wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 39 - "Miesiąc miodowy."

Pierwszy raz od dawna Victoria obudziła się wcześniej niż ja. Otworzyłem oczy i podniosłem lewą rękę do góry, żeby zobaczyć obrączkę.
Jestem żonaty.
Nie wiem czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję.
Zacząłem uśmiechać się sam do siebie jak jakaś głupia laska, ściągnąłem ciężką kołdrę i rozciągnąłem się. Wstałem i zaczęły się moje poszukiwania telefonu.
A jebać to, znajdę go później.
Zabrałem bokserki z walizki, założyłem je szybkim ruchem i wyszedłem z pokoju do kuchni, żeby znaleźć Victorię ubraną tylko w swoją jedwabną sukienkę. Uśmiechnąłem się, bo nawet nie zauważyła, że wszedłem do pomieszczenia, tylko mieszała coś na patelni.
Podszedłem do niej od tyłu, położyłem ręce na jej biodrach i zacząłem całować w szyję.
- Dzień dobry, pani Malik.
Zaśmiała się i pocałowała mnie w usta.
- Lubię, kiedy jesteś taka rozpromieniona.
- Jestem szczęśliwa. Perfekcyjny poranek, perfekcyjny mąż i perfekcyjne śniadanie. Jajecznica i naleśniki.
- Stare dobre naleśniki? – uniosłem brew.
- To nasze pierwsze śniadanie jako małżeństwo. – mruknęła.
- Nie mógłbym prosić o lepsze.
Przewróciła oczami.
- Po wczorajszej nocy wszystko co chce robić to odpoczywać. Jestem obolała.
Uśmiechnąłem się.
- To dobrze.
Popatrzyła się na mnie.
- Musiałam wziąć tabletkę dziś rano. – pokazała mi małą kapsułkę. – Nie używałeś wczoraj prezerwatyw.
- A no tak. – odpowiedziałem i ruszyłem w stronę schodów na których zobaczyłem w chuj kwiatów.
- Od kogo one są?
- Kwiaty? Od Ted’a i jeszcze od paru osób które nie mogły zrobić tego wczoraj. Oh i... – urwała i podeszła do pudełka w kształcie serca. – Czekoladki!
Przyniosła mi je, a ja pocałowałem ją przed zaglądnięciem do środka. 
- Karmelowe!
Victoria popatrzyła na mnie.
- Lubisz karmel?
Kiwnąłem głową.
- Kocham!
Uśmiechnęła się i podniosła rękę nad pudełko zastanawiając się którą ma wziąć, w końcu zdecydowała się na jakąś kwadratową.
- Jaki smak? – zapytałem.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, to czekolada. Chcesz teraz śniadanie?
Kiwnąłem głową i pomasowałem brzuch.
- Umieram z głodu. Sex dodaje mi apetytu.
- Zgadzam się. – odpowiedziała.
Zabrałem z lodówki syrop, bitą śmietanę oraz masło i położyłem je na stole.
- Mark był tu wcześniej i pytał czy będziesz go dziś potrzebował.
Westchnąłem.
- Zadzwonię do niego, tylko znajdę telefon.
Po 10 minut poszukiwań znalazłem go pod materacem.
Moja specjalistka od reklamy była pierwszą osobą która do mnie dzwoniła.
Oddzwoniłem do niej niemal natychmiast.
- Cześć, Zayn. Gratulacje z okazji ślubu!
- Nostalgia. – powiedziałem.
Zapadła krótka cisza, po której Nostalgia mnie przeprosiła.
- Mam kilka artykułów które muszą być zatwierdzone twoim nazwiskiem. Wszystkie są o wczorajszym weselu, a i Forbes dalej czeka na odpowiedź. 
- Możesz wysłać te artykuły do mnie? Nie chce, żeby coś zostało upublicznione. Powinnaś to wiedzieć.
- Wiem, ale...
- Nic. – powtórzyłem, a ona westchnęła.
- Ale...
- Nostalgia.
- To ważne, oni mają już zdjęcia. Wiesz jak ciężko jest zdobyć twoje zdjęcie. A na weselu nie byłeś tylko ty więc wyjdzie jeszcze więcej. To mogłaby być dobra reklama dla twojej firmy w Nowym Jorku.
- Nie chce być na żadnym portalu publicznym! - krzyknąłem.
- Wiem, ale to naprawdę dobrze wpłynie na firmę.
- Po prostu wyślij mi te artykuły na maila i zobaczę co to za bzdury.
- Już to zrobiłam, proszę pana.
- Forbes’a też. – przerwałem. – Dalej o tym myślę.
- Okay.
- Coś, jeszcze?
- Nie, sir.
- Dobrze. – przerwałem połączenie i westchnąłem.
Ten miesiąc miodowy to będzie cudowna przerwa od tego gówna.
- Śniadanie jest gotowe, Zayn. – Victoria powiedziała z kuchni.
Napisałem szybko do Mark’a, że dziś wyjeżdżamy.
Wszedłem z powrotem do kuchni, a następnie do jadalni i zobaczyłem Victorię która siedziała już przy stole.
