od kafelek.
- Czyli idziemy na dwór.
Kiwnąłem głową.
- No to idę pod prysznic i się ogarnę. Jest... - urwała i spojrzała na swój telefon, który leżał na krześle. - W pół do piątej.
Wstałem, chwyciłem ją za dłoń, a ona zmarszczyła brwi.
- No to obydwoje idziemy pod prysznic.
Uśmiechnęła się od mnie i poprowadziła mnie przez przestronny salon, urządzony niebieskimi i białymi meblami, potem przez sypialnię, aż doszliśmy do łazienki.
- Chcesz zimny prysznic? - zapytała, kiedy dostrzegła małe kropelki potu na moim czole. - Wytrzyma pan taką temperaturę, Panie Malik? - droczyła się głupkowato.
- Nie przywykłem do takiej pogody. - mruknąłem, włączając wodę. - I tak, zimny prysznic byłby miły.
Włożyłem rękę pod pryskający strumień wody i zmieniłem na letnią wodę. Wszedłem pod prysznic, a Victoria rozebrała się i dołączyła do mnie.
Uśmiechnęła się i pociągnęła za gumkę od moich spodenek.
- Zrób mi striptiz.
- Ej ej! To ja noszę spodnie w tym związku!
Przewróciła oczami i pochyliła się, by ściągnąć moje kąpielówki.
- Nie masz w sobie ani krzty zabawy. - wydęła wargi, a ja kopnąłem spodenki tak, że wyleciały poza prysznic.
- Ja robię zabawę. - uśmiechnąłem się, a ona prychnęła.
- Pewnie tak, Malik. - uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę po szampon, ale była za niska, więc ja go wziąłem.
- Odwróć się. - wylałem płyn na moją rękę i wtarłem jej we włosy.
Jęknęła z przyjemności, a ja masowałem jej głowę, uśmiechając się.
- Możemy zjeść dzisiaj owoce morza? - zapytała.
- Dlaczego?
Wzruszyła ramionami, a ja umyłem jej włosy i spłukałem pianę.
- Dawno nie jadłam owoców morza.
Skrzywiłem się.
- Nie mam dobrych wspomnień z owocami morza. - powiedziałem cicho.
- Zatrułeś się? - spojrzała na mnie.
Kiwnąłem głową, a ona się zaśmiała.
- Oł, kotku. Nie pochorujesz się. Jestem pewna, że ugotują to w ekskluzywny sposób.
- Ta, wszyscy tak mówią. - mruknąłem.
- Dziki łosoś brzmi bardzo dobrze. - stwierdziła i odwróciła się do mnie.
Obmyła twarz, a moje oczy skanowały jej ciało.
Kurwa, szczęściarz ze mnie.
- Idź się przyszykuj. Za chwilę wyjdę.
Kiwnęła głową i otworzyła drzwi od prysznica, wychodząc.
Moje oczy powędrowały za jej tyłkiem.
Uśmiechnąłem się.
Wykąpałem się i przebrałem szybko, po czym otworzyłem pudełko z moimi lekami i zdałem sobie sprawę, że mi się kończą.
- Victoria! - zawołałem.
Nie odpowiedziała, więc zamknąłem pudełko, wyszedłem i zobaczyłem, że stoi pod lustrem, próbując naprawić pasek. Zabrałem go jej i zapiąłem.
- Dzięki. Co chciałeś?
Powoli przeskanowałem jej strój wzrokiem.
- Musiałaś ubrać się na czerwono.
Różowy odcien wstąpił na jej policzki, i się uśmiechnęła.
- Większość moich sukienek nie jest do końca stosowna. Po za tym, to maksi sukienka.
- To znaczy? - zmarszczyłem czoło i pokręciłem głową. - Z resztą nieważne, ja... konczą mi się antydepresanty. - pokazałem jej pudełko, a ona zrobiła minę, która nie byłem pewny co oznaczała.
- Na pewno wszystko będzie z tobą w porządku. I tak zajmuje im to chwilę, zanim zaczną działać. - zapewniła mnie Victoria i pocałowała w usta.