- Przepraszam, musiałem napisać do Mark’a. – powiedziałem kiedy Re położyła naleśnika na moim talerzu.
- Wiec, powiesz mi gdzie jedziemy?
Pokręciłem głową i zaśmiałem się.
- Ale, nie wiem co mam spakować. – Victoria zmarszczyła brwi i polała swojego naleśnika syropem klonowym.
- Eve się tym zajęła. Wszystkie walizki są już w samolocie.
- Czyli gdzieś lecimy? – uniosła brew.
Kiwnąłem głową. 
- Gdzie?
- Gdzieś niedaleko Phucket. (wyspa)
- Tajlandia?!!
- Może. – uśmiechnąłem się, a ona otwarła buzię w zaskoczeniu.
- Zayn proszę powiedz mi! – prosiła.
- Nie, skarbie. To niespodzianka. – pocałowałem ją w dłoń i wziąłem do buzi kawałek naleśnika. – Zaufaj mi, pokochasz to miejsce.
- Jeśli, będę z tobą to napewno tak będzie. – powiedziała z uśmiechem.
Puściłem jej oczko, a ona się zarumieniła.
- Idziesz dziś do pracy? – zapytała cicho. – Wczoraj nie byłeś bo wesele.
- Nie wiem, muszę zadzwonić do mojej specjalistki od reklamy.
Victoria wypuściła głośno powietrze.
- Zapomniałam, ze jesteś tak jakby sławny.
- Nie jestem.
- Ale...
- Sshh. – ucieszyłem ją, a ona przewróciła oczami. – Forbes dalej stara się mnie dorwać.
- Jak powiedziałam przed chwilą, sława. – mruknęła. – Myślę, że powinieneś to zrobić.
- Dlaczego? – zmarszczyłem brwi. – Niby co dobrego mi to da?
- Uznanie, honor. – powiedziała. – Mogę wymieniać dalej jeśli chcesz, ale to są główne powody. Jeśli Forbes chce z tobą wywiadu nie sądzisz, że to dobra rzecz?
- Robią to dla pieniędzy. – powiedziałem znudzony.
- A ty byś nie przeprowadził z kimś wywiadu dla pieniędzy? Zrobiłbyś to. – powiedziała.
- Mówienie o mnie da mi jeszcze większe uznanie i sprawi że będę bardziej honorowy w oczach innych, tak sądzisz? Nie, tak nie będzie. To będzie po prostu kolejna okazja, żeby ludzie kupowali gazety w których takie osoby jak ja mówią że są  od nich ważniejsze i inne gówna. – pokręciłem głową. – Oni przerobią cały wywiad, nienawidzę społeczeństwa.
Victoria zamrugała na mój komentarz.
- Co to ma wspólnego ze społeczeństwem?
- Ma oni  chcą żebym był zamieszany w jakąś sprawę.
- My też jesteśmy społeczeństwem. – uniosła brew. – Dobrze się czujesz Zayn? – zaśmiała się.
- Jest okey. – zmarszczyłem brwi.
- Więc, jaki jest morał twojej historii?
Westchnąłem.
- Morał z mojej historii jest taki, nie lubię być na oku społeczeństwa. Dlaczego ktoś ma zwracać na mnie uwagę i na moją firmę która pomaga ludziom w ich interesach skoro na świecie są osoby, które ratują ludzkie życie cały czas? Czy to nie oni powinni być znani?
Kiwnęła głową. 
- Dziwna rozmowa jak na śniadanie. – mruknęła. – Ale, już rozumiem o co ci chodzi.
Wcale nie, ale trudno.
- Jesteś pewny że wszystko okey? – zapytała, a ja się uśmiechnąłem.
- Te antydepresanty powiększają mój niepokój i lęki. Widocznie to normalne.
Wzięła kolejnego gryza naleśnika.
- Nie wiedziałam, że masz lęki.
- Nie mam.
- Oh, okey. – zmarszczyła brwi.
- Wczoraj przed weselem wariowałem. – powiedziałem.
Victoria uniosła brew w zaskoczeniu.
- Dlaczego?
Wzruszyłem ramionami.
- Nerwy. – skłamałem, ale tylko po części.
- Ja byłam podekscytowana. – powiedziała.
Popatrzyłem na mój pusty talerz i dotknąłem brzucha. 
- To było pyszne, jestem pełny.
Uśmiechnęła się.
- To dobrze. Nie chce żeby mój mąż był głodny.
- Mmm, mąż. – powtórzyłem jej słowa. – Mam teraz żonę.
- Masz.
- I Boże jest taka piękna.
Victoria zarumieniła się i zaczęła śmiać kiedy wstałem od stołu.
Podszedłem do niej i posadziłem ją na stole, a ona pisnęła.
- Zayn! – próbowała powiedzieć zakrywając usta, żeby naleśniki nie zaczęły latać po całej jadalni.
- To atrakcyjne. – zaśmiałem się. - Jesteś dalej głodna?
Kiwnęła głową i przełknęła jedzenie.
- Nie skończyłam.
- Napełnię cię.. – powiedziałem, a ona popatrzyła się na mnie jak na debila.
Zacząłem ją łaskotać i pocałowałem w szyję. – Dosłownie.

Victoria’s POV

Nie wiem czy byłam zmęczona przeskokiem stref czasowych w tym nieznanym miejscu do którego lecieliśmy, czy seksem który uprawialiśmy przez większość czasu. 
Zdecydowanie to będzie wyspa, ale nie znam żadnej niedaleko Phuket.
Poczułam ręce na mojej talii i po chwili pocałunki na szyi.
Przygryzłam wargę.
- Prawie jesteśmy. – Zayn mruknął chicho do mojego ucha.
Moje podekscytowanie było nie do opisania.
Cały dzień myślę o tym miesiącu miodowym i o wyspie na której już niedługo postawie nogi. Popatrzyłam na Zayn’a, żeby pokazać jak bardzo się cieszę.
- Nie mogę się doczekać. – powiedziałam.
Uśmiechnął się i popatrzył na mnie.
- To definitywnie wyspa, która odciśnie duże piętno na moim koncie bankowym.
- Co masz na myśli? – zmarszczyłam brwi.
Kaszlnął.
- Kupiłem ją.
Odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć, a on zaczął się głupkowato uśmiechać.
- Kupiłeś wyspę?
- Wyspa Rangyai.
Zamrugałam kilka razy.
- Co?!
- To prywatna wyspa, nikogo tu nie będzie. Tylko my. – uśmiechnął się.
- A Mark?
Pokręcił głową. 
- Kupiłem mu lot do Grecji na kilka tygodni, kiedy my będziemy tutaj. Potrzebuje przerwy.
Nie wierze, tak strasznie kocham tego mężczyznę.
- To takie miłe. Ale dlaczego kupiłeś wyspę skoro mogłeś zabukować hotel?
- Dlaczego nie kupić? Można wybudować tu hotel i będzie to piękne miejsce na wakacje. – zasugerował. – Ośrodek.
Przygryzłam wargę. 
- Jesteś taki... – przerwałam. – Zły w utrzymaniu przy sobie pieniędzy.
- Ale jestem dobry w zarabianiu ich. Muszę coś z nimi robić, oprócz tej wyspy dla ciebie.
- Przepraszam, ale co?
- Jeśli ty dalesz mi cały świat ja mogę dać ci wyspę. – mruknął.
- Zayn, to...
- Nie mów ‘za dużo’, bo dam ci więcej niż ‘za dużo’.
Przewróciłam oczami, przyciągnęłam go za podbródek i pocałowałam.
Boże kocham go, ale nie lubię tych wszystkich prezentów.
Czuje się okropnie że nie mogę mu nic dać, a tylko przyjmować. 
- Nie. Bardzo podobają mi się twoje prezenty, ale tak jak powiedziałam ci już kiedyś chce tylko twojej miłości.
Przesunął palcami po moich włosach.
- Zaufaj mi przez te trzy tygodnie nie dam ci nic oprócz miłości, luksusu i pożądania.
- Urodzony romantyk. – skomentowałam i przytuliłam się do niego.
- Wątpię, moje słońce. – zaśmiał się.
Popatrzyłam na mojego pięknego męża. Kurwa, jesteśmy popieprzoną parą, ale w jakimś znaczeniu to działa.
Kończąc ten piękny moment jego telefon zaczął dzwonić, ale Zayn go zignorował trzymając mnie dalej. Niestety on dalej dzwonił i po dwóch kolejnych razach odebrał.
- Malik. – zmarszczył brwi. – Nie, dlaczego? – westchnął, a ja popatrzyłam się na niego. – Tak, zostawił to na biurku kiedy wychodziłem. Nie jestem pewien kiedy, ona to będzie chcieć.
Jestem szczęściarą. Zayn jest taki przystojny.
Nie zaczęliśmy naszej znajomości jak normalna para, ale była to definitywnie lepsza opcja niż niektóre pary które były już po ślubie.
Jeśli tak o tym myśleć to nie było to nawet takie złe, ale jedno mnie intryguje jak bardzo on mną wtedy manipulował?
To przykre.
Kiedy teraz na niego patrzę jest całkiem innym facetem. Widziałam go od jego najgorszych i najlepszych stron, ale dalej tu jestem i kocham go ponad wszystko.
Nie tak powinnam się czuć? Być szczęśliwie zakochana w swoim partnerze. Czy to uczucie kiedyś się zmieni, a może jeszcze bardziej pogłębi?
Zayn uśmiechnął się kiedy na niego popatrzyłam.
- Dziękuje, właśnie tam zmierzamy...okey...zobaczę. – zaśmiał się, ale było to wymuszone. - Nie chce niczego zniszczyć...okey...cześć. – westchnął i schował telefon do swoich jeansów.
- Mam nadzieje, że założysz szorty, kiedy będziemy na wyspie. – powiedziałam pociągając za jego pasek.
Kocham go w jeansach.
- Tak, zabrałem kąpielówki. – przewrócił oczami.
- Widziałam cię w nich tylko raz kiedy byliśmy w Kalifornii
- I na BoraBora. – powiedział definitywnie.
- O, tak i wtedy. – uśmiechnęłam się. – Z kim rozwiewałeś?
- Ze starą dobrą. Dr. Caldvert. – powiedział Zayn. – Pytała jak czuje się z tymi nowymi antydepresantami i czy nie za bardzo mnie ‘kopią’.
- A kopią? – zapytałam.
- Mogę dalej to czuć i umiem to kontrolować, wiesz? Pewnie, że nie wiesz, ponieważ jesteś moją perfekcyjną żoną.
Przewróciłam oczami i popatrzyłam na niego pytająco.
- Lubisz brać te antydepresanty?
Nigdy go o to nie pytałam, ale widząc go pociętego zmusiłam się do tego.
Był to dla mnie ważny moment.
Pamiętam kiedy powiedział mi jak po pierwszych tabletkach miał nudności i zwiększony niepokój.
Zastanawiam się czy z tymi jest tak samo.
- To nie jest moja pierwsza opcja. – powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Wiec jaka będzie twoja pierwsza opinia?
- Sex, zawsze sex. – Zaśmiał się tym swoim zmysłowym głosem.
Podniecony piesek.
- Oprócz tego? – przewróciłam oczami.
- Picie. Nie wiem czy to pozwala odlecieć tym wszystkim uczuciom, ale chyba tak jest i wtedy przestaje.
- Nigdy nie byłeś za dużym fanem alkoholu.
Westchnął.
- Wiem, ale to tylko alternatywa.
- Alternatywa do czego? – uniosłam brew.
- Palenia.
- Ale ty już palisz. – powiedziałam zmieszana. 
- Nie papierosy.
- Oh. – skrzywiłam się. – Racja.
- Nie patrz tak na mnie. Robię to już od jakiejś chwili. – wyznał.
- Szczerze nie wiedziałam. 
Uśmiechnął się.
- Jako 'chwilę' mam na myśli od kiedy skończyłem 21 lat. – powiedział. – To relaksujące, prawdopodobnie jestem wtedy wyżej niż pieprzony samolot.
Zaczęłam się śmiać i kichać na zmianę. 
Zmarszczył brwi.
- Nie waż się!
- Nie waż się czego? - - powiedziałam.
Pokręcił głową.
- Nie powiem tego. – pocałował mnie, a ja się zaśmiałam.
- Następne tygodnie będą najlepszym czasem w naszym życiu.