- Może będę brał jedną co trzy dni.
- Jeśli ci to pasuje... - ścisnęła moją dłoń, a ja się uśmiechnąłem.
Kiedy w końcu dotarliśmy do długiego pawilonu, dostaliśmy stolik zaraz pod oknami sufitowymi, więc Victoria nie mogła oderwać od nich wzroku.
Restauracja była piękna, nowoczesna i miała domowy klimat, co było zadziwiające jak na restuarację o wysokim standardzie. Dzieci poniżej 16 roku życia nie mogły wejść i strasznie się z tego powodu cieszyłem, bo nie było tłoczno, głośno, nikt nie płakał ani nie ufajdał wszystkiego wokół.
- Twój łosoś. - wskazałem palcem na menu, a Victoria spojrzała najpierw w moją kartę, a potem w swoją.
- Łosoś sashimi. - mruknęła. - Nori, sushi rice, sakerice, dashi, jelly, radish, avocado and shiso. - spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Musisz zamówić coś jeszcze, bo to małe danie.
- No to wezmę podwójną porcję. - wzruszyła ramionami a ja się skrzywiłem. - A ty co bierzesz?
- Puree i jagnięcinę. - uśmiechnąłem się, a ona spojrzała na swoją kartę.
Machnąłem ręką do kelnera, a on przyszedł przyjąć nasze zamówienie.
Kiedy odszedł, chwyciłem jej dłoń i pocałowałem jej zewnętrzną stronę.
- Jeśli miałbym możliwość poślubienia cię drugi raz, zrobiłbym to.
Zaśmiała się.
- Nie sądzę, że dwa razy można poślubić tą samą kobietę.
- Ja bym poślubił. - wzruszyłem ramionami.
- Ja bym nie chciała znowu przechodzić przez ten stres. - mruknęła.
- Jeśli zrobilibyśmy to po mojemu, nie było by tyle stresu. - wytknąłem jej, a ona przewróciła oczami i wzięła łyka swojego wina.
Westchnęła cicho i zaczęła bawić się serwetką, a ja pogłaskałem kciukiem jej kostki palców.
- O czym myślisz? - zapytałem cicho.
- O Amber. - mruknęła.
Westchnąłem poirytowany, a Victoria ścisnęła moją dłoń.
- Wiem, nie chciałam o niej rozmawiać, ale po prostu siedzi mi w głowie. Jej zachowania są dziwne.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłem czoło.
- Nie wiem, tak szybko mogła stwierdzić co robisz źle, a na ślubie nagle zmieniła podejście. Rozmawiałam z nią sam na sam i przeprosiła mnie za bycie natrętną. - pokręciła głową z konsternacją.
Spojrzałem na nią uważnie.
- Dałeś jej Pierścień Przysięgi? - zapytała.
Kiwnąłem głową.
- Nie chciałem jej go dawać, jeśli mam być szczery.
Kiwnęła głową.
- Myślę, że Trevor miał rację. (ten gostek od znaczenia snów jak ktoś nie pamięta)
Zmarszczyłem czoło.
- Myślę, że ona cię lubi. - powiedziała. - Nie ufam jej.
- Czekaj. - próbowałem powstrzymać uśmiech. Nareszcie zaczyna dostrzegać to światło! - Ty nie ufasz Amber?
Kiwnęła głową.
- Ale z drugiej strony ufam, bo to moja najlepsza przyjaciółka. Nie ufam jej, jeśli chodzi o ciebie.
Westchnąłem z poirytowaniem, a mój humor się zmienił.
- Oh. Ja jej nigdy nie ufałem.
- No wiem. - zaśmiała się. - Pamiętam, jak prosiłeś mnie, żebym nigdy nie zostawiała cię z nią sam na sam, kiedy zaczęliśmy się spotykać.
Uśmiechnąłem się.
- Oh, więc pamiętasz.
- Tak. - kiwnęła głową.
- A pamiętasz te swoje niesławne pokazy, które zwykłaś mi dawać? - spojrzałem na nią uważnie, a ona się zaczerwieniła.