2 dni później.

Te dwa dni były najgorsze w moim życiu.
Pierwsza noc była cudowna. 
Zayn zaaranżował piękny domek dla naszej dwójki.
Był absolutnie perfekcyjny.
Podłoga była krystalicznie prześwitująca więc można zobaczyć niebieskie łóżko pod swoimi nogami.
Kiedy dojechaliśmy Zayn zrobił typowe wejście przez próg trzymając mnie na rękach.
Nie mogłam nic poradzić na to że zakochiwałam, się w nim coraz bardziej każdego dnia.
Zaczął kręcić mnie w kółko po pokoju.
Była to raczej dziwna sytuacja, ale sprowadziła nas do seksu.
Typowo ale nie narzekam.
Sypialnia to zdecydowanie najpiękniejszy pokój w całym domku.
Łóżko. Boże to łóżko jest jak gigantyczna chmura. Kalifornijski król łóżek.
Na nim były czerwone płatki róż, szampan w kuble lodu na stoliku i mała karta gratulująca nam małżeństwa.
Było perfekcyjnie.
Ale nie sądziłam, że będę nienawidzić tego pokoju.
Pierwsza noc na wyspie Rangyai, a ja rano czułam się okropnie. 
I nie mówię tu o kaszlu czy zatkanym nosie.
Było źle.
Mówię o cieknącym nosie, strasznym bólu głowy, palącym kaszlu i wymiotach.
Moje ciało się dosłownie paliło, ale było mi strasznie zimno.
Mogłam być chora w każdym czasie ale oczywiście musiało to nastąpić teraz.
Westchnęłam kiedy Zayn wyciągnął termometr z mojej buzi.
- Nie mów mi że czujesz się dobrze, bo wiem że tak nie jest. Doktor będzie tu za dziesięć minut. – mruknął. – Jesteś cała rozpalona, skarbie. – zmarszczył brwi i położył rękę na moim czole.
Pociągnęłam nosem.
- Czuje się dobrze.
Nie czuje się dobrze, kurwa czyje się jak gówno.
- Przestań kłamać Re. – powiedział.
- Przepraszam, czuje się źle.
- Przestań przepraszać. Niedługo poczujesz się lepiej i nadrobimy stracony czas, ale teraz chce żeby moja żona poczuła się lepiej. – uśmiechnął się.
Żona!
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ale moje oczy były tak ciężkie i ledwo otarte, że pewnie wyglądałam, jak niedoryp.
- Mówiłam ci już jak bardzo cię kocham? – powiedziałam i kichnęłam.
Pocałował mnie we włosy.
- Kocham cię, skarbie. – szepnął.
- Kocham cię bardziej. – mruknęłam.
- Chcesz żebym przewrócił elektryczny koc? – zapytał cicho.
Kiwnęłam głową.
- Tak, proszę.

Zayn’s POV

Nie wiem co jest bardziej denerwujące. Mieć żonę która jest chora w pierwszych dniach waszego miesiąca miodowego czy nie móc tego w żaden sposób kontrolować.
Wiem, że nie jest to kłamstwo czy śmiertelna sytuacja ale nie chce jej takiej widzieć.
Wygląda jakby strasznie ją to bolało, ja pierdole nienawidzę tego.
Jej policzki zapłonęły jeszcze bardziej czerwonym kolorem.
- Jesteś pewna, że nie chcesz wody? – zmarszczyłem brwi w zmartwieniu.
Kiwnęła głową.
- Victoria. Nie chce żebyś się odwodziła.
- Jest dobrze. – powiedziała kiedy położyłem na jej czole zimny ręcznik.
- Temperatura rośnie. – mruknąłem cicho.
- Od kiedy tak dobrze się na tym znasz?
- Zawsze zajmowałem się Waliyhą. – powiedziałem i włożyłem jej do buzi termometr. – Była chora bardzo często kiedy byliśmy młodsi. Nie ma dobrego systemu odpornościowego.
Victoria lekko się uśmiechnęła, a ja zobaczyłem że termometr zmierza za linie 98.6 F.
Zmarszczyłem brwi.
- Otwórz.
Wziąłem termometr i uniosłem brew.
- 104.8 F.
To 40.4 Celsjusza.
- Jezus, Victoria musimy zbić tą gorączkę.
- Jest mi zimno.
- Wiem, skarbie ale musisz dać radę to poczujesz się lepiej. – usłyszałem pukanie do drzwi i westchnąłem. – Zaraz wrócę, doktor już jest.
Otworzyłem drzwi i szybko przywitałem doktora i tłumacza, a następnie zaprowadziłem ich do Victorii.
Antybiotyk, tabletki dajcie jej coś kurwa!
- Oh, pani Malik. – tajski doktor powiedział raźnie, kiedy tłumacz wykonywał swoją prace.
Powiedziałem o wszystkim co zrobiłem żeby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się choroby.
- Możesz pomóc? – mruknąłem, kiedy doktor wreszcie wyszedł z pokoju. – Ona jest strasznie chora. 
No co ty kurwa Zayn.
Doktor zaczął coś mowić, a ja popatrzyłem na tłumacza.
- Dr. Chatchi powiedział że Victoria potrzebuje dużo odpoczynku. Dał jej antybiotyki które pomogą.
Zamrugałem. 
- To tyle?!
Tłumacz popatrzył na doktora. Co on kurwa mówi?!
- Odpoczynek i picie dużej ilości wody powinno pomóc. Antybiotyk jest na jej stoliku nocnym. Musi brać dwie tabletki dziennie i będzie lepiej.
Kiwąłem głową. 
- Okay, dziękuje.
Oboje uśmiechnęli sie do mnie co niestety musiałem odwzajemnić. 
Po pożegnaniu ich wróciłem do sypialni i usiadłem obok Victorii.
- Jak sie czujesz? – zapytałem cicho.
- Dobrze.
Przewróciłem oczami.
- Leżysz chora na łożku i to jedne co chcesz powiedzieć?
- Możemy wziąść kąpiel? – zapytała. – Wiesz tą co zawsze ty bierzesz z gorącą wodą?
- Jasne. – uśmiechnąłem się. – Dla ciebie wszystko.
Podszedłem do wielkiej wanny i odkręciłem korek z wodą. Przeszliśmy przez wiele płynów do kąpieli zanim Victoria zdecydowała sie na jeden.
Wiadomo że nie mogła żadnego z nich poczuć, ale dało mi to jakiś znak że czuje sie trochę lepiej.
Zostawiłem wannę żeby się wypełniła. Zabrałem z szafy kilka wygodnych ubrań dla Victorii oraz bokserki i jeansy dla mnie.