- Oczywiście. Nigdy nie pukałeś. - przyznała Victoria.
Zaśmiałem się cicho.
- To było wieki temu.
*jetlag - zmęczenie spowodowane różnicą stref czasowych.
Od autora:
Sory za takie nudne rozdziały, w końcu się rozkręci! Obiecuję.
Od tłumacza:
Przepraszałam na tłajterze, przeproszę też tu : aktualnie pracuję za granicą i przepraszam, jeśli rozczarowałam kogoś tym, że tak długo nie było nic dodawane. Na prawdę trudno mi znaleźć czas wolny na rozmowę z bliskimi, a co dopiero na Frostbajta. Jestem w Rimini, chlanie ćpanie i dziwki, zrozumcie mnie xd
Jakby ktoś był w Rimini w te wakacje to prosze się odzywać, bo bym poleciała na balety, a niestety nie mam z kim, moja koleżanka to antyimprezowicz .... :(
9 rozdziałów plus epilog i jesteśmy w domu :)
Od autora:
Sory za takie nudne rozdziały, w końcu się rozkręci! Obiecuję.
Od tłumacza:
Przepraszałam na tłajterze, przeproszę też tu : aktualnie pracuję za granicą i przepraszam, jeśli rozczarowałam kogoś tym, że tak długo nie było nic dodawane. Na prawdę trudno mi znaleźć czas wolny na rozmowę z bliskimi, a co dopiero na Frostbajta. Jestem w Rimini, chlanie ćpanie i dziwki, zrozumcie mnie xd
Jakby ktoś był w Rimini w te wakacje to prosze się odzywać, bo bym poleciała na balety, a niestety nie mam z kim, moja koleżanka to antyimprezowicz .... :(
9 rozdziałów plus epilog i jesteśmy w domu :)
swietny rozdzial:) czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńZabawne, wlasnie dzisiaj zastanawialam sie kiedy bedzie kolejny rodzial. A tu, prosze! (:
OdpowiedzUsuńCale szczescie, ze Re juz wyzdrowiala
Musze przyznac, ze troche zgadzam sie z autorka, ze moze troche nudne, ale wierze jej, ze jak mowi, ze sie rozkreci to sie rozkreci XD
Ta wyspa Hamiltona to chyba zycie, osobiscie wolalabym raczej australie
Nie wierze, ze tak malo do konca zostalo ����
Pozdrawiam i do nastepnego xx /@luuvmyzaynxx
A i dziekuje za tlumaczenie ❤
PS Przepraszam, ze taki krotki komentarz, weny nie mialam ;p
Świetny rozdział ;) Baw się dobrze :) I nie martw sie, każdy ma prawo do wakacji:* Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń@MagicIno
swietny :)))
OdpowiedzUsuńOooh wlasnie wrocilam z okolic Rimmini, jak mozna jechac do Rim i byc antyimprezowiczem, ta miejscowosc to jedna wielka impreza hahaha c:
OdpowiedzUsuńp.s. dziekuje za tlumaczenie, jak zwykle cudowne
Cudowny rozdzial!!!♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń@blanka1499
taka podróż poślubna to marzenie <3
OdpowiedzUsuńmoje ukochane ff �������� uwielbiam troskliwego Malika ♥
OdpowiedzUsuń@yourparadisexx
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Strasznie się boje o Re
OdpowiedzUsuńWspaniałe opowiadanie
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział *.*
Będzie może jeszcze dzisiaj nowy rozdział?
nie dziś napewno nie x
UsuńNie wiem dlaczego, ale od ostatniego rozdziału mam dziwne przeczucia.. Re chora a z 9 rozdziałów koniec, i chyba nie ma 4 części
OdpowiedzUsuńNie moge doczekać sie kolejnego ����
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuńDziękuje za rozdział :*
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć że jesteśmy blisko zakończenia już. A co do rozdziału to jak zwykle świetny :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się poryczalam bo wiem jak się skaczy :((
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wyzdrowiała ;) /@xxxhlnlzxxx