- Kochanie. – położyłem rękę na jej ramieniu, a ona popatrzyła na mnie. – Kąpiel jest gotowa.
Usiadła wolno, ale nie zamierzałem pozwolić jej iść samej więc wziąłem ją na rece. Przytuliła sie do mojego torsu i mogłem dokładnie wyczuć jak jej skóra się praktycznie pali od gorączki.
Przyciągnąłem ją bliżej kiedy szliśmy do łazienki.
- Bąbelki. – zaśmiała się.
Postawiłem ją na nogach i zaczęła się powoli rozbierać. Szybko ściągnąłem moje ubrania i postawiłem jedną nogę w wannie. Syknąłem.
Woda była wrząca za gorąca nawet dla mnie, a to coś oznacza.
- Jest ciepła? – zapytała, a ja wziąłem jej rękę i weszła do środka.
Kiwnąłem głową i próbowałem wziąść prawidłowy oddech bo woda paliła moją skórę.
Usiadła po drugiej stornie i zamknęła oczy.
- Jest dobra.
Przygryzłem wargę i przyciągnąłem ją do siebie.
- Połż się i zrelaksuj.
Położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a ja spróbowałem nie myśleć teraz o seksistowskich rzeczach.
Wylałem troche płynu na ręce i zacząłem myć Victorię.
- Moja. – mruknąłem cicho.
- Mmm, tak. Twoja. – powiedziała z uśmiechem.
Wziąłem mały ręcznik wsadziłem go pod zimną wodę i położyłem sobie na twarzy.
- Jeśli jest za gorąco...
- Shh, nie martw się o mnie. – powiedziałem z ulgą przez ręcznik.
Jest jak w saunie.
Victoria zaczęła się śmiać kiedy jej nogi się poruszyły. 
- Mam penisa. – powiedziała.
Zciągnąłem ręcznik, żeby zobaczyć o czym ona do cholery mówi i ujrzałem mojego penisa pomiedzy jej nogami.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
- Jeśli zamierzasz go tak zatrzymać to może się z nim pobaw. – powiedziałem i położyłem ręcznik z powrotem na twarzy.
Zaśmiała się, a ja objąłem ją od tyłu. 
Położyłem ręcznik na czole, żeby lepiej ją widzieć.
- Jak się czujesz? – zapytałem.
- Trochę lepiej, ale dalej zmęczona.
Pocałowałem ją w szyję.
- Nie lubię widzieć cię chorą, skarbie.
- Ja też tego nie lubię. Wyglądam okropnie.
- Dla mnie jesteś piękna. – powiedziałem szczerze.
- Nie kłam. – westchnęła.
- Mówię prawdę. – powiedziałem z uśmiechem. – Właśnie miałem ci coś powiedzieć, pamiętasz tą ziemie którą ci pokazywałem? – popatrzyłem na nią.
- Na wzgórzu?
- Mmm.
- Co z nią?
Przełknąłem ślinę.
- Jak myślisz ile dzieci będziemy mieć? – zapytałem.
Widać było podekscytowanie na jej zmęczonej twarzy.
- Dlaczego pytasz?
- Ponieważ buduje tam dom. Chcą wiedzieć ile pokoi będzie potrzebne i jak wielki musi być.
Victoria zamrugała.
- Nie wiem, dwójka?
Uniosłem brew.
- Tylko dwoje?
- Może.
- Oh. 
- Oh. – Victoria zmarszczyła brwi.
- Oczekiwałem czwórki.
- Czwórki? – nie mogła przestać się uśmiechać. – Czwórka dzieci?
- Nie wiem. – wzruszyłem ramionami.
- Czwórka byłaby fajna, albo piątka.
- Zobaczymy, ale żadnych dzieci w najbliższych dwóch latach. Teraz chcę tylko pieprzyć moją żonę.

---

Hej miśki. Przepraszam, że tak długo czekaliście ale kompletnie nie miałam czasu. Jak podobał się rozdział? Mam nadzieje że jest okey. Do następnego! Martyna xx

17 komentarzy:

  1. Jedno wielkie wow!
    Nie wiem jak dobrać odpowiednio słowa, ponieważ umm, ugh, taki milusii <3
    Zen nawet o Mark'u pomyślał XD
    Biedna Re, coś nagle ją wzieło, współczuje i niech szybko wraca do zdrowia x
    4? 5? Woow, Zayn,nie sądziłam, że, aż o tylu 'marzysz' haha
    ''Żadnych dzieci w najblższych dwóch latach'' oh, Zayn, to chyba nie wypali heh
    Dziękuje z tłummaczenie, do następnego xx / @luuvmyzaynxx

    PS Przestań przepraszać, że długo musieliśmy czekać na nowy rozdział x :D
    Ty też masz swoje życie i musisz z niego korzystać
    A rozdziały wcale nie są rzadko XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny tylko szkoda że Re jest chora może byłyby jakieś fajne akcje :D czekam na NN
    Jezu nie mogę uwierzyć że niedługo koniec tego opowiadania :c

    OdpowiedzUsuń
  3. awww Zayn jest taki uroczy i jeszcze to jego pytanie o dzieci aww *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny!!<3<3
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super jak zawsze ;) Szkoda, że Re chora ;//
    Btw, za 11 rozdziałów koniec, ech ;c
    Mam małe pytanie, będziesz tłumaczyć 4 część? :)
    @_Mrs_Styles_437

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałyśmy, ale możliwe że tak :)

      Usuń
  6. Niech Re się odchoruje :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak choroba wiedziała kiedy się przywlec ;p super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. swietny rozdzial:) biedna Re:( czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Czwórka? To poleciałeś Zayn:D
    Świetny rozdział:) Do następnego:)
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  10. Re jak zwykle wybrała sobie najlepszy moment ! :D
    Zen coś przyszalał z tymi dzieciaczkami :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaka szkoda, że Re jest chora. :( Ale niespodzianka świetna. Nie ma sprawy, że tak długo nie tłumaczyłaś :D Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zaczynam myśleć że Re jest jakoś poważnie chora,bo te ciągłe migreny teraz to, cos sie z nia dzieje..

    OdpowiedzUsuń
  13. Sorry ze to pisze ale nie pisze sie wziasc tylko wziac.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy nastepny :D

    OdpowiedzUsuń